Jesteśmy w trakcie bicia rekordu. Trudno powiedzieć, kiedy padnie. Liczby cały czas przyspieszają. Ale to kwestia czasu. Mierzymy się z nowożytnymi imprezami, rekordowa gala Pride'a była tak dawno temu, że porównywanie się z nią nie ma sensu. Poza tym byliśmy z Martinem w Japonii i wiele osób mówiło nam, że na tamtej gali w 2002 roku nie mogło zmieścić się aż 71 tysięcy widzów - podkreślał na czwartkowej konferencji prasowej współwłaściciel KSW Maciej Kawulski.
Jego wspólnik Martin Lewandowski poinformował, że rano liczba biletów sprzedanych na galę wynosiła 55 425. Do pobicia rekordowego UFC 193 w Melbourne (56 214 widzów) brakuje więc niespełna 800 wejściówek.
Głównymi bohaterami konferencji byli jednak zawodnicy. Nie zabrakło emocji, spięć i "trash talku". Przodowali w tym Popek, czyli Paweł Mikołajuw i Robert Burneika, szerzej znany jako "Hardkorowy Koksu". - Czy jestem gotowy na to, by bić się z nim w deszczu? Nawet w gradzie. Burneika dostanie cięzki wp... Wiem, że nie trenował do tej walki. Mówi, że jest szybki? Nie jest, uwierzcie mi. Ja miałem na przygotowania więcej czasu niż ostatnio. Mocno zap... na treningach i na pewno jestem lepiej przygotowany kondycyjnie. Dlatego jestem pewny siebie - przekonywał.
- Ja nikogo lekce nie ważę. Prawie 130 kilo mam - żartował Litwin. - Coś się trenowało. Na kaktusach, arbuzach. Jego głowa jest jak arbuz. Trochę zielonego, a w środku też podobnie. Idealnie nadaje się do rozwalania - dodał.
- Mam dla Roberta wiersz. "W sobotę Burneika pęknie Ci szczęka i cały stadion zwariuje. Do domu po walce zabierze Cię karetka, a stejka będziesz wp... przez rurkę" - podsumował kontrowersyjny artysta.
Z kolei Tyberiusz Kowalczyk zarzucił Mariuszowi Pudzianowskiemu, że "nie zrobił swojej rzeźby na gołąbkach". - Tak, zrobiłem ją przez sześć miesięcy ciężkich przygotowań. Efekt zobaczycie w sobotę - przekonywał "Pudzian". Wcześniej "Tyberian" zarzucił rywalowi, że nie założył rodziny. Rozpoczął nawet akcję znalezienia mu żony, a po wtorkowym treningu medialnym miał przedstawić mu pierwszą kandydaturę. - Zajmujcie się pisaniem, a nie moim życiem prywatnym - uciął pytania dziennikarzy Pudzianowski.
Stosowanie niedozwolonych środków swojemu rywalowi zarzucił też mistrz wagi półciężkiej Tomasz Narkun. - Poddałbym się testom, gdyby były. Z miłą chęcią, jestem za wprowadzeniem badań antydopingowych - odpowiedział Marcin Wójcik. - Zła wiadomość, niedługo będą. Tylko przed nimi nie uciekaj. Chyba spóźniłeś się na konferencję, bo coś sobie wstrzykiwałeś - prowokował "Żyrafa".
Ostro było też pomiędzy mistrzem wagi lekkiej Mateuszem Gamrotem i jego rywalem Normanem Parke'iem. - W Tajlandii na ulicy uciekł od konfrontacji ze mną. Tak samo było w jego karierze. KSW się nim opiekowało, dobierało przeciwników pod niego. Ze mną będzie inaczej. Zgniotę go - zapowiada reprezentant Irlandii Północnej. - Byłem tam, Normanowi chodzi chyba o konfrontację z tajskimi transwestytami. Faktycznie uciekliśmy. Jeśli jego kumple zrobili inaczej to trudno - skomentował Borys Mańkowski, kolega "Gamera" z Ankosu MMA. - To jego psychologiczne zagrywki. Mówił też o tym, że po naszej walce przejdzie na emeryturę. Jeśli tak, to mu w tym pomogę. Walczyłem z lepszymi zawodnikami. Parke to średniak - dodał Gamrot. Parke zdementował te informacje mówiąc, że po wygranej da Polakowi rewanż w Irlandii.
Szpilkę powracającemu po siedmiu latach przerwy od walk Łukaszowi Jurkowskiemu wbił Rameau Thierry Sokoudjou. - Jak przygotowałem się do tej walki? Trenuję z moim dzieckiem, ma siedem lat. I skopałoby mu tyłek - prowokował zawodnik z Kamerunu. - OK. On może być pewien, że to będzie dla niego łatwa walka i łatwe pieniądze. Ja nie będę odpowiadał na takie zaczepki. Sokoudjou jest legendą tego sportu, szanuję go. I nie mam zamiaru uciekać się do trash talku - odpowiedział "Juras".
Nie obyło się też bez humorystycznych akcentów. - Przed konferencją zatrzymała mnie policja. Zostałem oskarżony o bycie najlepiej ubranym gościem na tej konferencji - żartował mistrz KSW wagi piórkowej, Marcin Wrzosek. Z dużym luzem i wzajemnym szacunkiem do pytań podchodzili też bohaterowie walki wieczoru, Mamed Chalidow i Borys Mańkowski. Chalidow, dla którego to ostatni pojedynek w kontrakcie z KSW zapowiedział, że o przyszłości pomyśli dopiero po wakacjach. - Rozłożę namiot w jego ogródku i będę tam koczował - zapowiedział Kawulski.
W sobotę słowne przepychanki zawodników nie będą miały znaczenia, przemówią pięści. Włodarze KSW liczą na wspaniałą atmosferę na trybunach Narodowego. - Cieszmy się tym, co mamy. Dziesięć lat temu jechaliśmy z Mamedem na galę w Chorwacji. Pożyczonym samochodem. Wtedy nie było nawet Narodowego, tylko Stadion X-lecia. Mieliśmy marzenie, które przeobraziło się w sobotnią galę. Nie oddawajmy tego za granicę jak Roberta Lewandowskiego. Dzięki KSW nie trzeba jeździć do Stanów na walki Mameda. Leczyć naszych kompleksów, że nasz zawodnik bije się w UFC. Cieszmy się z tego - podkreślił Kawulski. Trzymajmy w Polsce to, co polskie. Nie musimy jeździć za granicę i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Robimy naprawdę świetną robotę - dodał Lewandowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?