Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elwira Bowers: Głosowanie i tak odbywa się w sumieniu kobiety

Elwira Bowers
Elwira Bowers.
Elwira Bowers.
Jestem za aborcją? NIE. Jestem przeciwko aborcji? NIE. Więc co?

To bardzo skomplikowany problem, na który wpływ ma zbyt wiele czynników, aby można go było przedstawić w czarno-białych barwach. Jak śpiewał Kazik Staszewski "są różne odcienie szarości - od czerni do białości". I w takim kontekście należy rozpatrywać tę sprawę.

Czytaj wcześniejsze głosy w sprawie aborcji:
SLD: Dajmy kobietom prawo do legalnej aborcji!

W obecnej od lat dyskusji aborcyjnej pozytywny jest jeden fakt - tak zwana demokracja obywatelska funkcjonuje m.in. w postaci projektów obywatelskich, a ustawa aborcyjna dotyczy bezpośrednio obywateli i nie powinna być sprawą polityczną - jest kwestią światopoglądu i sumienia. Stąd każdy obywatel powinien mieć wybór, a ostateczne głosowanie powinno odbywać się w sumieniu kobiety, a nie na sali plenarnej przy ul. Wiejskiej.

Po pierwsze: wzmocnić edukację seksualną w szkołach

Parlamentarzyści od lewa do prawa nigdy nie będą mieć faktycznego wpływu na liczbę wykonywanych zabiegów aborcyjnych. Powinni natomiast uczynić wszystko, aby ją ograniczyć, a przede wszystkim minimalizować konieczność podejmowania decyzji o usunięciu ciąży.

Przede wszystkim należy wzmocnić edukację seksualną w szkołach, gdzie wszystko powinno mieć swój początek. Tymczasem prawda jest bolesna - edukacja seksualna to dziś w dużej mierze fikcja, nawet w największych miastach. Z raportu warszawskiej Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton" wynika, że wśród nauczycieli, którzy prowadzą w szkołach lekcje wychowania do życia w rodzinie, dominują osoby przekazujące treści zabarwione mocno religijnie (księża i katechetki) lub osoby, które nie posiadają żadnego przygotowania do prowadzenia tego typu zajęć, np. nauczyciele języka polskiego, WOS-u, WF-u, muzyki, a nawet bibliotekarki! Bywa i tak, że cała edukacja seksualna sprowadza się do godzinnej wizyty pań reprezentujących firmę produkującą środki higieniczne dla kobiet, które na lekcjach prowadzą ni mniej ni więcej tylko kampanię marketingową. Temat jest w naszych szkołach zamiatany pod dywan, bo jest niewygodny, pewnie wstydliwy, więc lepiej udawać, że go nie ma. Jakież to polskie!

Podobnie jest w wielu rodzinach, w których rozmowy z dziećmi o seksualności pozostają nadal w sferze fikcji - wygodniej jest przecież opowiadać bajki o bocianach przynoszących dzieci lub unikać tematu, niż zrobić swojemu synowi czy córce porządny wykład z biologii. W takiej sytuacji młodzieży nie pozostaje nic innego, jak na własnej skórze zdobyć doświadczenie, które, siłą rzeczy, naszpikowane jest stereotypami, fałszywymi wyobrażeniami, a często również przekonaniem o skuteczności metod antykoncepcyjnych rodem ze średniowiecza.

Nie bawmy się w gry słowne, pomyślmy o przyszłości matki

Nikomu nie przychodzi do głowy, aby podczas trwającej debaty poruszyć rzecz najważniejszą - psychologiczne aspekty przerywania ciąży. Łatwiej prowadzić bowiem debatę natury technicznej na temat "do kiedy zarodek, od kiedy życie" i zastąpić tym samym właściwą dyskusję, która u każdego wywołałaby chwilę refleksji. Spróbujmy zatem coś takiego zapoczątkować.

"Jestem w niechcianej ciąży i co dalej?" - czy dla kobiety w takiej sytuacji najważniejsza jest kwestia tego, czy w jej macicy znajduje się jeszcze zarodek czy już dziecko? A może ważniejsze są myśli, które krążą wokół możliwości wychowania dziecka? Jego przyszłości? Tego, że za kilka lat będzie musiało chodzić do przedszkola, do szkoły? Kto będzie wtedy przy niej, jeśli nie ma partnera, rodziców? Skąd matka będzie mogła uzyskać pomoc? Jak utrzyma siebie i dziecko? To jest odpowiedzialne myślenie - myślenie o przyszłości, a nie zabawa w gry słowne, które prowadzą przeciwnicy aborcji. Fanatycznie bronią tylko jednego - mitycznego "życia".

W ogóle nie interesuje ich to, w jaki sposób urodzenie dziecka będzie rzutować na jego i matki życie, kto będzie wspierał duchowo i materialnie samotną matkę, która nie ma przed sobą zbyt interesujących życiowych perspektyw. Nie interesuje ich także to, w jaki sposób należy wspierać kobiety, które nie mają możliwości wychowania dziecka lub - co gorsza - wiedzą, że ich życie zamieni się w kilkudziesięcioletnie pasmo opieki nad chorym dziec-kiem. Dla nich najważniejsze jest mityczne "urodzenie". A potem? Potem urodzone dziecko ich już nie obchodzi. Obchodzą ich kolejne nienarodzone.

Zero-jedynkowo myślenie polityka PiS

W kwestii dopuszczalności aborcji ze względu na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu Zbigniew Czerwiński (polityk poznańskiego Prawa i Sprawiedliwości - przyp. red.) w swoim artykule bardzo przewidywalnie postawił sprawę zero-jedynkowo. Zwrócił uwagę na kosztowność systemów opieki nad chorymi, nie wspomniał ani słowem o dostępie do tych usług, jak i o dostępie do całej opieki medycznej.

Rok temu starałam się o rehabilitację dla rocznego siostrzeńca z osłabionym napięciem mięśniowym. Terminy i częstotliwość zabiegów refundowanych przez NFZ w sytuacji, kiedy potrzeba natychmiastowej i regularnej rehabilitacji, nie dawały żadnej możliwości na wyzdrowienie dziecka. Dopiero kosztowna prywatna opieka dała mu szansę na powrót do zdrowia. Choroba mojego siostrzeńca nie była bardzo poważna, jednak na własnej skórze przekonałam się jak wielki problem stanowi właściwa, kompleksowa i przede wszystkim, uzyskana w odpowiednim czasie, opieka medyczna, a na to brak pomysłu obrońcom życia.

Żadna ustawa nie zmieni liczby zabiegów przerywania ciąży

W obecnym dziś w Polsce systemie, wszyscy zwolennicy bezwarunkowego zakazu aborcji zdają się wyznawać zasadę - musisz urodzić, a potem jakoś to będzie. Ale to nie o "jakoś", ale o "jakość" chodzi. Jakość opieki, wsparcia, usług medycznych, pomocy. Na stronie internetowej Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia dowiadujemy się, co można zrobić dla ratowania życia poczętych dzieci - w pierwszej kolejności modlić się, w ostatniej - pomagać. Świetnie dobrane priorytety…
Czy jakakolwiek ustawa zmieni liczbę faktycznie wykonywanych zabiegów? Nie. Czy aborcja może być "środkiem antykoncepcyjnym"? Oczywiście nie.

Nie powinna mieć żadnych barw partyjnych, nie można jej traktować na równi z dyskusją nad dobrymi i złymi stronami wprowadzenia podatku liniowego. Kto będzie chciał usunąć ciążę, usunie ją bez względu na przyjęte ustawy, tak jak to ma od lat miejsce. Ostateczne głosowanie odbywa się bowiem w sumieniu kobiety. I to ona decyduje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski