Patrząc na niepokojące statystyki dotyczące emigracji białego personelu, trudno tę czarną wizję uznać za przesadzoną. Według szacunków na wyjazd z Polski decyduje się co dziesiąty absolwent medycyny; łącznie na całym świecie może pracować nawet 30 tys. polskich lekarzy (w kraju zawód wykonuje 135 tys. plus 30 tys. stomatologów).
CZYTAJ WIĘCEJ: Dodatkowe indeksy na medycynie. W szpitalach będzie więcej lekarzy?
Edukacja przyszłego medyka, na którą wszyscy się składamy, to koszt ok. pół miliona złotych, łatwo więc policzyć, że lecznicom w USA czy Niemczech podarowaliśmy już pracowników wartych kilkanaście miliardów złotych! Nie jest tajemnicą, że w parze z drogim dyplomem rzadko idzie poczucie długu zaciągniętego u polskich pacjentów. Samo zwiększanie limitów przyjęć na medycynę - choć skądinąd słuszne - nie wystarczy więc, by uzupełnić braki kadrowe.
Szczególnie, że wąskim gardłem systemu kształcenia medyków nie jest szkolenie studentów, ale przede wszystkim edukacja specjalistów. Absolwenci, zanim zaczną leczyć serca czy nowotwory, muszą odbyć jeszcze rezydenturę, a szansy na jej rozpoczęcie coraz częściej szukają za granicą.
Skoro zarobki młodych lekarzy nad Wisłą znacznie odbiegają od europejskich, tym bardziej istotne jest, by rolę marchewki pełnił przyjazny system kwalifikacji na rezydentury. O ułatwienia w tym zakresie apelują oni od dawna. Minister Szumowski obiecał, że zmienione przepisy będą gotowe najpóźniej w przyszłym roku. Oby słowa dotrzymał, bo od tego, ilu specjalistów uda nam się wykształcić i zatrzymać w Polsce, zależy jak szybko wizja lecznic pozbawionych personelu stanie się rzeczywistością każdego z nas.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?