Ekspert: Żyjemy szybciej, bardziej samotnie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać

Jolanta Gromadzka
123rf
Z prof. dr. hab. med. Piotrem Gałeckim, psychiatrą, seksuologiem, nauczycielem akademickim, klinicystą i praktykiem, kierownikiem Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i krajowym konsultantem w dziedzinie psychiatrii.

„Przerwana lekcja muzyki”, „Pachnidło”, „Wstręt”, „Zwariować ze szczęścia”. Filmy odczarowują choroby i zaburzenia psychiczne?

Ze względu na to, że filmy są powszechnie dostępne, pełnią pewnego rodzaju funkcję edukacyjną. Reżyserzy od lat starają się pokazać to, co często jest trudne do opisania, czyli zaburzenia psychiczne oraz związane z nimi cierpienie pacjentów. „Wstręt” - pierwszy anglojęzyczny film Romana Polańskiego z Catherine Deneuve pokazuje proces rozwoju zaburzeń psychicznych pod postacią schizofrenii, początek, zmiany, a przede wszystkim bohatera i jego przeżycia. Znaczące jest, że wówczas mamy obraz, który może być analizowany bez naruszania tajemnicy zawodowej. Jest wówczas dziełem twórcy, ale jednocześnie jest także prawdziwy. Daje to możliwość społecznego edukowania, czym są zaburzenia psychiczne, jakie niosą za sobą trudności w funkcjonowaniu, szczególnie, że dotyczą jednej czwartej populacji we wszystkich krajach cywilizowanych. Oznacza to, że co czwarta osoba miała, ma lub będzie miała jakieś zaburzenia psychiczne. Jest to więc problem społeczny.

Czy zaburzeń psychicznych jest więcej, niż było kiedyś?

Tak. Rozpowszechnienie zaburzeń psychicznych jest coraz większe. Nie wszystkich, bo niektóre utrzymują się na stałym poziomie, jak np. schizofrenia, natomiast zaburzenia takie jak depresja, stany lękowe czy otępienia systematycznie rosną z dekady na dekadę.

Na całym świecie?

We wszystkich krajach, w których prowadzi się badania epidemiologiczne. Rozwiniętych i rozwijających się, w Europie i w obu Amerykach.

Czy ma to związek ze starzeniem się społeczeństw?

W starzejących się społeczeństwach więcej jest oczywiście zespołów otępiennych, natomiast stany lękowe i depresja związane są ze zmianą sposobu funkcjonowania. Żyjemy szybciej, bardziej samotnie, często z dala od rodziny. Kosztem rozwoju stają się nasze bliskie relacje i kontakty społeczne. Stają się szybkie, nastawione na przekaz informacji, czemu sprzyjają media społecznościowe. Tymczasem mówienie to tylko 8 proc. komunikacji. Pozostała część to komunikacja niewerbalna, która jest niezwykle ważna w budowaniu relacji, poczucia bliskości, bezpieczeństwa, szczególnie na wczesnych etapach rozwoju. Dziecko potrzebuje kontaktu, by nauczyć się odczytywać i nazywać emocje, nie tylko innych, ale także własne. Nie jest to możliwe, bez bliskiego kontaktu emocjonalnego, który wymaga czasu, cierpliwości i wzajemnego rozumienia.

Jakie są tego konsekwencje?

Jeżeli przyjmiemy, że zaburzenia są uwarunkowane czynnikami genetycznymi, osobowościowymi oraz czynnikami środowiskowymi - to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ponieważ geny się nam nie zmieniły (są takie same jak u naszych dziadków i pradziadków), osobowość również w dużym stopniu jest konstruktem trwałym, to wzrost zachorowalności powodują właśnie zmiany środowiskowe. Żyjemy w pędzie, brakuje nam poczucia bezpieczeństwa i stabilności, bo wszystko się zmienia, a my nie jesteśmy do tego przygotowani.

Im większy osiągamy sukces zawodowy, tym bardziej traci na tym nasza rodzina. A to tylko jedna strona medalu. Tracimy też my, bo nie mając rodziny, nie mamy w niej oparcia

A co kiedyś dawało poczucie bezpieczeństwa?

To proszę sobie odpowiedzieć np. na pytanie, czy sto lat temu była praca zmianowa? Nie było, bo nie było elektryczności. Dziś pracujemy na trzy zmiany. Kiedyś nikt nie pracował w nocy. Przychodził do domu, rozmawiał. A teraz im większy osiągamy sukces zawodowy, tym bardziej traci na tym nasza rodzina. A to tylko jedna strona medalu. Tracimy też my, bo nie mając rodziny, nie mamy w niej oparcia. Ile jest takich rodzin, gdzie małżonkowie rzadziej przebywają ze sobą, a częściej z ludźmi, z którymi pracują. To nierzadkie zjawisko wśród przedstawicieli tzw. wolnych zawodów: lekarzy, prawników.

A później nie potrafimy się porozumieć nawet w rodzinie.

Dokładnie tak. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, rozmowy są krótkie: „tak”,” nie, „nie wiem”, często ich unikamy, by nie wyrażać trudnych, nawarstwionych przez lata uczuć. Nie ma wspólnego nudzenia się. To był ten czas, kiedy opowiadało się, przeżywało razem sytuacje, które były stresujące.

To jeden z powodów, że człowiek staje się pacjentem psychiatry lub któregoś dnia decyduje się na samobójstwo?

Jeżeli ktoś długo funkcjonuje w ten sposób, że nie ma oparcia, to faktycznie może się zagubić, dlatego tak wielu ludzi szuka profesjonalnej pomocy. Nie umiem rozmawiać, nie wiem, jak to robić, idę do psychologa może on mnie tego nauczy.

Polacy zaczęli chodzić do psychologa?

Tak, zaczęli i trzeba to pochwalić. Bo jeśli jest problem, to można go rozwiązać najpierw u psychologa. Farmakoterapia powinna być ostatecznością. I często, niestety, tak bywa, że ona jest ostatecznością. Osób, które chodzą do psychiatry jest coraz więcej.

Przestaliśmy bać się psychiatry i związanej z tym stygmatyzacji?

Nie do końca, ale na pewno nie jest to już tak duże zjawisko jak jeszcze dziesięć lat temu. Mamy teraz mnóstwo kampanii, które pojawiają się nawet w telewizji publicznej, Narodowy Program Zdrowia, który kładzie nacisk na edukację w zakresie zaburzeń psychicznych. Żaden celebryta nie wstydzi się już przyznać, że miał depresję. Serena Williams tłumaczyła, że miała depresje dlatego, że nie osiągała wyników na korcie. Apelowała - uszanujcie to. Do depresji przyznają się też celebryci w Polsce, choćby Justyna Kowalczyk czy wielu aktorów lub muzyków m.in. Katarzyna Kowalska. Depresja jest postrzegana jak każda inna choroba. Nie jest oznaką słabości, ma podłoże biologiczne, które kształtuje się na wczesnych etapach życia, już od okresu płodowego. To choroba ogólnoustrojowa, która ma taki fenotyp objawów z ośrodkowego układu nerwowego.

Co ją powoduje, wirus, bakteria?

Biologiczny aspekt jest pewną predyspozycją. Dalszy rozwój zależy przede wszystkim od naszej osobowości. Ukształtowana do okresu dorosłości w dużej mierze jest już potem niezmienna, raczej możemy mówić o terapeutycznych możliwościach zmiany jej ekonomiki, ale nie struktury, dynamiki. Terapia pozwala na zwiększenie świadomości i rozumienia siebie, co daje większe możliwości radzenia sobie w sytuacjach stresowych i unikanie zagrożeń. Osobowość powoduje, że patrzymy na świat przez okulary „naszej osobowości”. Rzeczy, które dla innych są obojętne, dla nas mogą być zagrożeniem. Jeśli ktoś nadmiernie rozpoznaje czynniki jako zagrożenie, to ma to swoje biologiczne konsekwencje, tzn. aktywuje się oś stresu, żyjemy w poczuciu permanentnego zagrożenia. Organizm w pewnym momencie nie wytrzymuje i pojawiają się objawy depresji.

Dobre dzieciństwo jest posagiem?

Jak najbardziej. Dobre dzieciństwo jest bardzo ważne. Mając silny rdzeń osobowości, który jest przygotowany na to, że świat jest zmienny i pełen zagrożeń i stresorów, bo one były zawsze, będzie powodowało, że będziemy na nie odporni. Całkiem niedawno opublikowano duże badanie populacyjne w Wielkiej Brytanii, gdzie przebadano ponad 20 tysięcy osób, oceniając ich osobowość oraz ilość sytuacji stresowych, które spotkały ich w życiu. Okazało się, że zwiększone ryzyko przedwczesnej śmierci było u osób, które miały cechę lęku w osobowości, a nie u tych, których spotykało w życiu dużo sytuacji stresowych. Gdybyśmy zadali pytanie: czy kiedyś w Polsce albo w Europie żyło się lepiej? No chyba nie. Dwa pokolenia żyją już bez wojny, nikt nie umiera z głodu, powszechna jest opieka społeczna, osoby średnio zamożne odżywiają się lepiej niż królowie w średniowieczu, a depresji jest znacznie więcej niż kiedyś. I wciąż rośnie. I w Niemczech, i w Wielkiej Brytanii, i Francji zachorowań jest nawet więcej niż w Polsce. My jesteśmy jeszcze przed szczytem zachorowalności. Pieniądze szczęścia nie dają, natomiast te zmiany demograficzne, które nas spotykają, powodują, że sobie nie radzimy. Dzieją się one za szybko. Nie mamy na to wpływu.

Tak zwany Zieleniak w Gdańsku budował się chyba przez dziesięć lat, a dziś budynki mieszkalne rosną w zawrotnym tempie. Krajobraz zmienia się z dnia na dzień.

To jeden z powodów tego, że więcej przypadków depresji jest w aglomeracjach miejskich niż na terenach zielonych.

A co obecnie jest największym stresorem. Praca zawodowa? Relacje międzyludzkie?

Brak poczucia bezpieczeństwa. Pod każdym względem. Stres, kurs, waluta, duża przedmiotowość w traktowaniu ludzi przez instytucje. To, co jest napisane w regulaminie, to jest i nic innego się nie liczy. Tego jest coraz więcej. To nie znaczy jednak, że należy to zmieniać, bo świat będzie szedł w tym kierunku, to jest nieuniknione.

To co, powinniśmy się uodpornić?

I pewnie będziemy uodpornieni. Bo człowiek osiągnął sukces ewolucyjny, ponieważ miał największe zdolności przystosowania się do zmieniających się warunków niż inne zwierzęta. U człowieka jako jedynego gatunku występuje coś, co nazywa się pamięcią przyszłości. Człowiek potrafi na podstawie swojego doświadczenia i pamięci z przeszłości wcześniej przewidywać, co się stanie i planować tę przyszłość, co sprawia mu także przyjemność. To tak jakby grała pani w szachy i wiedziała, że za pięć ruchów pani wygra i będzie szach-mat. To właśnie dało człowiekowi sukces ewolucyjny, bo potrafił przewidzieć pogodę, zmianę pory roku, zaplanować wojnę, przygotować do niej broń itd. Przewidywał, co się wydarzy za kilka dni, tygodni. Wiązało się to z ciągłą gotowością i obserwacją świata. Między realną obserwacją i niepewnością tego, co się stanie, a lękiem, że coś się stanie, jest bardzo niewielka różnica. A sam lęk powoduje takie same konsekwencje, jak stała sytuacja realnego zagrożenia. To wpływa bardzo negatywnie i jest ryzykiem rozwoju wielu chorób somatycznych i psychicznych.

Jest na to jakieś lekarstwo?

Jednego lekarstwa nie ma. Farmakologia przychodzi z pomocą w leczeniu depresji oraz innych zaburzeń psychicznych. Jednak to, co jest niezwykle istotne, to równowaga. Choćby aspekt relacji, często z niego rezygnujemy, myśląc porozmawiamy jutro, może w weekend, na urlopie. Potem się okazuje, że czegoś się już nie da nadrobić. Te uczucia i emocje były wtedy ważne. Oczywiście równowaga ta nie oznacza porzucania obowiązków zawodowych i rozwoju. Zdolność odraczania wyrażania emocji jest również niezwykle ważną umiejętnością w życiu. Raczej chodzi o to, żeby umieć zadbać o czas na przeżywanie z bliskimi ważnych chwil, a nie odkładanie ich w nieskończoność, bo może okazać się, że coś przegapimy. Wtedy często pojawia się złość, żal i smutek. Często u osób, które przez całe życie pędziły, starając się nie czuć zbyt wiele, nie rozczulać się nad sobą, tylko iść do przodu, emocje te są bardzo silne, kumulowane przez lata, uderzające właśnie z depresyjną siłą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ekspert: Żyjemy szybciej, bardziej samotnie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl