Dzieje (kinowego) grzechu. Powróćmy jak za dawnych lat

Paweł Stachnik
Tola Mankiewiczówna w filmie „Śluby ułańskie”w reżyserii Mieczysława Krawicza z 1934 r.
Tola Mankiewiczówna w filmie „Śluby ułańskie”w reżyserii Mieczysława Krawicza z 1934 r. fot. NAC
27 października 1985. W Warszawie umiera Tola Mankiewiczówna. Jedna z najpopularniejszych aktorek przedwojennego kina. Polska kinematografia rozwijała się wtedy dynamicznie. Kino było ulubioną rozrywką Polaków, rocznie powstawało ponad 20 filmów. Aktorzy byli celebrytami, a na filmach robiono duże pieniądze.

Pierwszy polski film fabularny powstał w 1908 r. Nosił tytuł „Antoś po raz pierwszy w Warszawie” i był komedią o przygodach niezdarnego prowincjusza w wielkim mieście.

Rosnące powodzenie kinematografu sprawiło, że polskich filmów powstawało coraz więcej. Pojawiły się rodzime wytwórnie, które kręciły to, co mogło przyciągnąć publiczność, a więc farsy, adaptacje literackie (np. „Dzieje grzechu”, „Meir Ezofowicz”) i melodramaty (np. „Niebezpieczny kochanek”). Powstawały też pierwsze filmy w żydowskie języku jidysz.

I wojna światowa ze względów oczywistych przyhamowała produkcję. Jednak po zajęciu Królestwa Polskiego przez Niemców w 1915 r. i zmianie sytuacji politycznej, zaczęły powstawać obrazy antyrosyjskie (np. „Ochrana warszawska i jej tajemnice”, „Carat i jego sługi”).
Wtedy też pojawiła się pierwsza gwiazda filmowa - Pola Negri, która zagrała m.in. w „Niewolnicy zmysłów” (1914), „Żonie” (1915) i „Bestii” (1917).

Ludzie łakną rozrywki

Po zakończeniu działań wojennych w Polsce istniało zaledwie kilka słabych finansowo wytwórni, a rynek był mizerny. Był to skutek zniszczeń wojennych, zubożenia społeczeństwa i ogólnego zacofania ekonomicznego młodego kraju.

Ludzie jednak w każdych warunkach łakną rozrywki, dlatego produkcja filmowa rychło nabrała tempa. A że kręcenie filmów było przedsięwzięciem komercyjnym, stąd prywatni producenci starali się schlebiać gustom publiczności. Nadal więc powstawały adaptacje znanych utworów literackich, komedie i dramaty obyczajowe, bo to właśnie najchętniej oglądali widzowie.

Znaczenie kina doceniły władze państwowe, które wspierały obrazy patriotyczne i historyczne, pokazujące prześladowania pod zaborami i walkę o niepodległość. W ten sposób powstały m.in. „Dla ciebie, Polsko” (1920), „Cud nad Wisłą” (1921), „Bartek zwycięzca” (1923), a potem „Dziesięciu z Pawiaka” (1931), „Młody las” (1934), „Gwiaździsta eskadra” (1930) i „Na Sybir” (1930).

Rynkiem rządzili kiniarze, bo to oni decydowali, co się będzie wyświetlało

Największą część produkcji stanowiły jednak komedie, melodramaty i adaptacje literatury. W latach 20. nakręcono m.in. „Chłopów” (1922), „O czym się nie mówi” (1924), „Iwonkę” (1925), „Trędowatą” (1926), „Cygankę Azę” (1926), „Pana Tadeusza” (1928).

Muzyka na płytach

Nowy etap otworzyło wprowadzenie dźwięku. Pierwszym polskim filmem dźwiękowym była „Moralność pani Dulskiej” w reż. Bolesława Newolina z 1930 r. Muzykę i efekty akustyczne nagrano na płytach gramofonowych i podczas projekcji odtwarzano synchronicznie z taśmą filmową. Natomiast dialogi nadal wyświetlane były na planszach.

- Wprowadzenie dźwięku nie wszystkim się spodobało. Muzycy, którzy grywali na żywo w kinach do filmów niemych, protestowali i strajkowali. Kiniarze, aby załagodzić konflikt, organizowali kilka seansów dziennie - jedne z muzyką na żywo, drugie z muzyką z płyt - opowiada Ryszard Wolański, dziennikarz, znawca świata przedwojennej rozrywki, autor biografii Eugeniusza Bodo, Toli Mankiewiczówny i Aleksandra Żabczyńskiego.

- Ostatecznie dźwięk się przyjął, jednak w polskich filmach zawsze był dość kiepskiej jakości. Gdy znany kompozytor Henryk Wars znalazł się po wojnie na emigracji w Nowym Jorku, jeden z tamtejszych producentów urządził wieczór filmowy z jego muzyką. Wtedy Wars usłyszał, jak wielka różnica dzieliła poziom nagrań w Polsce i w USA - dodaje.

Lata 30. przyniosły burzliwy rozwój kinematografii. Film był najpopularniejszą i najbardziej masową rozrywką i przynosił spore zyski, więc chętnych do jego robienia było wielu. Historycy filmu obliczyli, że w okresie międzywojennym nakręcono w Polsce 321 filmów fabularnych, a były one dziełem 147 firm produkcyjnych.

Ponad 90 proc. z nich zakończyło aktywność po pierwszym filmie. Rocznie kręcono ponad 20 filmów, a więc dużo. Po wojnie liczbę tę kinematografia peerelowska przekroczyła dopiero w połowie lat 70.!
- Rynek był więc spory i dynamiczny, ale chaotyczny. Rządzili nim nie reżyserzy czy producenci, tylko kiniarze, bo to oni decydowali, co się będzie wyświetlało - mów Ryszard Wolański. - W kinach nie było miejsc numerowanych, wyświetlano dużo reklam, a publiczność miała zwyczaj głośnego komentowania akcji - dodaje.

Ostra konkurencja

Konkurencja i rywalizacja na filmowym rynku były silne. Zdarzało się, że kina na afiszach nie podawały tytułu filmu, aby ich ktoś nie ubiegł. Producenci powszechnie podkupywali sobie reżyserów, scenarzystów i aktorów.

Często przytaczana jest anegdota, jak znany warszawski producent Aleksander Hertz, założyciel wytwórni Sfinks, zaprosił do Polski na występy francuskiego aktora Maksa Lindera. Dowiedział się o tym jego konkurent, Mordechaj Towbin, właściciel wytwórni Siła, który wcześniej udał się na dworzec i podając za Hertza przejął gościa i uprowadził go do siebie.

Nakręcenie filmu kosztowało średnio 150 tys. zł. Były to duże pieniądze, dlatego produkcja w większości przypadków odbywała się na kredyt. Wytwórnia płaciła wekslami za taśmę filmową, wywołanie w laboratorium, montaż, scenografię itd. Potem wykupywała weksle za pieniądze z zysków biletowych. Gdy jednak film robił klapę, tracili wszyscy. Stąd wspomniana płynność firm producenckich, bo po klapie ogłaszano bankructwo, a działalność wznawiano pod nowym szyldem.

Wcale często zdarzało się jednak, że film odnosił sukces i pojawiały się pieniądze. Melodramat „Pod Twoją obronę” z 1934 r., jeden z najbardziej kasowych filmów międzywojnia, przyniósł zarobek w wysokości ponad 500 tys. złotych.

Pójście do kina było jedną z ulubionych rozrywek. Liczba kin stale rosła. W 1921 r. było ich około 400, w 1938 już ponad 800. - W samej Warszawie było około sześćdziesięciu - dodaje Wolański.

Kina płaciły do budżetu miasta podatek widowiskowy, którego wysokość uzależniona była od rodzaju filmu. I tak np. 10 proc. wpływów z biletów płacono od zagranicznych filmów popularnonaukowych, 25 proc. od artystycznych, a do 60 proc. od komercyjnych. Polskie filmy były opodatkowane niżej: od 5 do 40 proc. wpływów z biletów.

Polskie kino już wtedy zmagało się ze zjawiskiem, z którym i dziś mamy do czynienia - zalewem filmów amerykańskich. W Polsce działały filie największych amerykańskich wytwórni. Promowały tu swoje produkcje, a dla niepoznaki współfinansowały polskie filmy.
Jak dużą popularnością cieszyło się w naszym kraju zagraniczne kino, zwłaszcza zaś amerykańskie, świadczy fakt, że Polska była dla Hollywood ósmym rynkiem zbytu na świecie.

W 1934 r. Sejm przyjął ustawę filmową, która regulowała obrót filmami, opodatkowanie i cenzurę. W 1936 r. wprowadzono zarządzenie faworyzujące polskie filmy. Kinom, których 10 proc. rocznego repertuaru stanowiły filmy krajowe, przysługiwało 25 proc. zniżki przy opłatach za obrazy zagraniczne. A były jeszcze dodatkowe opłaty: na fundusz pracy, na PCK, na odbudowę Teatru Rozmaitości...

Kult gwiazd

Wielkie zainteresowanie kinem wytworzyło gwiazdy i ich kult. Pierwszą była wspomniana Pola Negri, gdy zaś wyjechała za granicę jej miejsce zajęła Jadwiga Smosarska. Popularni byli Adolf Dymsza, Nora Ney, Elżbieta Barszczewska, Mieczysława Ćwiklińska, Hanka Ordonówna, Ina Benita, Fran-ciszek Brodniewicz, Antoni Fertner, Igo Sym.

- Na szczycie bez wątpienia byli jednak Eugeniusz Bodo, Tola Mankiewiczówna i Aleksander Żabczyński - podkreśla Ryszard Wolański.

Kult gwiazd przypomniał ten dzisiejszy. Aktorzy i aktorki byli celebrytami.

Otrzymywali mnóstwo listów, w tym wiele miłosnych, zabiegano o znajomość z nimi, przedsiębiorcy prosili ich o reklamowanie swoich produktów, producenci płacili im wysokie gaże. Sława Jadwigi Smosarskiej dotarła do USA, gdzie podobno zachwycał się nią Clark Gable.

- Wiele gwiazd kabaretu zrobiło karierę filmową, bo największą popularnością cieszyły się filmy muzyczne, w których były piosenki. Producent mówił: robimy film, w którym będzie gwiazda, dobra piosenka i ktoś się będzie przebierał za kobietę - dodaje nasz rozmówca.

Rzeczywiście, w przedwojennych filmach pojawiło się wiele muzycznych przebojów, które popularne są do dziś. Wymieńmy choćby tylko te: „Miłość ci wszystko wybaczy” z filmu „Szpieg w masce”, „Sex appeal to nasza broń kobieca” i „Umówiłem się z nią na dziewiątą” z komedii „Piętro wyżej”, „Już nie zapomnisz mnie” z „Zapomnianej melodii”, „Powróćmy jak za dawnych lat” z „Manewrów miłosnych” czy „Ach śpij, kochanie” z „Pawła i Gawła”.

Schemat i banał

Większość przedwojennych komedii i melodramatów nie należała do dzieł wybitnych. Farsowe komedie były schematyczne i zwykle zawierały takie elementy jak: romans, zamiana miejsc (służący za pana, pan za służącego), przebieranki (mężczyzna za kobietę, kobieta za mężczyznę), wesołe lub liryczne piosenki oraz koniecznie happy end.

Schematyczne były też melodramaty, ze stereotypowymi postaciami (sierota, wdowa, bogaty panicz), moralizatorstwem i dramatycznym zakończeniem (śmierć, rozstanie). Pisano, że to „historie dla kucharek”.

Mimo wszystko od czasu do czasu powstały produkcje na poziomie, których twórcom zależało na czymś więcej, niż tylko przyciągnięciu tłumów do kin. Krytycy pozytywnie oceniają m.in. „Huragan”, „Dziewczęta z Nowolipek” i „Granicę” Józefa Lejtesa, „Legion ulicy” Aleksandra Forda, komedie „Piętro wyżej” Leona Trystana oraz „Zapomniana melodia” Konrada Toma i Jana Fethkego.

Powstawały też filmy historyczne i kostiumowe, jak np. wspomniana „Gwiaździsta eskadra” (najdroższa produkcja filmowa okresu międzywojnia, opowiadająca o amerykańskich lotnikacvh wspomagających nas w ojn ie z bolszewikami), „Kościuszko pod Racławicami”, „Pan Tadeusz”, „Pan Twardowski”, „Barbara Radziwiłłówna” czy „Księżna Łowicka”.

W jidysz i w kolorze

Równolegle rozwijało się w Polsce kino żydowskie w języku jidysz, które miało swoją liczną publiczność. Filmy te były też sprzedawane za granicę. Za najwybitniejsze dzieło tego nurtu uznawany jest „Dybuk” Michała Waszyńskiego, a także filmy Józefa Greena, który sprowadzał do Polski gwiazdy żydowskiego kina z USA (Molly Picon, Miriam Kressin, Hymie Jacobson.

Koniec lat 30. przyniósł też pojawienie się pierwszych filmów kolorowych. Były to nakręcone przez inż. Tadeusza Jankowskiego krótkie dokumenty „Piękno Księstwa Łowickiego” z 1937 r. i „Wesele księżackie w Złakowie Borowym” (z tańcami łowickimi).

Z kolei w 1938 r. Romuald Gantkowski nakręcił na taśmie Kodak 37-minutowy kolorowy reportaż „Malownicza Polska”. Posłużył on w czasie wojny jako materiał bazowy dla dokumentu „The Land of My Mother”, do którego narrację nagrała Ewa Curie, córka Marii Skłodowskiej-Curie.

Rozwój polskiej kinematografii przerwał wybuch wojny. Sporo polskich twórców znalazło się na emigracji, m.in. w USA, i tam próbowało kontynuować kariery.

Druga młodość

Przedwojenne filmy do dziś cieszą się popularnością. Kilka powojennych pokoleń wychowało się na telewizyjnym cyklu „W starym kinie”, w którym krytyk i historyk filmu Stanisław Janicki prezentował dawne produkcje, opatrując je fachowym komentarzem.

Dzięki temu wartościowemu programowi większość Polaków w starszym i średnim wieku miała możliwość obejrzeć najbardziej znane międzywojenne filmy i na własne oczy zobaczyć aktorski talent Eugeniusza Bodo, Jadwigi Smosarskiej, Mieczysławy Ćwiklińskiej czy Aleksandra Żabczyńskiego.

Młodsze pokolenia mogą obejrzeć tamte filmy w internecie i na kanale Kino Polska.
- Dzięki renowacji i obróbce cyfrowej przedwojenne filmy zyskują drugą młodość. Obraz jest jak spod igły, a dźwięk znacznie lepszy. Można je oglądać w Repozytorium Cyfrowym Filmoteki Narodowej. Są ludzie, którzy z pasją je oglądają.

Poznałem człowieka, który znał na pamięć prawie wszystkie kwestie z kilkudziesięciu przedwojennych filmów - mówi Ryszard Wolański, który pracuje nad kolejną książką poświęconą jednej z postaci przedwojennego polskiego kina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dzieje (kinowego) grzechu. Powróćmy jak za dawnych lat - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl