Duma polskiego rolnictwa. Te produkty będą chronione przez program "Lokalna półka"

OPRAC.:
Damian Kelman
Damian Kelman
Jabłka łąckie są symbolem powiatu nowosądeckiego, który słynie z sadów owocowych
Jabłka łąckie są symbolem powiatu nowosądeckiego, który słynie z sadów owocowych fot. Kamil Bańkowski Visit Małopolska
W środę Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało kolejny punkt swojego programu wyborczego. Jest nim "Lokalna półka", której celem jest dbanie o polskich rolników i konsumentów oraz zwiększenie liczby lokalnych produktów w największych marketach w kraju. Przedstawiamy kilka produktów, które są dumą polskiego rolnictwa, a także są znane poza granicami naszego kraju. To właśnie m.in. one będą chronione przez nowy program PiS-u.

Spis treści

"Lokalna półka" - czego dotyczy nowy punkt programu PiS-u?

W środę Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało kolejny punkt swojego programu wyborczego. Jest nim "Lokalna półka", która w znacznym stopniu skierowana jest do polskich rolników, ale również konsumentów robiących zakupy w dużych marketach.

Zgodnie z założeniem programu, na markety ma zostać narzucony obowiązek, by w swojej ofercie miały minimum 2/3 owoców, warzyw, produktów mlecznych i mięsnych oraz pieczywa pochodzących od lokalnych dostawców.

Politycy wierzą, że zobowiąże to sieci handlowe do współpracy z miejscowymi producentami żywności, co przełoży się na ich lepszy dostęp do rynku, ale również chociażby niskie koszty transportu towarów oraz większe oszczędności.

Konsumenci zyskają natomiast smaczniejsze i świeższe produkty, a wydane przez nich pieniądze smaczniejsze i świeższe produktypozostaną w najbliższej okolicy.

Polskiemu rolnictwu nie brakuje produktów, które są znane szerzej niż granice naszego kraju i stanowią prawdziwą dumę naszych plantatorów. Oto kilka z nich, które zyskają na "Lokalnej półce".

Śmietanka sławiąca Opolszczyznę

Śmietankówka oleska, czyli „świeża śmietanka z odrobiną alkoholu" produkowana przez mleczarnię z Olesna, jest najbardziej znanym opolskim produktem regionalnym. Sprzedawana jest również za granicą, a niedawno oleska mleczarnia wprowadziła do sprzedaży kolejny smak.

Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska z Olesna utrzymuje się wprawdzie głównie ze sprzedaży mleka, masła, śmietany i twarogu, ale to oleska śmietankówka zapewniła jej globalną promocję.

Produkt przez lata był dostępny jedynie "spod lady", ale od 2017 roku trafił do oficjalnej sprzedaży, a dziś można go kupić nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech, Czechach czy Włoszech.

Zapotrzebowanie na oleską śmietankówkę okazało się tak duże, że niewielka mleczarnia musiała przebudować pomieszczenia w swoim zakładzie przy ul. Dworcowej w Oleśnie, żeby zrobić 100-metrową halę do produkcji. Wcześniej mleczarnia robiła nalewkę do degustacji metodą chałupniczą w dwóch małych pomieszczeniach.

Śmietankówka oleska produkowana jest w trzech smakach: waniliowym, kawowym i kakaowym. Sprzedawana jest także w ozdobnych torebkach jako prezent. Niedawno powstał również czwarty smak: pernikowy, który jest sprzedawany tylko w okresie świątecznym.

Śmietankówka produkowana jest w Oleśnie według tradycyjnej receptury sprzed ponad 100 lat. Powstała dzięki ludzkiej pomysłowości. Po pierwszej wojnie światowej w ówczesnym Rosenbergu (tak nazywało się Olesno do 1945 roku) pracownicy mleczarni dogadali się z pracownikami gorzelni i na własny użytek zaczęli robić „świeżą śmietankę z odrobiną alkoholu”.

Dzisiaj receptura śmietankówki oleskiej jest już zastrzeżona i opatentowana. Wytwarzana jest z oleskiej 30-procentowej śmietanki i zawiera 17 procent alkoholu.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Stolica polskiej kapusty

Zakopane szczyci się mianem zimowej stolicy Polski, ale jest też stolica inna, związana z rolnictwem. To położona w północnej Małopolsce Charsznica, nazywana kapuścianą stolicą Polski. To właśnie stąd pochodzi co dziesiąta główka kapusty uprawianej w Polsce. Miejscowość dochowała się dzięki temu nie tylko obchodzonych co roku Dni Kapusty, ale też kapuścianego muzeum.

Tegoroczne Dni Kapusty odbędą się już w najbliższy weekend. Jak zawsze punktem kulminacyjnym będzie koronacja kapuścianej pary królewskiej. Ta rola co roku przypada innej parze rolników, specjalizujących się w uprawie kapusty. Wybierać jest z czego (albo z kogo), bo zielone główki królują na miejscowych polach, zajmując około o półtora do dwóch i pół tysiąca hektarów.

Uprawa i kiszenie kapusty w rejonie Charsznicy trwało od wieków, ale prawdziwy rozkwit zaczął się w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Miejscowy wójt Jan Żebrak, który również uprawia kapustę, przypomina jakopierwsi podnieśli uprawę kapusty na wyższy poziom mieszkańcy sąsiadującego w Charsznicą Chodowa. Powstały tam nie tylko nie tylko uprawy na dużą skalę, ale też lokalna spółdzielnia. Jej członkowie uprawiali kapustę, ale też ją przetwarzali i sprzedawali na nieodległym Śląsku.

- Jak to się udało, jak to zaczęło funkcjonować, zaowocowało dobrymi dochodami, przyzwoitymi cenami, no to trzeba było iść dalej za ciosem, rozwijać tą produkcję. A ciekawi sąsiedzi podpatrzyli i również zdecydowali się na uprawę kapusty, we własnym zakresie. We własnych gospodarstwach. No i ruszyła lawina - mówił wójt w prasowym wywiadzie.

Po kilkudziesięciu latach charszniccy rolnicy stali się znakomitymi specjalistami w uprawie kapusty. Mają do tego odpowiedni sprzęt i wiedzę przekazywaną z ojca na syna, ale też na często organizowanych szkoleniach. O ich umiejętnościach mogą świadczyć wynikidorocznych konkursów na największą kapuściana głowę. Najcięższe okazy sięgają kilkunastu kilogramów.

Ale uprawa to tylko początek. Sukces tutejszych rolników polega przede wszystkim na tym, że potrafią swój produkt przetwarzać. Oferują półprodukt w postaci kapusty kiszonej, ale też jako farsz do pierogów, surówki, sałatki. I to wszystko od razu spakowane w woreczki, wiaderka lub beczki. Tak naprawdę producenci kapusty z Charsznicy to już nie tylko rolnicy, ale przedsiębiorcy, a ich gospodarstwa to firmy produkcyjno-handlowe.

W 2006 roku charsznicka kapusta kwaszona została wpisana na listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Powiększyła tym samym silną reprezentację Małopolski w tym elitarnym gronie. Pierwszym tutejszym produktem, który w nim się znalazł była bryndza podhalańska. Potem dołączały kolejne: oscypek, redykołka, chleb prądnicki, kiełbasa krakowska, obwarzanek krakowski i wiele innych.

Dzisiaj to właśnie produktów związanych z Małopolską jest na liście najwięcej . Zarejestrowanie produktu, czyli wpisane przez Komisję Europejską do Rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia i Chronionych Oznaczeń Geograficznych chroni producentów przed nieuczciwą konkurencją oraz dostarcza konsumentom informacji o produktach. Producenci wyrobów regionalnych i tradycyjnych, oprócz prawa do ochrony nazwy, mogą także na opakowaniach umieszczać symbole świadczące o wyjątkowości produktu.

A o smaku kiszonej kapusty z Charsznicy będzie się można przekonać w najbliższą niedzielę. Przy okazji kapuścianego święta zawsze oferowany jest darmowy bigos.

Szczecin słynie z ryby

Znajdziesz go na półkach w sklepach w całej Polsce. Zapakowany w puszkę o barwach granatowo-bordowych (to także barwy słynnego Morskiego Klubu Sportowego Pogoń) już paru pokoleniom służy najczęściej jako idealna zagrycha. Paprykarz szczeciński to potrawa z lat sześćdziesiątych XX wieku. Powstała w zakładzie produkcyjnym Gryf, bo technolodzy żywności zastanawiali się co zrobić z odpadami po wykrawaniu kostek rybnych z wielkich zamrożonych bloków.

Natchnęła ich wizyta u wybrzeży Afryki Zachodniej, gdzie do podobnych potraw dodawano przyprawę czop-czop. W ten sposób – dodając do resztek z mięsa ryb także papryczkę pima, garść ryżu, starte gotowane warzywa i koncentrat pomidorowy, pakując to wszystko do puszek - paprykarz szczeciński podbija podniebienia nie tylko Polaków. Eksportowano go do 32 krajów na całym świecie a w Kolumbii doczekał się nawet własnej podróbki. Parę lat temu znalazł się na liście produktów regionalnych.

Podobnym daniem, ale tylko z racji młodego wieku (powstał w latach 60-tych XX-wieku), lecz również znanym w całym kraju jest pasztecik szczeciński. To z kolei dzieło spółdzielni „Społem”, która otrzymała z sowieckiego demobilu „maszynę do wytwarzania pierożków”. Słynne szczecińskie paszteciki składają się z ciasta drożdżowego i różnego rodzaju nadzienia – pieczarkowego, mięsnego, jajecznego jak również podawane są na słodko. Ciasto z zewnątrz jest kruche i mocno wypieczone w środku delikatne i miękkie.

Obecnie niemal cały Szczecin obchodzi rokrocznie Dzień Szczecińskiego Pasztecika (20 października), który podawany jest najczęściej z kubkiem barszczu. Paszteciki wytwarzane w stolicy Pomorza Zachodniego od 1969 roku w grudniu 2010 roku trafił na Listę Produktów Tradycyjnych chronionych przez unijne prawo.

Kuchnia regionalna zachodniopomorskiego słynie jednak przede wszystkim z potraw z ryb. To bliskość morza i duża liczba jezior spowodowała, że na stołach regionu od zawsze królują śledzie w różnych odsłonach. Mieszkańcy zachodniopomorskiego zachwycają się śledziami solonymi z odrobiną cebuli podawane w oleju lub doprawiane w occie. Inna rybna receptura to sandacz po szczecińsku, który przygotowuje się z winem na włoszczyźnie oraz karp, lin lub okoń w piwie.

Mieszkańcy Stargardu i okolic jeziora Miedwie (bo tylko tam ja można złowić) zachwycają się sieją, najczęściej wędzoną lub smażoną. Z kolei z sielawy wędzonej dumni są mieszkańcy Pojezierza Drawskiego. Dokładnie oczyszczona i wypatroszona zalewana jest w roztworze solnym, a następnie wędzona przez kilkanaście minut w temperaturze około 50-70 stopni, podawana ze świeżym chlebem – stanowi świetną przekąskę w ciągu dnia. Nagrody na międzynarodowych konkursach kulinarnych zdobył kiszony łosoś z Kamienia Pomorskiego. To niezwykłe połączenie surowej ryby z polskimi ziołami, przyprawami i czosnkiem sprawia, że często takiego łososia trzeba specjalnie zamawiać.

Wielkopolska trzoda i bogactwo regionu

Prężna rolniczo Wielkopolska słynie z wielu produktów regionalnych. Wśród tych oznaczonych znakiem Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego „jakość – tradycja” znajdziemy m.in.: wielkopolski ser smażony, gzik wielkopolski – Top To-myśl, masło wielkopolskie – Top Tomyśl, ser twarogowy kozi pełnotłusty – Danmis, olej rzepakowy wielkopolski tłoczony na zimno, olej z pestek dyni wielkopolski tłoczony na zimno, naturalny serek śmietankowy z Buku, wyroby mięsne w słoikach – Smak Tradycji, leberka – pasztet po wielkopolsku, powidła śliwkowe – Wiórek, chleb żytni wielkopolski z Zębowa, kiełbasa wiejska wędzona – Wiejski Stół, powidła z węgierek – Gryszczeniówka czy kiełbasa nowotomyska dojrzewająca.

Co jest najmocniejszą stroną wielkopolskiego rolnictwa? – Bez wątpienia produkcja zwierzęca, a zwłaszcza produkcja trzody chlewnej – 30 procent krajowego pogłowia wieprzowiny pochodzi właśnie z Wielkopolski – wylicza Andrzej Przepióra z Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Poznaniu, dodając iż największymi zagłębiami trzody chlewnej w Wielkopolsce są powiaty leszczyński i gostyński.

Wielkopolska zajmuje także czołowe miejsca w krajowych rankingach pod względem produkcjo bydła mięsnego i mlecznego oraz drobiu. Jeśli chodzi o produkcję zbóż, to w regionie ze stolicą w Poznaniu dominuje produkcja zbóż paszowych pod kątem produkcji zwierzęcej.

W ocenie Krzysztofa Ardanowskiego. b. szefa resortu rolnictwa, tak na dobrą sprawę to typ rolnictwa decydował o tym, co pojawiało się na poszczególnych stołach. W Wielkopolsce zatem bardzo popularne od zawsze były dania z wieprzowiny, czernina czy dania z ziemniaka. Swego czasu również wielkopolscy rolnicy koncentrowali się na produkcji gęsiny, która trafiała głównie na niemieckie stoły, gdzie chyba od zawsze była przysmakiem.

"Z pędzeniem gęsi na dłuższe odległości wiązał się – z dzisiejszego punktu widzenia niehumanitarny – zwyczaj podkuwania gęsi. Po prostu przepuszczano stado przez przestudzoną smołę, a następnie przez piasek, który oklejał równomiernie stopy zabezpieczając je przed długim marszem" – podaje ciekawostkę.

Nierdzewne łąckie jabłka

Istotną gałęzią produkcji na terenie powiatu nowosądeckiego jest ogrodnictwo. Sady, o łącznej powierzchni 2 445 ha koncentrują się głównie w gminach: Łososina Dolna, Łącko, Podegrodzie, Stary Sącz i Korzenna. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat można zaobserwować powstawanie wysoko towarowych, nowoczesnych sadów intensywnych głównie jabłoniowych z udziałem najnowszych form prowadzenia i doboru odmianowego.

Łąckie sadownictwo ma wieloletnią tradycję. Jak wynika z przekazów historycznych uprawa owoców znana była już w XII wieku. Suszone jabłka płynęły Dunajcem do Wisły i dalej do Gdańska, skąd były transportowane drogą wodną do innych krajów Europy. Sady łąckie są także wymieniane w dokumentach z XVI w. jako ogrody folwarczne i parafialne. W XVII i XVIII w. sady jabłoni i śliw na tych terenach były już bardzo duże. Protokoły z 1698 r. informują m.in., że część chałupników miała obowiązek zbierania owoców i dostarczania ich do dworu w ramach prac pańszczyźnianych.

Z kolei legendy głoszą, że rozwój sadownictwa jest zasługą dwóch proboszczów. Jeden z nich w ramach zapowiedzi przedślubnych wymagał od nowożeńców posadzenia dziesięciu szczepów owoców. Z kolei drugi proboszcz grzesznikom za każdy grzech ciężki nakazywał sadzić jedną jabłonkę.

W Łącku kwitnie co roku kilkaset tysięcy drzewek, głównie jabłoni i śliw (z tych ostatnich pochodzi kolejna specjalność regionu: łącka śliwowica).

Jabłko łąckie to natomiast symbol regionu sądeckiego. Jest to specjalna odmiana, która po obraniu ze skórki "nie rdzewieje". Ten produkt regionalny wyróżnia się na tle pozostałych odmian. Stowarzyszenie Łącka Droga Owocowa podkreśla, że ten konkretny produkt ma wyrazisty smak i zapach, który zawdzięcza mikroklimatowi Kotliny Łąckiej. To wpływa na wyjątkową soczystość i aromat jabłek.

"Wyjątkowość jabłek łąckich potwierdziły badania naukowe. Decyduje o niej wiele czynników, najważniejszy jest unikatowy mikroklimat kotliny łąckiej" - wyjaśniał Krzysztof Maurer, prezes Stowarzyszenia Łącka Droga Owocowa.

Jak mówił - "niepowtarzalne walory owoców spod Łącka to efekt bardzo korzystnego nasłonecznienia stoków, odmiennego niż w innych regionach, składu gleby - jej kwasowości i zawartości minerałów oraz przesunięcie w czasie okresów kwitnienia drzew oraz dojrzewania ich owoców"

Kształt owoców zależy od poszczególnej odmiany. Ich rumieniec jest wyraźnie mocniejszy od jabłek pochodzących z innego regionu. Większość sadów znajduje się na stokach o nachyleniu około 15 stopni, co stwarza najkorzystniejsze rozłożenie rocznych temperatur.

Jak podaje Małopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego z siedzibą w Karniowicach nazwa „jabłka łąckie” została wpisana do rejestru jako Chronione Oznaczenie Geograficzne 5 listopada 2010 r. Od tego momentu mogą być nią opatrzone wyłącznie jabłka odmian Idared, Jonagold, Szampion, Ligol, Golden Delicious, Gala, Boskoop, Red Boskoop, Elise, Early Geneve, Topaz, Lobo, Rubin, Gloster i Jonagored należące do klasy extra lub I o określonej kwasowości i jędrności, wyprodukowane na obszarze gmin: Łącko, Podegrodzie i Stary Sącz oraz gminy Łukowica w powiecie limanowskim.

Pomorskie smaki etniczności

Jaka jest pomorska kuchnia? Z dziada pradziada siedzą w pomorskiem: Kaszubi, Kociewiacy, Borowiacy i Powiślanie – to jedyni nosiciele autentycznego, zachowanego przez generacje, oryginalnego, rdzennego smaku wyrosłego z tej ziemi. Te grupy od pokoleń, z dziada pradziada, przekazują sobie smak tej ziemi i mają go tak głęboko wryte w geny jak sosny korzenie w bielicowe piachudry.

Kulinarnym wyznacznikiem Pomorza jest kuchnia Kaszub. Tradycyjna kuchnia kaszubska obfituje w dania rybne. Jeśli w niektórych rejonach przeważała hodowla świń, tamtejsza kuchnia obfitowała w dania typowo mięsne, a pozyskany produkt dzielono wedle przeznaczenia – do wyrobu kiełbas, wędzenia, gotowania lub także zasolenia. Podstawową potrawą każdego domu był także smalec. Wśród ulubionych dań Kaszubów można znaleźć kilka rodzajów tradycyjnych zup. Zgodnie z przeznaczeniem kuchni, cechują się one prostym przygotowaniem, są sycące i zawierają najczęściej dużo mięsa. Najbardziej znanymi są dziadówka, brzadowa, czernina, żur i zupa rybna.

Ale to nie wszystkie smaki Pomorza. Mamy wielokulturową, mieszczańską kuchnię Gdańska, mamy wpływy pruskie w Pomezanii. Mamy tutaj ludność z całej Polski i jej przywiezione w miejskich walizkach i chłopskich skrzyniach przepisy i wielopokoleniową pamięć smaku potraw.

Można takie wpływy po junkiersku rugować. Ale można je zasymilować i zaakceptować. Przecież można uznać, że Pomorze to kuchnia fusion, gdzie historia, geografia, wojny i wędrówki ludów sprawiły, że kulinarnie jesteśmy regionem całkiem innym, niż reszta Polski. Tutejsze gospodynie w takich samych garnkach gotują zupy klopsowe i klopsy królewieckie. W takich samych kociewskich grapach wygotowuje się siekane zimne nóżki i mielony zylc. Z takich samych ziaren jest mąka, z której lepi się pierogi z jagodami, wyrabia kartacze i rośnie ciasto na ruchanki. Gospodynie od wieków dzielą się przepisami tego, co jest smaczne.

Kultura kulinarna regionu nie jest niewzruszona, wpisana w sztywne ramy i dana raz na zawsze. Na całym zaawansowanym kulinarnie świecie regionalna kuchnia to nie tylko forma, czyli tradycyjny przepis, ale treść, czyli rodzimy produkt. Smak regionu to smak surowca w przygotowanym daniu, z produktu wyrosłego z lokalnej ziemi.

Kociewski ser będzie wtedy, kiedy będzie z mleka naszej krowy rasy czerwonej, pachnący ziołem z kociewskiej łąki, a to mleko na ser zsiądzie się dzięki pracy dzikich bakterii z powietrza, bez obcych bakcyli. Uznam za smak Pomorza nawet bundz, jeżeli będzie z mleka owcy pomorskiej, na wałach żuławskich wypasanej.

Pomorskie w treści są mi niepodszywające się pod nic certyfikowane kaszubskie truskawki, jedne z najlepszych na świecie. Każdy deser: szpajza czy millefeuille albo panna cotta, który zachowają ich smak, będą mi smakiem Pomorza i tym samym smakiem pomorskiej ziemi. To jest smak nie do podrobienia. Takich lokalnych wyrobów szukajcie, bo tak smakuje Pomorze.

Średniowieczne karpie z Małopolski

Powiaty Małopolski zachodniej, szczególnie oświęcimski i wadowicki słyną z hodowli ryb. Wśród nich najsłynniejszy jest karp, który już w czasach średniowiecza trafiał na królewskie i książęce stoły. Dzisiaj dla wielu stanowi jeden z symboli wigilii. Stawy w regionie zajmują tysiące hektarów.

Początki hodowli karpia w Zatorze sięgają XII wieku i zakonu cystersów, który założył tu stawy hodowlane. Równie długą tradycję ma gospodarka stawowa w Osieku. Pierwsze stawy wykonano tutaj na przełomie XII i XIII wieku. Z kolei akweny na Nazieleńcach w Brzeszczach i hodowla ryb na tym terenie zaczęła się rozwijać już od XV wieku.

Bogate wielowiekowe tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie z pewnością mają wpływ na popularność i jakość hodowli ryb w tym regionie. Do tego dochodzą czyste środowisko, naturalne pożywienie. Setki hektarów stawów rozciągające się na pograniczu powiatów oświęcimskiego i wadowickiego zasilane są wodami Wisły, Skawy i Wieprzówki. Sama Dolina Karpia, obejmująca siedem gmin wspomnianych powiatów obejmuje ponad 100 stawów o łącznej powierzchni ok. 3 000 ha.

Na terenie Doliny Karpia działa Rybacki Zakład Doświadczalny Instytutu Rybactwa Śródlądowego, który gospodaruje na łącznej powierzchni przeszło 1400 ha, z czego blisko 1200 ha stanowią stawy. Zakład prowadzi działalność produkcyjną i doświadczalną. Specjalizuje się w pracach nad doskonaleniem populacji karpia.

Brzeszczańskie Nazieleńce obejmują kompleks kilkunastu stawów rybnych o łącznej powierzchni ponad 150 ha, a zasilane są przez Młynówkę – ciek łączący rzeki Sołę i Wisłę.

"Istotną rolę odgrywa w tej produkcji pożywienie. Zboża wykorzystywane do produkcji paszy, którymi karmione są ryby, pochodzą z lokalnych gospodarstw, znajdujących się na obszarze objętym programem Natura 2000" - podkreślają hodowcy.

Hodowla rozpoczyna się od tarła, które odbywa się w niewielkich, porośniętych trawą stawach. Z ikry po kilku dniach wykluwają się rybki, które mają zaledwie 0,5 cm długości. Po odłowieniu trafiają do stawu bogatego w plankton. Żywią się nim, aż osiągną 2 cm. Wtedy samodzielnie zaczynają żerować na dnie zbiornika. Dostają także paszę. Zimą wszystkie ryby trafiają do stawu zbiorczego, dobrze dotlenionego. Wiosną przenoszone są do tzw. stawów towarowych. Są tam mocno dokarmiane i szybko przybierają na wadze. Cykl hodowlany karpia zatorskiego trwa dwa lata.

W październiku podczas tzw. karpiowych żniw są odławiane i trafiają do stawów tzw. magazynów rybnych. Przepływa przez nie świeża woda - dzięki temu są „odmulone” i lepiej smakują. Karp zatorski, gdy jest gotowy do sprzedaży, waży 1,1-1,8 kg.

Wyjątkowe walory smakowe karpia zatorskiego doceniali już polscy królowie, dlatego też bywa on nazywany karpiem królewskim. Do dzisiaj karp zajmuje mocną pozycję we wszelkiego rodzaju rankingach.

Od 2007 roku karp zatorski znajduje się na liście produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w kategorii produkty rybołówstwa w województwie małopolskim. Nazwa „karp zatorski” zastrzeżona jest również w Unii Europejskiej i od 2011 roku widnieje jako Chroniona Nazwa Pochodzenia dla gmin Spytkowice, Przeciszów oraz Zator. W ten sposób dołączył do produktów chronionych w Unii Europejskiej ze względu na swoje tradycyjne pochodzenie lub specyficzną recepturę i produkcję.

Z kolei karp osiecki wyhodowany pod koniec XIX wieku od 2014 roku znajduje się on na liście produktów tradycyjnych.

Obok karpia w regionie prowadzona jest także hodowla innych gatunków ryb: takich jak lin, jaź, tołpyga, amur, karaś pospolity i złocisty oraz ryb drapieżnych: szczupak, sum i okoń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

e
endriu
duma polskiego rolnictwa to ardanowski kowalczyk kowalski telus i ten alkoholik z podlasia
P
Pp
6 września, 20:06, POLAK:

Czy wy lemingi rozumiecie, ze to jest minister od niczego, bez teki. W Polsce nie ma rolnictwa było przed 30-40 laty. Jesteśmy w stanie śmierci głodowej, tylko zależności z globalistami dają import toksycznej paszy dla ludu za amerykański dodruk.

Piedrolisz przygłupie

P
Peter
Skrajny debilizm i to już od samego początku. A niby jak będą te 2/3 wyliczać. Pusty slogan propagandowy i tyle.
M
Millo
To jest wlasnie ta cala Polska duma !!! Przemysl Owocowo-Warzywny to wszystko co Polska ma !!!! Gdyby nie te miliardy Euro od 20 lat to Polska moglaby wspolpracowac z Moldawia i Kosowem !!
U
USS wojtuś
6 września, 18:21, Iks:

Macie żreć polskie jabłka i nie marudzić. I dziękować pisowi że są.

Niech je zrobią w małych tabletkach sprasowanych to może się skuszę.

U
USS wojtuś
6 września, 19:15, Urojony świat:

Zbadajcie jabłka, one ładne z zewnątrz a dam pełno oprysków x zróbcie w końcu porządek z raudaup , pryskają przy drzewach a tam najwięcej wcjalnia drzewko

Dobry randap, dobry, ojciec spryskał podwórko 30 lat temu to 2 lata nic nie wyrosło he he

U
USS wojtuś
Jabłka? Wolę arbuza z biedronki. Tańszy, słodszy, czerwony w środku - tak jak pis.
J
Janek
Po pierwsze: to nic nikomu nie da. Po drugie: gospodarkę rynkową reguluje się odgórnie tylko wtedy, gdy zachodzi niezbędna konieczność, a są to bardzo wyjątkowe przypadki. Po trzecie: ud*upiliście polskich rolników nie interweniując tam, gdzie to było konieczne, a teraz próbujecie odciągnąć opinię publiczną od tego tematu, ogłaszając jakieś bzdury.
M
Maganyd
Szczecin słynie z ryby !!?? Pierwsze słyszę :))) Chyba z najdroższych ryb na wybrzeżu w sezonie letnim ....A paprykarz szczeciński nie ma kompletnie nic wspólnego z tym z lat 80 XXw ani pod względem smaku ani składu ...
U
Urojony świat
Zbadajcie jabłka, one ładne z zewnątrz a dam pełno oprysków x zróbcie w końcu porządek z raudaup , pryskają przy drzewach a tam najwięcej wcjalnia drzewko
I
Iks
Macie żreć polskie jabłka i nie marudzić. I dziękować pisowi że są.
R
Rzól
Możecie pisać o tym nawet 100 razy dziennie.

Totalna głupota, zawalą sklep jabłkami i ziemniakami, żeby móc sprzedawać arbuzy i banany (bo do tego się to sprowadzi). Rządzą 8 lat i nie nauczyli się, że wolnego rynku nie reguluje się nakazami i zakazami, tylko ulgami, ułatwieniami itd. Niższa stawka za owoce i warzywa krajowe bardziej zachęci do sprzedaży i kupna, niż pomysły z kosmosu.
Wróć na i.pl Portal i.pl