Epidemia to kryzys bezpieczeństwa. Europie brakuje doświadczenia. Bierzmy przykład z Korei Południowej

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
W Polsce moglibyśmy dziś z łatwością uniknąć np. czasowego zamykania szpitali i kwarantanny personelu medycznego z powodu koronawirusa. Tyle że spóźniliśmy się z działaniami - mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca akademicki.

W Polsce i Europie brakuje doświadczeń z epidemii SARS i MERS, które wybuchły w Azji na początku lat dwutysięcznych - podkreśla wielu ekspertów ds. zarządzania kryzysowego. Nie wyciągnęliśmy z nich wniosków, dlatego zwalczanie epidemii koronawirusa w Polsce można uznać za spóźnione, dewastujące gospodarkę, a obecne działania rządu za niewystarczające.

- Nie przełożyliśmy doświadczeń z SARS i MERS na praktyczne działania - mówił dr Dawid Ciemięga, pediatra, zwolennik szczepień, obrońca przyrody, w rozmowie z Polska the Times. - Gdy teraz dochodziły do nas niepokojące sygnały z Chin, były bagatelizowane, choć niektórzy przypuszczali, że dojdzie do epidemii.

Można się było przygotować do epidemii AD 2020. Przykłady Włoch czy Hiszpanii dowodzą nieodpowiedzialności, narażania obywateli na zachorowania i śmierć. Wnioski z kryzysów SARS i MERS wyciągnęły za to Korea Południowa i Malezja - podkreśla Marcin Samsel, ekspert ds. zarządzania kryzysowego, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni. - To od nich dziś powinniśmy czerpać wzorce zachowania, modele zarządzania kryzysowego w tej sytuacji.

Samsel wskazuje na trzy obszary działań, które powinny być zastosowane w Polsce.

- Nawoływanie rządu do tego, byśmy zostali w domach, zaostrzanie restrykcji w tym zakresie nic nie da. Bez wprowadzenia innych rozwiązań to nadal będzie model włoski epidemii, bo nie mamy zielonego pojęcia, ilu z nas jest chorych, ale przechodzi chorobę bezobjawowo lub z lekkimi objawami (nawet nie informując o tym służb medycznych), a przede wszystkim, ilu z nas jest nosicielami i bez ograniczeń zakaża innych.

Samsel tłumaczy, jakie zastosowano procedury medyczne w tych krajach azjatyckich, które najlepiej radzą sobie z obecną pandemią.

Podkreślam to od dawna, a mówiła o tym także WHO - testy, testy, testy. Należy uznać wszystkich mieszkańców kraju za potencjalnie chorych, także tych, którzy przychodzą do szpitala czy przychodni z innymi chorobami. Koreańczycy poradzili sobie z tym problemem, budując mobilne laboratoria, centra testowe (niedawno tzw. szybkie testy zakupili Czesi)

- mówi Marcin Samsel.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

- Kolejną ważną kwestią są miejsca preselekcji. To najczęściej tymczasowe namioty przed placówkami medycznymi. Dzięki temu m.in. Koreańczycy byli w stanie od razu separować nosicieli koronawirusa i chorych na covid 19 od osób, które zakażone nie były, a następnie kierować na odpowiednie leczenie. Dziś w Polsce co chwilę słyszymy o zamykaniu SOR-ów, szpitali, bo okazało się, że u jednego z pacjentów wykryto koronawirusa. Koreańczykom rzeczywiście udało się dość szybko wyizolować nosicieli i chorych, dzięki czemu opanowali bardzo poważnie przyrost zachorowań. Do tego notują niewielki, w porównaniu do innych krajów, procent zgonów (w Korei Płd. poniżej 1 proc., gdy tymczasem średnia światowa to ponad 4 proc.).

Marcin Samsel zwraca uwagę także na brak ośrodków odosobnienia dla osób o największym ryzyku zakażenia, dla tych, którzy dziś nie mają, gdzie odbyć kwarantanny, bo nie chcą narażać swoich bliskich, izolując się w domu czy wreszcie dla tych, którzy nie przestrzegają zasad kwarantanny i trzeba ich lepiej kontrolować (zdaniem eksperta, procent przypadków łamania zasad kwarantanny w Polsce jest nadal zbyt duży, a może się nasilić w okresie Wielkanocy, gdy Polacy będą chcieli odwiedzać swoich bliskich).

[promo]2453;1;Jak uchronić się przed wirusem?[/promo]

Nie brakuje jednak zdań, że wiele kroków podejmowanych w krajach azjatyckich byłoby nie do przyjęcia dla ceniących wolności obywatelskie Europejczyków, np. powszechne śledzenie osób za pomocą systemu miejskiego monitoringu.

- Zgodzę się, że jest to rygor, ale w tej sytuacji konieczny. Tak samo jak wprowadzenie w naszym kraju stanu wyjątkowego - mówi Marcin Samsel. Ekspert wskazuje na kolejny element, konieczny do zabezpieczenia kraju w czasie epidemii.

- Musimy skoszarować, choć częściowo, funkcjonariuszy policji, strażników granicznych i żołnierzy, a także personel medyczny - mówi. - Jeśli tego nie zrobimy, to niedługo ci ludzie, którzy dziś normalnie odbywają swoją służbę, chodząc na swoje zmiany, mają kontakt z potencjalnymi nosicielami. Tymczasem w warunkach skoszarowania o wiele łatwiej byłoby o zachowanie reżimu sanitarnego czy kontrolę potencjalnych zakażeń. Nie muszę przypominać, jak ważne jest zachowanie w zdrowiu i gotowości do działania tych formacji. Tymczasem coraz częściej słyszymy o wyłączonych komisariatach z powodu kwarantanny. Należy przypuszczać, że bez takiego rozwiązania wkrótce nie będzie komu jeździć karetkami, a policjantów zabraknie na ulicach.

Marcin Samsel mówi wprost:

Dziś widać, że działania rządu w sprawie epidemii były spóźnione, np. w sprawie zamknięcia granic dla ruchu turystycznego, a wprowadzane obecnie, moim zdaniem, nieegzekwowalne zakazy gromadzenia się i wychodzenia z domu, są jedynie ratowaniem czasu niezbędnego na przygotowanie służby zdrowia. Brakuje konkretnych kroków rządu, obserwujemy raczej cedowanie działań na samorządy, które radzą sobie z zagrożeniem tak, jak je na to stać. Tymczasem wciąż mamy otwartą granicę z Białorusią, która z epidemii nic sobie nie robi.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Epidemia to kryzys bezpieczeństwa. Europie brakuje doświadczenia. Bierzmy przykład z Korei Południowej - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl