Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felicjan Andrzejczak o nowej płycie i hicie "Jolka, Jolka pamiętasz" (WIDEO)

Artur Borkowski
Felicjan Andrzejczak
Felicjan Andrzejczak Tatiana Jachyra/MTJ
O piosence "Jolka, Jolka pamiętasz", którą zaśpiewał w 1982 roku i swojej nowej płycie "Czas przypływu", opowiada Felicjan Andrzejczak.

Czytelnicy Kuriera głosując na największy przebój Budki Suflera ostatnich 40 lat wybrali piosenkę "Jolka, Jolka pamiętasz", którą zaśpiewał Pan w 1982 roku!
Bardzo się cieszę z tego powodu, bo o tej piosence od ponad trzydziestu lat dużo się mówi. Jestem szczęśliwy, że do dzisiaj "Jolka..." jest zauważana, śpiewana i doceniana. Ale to wszystko przecież dzięki zespołowi Budka Suflera.

Pamięta Pan, jak doszło to tego legendarnego nagrania?
Dokładnie już nie. Wiem, że Romek Lipko zadzwonił do mnie i zaproponował spotkanie, chyba w Warszawie. Powiedział, że mógłbym coś zrobić z zespołem. Pojechałem później na próbę i pamiętam, że nagrywaliśmy "Jolkę..." i jeszcze dwie inne piosenki w studiu w Poznaniu.

Myśli Pan o "Nocy komety" i "Czasie ołowiu".
Po nagraniu tych piosenek stawiałem na "Czas ołowiu", bo jest to pieśń bardzo piękna, wzruszająca. Są w niej momenty, kiedy jeszcze dzisiaj, po tylu latach, jak ją śpiewam potrafię się wzruszyć. To po prostu wspaniały utwór.

W 2002 roku nagrał Pan z Budką "V bieg".
Zgadza się. Nagraliśmy tę piosenkę we trzech. Niestety, Romek Czystaw nie żyje. Szkoda, że nie staje już na estradzie między mną a Krzysiem Cugowskim.

Debiutował Pan w 1979 roku w Opolu.
Pod koniec 1978 roku, pamiętam, był konkurs "Złota Dziesiątka " w Toruniu i jego "złota" dziesiątka laureatów przechodziła do opolskich "Debiutów". Ja się, niestety, tam nie dostałem, ale komuś musiałem się spodobać, bo dyrektor festiwalu, Bartkiewicz, zaprosił mnie od razu do koncertu "Premier". Dostałem tam wyróżnienie za piosenkę "Peron łez". Jest to kompozycja Waldka Parzyńskiego (Novi Singers) do tekstu Marka Dutkiewicza. To był pierwszy tekst, jaki zaśpiewałem w życiu. Od tego zaczęła się moja przygoda z mikrofonem.

I trwa, trwa...
Sam się czasem dziwię, ale lubię śpiewać. Wprawdzie ciężko jest się przebić, jeśli się nie ma menedżera, a ja takiego z prawdziwego zdarzenia nie miałem nigdy, ale otaczam się fajnymi ludźmi, kompozytorami, autorami tekstów, którzy ciągle dopingują mnie do muzykowania.

Mam to szczęście, że mogłem współpracować z Jarkiem Kukulskim. W latach osiemdziesiątych bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Brakuje mi go dzisiaj. Wspominam, chyba był to rok 1980, kiedy Jarek pisał muzykę do musicalu "Wielki świat", wystawianego w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Autorem libretta był Jonasz Kofta, a ja zaśpiewałem kilka songów. Było pięknie.

Dla wielu słuchaczy ma Pan piękną chrypkę.
Od kiedy zacząłem się interesować muzyką, a było to właściwie od dziecka, i śpiewaniem, to zawsze słuchałem porządnych wykonawców. Byłem, jestem i chyba będę do końca życia zafascynowany muzyka soulową. Pamiętam, że w latach sześćdziesiątych słuchałem takich wykonawców, jak The Supremes, Aretha Franklin, Janis Joplin, Ray Charles, Otis Redding.

To były cudowne chwile, choć czasy nie były łatwe, żeby zdobyć fajną płytę. Pożyczało się je, albo słuchało wspólnie z kolegami. Bardzo kochałem takich ludzi, którzy śpiewali trochę inaczej. Te chrypki, te wszystkie falsety, takie "czarne" śpiewanie zawsze mnie interesowało.

A poza tym byłem bardzo zafascynowany Czesławem Niemenem. To był jedyny wykonawca na polskim rynku, który mnie inspirował.

Może właśnie dzięki artystom, których wymieniłem, inaczej trochę śpiewałem i śpiewam. Przynajmniej się staram.

10 marca ukaże się Pana nowa płyta "Czas przypływu".
Mietek Jurecki jest producentem i kompozytorem większości piosenek, zaaranżował je. W ogóle Miecio robił wszystko oprócz śpiewania i pisania tekstów, chociaż gdzieś mi chyba drugi głos podkładał. Więc mogę powidzieć, że Jurecki śpiewa!

A Andrzej Kuryło napisał słowa. W piosence tytułowej pyta Pan: "Dlaczego stary człowiek schodzi na brzeg"?
(Śmiech). Domyślam się dlaczego pan o to pyta. Zaraz sobie przypomniałem "Stary człowiek i morze" i... może sobie jeszcze nagrywać, może się bawić. Ten tekst bardzo mi się spodobał. Zresztą wszystkie teksty Andrzeja są piękne, przemyślane i bardzo życiowe.

Kolejny też: "Czasami jak na złość żremy się o kość".
Tak jest w życiu. To jest samo życie! Trochę już lat przeżyłem i wiem, co mówię. Czasami żremy się o kość. Niestety.

Będzie Pan promował album w "rodzinnych" lubelskich stronach?
(Śmiech). Nadal ciągnie mnie do Lublina, do świetnych kumpli z Budki. Przeżyłem z nimi wiele, choć nagrałem tylko trzy piosenki.

Co by Pan chciał dostać 16 maja, na swoje 66. urodziny?
Nic nie chciałbym dostać. Tylko, żebym miał obiecane, tam z góry, że będę zdrowy, zdrowy, zdrowy.

Ma Pan kłopoty ze zdrowiem?!
Nie! Czuję się znakomicie. Dawno mi się już tak fajnie nie śpiewało i chciałbym jeszcze jakąś płytę nagrać, choć zarzekałem się niedawno, że to już koniec.

Jest Pan szczęśliwym człowiekiem?
Myślę, że tak. Mimo że sobie obiecywałem, że będę artystycznie jeszcze bardziej się spełniał, chociaż nie słychać mnie często w mediach, to jestem uśmiechnięty, zadowolony, szczęśliwy. Bo mam szczęśliwą, szanującą się rodzinę, fajnych przyjaciół. I to mi wystarcza. I jeszcze to, że ciągle robię dobrą muzykę.

"Czas przypływu". Premiera płyty będzie miała miejsce 10 marca. Usłyszymy 15 zupełnie nowych utworów. Felicjan Andrzejczak zadedykował je swojej żonie Jadwidze.

Codziennie rano najświeższe informacje z Lubelszczyzny prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski