Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fashion Week 2016 w Łodzi: Zaczęło się z hukiem, a pozostał niesmak

Redakcja
Kolekcja Klaudii Markiewicz
Kolekcja Klaudii Markiewicz Artur Kostkowski
Tegoroczną, wiosenną edycję łódzkiego FashionPhilosophy Fashion Week Poland trudno uznać za sukces. Wygląda na to, że w kraju głównie będzie się mówiło o kłopotach organizatorów

14. edycja FashionPhilosophy Fashion Week Poland w Łodzi dobiegła końca, ale echa tej imprezy jeszcze długo będziemy słyszeć. I z pewnością wiele osób zaangażowanych w łódzki tydzień mody będzie miało po nim czkawkę, co najmniej do jesieni.

Chciałoby się napisać, że impreza okazała się sukcesem, że przyciągnęła najsłynniejsze nazwiska w branży modowej, że modelki na wybiegu wykazały się profesjonalizmem, a hala Expo była za mała, by pomieścić zainteresowanych najnowszymi trendami miłośników mody z całego świata. Może kilka lat temu i owszem, dziś jednak już trudno głaskać po głowie organizatorów, którzy wydają się nie dostrzegać, że od kilku edycji impreza po prostu przestała się rozwijać.

A w tym roku zaczęło się z hukiem. Niemal opustoszała hala w przeddzień pokazu, zero prób, projektanci i styliści w zawieszeniu, modelki zalegające na sofach w kącie i przyglądający się temu wszystkiemu komornicy sądowi. - Jeśli nie dostaniemy kwitów z potwierdzeniem o przelaniu przez pana Kłaka zaległych należności, będziemy nadzorować imprezę - mówili. Czy można spodziewać się większej kompromitacji dla wydarzenia, które jak zapewniają organizatorzy, jako jedyne w kraju spełnia wymogi światowych tygodni mody?

Czytaj więcej: Skandal przy organizacji Fashion Week 2016! Wiosną imprezy nie będzie? [ZDJĘCIA]

Inaugurujący Fashion Week pokaz marki Szczesny miał odbyć się w czwartek o godz. 14. Ale jeszcze wtedy szczelny mur ochroniarzy pilnował, by do hali wchodziły jedynie osoby z szeroko rozumianej ekipy producenckiej. Trwało nerwowe rozstawianie scenografii, podnośnik montował oświetlenie, a kilkadziesiąt osób biegało po hali opętanych szałem przygotowań. Wszystkiemu przyglądali się zniesmaczeni goście. Szefowa projektu FashionPhilosophy Fashion Week Poland, Irmina Kubiak, zapewniała, że wszystko jest pod kontrolą, opóźnienie wynosi 45 minut, a dziennikarze szukają sensacji. Zapowiadany pokaz odbył się z niemal trzygodzinnym opóźnieniem. Później nie było lepiej.

Modelki z trudem chodziły w butach na płaskiej podeszwie, a już na szpilce ich nogi dygotały niczym galareta. Ostatecznie, upadek gonił upadek. Jak się dowiedzieliśmy, niewiele agencji modelek chce nadal współpracować z łódzkim Fashion Week z powodu niewypłacalności jego organizatorów. Urząd Miasta Łodzi dwa lata temu dostał pismo podpisane przez kilka mocno konkurencyjnych wobec siebie agencji modelek, które prosiły o reakcję, ponieważ nadal czekają na zapłatę za pracę podczas FWPL. Skończyło się zapewnieniem przez organizatorów, że zaległości zostały uregulowane. Pół roku później jednak agencje zwróciły się do urzędu z tym samym problemem. Podobnie było w tym roku z zapłatą za wynajem hali. Po głośnych renegocjacjach umowy podpisanej przez agencję organizującą FW ze spółką Expo, pieniądze wpłacono w dniu pierwszych pokazów.

Czytaj więcej na następnej stronie...
Problemy te przyćmiły dwie bardzo dobre kolekcje Evy Minge, perfekcyjnie skrojone sylwetki portugalskiego projektanta Carlosa Gila czy projekty Piotra Drzała, który dopiero co wrócił z tygodni mody w Lizbonie i Serbii. Świetnie zaprezentowali się warszawscy studenci podczas ostatniego dnia FW. Ale już marka MMC, która wychowała się na łódzkim tygodniu mody, swoje 20-lecie i pokaz nowej kolekcji wolała zorganizować w Warszawie, na dzień przed otwarciem Fashion Week w Łodzi. Podobnie zrobił Maciej Sieradzky. Znikome zainteresowanie dało się dostrzec w strefie Showroom, w której jeszcze kilka lat wcześniej nie było gdzie szpilki włożyć.

Organizatorzy niczym mantrę w wywiadach powtarzają, że wszystkiemu winien jest urząd miasta, który dokłada zbyt mało pieniędzy i źle ich rozlicza. Jacek Kłak, szef projektu, mówił nam otwarcie, że pieniądze zbiera wśród rodziny i przyjaciół. Podkreślał, że każdego roku rosną koszty organizacji imprezy, a kwota dotacji z miasta nie ulega zmianie, w dodatku gotówka wpływa na konto organizatorów zbyt późno. Urząd oczywiście broni się, przyznając, że żadna z imprez nie dostaje tak dużej dotacji jak FW - 2 mln zł w ciągu roku. Obie strony powinny jednak mieć na uwadze, że niewielu uczestników słynnego tygodnia mody w Łodzi interesują ich finansowe przepychanki. Liczy się efekt, a ten nie był najlepszy.

Na pytanie, co z jesienną edycją FW, Irmina Kubiak zapewnia, że dogrywane są już terminy, a z kolei urząd miasta twierdzi, że czeka na rozwiązanie umowy z agencją. - Cały czas słyszeliśmy zapewnienia, że wszystko zostało uregulowane, a kilka dni później dostawaliśmy pisma od komorników. Zamiast przy tej edycji powiedzieć honorowo: „mamy duże problemy z którymi sobie nie radzimy”, agencja woli obarczać winą miasto - mówi Bartłomiej Wojdak, dyrektor Biura Promocji i Turystyki w UMŁ.- Zrobimy wszystko, by kolejne imprezy modowe odbywały się w Łodzi. Jest bowiem ogromne zainteresowanie z całej Polski organizacją takiego wydarzenia w naszym mieście.

Jeśli łódzki Fashion Week nie stanie na równe nogi, miasto straci swój tydzień mody. Mercedes-Benz zapowiada na październik Warsaw Fashion Week, który ma być odmienny od naszego. „Różni nas model organizacyjny, którego w Polsce jeszcze nie było, a który na świecie jest powszechny” - zapowiedziała magazynowi Elle Anna Terej, dyrektor MBFWW.

Po wiosennej edycji FW, taka konkurencja wydaje się być miażdżąca dla Łodzi.

Gala otwarcia Fashion Week 2016 w Łodzi:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki