"Toruń "od zawsze" był dla mnie miastem wyjątkowym. Wiadoma rzecz - bogata i ciekawa historia, wspaniała architektura i niezwykle piękne okoliczności przyrody. Ale nie tylko... Gród Kopernika kojarzy mi się od kilku dekad z dobrą muzyką rockową. Pamiętam do dziś koncerty w starej, kultowej Od Nowie, ale i w innych klimatycznych klubach. To w Toruniu "odkryłem" na początku lat 80. Grzegorza Ciechowskiego z Republiką, tu zaprzyjaźniłem się z Kobrą i jego Kobranocką, w tym mieście od dawna mocno tętniła scena nowofalowa i punkowa z Rejestracją na czele.
Klimaty spod znaku nowej fali i alternatywy mają i teraz przyjazny grunt do rozwoju w Toruniu. W legendarnym już i znanym w kraju Hard Rock Pubie Pamela grają regularnie znani wykonawcy, ale i młodzi, rokujący nadzieję artyści. Jednym z bohaterów nowego Festiwalu L 36 był zespół Ave z Inowrocławia, złożony z doświadczonych muzyków, ale działających razem dopiero od dwóch lat. Grupa łączy rockową tradycję ze współczesnymi brzmieniami, jest na etapie ciekawych poszukiwań. W toruńskiej Pameli dobrze odnalazła się wśród mocno doświadczonych orkiestr brytyjskich. Tematem przewodnim imprezy była new wave - nowa fala, ze swoimi post-punkowymi i gotyckimi odcieniami. W roli głównej wystąpił Theatre Of Hate, zespół który 35 lat temu mocno zapisał się w historii rocka płytą "Westworld", wyprodukowaną przez Micka Jonesa z The Clash. Grupa zdołała odcisnąć piętno na wielu formacjach spod znaku późniejszej alternatywy, nie wyłączając z tego grona naszego Kultu z Kazikiem.
Liderujący Teatrowi Nienawiści, Kirk Brandon, przy okazji też szef innego świetnego bandu Spear Of Destiny, dał rewelacyjny show. Jego ciągle przeszywający wokal,w połączeniu z szalonymi partiami saksofonu, stworzył piorunującą i nokautującą mieszankę z najwyższej, post-punkowej półki. W klimaty zdecydowanie gotyckie wprowadził publiczność Grooving In Green, nawiązujący do mistrzów gatunku - Sisters Of Mercy oraz Fields Of The Nephilim. Młodzi Anglicy słyną już z perfekcyjnych koncertów, podobnie jak uznana w świecie artystka z Nowej Zelandii, Jordan Reyne. Fascynujący mariaż muzyki rodem z krainy Władcy Pierścieni, mrocznego folku i współczesnych brzmień loopowych, rozgrzał słuchaczy do czerwoności. Podobnie, jak na olbrzymim Glastonbury Festival. Zdecydowanie bardziej kameralny Festiwal L 36 poza nami a chce się już znowu i więcej" - napisał redaktor Marek Wiernik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?