Teraz ten sam minister zapewnia, że mimo podwyżki rachunki będą takie same jak do tej pory, bo wszyscy indywidualni odbiorcy dostaną rekompensaty. Trochę brak w tym logiki, bo skoro wszyscy mają płacić tyle ile do tej pory, to po co podwyżki? Bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, który rysują ekonomiści - dopłaty do prądu dostaną tylko nieliczni, najbiedniejsi, a większość będzie płacić więcej niż do tej pory. I to dużo więcej.
Obecny rząd wpadł w pułapkę nie tylko własnych obietnic, trudnych, by nie powiedzieć - niemożliwych do spełnienia. Chodzi także o trzymanie się gospodarki opartej na węglu, przez co jako kraj musimy coraz więcej płacić za emisję dwutlenku węgla. Zapobiec miały temu ekologiczne źródła energii, ale obecny rząd - łagodnie to ujmując - raczej za nimi nie przepada. Im więcej więc spalamy węgla, tym droższa będzie wytwarzana z niego energia. A ktoś przecież te dodatkowe koszty musi pokryć.
Kto? Końcowi odbiorcy prądu. Tego podstawowego prawa ekonomii nie da się ominąć, przynajmniej na długo. Podwyżki można wstrzymać na jakiś okres i tak się działo w ostatnich latach, ale teraz tym dotkliwiej wzrosty cen będą odczuwalne dla naszych portfeli.
Niektórzy eksperci widzą w tym nawet pewne korzyści - wreszcie część Polaków zacznie oszczędzać prąd i będą im bliższe poglądy ekologów grzmiących, że zużywamy zbyt dużo energii. Bo nic tak nie motywuje do racjonalnego gospodarowania budżetem domowym (także prądem), jak wizja wysokich rachunków.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?