Dyrektor poznańskiego zoo lepsza dla zwierząt niż dla ludzi?

Marta Danielewicz
Marta Danielewicz
Ewa Zgrabczyńska kieruje poznańskim zoo od stycznia 2016 r.
Ewa Zgrabczyńska kieruje poznańskim zoo od stycznia 2016 r. Łukasz Gdak
Tylko w 2016 i 2017 roku – dyrektor ogrodu zoologicznego, Ewa Zgrabczyńska rozstała się łącznie z 42 pracownikami. W sądzie pracy toczy się 6 spraw wytoczonych przez byłych pracowników. Pod koniec marca i na początku kwietnia decyzją sądu dwóch z nich ma zostać przywróconych do pracy, mają im także zostać wypłacone zaległe wypłaty w wysokości np. prawie 27 tys. zł.

Dla porównania za poprzedniego dyrektora Aleksandra Niwelińskiego w przeciągu dwóch lat z ogrodem zoologicznym rozstało się dziesięć osób, trzech przeszło na emeryturę lub rentę. Kiedy dyrektorem na początku stycznia 2016 roku została Ewa Zgrabczyńska, ta liczba drastycznie wzrosła. Pani dyrektor za porozumieniem stron pożegnała się w 2016 r. z 12 osobami, w 2017 r. z sześcioma. W pięciu przypadkach umowa została wypowiedziana przez pracodawcę. W dwóch ze względu na reorganizację pracy. W przypadku sześciu osób doszło do zwolnień dyscyplinarnych, a z 11 osobami nie przedłużono kończącej się umowy.

- Ja, jak i pięć innych osób skierowaliśmy sprawy do sądu pracy. Niewykluczone, że pozwów było więcej, jednak tylko o tych mam wiedzę

- opowiada Ewa Szulc, szef związku zawodowego Razem, działającego na terenie ogrodu, który dziś jest nieuznawany przez dyrekcję. - Duża część umów zakończonych porozumieniem stron wynika z tego, że pracownicy nie mieli wyboru. Zostali przez panią dyrektor zdegradowani do niższych funkcji, chociaż wcześniej pełnili obowiązki kierownicze, lub zostali zmuszeni do zajmowania się zwierzętami, którymi wcześniej się nie opiekowali - dodaje.

Jej sprawa jeszcze się nie zakończyła, ale trzech innych już tak. W jednym przypadku sąd unieważnił roszczenia byłego pracownika, w dwóch wydał korzystną dla nich decyzję. Mają zostać przywróceni do pracy, a także mają im zostać wypłacone zaległe wypłaty. W przypadku jednego pracownika to aż 27 tys. zł. Od tych dwóch decyzji sądu zoo złożyło apelację.

- Dyrektor Ewa Zgrabczyńska kilka tygodni po objęciu stanowiska przedstawiła na posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej m. in. katastrofalny stan zarówno Starego jak i Nowego Zoo, zastane zaniedbania oraz naruszenia obowiązków pracowniczych. Obecni na posiedzeniu radni nie kryli wówczas swojego oburzenia, że dopuszczono do tak licznych zaniedbań w miejskiej jednostce, która powinna być regularnie kontrolowana. Oczekiwali wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za taki stan oraz naprawy sytuacji - mówi Małgorzata Chodyła, rzeczniczka zoo.

Jednocześnie sytuacją w poznańskim zoo zainteresowała się Państwowa Inspekcja Pracy, która przeprowadziła tam kontrolę w sierpniu 2017 r. Jej wynikiem było skierowanie w listopadzie 2017 r. do sądu wniosku o ukaranie dyrekcji ogrodu.

- Zarzuty dotyczyły dopuszczenia do pracy pracowników bez wymaganych orzeczeń lekarskich, rozwiązania przez pracodawcę stosunku pracy z dwoma pracownikami, naruszając przy tym rażąco przepisy prawa praca, a także nieuzgodnienia ze związkiem zawodowym całorocznego planu podziału środków z zakładowych świadczeń socjalnych

- mówi Jacek Strzyżewski z PIP.

W marcu tego roku zapadł w sprawie wyrok nakazowy. Dyrekcja złożyła sprzeciw i toczy się postępowanie wyjaśniające.

- To prawda, że Ewa Zgrabczyńska bywa lepsza dla zwierząt niż ludzi. To osoba, która na komisjach potrafi wszcząć awanturę, gdy radni nie chcą dać pieniędzy na nowe inwestycje, a dają na poprawę infrastruktury w mieście

– mówi wiceprezydent Poznania Tomasz Lewandowski. - Z jednej strony się wkurzam, ale z drugiej strony wiem, że ta jednostka będzie się dzięki niej szybko rozwijała. Ważniejsze dla niej jest pozostawanie w zgodzie z swoimi przekonaniami i bój o poprawę warunków zwierząt w ZOO niż jakaś źle pojmowana lojalność wobec szefa. Za to bardzo ją cenię, bo poprzedni dyrektorzy pytani przez radnych o potrzeby inwestycyjne ZOO milczeli, by nie narazić się prezydentowi. Problemy, które wychodzą z pracownikami, to też efekt hermetycznego środowiska

Wiceprezydent jednocześnie podkreśla, że pracownicy ogrodu nie zarabiają dużo, a brak pieniędzy to kolejny powód konfliktów wewnątrz organizacji.

- Chcemy podnieść im wynagrodzenie, by każdy zarabiał 2 tys. na rękę. Dziś ludzie zarabiają poniżej tej kwoty i to też rodzi pewne konflikty. Zdarzały się przypadki kradzieży. Do tej pory dyrektorzy przymykali oko, ale to rodzi sytuacje patologiczne. Spora część osób nadużywała alkoholu w pracy. Dziś pracownicy naprawdę się starają, ale i mają presję na efekty ze strony dyrekcji – opowiada wiceprezydent. - Za Niwelińskiego działał związek zawodowy Razem, zaprzyjaźniony z dyrektorem. Nieformalnie według mojej wiedzy ustalali, jaką wysokość premii dostaną pozostali pracownicy. To patologiczna sytuacja. Najbliższe otoczenie byłego dyrektora od początku kwestionowała kompetencje i decyzje nowej dyrektorki. By utrzymać w karbach tak dużą załogę, pani dyrektor musiała się na kimś oprzeć. Od początku kierunek zmian w zoo popierała zakładowa Solidarność i pracownicy średniego szczebla. Sami wskazywali nieprawidłowości, co wielu pracownikom się nie podobało. Stąd dodatkowe konflikty w załodze skutkujące nieustającymi pasmami donosami na dyrekcję. Wole jednak taką sytuację niż marazm i naruszanie dobrostanu naszych zwierzaków. Zoo w końcu działa dla zwiedzających i naszych podopiecznych, a nie dla pracowników - dodaje.

- Wole taką sytuację niż marazm i naruszanie dobrostanu naszych zwierzaków - tak ocenia politykę kadrową Ewy Zgrabczyńskiej wiceprezydent Poznania Tomasz
- Wole taką sytuację niż marazm i naruszanie dobrostanu naszych zwierzaków - tak ocenia politykę kadrową Ewy Zgrabczyńskiej wiceprezydent Poznania Tomasz Lewandowski. Łukasz Gdak

Tomasz Lewandowski przyznaje, że sam nalegał, by rodzących się wewnątrz zoo patologii nie tolerować. To skutkowało zwolnieniami, np. trzech pracownic, które oskarżone były o kradzież pieniędzy z kasy zoo.

- Rekomendowałem pani dyrektor rozstawanie się z ludźmi, którzy nie czują tego kierunku, w którym zmierza i rozwija się zoo. Nie ma przymusu pracy w ogrodzie zoologicznym. I to się zadziało, uważam, że na mniejszą skalę niż powinno. Wiele tych problemów nie powstałoby, gdyby było więcej stanowczości w decyzjach kadrowych

- podkreśla Lewandowski. - Z drugiej strony trudno znaleźć chętnych do pracy w zoo, a ciągłość działania jednostki musi być zapewniona. To jest ciężka praca. Pracownicy mają kontakt z dzikimi zwierzętami, nie mają z tego tytułu żadnego dodatku - dodaje.

Zdaniem wiceprezydenta Poznania nawet, jeśli ogród przegra pozostałe, toczące się w sądzie pracy sprawy, wytoczone przez byłych pracowników, to i tak odbędzie się to z korzyścią dla ogrodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dyrektor poznańskiego zoo lepsza dla zwierząt niż dla ludzi? - Plus Głos Wielkopolski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl