Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwulatka przestała oddychać. Uratowali ją strażacy z Pyskowic

Patryk Drabek
To było najdłuższe 270 sekund w życiu dwóch strażaków - asp. sztab. Mariusza Staniocha i st. sekc. Radosława Rusinowskiego. Strażacy z JRG PSP w Pyskowicach uratowali dwuletnią dziewczynkę
To było najdłuższe 270 sekund w życiu dwóch strażaków - asp. sztab. Mariusza Staniocha i st. sekc. Radosława Rusinowskiego. Strażacy z JRG PSP w Pyskowicach uratowali dwuletnią dziewczynkę Patryk Drabek
Strażacy z pyskowickiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej uratowali życie dwuletniej dziewczynki.

Pyskowice. Dwuletnia dziewczynka, która szła razem z mamą, nagle upadła na chodnik i uderzając o niego mocno głową straciła oddech. Przechodzący tamtędy mężczyzna pobiegł do znajdującej się około 50 metrów dalej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP i zaczął wzywać pomocy. Po chwili przez drzwi jednostki wbiegła kobieta z 2-letnią dziewczynką na rękach.

Tak rozpoczęło się najdłuższe 270 sekund w życiu dwóch strażaków - asp. sztab. Mariusza Staniocha i st. sekc. Radosława Rusinowskiego.

- Byłem akurat w punkcie alarmowym. Gdy ta pani wbiegła do nas ze swoim dzieckiem, po prostu zawołałem: Radek! Kolega zbiegł na dół, a ja w międzyczasie delikatnie ułożyłem dziecko na podłodze, ustabilizowałem odcinek szyjny kręgosłupa i udrożniłem drogi oddechowe - wspomina asp. sztab. Mariusz Stanioch, dowódca zmiany w JRG PSP w Pyskowi-cach.

- Gdy zbiegłem na dół, to nie pytałem nawet, co się stało, tylko od razu przyklęknąłem przy tej dziewczynce. Sprawdziłem drożność dróg oddechowych i przystąpiłem do kolejnych czynności. Oddechu nie wyczułem, a tętno było słabo wyczuwalne. Nie czekając na sprzęt, rozpocząłem sztuczne oddychanie metodą usta-usta. Trwało to dwie minuty - relacjonuje z kolei st. sekc. Radosław Rusinowski.

Dziecko odzyskało oddech, ale początkowo był on bardzo płytki. Strażacy, którzy także byli na tej zmianie, przynieśli torbę PSP R-1 (podstawowy zestaw do ratownictwa medycznego - dop. red.) i złożyli zestaw do tlenoterapii. Dziewczynka odzyskała świadomość i zaczęła płakać. Jej stan był stabilny. Na miejsce przyjechało pogotowie ratunkowe.

- Cała akcja trwała 4 minuty i 30 sekund, ale miałem wrażenie, że to była godzina - podkreśla Radosław Rusinowski.

Interwencja była nietypowa z tego względu, że strażacy, wyjeżdżając do wypadku czy też pożaru, wiedzą, co może ich czekać na miejscu.
Tutaj nie było nawet chwili na zastanowienie. Trzeba było reagować błyskawicznie, ponieważ liczyła się każda sekunda. - Nie było alarmu, więc strażacy nie byli nastawieni na to, że jadą do jakiejś akcji. Dodajmy, że to nie było np. jakieś złamanie, ale brak oddechu. Dziecko było sine - podkreśla bryg. Dariusz Mrówka, naczelnik Wydziału Operacyjno-Szkoleniowego w Komendzie Miejskiej PSP w Gliwicach, a jednocześnie oficer prasowy gliwickiej jednostki.

Dumny ze strażaków był także ich bezpośredni przełożony. - Ta pani trafiła na najlepszych w swoim fachu - komentuje bryg. Adam Lachowicz, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Pyskowicach. - W trakcie mojej 23-letniej służby nie spotkałem się z taką sytuacją, że ktoś wbiegł na teren jednostki z tak małym dzieckiem i by była konieczność przeprowadzenia natychmiastowej reanimacji. Przy informacjach o pożarach każdy z nas wie, jak się zachować, a tutaj strażacy zbiegli na dół i w zasadzie nie wiedzieli, co się dzieje - podkreśla bryg. Adam Lacho-wicz, a bryg. Dariusz Mrówka podsumowuje: - Najlepsi ludzie we właściwym miejscu, w odpowiednim czasie.

Matka dziewczynki nie chciała rozmawiać z przedstawicielami mediów.

Wczoraj, razem z mężem, córką i synem, odwiedziła JRG w Pyskowicach, gdzie spotkała się z bohaterskimi strażakami. Podziękowała im za pomoc, a dwuletnia dziewczynka, która nie pamięta całego zdarzenia, otrzymała od strażaków maskotkę - strażackiego pieska. Cała rodzina miała też okazję dowiedzieć się, na czym polega praca strażaka.

- Dla nas te odwiedziny i uśmiech dziewczynki były największą nagrodą - podkreślają zgodnie Mariusz Stanioch i Radosław Rusinowski.

Pomoc przez telefon

W czerwcu tego roku głośno było o interwencji pomocnika oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie. Mł. asp. Albert Koćwin odebrał telefon od zrozpaczonej kobiety, która płakała i tłumaczyła, że dziewiętnastomiesięczne dziecko nie oddycha i robi się sine. Policjant przez telefon instruował kobietę, jak udzielić pierwszej pomocy. Jednocześnie skontaktował się z dyspozytorem pogotowia, który natychmiast wysłał na miejsce karetkę. Funkcjonariusz przez cały czas uspokajał rodzinę i podtrzymywał rozmowę do czasu przyjazdu ratowników, którzy zabrali dziewczynkę do szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!