Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film Sully: Jedna decyzja o 155 życiach [Recenzja]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
rudno byłoby znaleźć lepszego odtwórcę kapitana „Sully’ego” Sullenbergera niż Tom Hanks. Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy dziś aktor Hollywood gra oszczędnie i tworzy idealną kreację
rudno byłoby znaleźć lepszego odtwórcę kapitana „Sully’ego” Sullenbergera niż Tom Hanks. Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy dziś aktor Hollywood gra oszczędnie i tworzy idealną kreację Warner Bros Entertainment
Na ekrany kin wszedł film „Sully” - w reż. Clinta Eastwooda i z Tomem Hanksem w roli głównej. Bardzo dobrze opowiedziana historia o tym, że bohaterowie to ludzie, którzy podjęli dobre decyzje

Amerykanie doskonale potrafią tworzyć swoich bohaterów. Nie boją się przy tym patosu, przerysowań, dużych słów, odwoływania do oczywistych emocji. Bo wiedzą, że to działa. I traktują to z szacunkiem. Budujące przeciwieństwo naszej umiejętności reagowania na rodzimych ludzi nieprzeciętnych, która jeżeli wykracza poza obśmianie, sprowadza się do internetowych memów i haseł w rodzaju: „kapitan Wrona wylądowałby na drzwiach od stodoły”.

Clint Eastwood, reżyser filmu „Sully”, lubi portretować trzymających się zasad ludzi, którzy dobrze wykonują swoją pracę i których los stawia w sytuacjach wymagających trudnych decyzji. Sięga po historie, w których bohaterami są osoby robiące co do nich należy, a nie posiadające nadludzkie moce. Utwierdza widzów w przekonaniu, że gdyby każdy z nas porządnie i uczciwie robił swoje, ten świat byłby lepszy. Z jakimś cudem od czasu do czasu.

Czyniącym swoje jest tym razem amerykański kapitan lotnictwa pasażerskiego, Chesley „Sully” Sullenberger. 15 stycznia 2009 roku pilotowany przez niego Airbus A320, lecący z nowojorskiego lotniska LaGuardia do Charlotte w Karolinie Północnej, zderzył się tuż po starcie z kluczem dzikich gęsi. W wyniku kolizji oba silniki samolotu zostały uszkodzone i przestały działać na wysokości zaledwie 850 metrów. Sully posadził samolot na zimnych wodach rzeki Hudson, ratując życie 155 osobom znajdującym się na pokładzie (niektórzy mieli lekkie obrażenia, stewardessa złamała nogi). O wypadku natychmiast dowiedział się cały świat, a sprawnie prowadzona akcja ratunkowa była transmitowana przez liczne stacje telewizyjne. Opinia publiczna okrzyknęła Sully’ego bohaterem, podkreślano jego wyjątkowe umiejętności. W sprawie tej wszczęto śledztwo, które na początkowym etapie zagroziło reputacji i karierze pilota. Śledczy z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (National Transportation Safety Board, NTSB) sugerowali bowiem, że Sully mógł wracać na lotnisko, wodując zaś samolot naraził pasażerów na niebezpieczeństwo.

Za swój czyn płacił przesłuchaniami, ale znalazł miejsce w sercach uratowanych

Właśnie postępowanie wyjaśniające w sprawie wypadku interesuje Eastwooda najbardziej. Reżyser nie kryje po czyjej stronie stoi, ale nie „podkręca” emocji, nie czyni ze śledczych postaci jednoznacznie złych, wyłącznie bezdusznych służbistów. Prowadzi wyważoną, spokojną, dobrze skonstruowaną narrację, co - jak się okazuje - wystarczy, by utrzymać napięcie i ekscytację tematem. Reżyser stawia zdecydowane pytania o rolę mediów w zaburzaniu prawdziwego obrazu człowieka oraz o podszyte zawiścią pragnienie utrącania ludzi okrzykniętych przez tłum herosami, lecz zarazem nie okłada widza prostymi jak budowa cepa odpowiedziami. Jako człowiek chodzący własnymi ścieżkami nie przepada za biurokracją - co wyraźnie daje tu odczuć. Jednocześnie jednak zwraca uwagę, że i na tym polega państwo prawa: na zderzaniu racji w imię dobra obywateli. Kapitan Sullenberger i NTSB działali - przynajmniej teoretycznie - z tych samych pobudek. Pilot wykonując swój zawód wziął odpowiedzialność za przewożonych pasażerów, w chwili zagrożenia podejmuje decyzję, które mają ich ocalić. Rada natomiast sprawdza, czy można było podjąć decyzję lepszą, także i po to, by wypracować procedury, które w przyszłości ułatwią pilotom postępowanie zapewniające pasażerom maksimum bezpieczeństwa. Sztuka polega na tym, by w rozpatrywaniu każdego przypadku uwzględniać czynnik ludzki - o co apeluje Sully. I by z drugiej strony ludzki czynnik nie dał się ponieść korzyściom politycznym, korupcji czy innym elementom odbierającym ocenie etykę. Eastwood sugeruje- w nieco może zbyt łatwej sekwencji publicznej rozprawy - że jest to możliwe. I że wszelkie kpiny z takich potrzeb i reguł są zawsze nie na miejscu.

Twórca filmu nie mógł wybrać lepszego odtwórcy tytułowej roli niż Tom Hanks. Z włosami przefarbowanymi na siwo gra oszczędnie, swobodnie, a jakże precyzyjnie i przekonująco. Pokazuje wiarę bohatera we własną opinię i nie pozwala sobie na niepotrzebną szarżę, gdy targają nim wątpliwości. Idealna kreacja. Dobrze wypada też Aaron Eckhart jako drugi pilot Jeff Skiles - groziło mu, że będzie tylko tłem dla Sully’ego-Hanksa, a jest interesującą przeciwwagą.

Sully za swój czyn zapłacił przesłuchaniami i koszmarami o tym, co mogłoby się wydarzyć i prawdopodobnie zdarzyłoby się, gdyby zawrócił samolot w poszukiwaniu miejsca do lądowania na lądzie. Znalazł jednak wieczne miejsce w sercach 154 ludzi, których uratował i ich rodzin. A wokół nich pojawiło się kolejnych kilkaset osób, które zjednoczyły się w akcji ratunkowej. Mało kto robi tyle dla ludzkości, co tacy bohaterowie.

Film pozwala też przekonać się jak w innych państwach przeprowadza się śledztwa dotyczące katastrof lotniczych. Od razu i do końca.

Sully, USA, dramat, reż. Clint Eastwood, wyst. Tom Hanks, Aaron Eckhart, Laura Linney

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki