Europa może stanąć przed kolejnym problemem - uchodźczym [ANALIZA]

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
WOJTEK RADWANSKI/AFP/East News
Tysiące Afgańczyków w obawie przed rządami Talibów próbuje jak najszybciej opuścić swój kraj. Unijni urzędnicy nie mają wątpliwości, że przed Europą kolejne wyzwanie – uchodźcy. Przedsmak tego, co może dziać się za tydzień, miesiąc, czy dwa widzimy już nie tylko w Polsce

Przemoknięci, zmarznięci, głodni – już dwa tygodnie na granicy polsko-białoruskiej koczuje trzydziestu dwóch migrantów, prawdopodobnie z Afganistanu. Sytuacja w pobliżu miejscowości Usnarz Górny na Podlasiu staje się coraz bardziej dramatyczna. Grupka znalazła się w potrzasku. Z jednej strony białoruscy pogranicznicy nie pozwalają im wrócić na Białoruś, z drugiej - polska Straż Graniczna nie chce ich wpuścić do Polski. W sobotę do pograniczników dołączyło wojsko. Wczoraj część migrantów wróciła na Białoruś.

- Zastała nas absurdalna sytuacja, ponieważ jest tutaj szpaler żołnierzy razem ze strażą graniczną. Panowie dostali rozkaz, żeby nikogo nie przepuszczać, dlatego że to jest teren prywatny. (...) To bardzo utrudnia kontakt z tymi osobami i one już nie widzą nikogo. Wiedzieli, że mają jakieś wsparcie, że mogą prosić o pomoc, teraz zostali sami z wojskiem i strażą graniczną - powiedział w TVN24 Piotr Bystrianin, prezes Ocalenia.

Jeszcze na początku funkcjonariusze SG podawali koczującym wodę, a mieszkańcy okolicznych miejscowości przynosili od czasu do czasu jedzenie.

W czwartek na miejscu pojawili się polscy parlamentarzyści. Przyjechała też grupa narodowców, by wesprzeć pograniczników.
- Straż Graniczna nie pozwala złożyć tym ludziom wniosku o status uchodźcy. A za pomocą tłumaczki skontaktowaliśmy się z nimi i wszyscy deklarują, że chcą złożyć w Polsce wniosek o taką ochronę - mówiła Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie, która od środowego wieczora była na miejscu.

Według niej, w grupie 32 uchodźców są kobiety, w tym 15-latka i osoby chore. Wcześniej grupa liczyła około 50 osób, ale - wedle nieoficjalnych informacji - białoruscy funkcjonariusze pozwolili wejść matkom z dziećmi głębiej na terytorium Białorusi. Co nie znaczy, że ich tam nie pilnują.

W czwartek pogranicznicy szczelnie otoczyli obozowisko. Uchodźcy nie mogli już spacerować wzdłuż pasa granicznego, jak robili to wcześniej.

- Nie mogą nawet oddalać się od obozowiska w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych - podkreśliła Czwarnóg.

Za pośrednictwem tłumaczki udało się jej jednak porozmawiać z koczującymi i przekazać im jedzenie i śpiwory. Pomagał jej poseł Maciej Konieczny (Lewica), który też był na miejscu.

- Wcześniej mogłem dość swobodnie docierać do tych osób z jedzeniem czy papierami. Byłem tylko informowany, że nielegalnie przekraczam granicę, ale ze względu na immunitet nie utrudniano mi tego. Później nawet na to mi nie pozwolono. Po prostu mnie zablokowano – mówił.

Do koczujących nie zostali też dopuszczeni kolejni politycy pojawiający się w Usnarzu Górnym. Senator Aleksander Pociej, przewodniczący Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, tak relacjonował na Twiterze: „Byłem wczoraj w miejscowości Usnarz Górny pod białoruską granicą, gdzie koczuje grupa obcokrajowców. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, ludzie są tam już niemal dwa tygodnie pod gołym niebem. Mimo obecności tłumacza, nie pozwolono mi porozmawiać z nimi, aby bezpośrednio dowiedzieć się czegoś więcej. Próbowałem rozmawiać na temat tej patowej sytuacji z funkcjonariuszami straży granicznej. Wszyscy bali się zamienić chociaż słowo. Komendant placówki w Szudziałowie, wbrew obowiązkom ciążącym na nim wobec Senatora RP, w ogóle odmówił mi spotkania.”

- Chcieliśmy przekazać tym osobom jedzenie, śpiwory, ale straż graniczna stwierdziła, że nie możemy tego zrobić. Nie dopuszczono nas też do tych ludzi – mówi nam poseł Dariusz Joński, były politycy SLD.

Jeszcze w czwartek do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej odniósł się premier Mateusz Morawiecki.

- Rozwiązaniem problemu osób, które próbują wejść na terytorium Polski, nie jest wpuszczenie ich do naszego kraju - powiedział i dodał, że jeśli migranci weszliby na nasze terytorium, „za chwilę możemy mieć problem z dziesiątkami tysięcy tego typu osób”.
Jak podkreślił, Polska jest zobowiązana do ochrony własnej granicy.

- Wyobraźmy sobie, że ta granica byłaby nieszczelna. Mogłoby dojść wtedy do tego, że pistolet przystawiony przez pana Łukaszenkę do naszych głów mógłby wypalić, tzn. przez nieszczelną granicę weszłoby bardzo wiele migrantów, uchodźców, a tak naprawdę ludzi, którym szczerze współczuje, ale którzy są instrumentem, narzędziem w ręku pana Łukaszenki, w takiej sytuacji musielibyśmy ulec - zapewnił premier.

W piątek sprowadzeni przez Fundację Ocalenie pełnomocnicy prawni składali w imieniu afgańskich uchodźców formalne wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową.

Fundacja Ocalenie potwierdziła, że „każda z 32 osób przetrzymywanych na granicy, wywołana z imienia i nazwiska, wstawała i mówiła „I want international protection” (Chcę ochrony międzynarodowej – red) Obecni na miejscu prawnicy posiadający pełnomocnictwa, potwierdzali wolę swoich klientów i klientek. Straż Graniczna nie przepuściła nikogo."

Zdaniem prawników próbujących pomóc migrantom, Polska w tej sprawie łamie prawo, niezależnie od zachowania strony białoruskiej. Mamy bowiem międzynarodowy i krajowy ustawowy obowiązek przyjęcia wniosków o ochronę. Na czas ich weryfikowania takim osobom powinniśmy też zapewnić bezpieczeństwo. Trzymanie tych osób nadal w takich warunkach narusza art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który gwarantuje wolność od tortur i okrutnego, nieludzkiego traktowania.

Organizacje broniące praw człowieka wystosowały też wspólny apel, w którym podkreślają, że działania rządu i Straży Granicznej nie mają umocowania w przepisach.

– Prawo mówi o tym, jak i kiedy przekroczyć granicę, i co zrobić z osobami, które ją przekroczyły. Nie mówi nic o przetrzymywaniu osób na granicy – wyjaśnia w rozmowie z gazetaprawna.pl prof. Witold Klaus ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. To, czy działanie Straży Granicznej jest zgodne z prawem czy nie, zależy też od tego, o co wnioskują osoby, które są tam przetrzymywane.
- Jeżeliby którakolwiek z tych osób wnioskowała czy mówiła o tym, że chce azylu i wyraziła wprost oczekiwanie czy żądanie, że szuka ochrony międzynarodowej, to brak wpuszczenia takiej osoby do Polski i przyjęcia od niej takiego wniosku przez funkcjonariuszy zdecydowanie stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. Taka osoba musi być wpuszczona do kraju. Niezależnie od tego, czy taki wniosek składa na przejściu granicznym czy w dowolnym miejscu na granicy – mówi prof. Klaus.

Pytany o to, czy prawo międzynarodowe przewiduje np. jakiś konkretny język, w którym należy złożyć takie oczekiwanie i czy to może stanowić barierę porozumienia między funkcjonariuszami a migrantami, odpowiada, że nie.

– Co więcej, oczekuje się, że to państwo ma się dowiedzieć i usłyszeć, o co chodzi tym osobom. Po to zatrudnia się tłumaczy – dodaje w rozmowie z gazetaprawna.pl.

W sobotę tak politycy, jak media nie mieli już kontaktu z migrantami. Nie dopuszczono do nich lekarki, która pojawiła się na miejscu. Dziennikarze zostali odsunięci na tyle daleko, że nie widzą uchodźców.

Mjr SG Katarzyna Zdanowic z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku tłumaczy nam, że migranci znajdują się tak naprawdę po stronie białoruskiej.

- Wystąpiliśmy do strony białoruskiej z prośbą o rozwiązanie sprawy. Głównym zadaniem straży granicznej jest obrona granicy, którą można przekraczać jednie na przejściach granicznych – tłumaczy.

Jak poinformowało MSWiA, najczęściej próby nielegalnego przekroczenia granicy dotyczą głównie odcinka, który chroni Podlaski Oddział Straży Granicznej. Chodzi o 187 km, które ochraniają funkcjonariusze z innych oddziałów SG i tysiąc żołnierzy. Granicę stale monitorują patrole piesze i zmotoryzowane, statki powietrzne, a tam gdzie granica przebiega np. wzdłuż rzek używane są jednostki pływające. Dodatkowo, pogranicznicy wykorzystują m.in. wieże obserwacyjne z kamerami termowizyjnymi o dużym zasięgu, pojazdy obserwacyjne i gogle noktowizyjne.

Tam, gdzie pozwala na to ukształtowanie terenu utrzymywany jest pas orny ułatwiający szybkie wykrycie nielegalnego przejścia granicy. Dotychczas ponad 100 km podlaskiego odcinka granicy z Białorusią zabezpieczono ogrodzeniem z drutu kolczastego i planowane jest jego wydłużenie o kolejne 50 km. Resort zapowiada też, że w razie potrzeby, na granicę trafią kolejni żołnierze i policjanci z Lubelskiego i Podlaskiego.

Według MSWiA, w sierpniu tego roku polsko-białoruską granicę próbowało pokonać 2 100 osób. POSG udaremniła nielegalne przejście 1 342 cudzoziemcom, a 758 zatrzymała i umieściła w zamkniętych ośrodkach dla uchodźców. Od początku lipca do 17 sierpnia z terytorium Polski zostało przekazanych 380 cudzoziemców (w tym również do kraju ich pochodzenia). Natomiast tylko 18 sierpnia pogranicznicy odnotowali 138 nielegalnych imigrantów. Udaremnili przekroczenie granicy dla 130 cudzoziemców, a ośmiu zatrzymali.

Michał Dworczyk, szef KPRM, był w TVP1 pytany o sytuację na granicy polsko-białoruskiej, nie ma wątpliwości, że za całą sytuacją stoi białoruski reżim.

– Mamy do czynienia z bardzo cyniczną, okrutną prowokacją zorganizowaną przez władze białoruskie, gdzie wykorzystywani są biedni ludzie chcący dotrzeć do Europy – mówił. – Władze białoruskie umożliwiają dotarcie poprzez Mińsk do granicy wschodniej Unii, czyli właśnie do granicy polsko-białoruskiej, tym osobom i próbują te osoby wypychać z Białorusi, tak, aby przekraczały granice. Oczywiście tutaj nie ma mowy o jakichkolwiek pozytywnych chęciach czy motywacji ze strony władz białoruskich. Chodzi o stworzenie pewnego chaosu. Można powiedzieć, że to są działania wręcz hybrydowe – dodał.

Pytany, czy w tej sytuacji „widać cień Moskwy”, Dworczyk odpowiedział, że „bez wątpienia bez przyzwolenia cichego Moskwy dzisiaj na Białorusi niewiele rzeczy się dzieje”.

– Na ile jest to uzgodnione przez władze białoruską z Federacją Rosyjską działanie, a na ile samodzielne działania białoruskie, tego ja nie potrafię ocenić – mówił.

Poseł Marek Biernacki, były koordynator ds. służb specjalnych w rządzie PO-PSL (wcześniej PO, w ostatnich wyborach startował z list PSL), uważa, że to, co robi polski rząd, jest uzasadnione.

- Wpuszczenie tych osób będzie sygnałem dla imigrantów chociażby z Afganistanu, że przez Polskę można przejść, droga jest otwarta. Trzeba pamiętać, że to są nielegalni imigranci, którzy wchodzą od strony białoruskiej, ale naszej granicy formalnie nie przekroczyli. Od dawna były sygnały, że obozy takich uchodźców są na Białorusi, a teraz w ramach wojny hybrydowej, którą Łukaszenka próbuje toczyć z Europą, w tym z Polską i Litwą, zaczyna nam ich podsyłać, wykorzystując trudną sytuację tych ludzi - mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Tezę tę zdają się potwierdzać słowa podporucznik Straży Granicznej Anny Michalskiej, która w rozmowie z IAR powiedziała, iż wiele wskazuje na ingerencję białoruskich służb przy próbach przekroczenia polsko-białoruskiej granicy przez migrantów. Poinformowała też, że w sam tylko piątek Straż Graniczna wykryła prawie sto prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusią. Nie chodzi tu jednak o grupę kilkudziesięciu osób, która koczuje w okolicy Usnarza Górnego.

Do tematu kryzysu na granicy odniósł się także Donald Tusk podczas konferencji w Gołdapi.

– Oczekiwałbym konkretnych decyzji i informacji, w jaki sposób będzie chroniona nasza granica. Polska jest w strefie Schengen i przepisy są tutaj jednoznaczne. Nikt nie ma prawa przekroczyć granic naszego państwa poza punktami do tego wyznaczonymi – podkreślał.

Były szef Rady Europejskiej spekulował, że może dojść do celowego przekierowywania strumienia uchodźców w stronę polskiej granicy.

- Chciałbym wiedzieć od rządzących w Polsce, czy będą oczekiwali pomocy choćby Frontexu. Dobrze byłoby, aby polski rząd przedstawił informację na temat współpracy dotyczącej sytuacji na granicach z Białorusią i z Litwą, która od dłuższego czasu już przeżywa tę presję organizowaną przez Łukaszenkę. Ważne jest, byśmy szybko ustalili sposób postępowania na wschodniej granicy Polski z innymi państwami - stwierdził Tusk.

Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski poinformował, że posłowie i posłanki złożyli wniosek do prezydenta o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w związku z tematem kryzysu uchodźczego i problemów z pomocą humanitarną.

Problem uchodźców może być bowiem coraz poważniejszy. Tomasz Siemoniak, poseł Platformy Obywatelskiej, były szef MON nie ma wątpliwości, że jednym ze skutków tego, co dzieje się w Afganistanie będzie kryzysy uchodźczy.

- On już się zaczął paręnaście dni temu na granicy Białorusi, Litwy i Łotwy – stwierdził poseł Siemoniak.

Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji ocenia, że co tydzień z kraju wyjeżdża ok. 30 tys. obywateli. Głównie do państw sąsiedzkich, Pakistanu, Tadżykistanu i Iranu, a także Turcji. ONZ szacuje dodatkowo, że w wyniku pogorszenia się sytuacji uciekać z kraju będzie musiało kolejne pół miliona mieszkańców.

Nie wszyscy jednak są pesymistami.

- Co do uchodźców, słyszymy hipotezy o przybyciu wielkiej liczby ludzi, kierujących się do Europy. Ja jestem trochę sceptyczny. Trzeba wziąć pod uwagę kilka nowych scenariuszy. Tak naprawdę większość migracji, które odbywały się wcześniej, odbywały się poprzez lotnisko w Kabulu. Teraz lotnisko jest wyłączone – zaznaczył Rafał Grzelewski, rzecznik Polskiej Akcji Humanitarnej w porannym programie Onetu. - Druga rzecz, migracje, czy podjęcie decyzji o uchodźstwie wiąże się z wydatkowaniem straszliwych pieniędzy. Cała droga jest bardzo droga i szalenie niebezpieczna, granice są uszczelnione – dodał rzecznik PAH.

Problem jednak jest i Europa go widzi. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Margaritis Schinas napisał w mediach społecznościowych, że Unia musi dokonać szybkiego przeglądu swoich przepisów migracyjnych i azylowych w związku z kryzysem w Afganistanie i działaniami Białorusi.

„Sytuacja w Afganistanie i działania Białorusi pokazały jedną rzecz: nie możemy dłużej czekać z kompleksowym przeglądem europejskich przepisów migracyjnych i azylowych” – oznajmił Schinas.

W piątek premier Mateusz Morawiecki napisał na Facebooku:
„Jutro z mojej inicjatywy i na moją prośbę odbędzie się telekonferencja z udziałem szefów rządów Litwy, Łotwy i Estonii, która jest dodatkowo aktualnym niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, a której tematem będzie sytuacja na zewnętrznych granicach naszych państw, stanowiących wschodni kraniec Unii Europejskiej” – czytamy. I dalej: „Wzrost nielegalnej migracji jest interpretowany przez władze polskie oraz krajów nadbałtyckich UE jako działania hybrydowe ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki. Zagrożenie spowodowane nielegalną migracją wzrosło szczególnie w ostatnich dniach z powodu wydarzeń w Afganistanie. Musimy działać wspólnie przeciwko zagrożeniom, jakie niesie ze sobą nielegalny napływ migrantów, który jest instrumentem szantażu i presji ze strony białoruskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki.”

Współpraca: Martyna Tochwin, Andrzej Matys

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl