Eksplozja patriotyzmu, czyli jak piłka sprawiła, że znów jesteśmy dumni

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Opolski Rynek w barwach biało-czerwonych.
Opolski Rynek w barwach biało-czerwonych. Archiwum
Moda na patriotyzm trwa już od kilku lat. Do tego doszła świetna forma naszej reprezentacji. To wystarczyło, żeby Polska eksplodowała w biało-czerwonych barwach. Możemy mieć z tego pożytek.

Piłka nożna bywa okrutna. Przy stanie 3-3 meczu z Portugalią do czwartej serii rzutów karnych podszedł Jakub Błaszczykowski, najlepszy dotąd polski piłkarz na Euro. Strzelił mocno, ale bramkarz wyczuł jego intencje i piłka nie wpadła do bramki. Chwilę później Portugalczycy świętowali awans do półfinału, a załamany Kuba długo nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

W piłce nożnej zawsze przegrywa się przez błąd. Czasem jest to błąd jednego piłkarza, częściej skutek słabej gry całej drużyny. Polscy kibice przez ostatnie kilkanaście lat zawsze mieli pretensje do swoich piłkarzy, gdy ci po porażce żegnali się z grą na którymś z wielkich turniejów mistrzostw świata albo Europy. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. Jeszcze nigdy żaden polski piłkarz nie dostał takiego wsparcia po przegranym meczu. „Kuba, jesteśmy z Tobą”, „Dziękujemy, i tak byłeś wielki”, „Dla nas jesteś zwycięzcą” - to tylko niektóre z setek tysięcy wpisów jakie zalały internet, a w szczególności portale społecznościowe.

- W moim życiu zbyt dużo razy leżałem na ziemi, żeby nie wiedzieć, że najważniejsze to dalej walczyć - powiedział po meczu Błaszczykowski, któremu nie zabrakło odwagi, by stanąć przed kamerami, chociaż większość piłkarzy w jego sytuacji uciekłaby do szatni.

Cała przygoda polskich piłkarzy na Euro dała polskim kibicom tak dużo pozytywnych emocji, że nie zapomną ich przez wiele lat. Zbudowała fantastyczną atmosferę wokół kadry narodowej. Kibice wreszcie nie musieli się wstydzić za piłkarzy, a piłkarze za kibiców. Mecze naszych reprezentantów na stadionach we Francji oglądały dziesiątki tysięcy Polaków, wspaniale się zachowujących i głośno dopingujących. W godzinach meczów ulice pustoszały, za to puby, gdzie mecze transmitowano na telebimach, pękały w szwach. Świetne mecze naszej kadry dały też milionom rodaków dumę z bycia Polakami. To była eksplozja patriotyzmu w pozytywnym tego słowa znaczenia. I nie ma znaczenia, że to nie my gramy w półfinale. - Wszyscy jesteśmy zwycięzcami - powtarzają polscy kibice.

Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domu - takimi nagłówkami witały tabloidy polskich piłkarzy gdy wracali z nieudanych mistrzostw świata w Niemczech (nie wyszli z grupy, przegrywając m.in. z Ekwadorem).

Duma, szacunek, sukces, jesteście bohaterami - takie z kolei okładki mogli przeczytać w piątek po powrocie z Francji kadrowicze Adama Nawałki. Gdy Maryla Rodowicz po czwartkowym meczu skarciła naszych piłkarzy, że za mało biegali, w obronie reprezentantów stanęły tysiące kibiców. Wręcz zaatakowali znaną piosenkarkę, że nie potrafi docenić wysiłku i poświęcenia naszych piłkarzy. Psycholog społeczny dr Tomasz Grzyb napisał wczoraj na jednym z portali społecznościowych, że Jakub Błaszczykowski źle strzelił, który został obroniony przez portugalskiego bramkarza. W dyskusję od razu weszło wielu jego przyjaciół, którzy przekonywali, że nasz piłkarz wcale nie popełnił błędu, tylko miał pecha, bo bramkarz dosięgnął piłki.

ZOBACZ Polska - Portugalia. Tak Opolanie kibicowali biało-czerwonym

Wystarczyła wola walki, charakter

- Kilka lat temu wielu miałoby pretensje do zawodnika, że nie strzelił karnego przez co drużyna odpadła z mistrzostw. W tym przypadku jest inaczej - mówi dr Tomasz Grzyb. Jakub Błaszczykowski w każdym meczu harował, swoimi golami zapewniał Polakom awanse do kolejnych rund turnieju. Podobnie jak inni polscy piłkarze. To wystarczyło do tego, by móc wybaczyć największą nawet wpadkę. - Polacy są dumni z tej reprezentacji i bardzo mocno się z nią identyfikują. Okazują to na każdym kroku - dodaje dr Grzyb.

W piątek po południu, kilkanaście godzin po tym, jak Polacy odpadli z turnieju, na balkonach bloku przy ulicy 9 Maja w Kędzierzynie-Koźlu wciąż wisiało wiele polskich flag. - Moja będzie tak wisieć do końca turnieju. Bo chociaż nasi już tam nie grają, to dla mnie są największymi zwycięzcami tych mistrzostw. Pokazali dobrą piłkę, ale przede wszystkim wielkie zaangażowanie, poświęcenie, wolę walki, charakter. Coś, co sprawia, że jestem z nich dumny - mówi pan Krzysztof, jeden z lokatorów.

Nawet samochody są biało-czerwone

W ogóle polskie miasta od 10 czerwca, czyli pierwszego dnia mistrzostw, były biało-czerwone. Chorągiewki przyczepiane do dachów, nakładki na lusterka w barwach Polski i szaliki reprezentacji rozwieszane za tylną szybą - to tylko niektóre z gadżetów, jakie można było znaleźć na opolskich samochodach. W sklepach jak ciepłe bułeczki schodziły koszulki, spodenki, czapeczki, okularki czy nawet takie gadżety jak karty do gry z wizerunkiem naszych piłkarzy.

Puby zdobiły wielkie flagi, a profilowe zdjęcia na portalach społecznościowych umieszczane były na biało-czerwonym tle. - Na meczach sala pękała w szwach, kibice w większości przychodzili ubrani w koszulki reprezentacji i bardzo żywiołowo reagowali na to, co dzieje się na boisku. Pięknie śpiewali polski hymn, jak ich słuchałam, to się wręcz wzruszałam - opowiada Ariadna Miernicka z jednego z pubów w Kędzierzynie-Koźlu. - Widać było wspólnotę. Nigdy wcześniej podczas meczów nie widziałam czegoś takiego.

Zdaniem publicysty i dziennikarza Tadeusza M. Płużańskiego, ekspresja patriotyzmu podczas mistrzostw Europy nie jest związana tylko i wyłącznie z pozytywnymi emocjami piłkarskimi.

- Od kilku lat mamy do czynienia z pewną modą na patriotyzm - uważa publicysta. - Przejawem tego jest między innymi bardzo duże zainteresowanie żołnierzami wyklętymi, w szczególności wśród młodych ludzi. Oni mówią dużo o dumie z bycia Polakami, noszą patriotyczną odzież, coraz częściej słuchają muzyki o patriotycznych treściach. To wszystko nałożyło się na dobrą grę polskich piłkarzy i ogólnie oczekiwania sukcesu sportowego. Dlatego atmosfera była tak podniosła - mówi Płużański.

Nauczyć się śpiewać jak Anglicy

Marcin Waligóra z Opola był na meczu Polska-Ukraina w Marsylii. To, co tam zobaczył, utwierdziło go w przekonaniu, że Polacy mają bardzo oddanych kibiców.

- Ludzie zjeżdżali się do Marsylii już dwa dni przed meczem. Puby i plaże były pełne rozśpiewanych fanów, z których każdy był ubrany w koszulkę reprezentacji, albo jakiś inny gadżet. W sumie na meczu było na ponad 30 tysięcy. Nie pamiętam, od wielu lat jeżdżę na mecz, także za granicę, aby Polaków było tak dużo na meczu w innym kraju.
Polscy fani od innych jedną rzeczą wyróżniali się jednak in minus. Poza przyśpiewkami „Polska!!! Polska!!!” oraz „Jesteśmy z wami, Polacy jesteśmy z wami” nie śpiewali praktycznie nic innego. Co innego kibice na przykład z Anglii czy Walii, którzy robili furorę swoim dopingiem i chwytającymi za serce przyśpiewkami, których repertuar był bardzo bogaty.

- Przez ostatnie lata nasza reprezentacja nie grała zbyt dobrze i nie miała wielu kibiców - opowiada pan Marcin. - Teraz przyszła taka „Moda na Polskę”, na stadionach zaczęli się pojawiać nowi ludzie. Wielu z tych, którzy pojechali na mistrzostwa po raz pierwszy byli na meczu kadry. Ci ludzie po prostu muszą się nauczyć kibicować, śpiewać. Jest w nich potężny potencjał. Jak nauczymy się tak kibicować jak Anglicy, to będziemy najlepszymi fanami na świecie - uważa opolski kibic.

Co piętnasty mieszkaniec był na meczu

Podobna euforia jak w Polsce zapanowała w Islandii. To nieliczny naród. Na mecze ligowe jedynego zawodowego klubu na wyspie przychodzi maksymalnie dwa tysiące kibiców. Sukcesy w eliminacjach Euro oraz świetne występy już na samym turnieju doprowadziły do prawdziwej futbolowej gorączki połączonej z patriotycznym manifestem. Na trybunach każdego z meczów Islandii we Francji pojawiało się po 20 tysięcy fanów. Czyli co 15 mieszkaniec kraju oglądał zmagania swoich futbolistów na żywo! Frekwencja przed telewizorami przekraczała z kolei 90 procent. Po wygranym meczu z Anglią piłkarze reprezentacji wraz z fanami zaprezentowali okrzyk wojenny, odpowiednik maoryskiej Haki, który zrobił olbrzymie wrażenie na wszystkich kibicach w Europie. Wikingowie - jak nazywają się fani z Islandii - zjednoczyli się, jak nigdy wcześniej.

Podobną euforię mistrzostwa wywołały jeszcze na Węgrzech. Mecze „Madziarów” także oglądały kilkudziesięciotysięczne tłumy fanów. Węgierscy kibice organizowali widowiskowe przemarsze na stadion. Wszyscy fani szli wspólnie, co tworzyło prawdziwą rzekę flag, które fani trzymali w rękach. Węgrzy odpadli w 1/8 turnieju, ale mimo to na lotnisku przywitały piłkarzy tłumy kibiców dziękując im za walkę i poświęcenie na murawach francuskich stadionów.

Polscy, węgierscy, czy islandzcy kibice zostawili po sobie świetne wrażenie w przeciwieństwie na przykład do rosyjskich, chorwackich, czy części fanów angielskich, którzy przyjechali do Francji między innymi po to, by wszczynać awantury. Spośród pięciu meczów tych mistrzostw uznanych przez francuskie służby porządkowe za spotkania podwyższonego ryzyka, aż dwa były meczami z udziałem reprezentacji Polski (z Niemcami i Ukrainą). Tymczasem poza jednym drobnym incydentem, podczas meczów Polaków panował absolutny spokój.

Boniek woli Januszy i pikników

To, co teraz dzieje się trybunach meczów polskiej reprezentacji piłki nożnej można było wcześniej obserwować podczas meczów innych dyscyplin. Z powodu braku sukcesów piłkarskich polscy kibice zaczęli chętnie chodzić na mecze siatkówki, prezentując tam świetną atmosferę.

Pomagały w tym sukcesy naszej siatkarskiej reprezentacji. Futbol to jednak bezsprzecznie najpopularniejsza dyscyplina w Polsce i w związku mecze polskich piłkarzy będą wywoływać coraz większe zainteresowanie.

Taki jest także plan PZPN-u, który nie ukrywa, że celowo doprowadził do swego rodzaju wymiany kibiców na meczach kadry. Przez wiele lat dominowali na nich tzw. szalikowcy, kibole. Związek miewał z nimi kłopoty, głównie z powodu ich zachowania. Kibole z kolei obrażali się na związek, bojkotowali mecze kadry. Niedawno chcieli wrócić na mecze. Pojechali do Zbigniewa Bońka proponując mu, żeby oddał im bilety na jedną z trybun, oni stworzą tam tzw. młyn i piękną oprawę meczową, a także poprowadzą skoordynowany doping, który pomoże piłkarzom. Zbigniew Boniek nie zgodził się, publicznie przyznając, że woli na trybunach tzw. „Januszy” czy „pikników” jak trochę złośliwie nazywa się wymalowanych kibiców, którzy stronią od awantur (chociaż od piwa już nie). Szef PZPN powiedział, że z szalikowcami może się układać na meczach ligowych i pucharowych, ale na kadrze już nie. Kibole sami między sobą przyznają, że popełnili błąd odpuszczając kiedyś mecze kadry narodowej, bo ich miejsce szybko zajął ktoś inny.

Polskę czekają teraz mecze eliminacji mistrzostw świata, które za dwa lata odbędą się w Rosji. Jeśli nasi piłkarze utrzymają formę, mają bardzo duże szanse, żeby pojechać na mundial. Polscy kibice już zapowiadają, że będą wspierać mecze kadry, zarówno na meczach eliminacyjnych w Polsce, jak i za granicą. W listopadzie Polska gra mecz w Rumunii. Już wiadomo, że polskich piłkarzy będą tam wspierać tysiące fanów znad Wisły. A do Rosji znów pojedzie ich kilkadziesiąt tysięcy.

- Dzień po meczu z Portugalią na jednym z czołowych polskich portali pojawił się artykuł zatytułowany „Znów jesteśmy kimś” - podkreśla psycholog dr Tomasz Grzyb. Jego zdaniem ta eksplozja patriotyzmu i duma z bycia Polakami jaką wywołali w nas nasi piłkarze jest do zagospodarowania przyszłość. - Polski Związek Piłki Nożnej ma hasło „łączy nas piłka”. Cieszyłbym się, gdyby te sukcesy naszych piłkarzy i duma z bycia Polakiem będzie nas po prostu łączyć. - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska