Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fiskus dopadnie cię w internecie

Alicja Zboińska
archiwum
Na handlujących w internecie ubraniami, grami komputerowymi, telefonami i innymi artykułami padł blady strach. Spokojnie spać nie mogą zwłaszcza ci, którzy sprzedają hurtowe ilości towaru. Na aukcjach coraz częściej grasują urzędnicy kontroli skarbowej, sprawdzają, czy sprzedający ich nie oszukują i nie unikają płacenia podatków.

Dopadli już m.in. łódzkiego przedsiębiorcę, który przez internet handlował ubraniami dziecięcymi, zarówno nowymi jak i używanymi. Sam kupował je w sieci, a także na wyprzedażach i w ciucholandach. Podejrzenia kontrolerów wzbudziła ilość oferowanych ubrań: w ciągu roku mężczyzna sprzedał blisko 10 tys. sztuk ubrań. Podczas kontroli tłumaczył, że sprzedaje wyłącznie ubrania używane wcześniej przez swoje dzieci, a tych miał kilkoro. Kontrolujący mu nie uwierzyli, gdyż z krótkich wyliczeń wynikało, że dziennie sprzedawał ok. 30 ubranek.

- Nie oszukuję, tylko jestem uzależniony od gier komputerowych - tak usiłował się tłumaczyć kolejny łódzki przedsiębiorca, który sprzedawał kody dostępu do gier internetowych, wirtualną walutę, przedmioty używane w grach oraz telefony komórkowe. Inspektorzy wykryli, że z nabywcami kontaktował się albo za pomocą komunikatorów albo w trakcie grania na żywo w sieci - za pomocą awatarów. Choć kontakty miały miejsce w rzeczywistości wirtualnej, to zapłata odbywała się w świecie realnym. Zainteresowanie było ogromne: sprzedawca zawarł w sumie 17 tysięcy transakcji, za które na jego kilkanaście kont wpłynęło łącznie półtora miliona złotych! Fiskus był bezlitosny: zaległy podatek VAT wraz z odsetkami wyniósł ponad 300 tysięcy złotych.

Kontrolującym podpadła też kobieta, która sprzedawała odzież. Podczas przesłuchania tłumaczyła, że ubrania kupiła dla siebie, a sprzedaje, gdyż przestały się jej podobać. Inspektorzy w to nie uwierzyli, gdyż jednego dnia pani sprzedała... 150 identycznych bluzek.

Równie niewiarygodne okazały się tłumaczenia mężczyzny, który na portalach oferował rakiety tenisowe znanych firm i twierdził, że pozbywa się trofeów z turniejowych triumfów. Musiał zapłacić karę, gdyż... nie był w stanie wskazać żadnego wygranego przez siebie turnieju.

W ubiegłym roku Urząd Kontroli Skarbowej w Łodzi nakazał zapłatę prawie 1,2 miliona złotych podatków.

- Nasze kontrole służą wykrywaniu podmiotów, które działają w szarej strefie - tłumaczy Mariola Grabowska, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. - Właściciele tych firm nie odprowadzają podatków, nie prowadzą ksiąg podatkowych, a także nie rejestrują sprzedaży na kasach fiskalnych. Nie tylko powodują straty w budżecie, ale i stanowią zagrożenie dla uczciwej konkurencji.

Urzędnicy szczególnie śledzą te transakcje, których rozmiar i ilość świadczą o tym, że sprzedaż jest prowadzona w ramach nieopodatkowanej działalności gospodarczej. Udało im się wykryć nieprawidłowości przy handlu: odbiornikami radiowymi, doładowaniami telefonów komórkowych, kodami do gier online, wirtualną walutą, a także odzieżą.

Wielu handlowców z woj. łódzkiego nastawiło się na sprzedaż niedostępnych na naszym rynku modeli iPodów, iPhonów czy odbiorników CB. Rocznie sprzedawali nawet po kilka tysięcy sztuk. Aby utrudnić wykrycie transakcji wykorzystywali po kilkanaście kont użytkowników portali aukcyjnych - własnych lub zarejestrowanych na inne osoby, także nieistniejące. Zakładali także konta w różnych bankach.

- Jeden z kontrolowanych oprócz sprzedaży takich towarów, świadczył także usługi w zakresie dostępu do internetu - mówi Mariola Grabowska. Każdy ze złapanych musiał zapłacić podatek z odsetkami - słony, bo od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Fiskus nie tylko zmusza do zapłaty zaległego podatku z odsetkami, ale i nakłada dodatkowe kary. Za uchylanie się od opodatkowania grzywna wynosi od 462 zł do ponad 13 mln zł! Jej wysokość jest uzależniona od wysokości uszczuplonego podatku. To nie koniec złych wieści: można też trafić do więzienia - od 5 dni do nawet 5 lat. Obie kary mogą być nałożone łącznie.

Czy skala handlu w internecie zmaleje? Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo nie ma wiarygodnych analiz szacujących,ilu Polaków handluje w sieci. To zresztą zjawisko niemierzalne, bo są tacy, dla których to główne źródło utrzymania, inni dorabiają sobie systematycznie do niskiej pensji, a jeszcze inni robią to okazjonalnie, gdy np. potrzebują gotówki na wakacyjny wyjazd.

Pani Aleksandra handluje w internecie biżuterią. Nie są to luksusowe zestawy, ale naszyjniki i bransoletki wykonane z ekologicznych, naturalnych materiałów. Część kupuje od producentów ze Wschodu, ma też kilka osób w Polsce, które wyrabiają takie zestawy. Pani Aleksandra wystawia towar na portalu aukcyjnym. Ile zarabia? - Na czysto mam kilkaset złotych miesięcznie, czasem jest to 300 złotych, czasem 700. Różnie - mówi.

Dlaczego nie zarejestruje działalności gospodarczej? - Bo od razu bym splajtowała - mówi. - Gdyby opłaciła ZUS i podatki, nie zostałoby mi praktycznie nic - kwituje. Czy nie boi się, że urząd kontroli skarbowej ją dopadnie? - Oczywiście, że się boję - mówi. - Ale mam nadzieję, że szukają grubych ryb, ludzi których zyski idą w dziesiątki tysięcy złotych. Ja jestem szarą myszką, dzięki temu, co uhandluję, mogę dziecku kupić ubrania, wysłać je latem na kolonie. Inaczej nie byłoby mnie stać- odpowiada.

Pani Aleksandra pracuje etatowo w biurze, zarabia w granicach 2 tys. zł netto. Jest samotną matką.
- Więc chyba widać, że się u mnie nie przelewa - mówi. - Handel w internecie to dla mnie konieczność, jeśli chcę zapewnić dziecku w miarę normalne życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki