Fascynująca historia pochodzącego spod Kazimierzy Wielkiej marynarza, który w 1941 roku walczył w wielkiej bitwie o Pearl Harbor [ZDJĘCIA]

Lidia Cichocka
Pochodzący spod Kazimierzy Wielkiej Felix Błaut w 1941 roku walczył z Japończykami o Pearl Harbor - w jednej z największych bitew II wojny światowej. O tej niezwykłej historii napisała uczennica VII klasy Samorządowej Szkoły Podstawowej numer 1 imienia Hugona Kołłątaja w Kazimierzy Wielkiej Oliwia Galus.

Dziewczynka wzięła udział w ogólnopolskim konkursie historycznym Instytutu Pamięci Narodowej „Sztafeta Pamięci – losy mojej rodziny w czasie II wojny światowej”. Jej praca została nagrodzona, wkrótce odbędzie wręczenie nagród.

- Namówiłam Oliwię by wzięła udział w konkursie, bo historia jej pradziadka, odkryta nie tak dawno przez rodzinę, była naprawdę niezwykła. Nie wiemy ilu Polaków walczyło o Pearl Harbor, ale z naszego regionu chyba tylko pan Błaut - mówi nauczycielka historii w Szkole Podstawowej numer 1 w Kazimierzy Wielkiej, Monika Anielska.

- Rzeczywiście, babcia nie opowiadała o swoim tacie - przyznaje mama Oliwii, Anna Galus. - Ich losy i wzajemne relacje były dosyć zagmatwane. W domu były zdjęcia mężczyzny w marynarskim mundurze, ale nie dociekano kto to. W rodzinie nie mówiło się o Felixie, ale kiedyś przy oglądaniu filmu „Pearl Harbor" tata wspomniał, że nasz dziadek miał z tą bitwą coś wspólnego.
Oliwia o istnieniu dziadka Felixa Błauta dowiedziała się w grudniu 2019 roku, babcia niechętnie i z dużym trudem pierwszy raz opowiedziała o ojcu.

Oliwia opisuje tę sytuację:
Moja babcia ze łzami w oczach opowiada o swoim tacie. Widzę, z jakim trudem to robi. Opowiada, wspomina, pokazuje, czyta, ale robi to z ogromnym żalem. Dawno przebaczyła swojemu ojcu, ale nigdy nie zapomniała. Tuż przy wyjściu babcia chowa mi do kieszeni kurtki jakieś zdjęcia a przy nich dwa listy.

Po ich lekturze udało się odtworzyć niezwykłe losy pradziadka Felixa.

Na świat przyszedł w 1915 roku w Cleveland w stanie Ohio, był synem polskich emigrantów pochodzących spod Kazimierzy Wielkiej, którzy za wielką wodę wyjechali za chlebem. Felix dorastał w Stanach, ale czuł się Polakiem. Do Polski przyjechał na krótko w 1934 roku, wrócił jednak do Stanów. Ożenił się, został ojcem, niestety, małżeństwo szybko się rozpadło a żona wyjechała zabierając córkę, zerwała wszelkie kontakty.

Felix ponownie wyjechał do Polski i tu poznał Annę, która wkrótce została jego żoną. Młodzi zamieszkali w Bolowie, ale czasy były bardzo ciężkie. Z tego samego powodu co rodzice, za chlebem, Felix ponownie wyjechał do Ameryki.

Oliwia pisze: Nie wiedział, że Anna jest w ciąży. Z tego związku narodziło się tylko jedno dziecko i była nim moja babcia. Nazwano ją Felicją, ponieważ bardzo tego pragnął. Ojca poznała, gdy była już dorosłą kobietą, matką czterech synów, jednym z nich jest mój tata.

W Stanach Felix Błaut zaciągnął się do marynarki wojennej, w czasie II wojny służył na krążowniku USS California (BB-44). W grudniu 1941 roku znajdował się w Pearl Harbor.

Tak opisywał to w liście do córki:
Droga Felu!
U mnie wszystko w porządku. Na początku chcę zakomunikować, że dobrze mi tu. Pamiętaj, że wrócę, ale ja mam dwie ojczyzny, kocham Polskę, ale Ameryka to mój kraj, to zawsze będzie moje miejsce na ziemi, bardzo bym chciał, żebyś ty też tu była. Zabiorę cię tu, obiecuję. Na pewno ci się spodoba, jesteś mała, będziesz się trochę bała, ale ja Cię obronię, nie pozwolę skrzywdzić. Zatoka Pearl Harbor jest przepiękna, w życiu nie byłem w takim miejscu. Ten zapach statków, spalin to moje życie! Czuję, że żyję! A to morze! Cudowne! Zawsze wiedziałem, że będę służył na statku, ale że w tak pięknym miejscu, nigdy. (...)
Ale ta okropna wojna skrzywdziła ją okrutnie. Moją ukochaną zatokę. Wszyscyśmy o nią walczyli i trochę odzyskać się udało, ale to już nie to. Teraz remonty mają przeprowadzać. Ale cóż z tego, nie oddadzą tego piękna, co było. Gdzie te maszyny? Gdzie ukochane palmy? Nie ma. Zabrali, zawieźli do żółtego kraju. Znienawidziłem ten naród jak żaden inny! (…) Zabili w nas wszystko to co piękne. Cały czas mam lęki. Boję się, boję się o Ciebie i o mamę. Nie odpisała na ostatni list. Czy wszystko w porządku? Muszę kończyć, bo mi opatrunki zmieniać będą, słyszę lekarza, nawet miły jest, przesyłam pozdrowienia i odezwę się za niedługo.
Ojciec, Felix Błaut

Kolejny list przyszedł po wielu latach, Felix chciał by córka lub zięć przyjechali do Stanów. Nie udało się, ona spodziewała się wtedy dziecka, a później władze ograniczyły kontakty z zagranicą. Historia miała jednak ciąg dalszy. Za namową prababci Anny Felix wrócił do Polski. Zamieszkał u córki Felicji, w niewielkiej wsi Zakrzów, niedaleko Skalbmierza.
Oliwia opisuje: Od razu polubił zięcia. Całymi dniami przesiadywali razem a pradziadek snuł opowieść o tym co przeżył, co widział i o czym nie może zapomnieć. Dziadek Staszek skrupulatnie zapisywał opowieści Felixa.

Dzięki temu wiemy co przeżył w czasie ataku. Oto fragment jego wspomnień:
„(...) Niedziela 7 grudnia 1941... Wstało słońce nad Pearl Harbor. Świeciło pięknie, pamiętam, że wstało o godz. 6:26. Myślałem, że to będzie piękny dzień. Czyściliśmy statki, uzbrajaliśmy, szykowaliśmy łóżka szpitalne, gromadziliśmy jedzenie, przygotowywaliśmy się do wojny. (...) Przed 4:00 opadłem z sił. Miałem już dosyć, chciałem odpocząć, zapowiadało się, że będzie dobry dzień. Jednak w jednej chwili wszystko się zmieniło. Najgorsze dni mego życia. Wydarzenia, o których nikt, ale to nikt nie mówi spokojnie! Było okropnie. Gdybym tylko mógł, to chętnie bym to wyrzucił z pamięci. Płacz, lament, niesamowity ból, przeszywający krzyk, żal. Tylko to nam pozostało i jeszcze nadzieja, która szybko nas opuściła. Nikt się tego nie spodziewał, nikt nie chciał w to uwierzyć. W jednym momencie wszystko zniknęło, wszystko upadło. Nie było już nic. Tylko gruz, pył, porozrzucane szczątki ludzkich ciał. Ciała leżały wszędzie, ale nie było już w nich duszy. Gdzieś uleciały. Nigdy nie widziałem tylu trupów. To były żywe mogiły! Wszyscy deptali, chodzili po nich. Ludzie przykrywali te zwłoki jakimiś płachtami i wyrzucali za burtę! Na Japończykach nie robiło to żadnego wrażenia. Strzelali dalej. Mieli przewagę, bo było ich dużo w powietrzu. Częściowo to nawet ich nie widzieliśmy. Ale dużo było też naszej winy. Nie umieliśmy zachować zimnej krwi. Zamiast pomagać sobie nawzajem, to biegaliśmy jak obłąkani. Gdyby nie trochę rozsądku, to byśmy się wszyscy sami potratowali!

W życiu nie widziałem takich tłumów! Wszyscy biegali i skakali do wody. Nawet ci, którzy nie umieli pływać, woleli się utopić niż zginąć z rąk Japończyków. Stałem na statku i z otwartymi ustami patrzyłem, co się dzieje. Patrzyłem na latające nad moją głową bomby i w ułamku sekundy właśnie jedna bomba runęła w statek stojący obok! Zdążyłem tylko krzyknąć do przyjaciela "Uciekaj!" Po chwili odwróciłem się, a jego już nie było. Jego głowa leżała pod moimi stopami. Ciało było za burtą! Jego krew była wszędzie! Okropieństwo! To strasznie patrzeć na zwłoki człowieka, którego zna się całe życie. Pomyślałem, że już wszystko stracone. Jeżeli jemu dali radę, to i ze mnie nic nie zostanie. Nie wiedziałem co mam zrobić! Zacząłem krzyczeć, żeby mu ktoś pomógł, ale wszyscy biegali, skakali do wody, nikt nie reagował. Myślałem, miałem nadzieję, że uda się go jeszcze uratować. Ciągnąłem go za sobą. Ja sam nie wiem po co. To wszystko mnie wystraszyło, nie wiedziałem co robić, dlatego tak postępowałem. Wtedy dobiegł do mnie mój kapitan i powiedział: "Felek! Felek! Ratuj się! Z niego już nic nie będzie! Uciekaj, póki możesz!" Zacząłem płakać. Zrozumiałem, że go straciłem. My przyjaciele, na zawsze razem, od piaskownicy! Nie było już nas, byłem tylko ja. Obiecałem sobie, że chociaż ja przeżyję i uczczę o nim pamięć.

Zacząłem biec w stronę burty. Tam woda była najpłytsza. Umiem pływać, ale bałem się, bo wszędzie bomby i miny zastawione. Nie wiedziałem, co może się stać. Tylko tam było ich najmniej. Tam też było najmniej ludzi. Zdecydowałem jednak, że nie będę tak ryzykował. Pomyślałem, że ucieknę inną stroną. Biegłem na drugi koniec statku i w tej chwili kolejna bomba spadła na trzeci statek obok naszego! Boże, co to był za huk! Iskry, dym, żar! I jeszcze te jęki ludzi dochodzące z maszynowni tego statku! To nie jest do przeżycia! Patrzeć, jak inni cierpią i nic nie móc zrobić, to najgorsza rzecz, jaka może Cię spotkać na wojnie. Tam ludzie muszą być bezduszni. Nie mieć skrupułów. Muszą być pozbawieni jakichkolwiek uczuć.

(…) Maleńki odłameczek od bomby mnie dziabnął. No mówię Ci, po prostu milimetr. Bolało strasznie, począłem okropnie wyć, ale nogi nie straciłem. Jeden młody chłopak mi pomógł. Uciekłem. Nie znaleźli mnie. Ten chłopak później wrócił na statek, ale przeżył tam zaledwie z dziesięć minut. Pocisk przeszył go na wylot. Śmierć na miejscu.

Mój kapitan zdecydował, że musimy walczyć! Strzelaliśmy z broni i przy tym uciekaliśmy do schronów. Chciałem walczyć, ale byłem lekko ranny. Zostawiałem tylko ślady krwi. Zabrali mnie do szpitala. Tam brakowało miejsc. Było mi trochę wstyd, bo nie byłem aż tak ranny jak inni. Zajmowałem tylko miejsce, ale kapitan się uparł. Pielęgniarki były wspaniałe. W życiu nie widziałem takiego poświęcenia. Rozrywały pończochy, kitle, zdejmowały spinki z głów, ponieważ brakowało opatrunków. A to wszystko, by ratować ludzkie życie. To są fakty. Nie jakieś tam zmyślone opowiastki.

Tak było. I oby już nigdy tak nie było. Ale historię trzeba znać, wiedzieć, na jakiej ziemi się żyje. Wojna toczyła się później w powietrzu. Słyszałem o tym dużo. Opowiadali mi w szpitalu. Gdy tylko o tym pomyślę, mam ciarki na plecach. Nikomu o tym nie mówiłem. Nie żaliłem się nawet wtedy, kiedy cierpiałem. Nie jestem skłonny do użalania się nad sobą. Wiem tylko, że to najgorsze co mnie spotkało. Mówię Wam to tylko dlatego, że mam do Was zaufanie a i jakoś mi tak lżej na sercu się zrobiło, jak komuś o tym opowiedziałem, kraje dotknięte wojną już nigdy nie będą takie same”.

Felix Błaut za zasługi na polu walki w 1948 roku otrzymał order Serving His Country.
Oliwia o pradziadku: Podobno zawsze był skromny i nie przechwalał się zbytnio. Wojna nauczyła go pokory. Stał się też trochę nieufny. Babcia opowiadała mi, że zawsze chował pieniądze głęboko, nigdy nie mówił za dużo, nie zwierzał się. Bał się, całe życie bał się. Wojna pokazała mu, że jest tylko pionkiem w grze, że jest malutki w tym wielkim świecie.

Niestety, rana odniesiona podczas bitwy o Pearl Harbor odnowiła się przeradzając w poważną chorobę. Felix Bałut zdecydował się wrócić do Stanów, ale stan jego zdrowia uległ pogorszeniu, konieczna była amputacja jednej, potem drugiej nogi. Zmarł 19 lutego1982 roku, pochowany został w Cleveland na cmentarzu Calvary Cemetery.

Oliwia pisze: Babcia wielokrotnie starała się o wizę, aby wyjechać do Ameryki i odnaleźć grób swojego ojca. Niestety, nie udało jej się. Może uda się to mnie…(...) Nie wiedziałam, że mam pradziadka – bohatera, który dzięki mojej dociekliwości na nowo odżył w pamięci i sercach rodziny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Fascynująca historia pochodzącego spod Kazimierzy Wielkiej marynarza, który w 1941 roku walczył w wielkiej bitwie o Pearl Harbor [ZDJĘCIA] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na i.pl Portal i.pl