Duchowny, prałat, kanonik. Biznesmen, celebryta i bon vivant.

DM
Ksiądz prałat Henryk Jankowski od lat uchodzi za jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci drugiej połowy XX wieku. Za życia odbierany był jako bohater i dobroczyńca, człowiek z charyzmą, który każdego potrafił przekonać do swych racji. Po jego śmierci został oskarżony o najcięższe grzechy, w tym zdradę Kościoła i pedofilię, a on sam, podobnie jak jego pomnik, został strącony z piedestału w 2018.

Jaki naprawdę był prałat Henryk Jankowski? Czy faktycznie molestował dzieci i ministrantów z parafii św. Brygidy w Gdańsku? Czy to prawda, że nastolatka popełniła samobójstwo, bo zaszła z nim w ciążę? Jak wyglądała współpraca prałata ze Służbą Bezpieczeństwa? Na te oraz wiele innych pytań odpowiedzi szukają Monika Góra i Krzysztof Brożek. W swoim wnikliwym śledztwie zbierają zeznania, weryfikują oskarżenia, przeglądają dokumenty. Efekty swojej pracy szczegółowo opisują w ponad 500-stronicowym reportażu "Upadek. Historia prałata Henryka Jankowskiego."

Jak można zinterpretować „upadek” w tytule Waszej książki? Do czego konkretnie się odnosicie?
MG: „Upadek” w kontekście księdza Jankowskiego rozumiemy w sensie metaforycznym i dosłownym. W znaczeniu metaforycznym „upadek” prałata Jankowskiego jest dla nas wyrazem zaniku pewnych wartości, które powinien reprezentować Kościół katolicki, między innymi takich jak pokora, życie w ubóstwie, bezinteresowne służenie bliźnim. Życie księdza Jankowskiego, przedstawiciela tego Kościoła, było jaskrawym zaprzeczeniem tych cnót. Z piedestału kapelana „Solidarności”, jednej z najważniejszych osób w państwie, ksiądz Jankowski spadł na bruk oskarżeń o molestowanie dzieci, antysemityzm i życie ponad stan. Prałat upadł też dosłownie – jego pomnik został w sposób widowiskowy zniszczony i zburzony.
KB: Istnieją powiedzenia mówiące, że im wyżej się wejdzie, tym upadek bardziej boli. W przypadku księdza Jankowskiego można mówić o przyspieszonym wspinaniu się, robieniu kariery na kilku polach jednocześnie: w hierarchii kościelnej, opozycji, w biznesie. Ale robił to w sposób zachłanny, przeskakiwał po kilka stopni naraz, często wykorzystując innych. Stąd miał wielu wrogów, często skrytych. Jego upadek był konsekwencją i jego przewin, i stylu, w jakim osiągał swe cele. Narcyz, pozer obnoszący się z możliwościami wpływania na ludzi i instytucje, chełpiący się z bogactwem. Naganne moralnie i prawnie zachowania sprawiły w końcu, że wszystko to z czasem zadziałało jak efekt kuli śniegowej. Wystarczyło wyciągnąć jedną, dwie sprawy na światło dzienne, żeby jego kariera zaczęła się sypać jak domek z kart.

Czy jest jeszcze coś, czego o Jankowskim nie powiedziano? Co nowego znajdziemy w Upadku?
MG: W Upadku pokazujemy od podszewki sprawę ciężkich oskarżeń wobec księdza o gwałty, molestowanie małych dzieci i doprowadzenie do samobójstwa młodej dziewczyny. Pokazujemy, że rzeczywistość nie jest tak oczywista, jakby się wydawało, a niektóre oskarżenia ewidentnie są bez pokrycia. Nie dajemy gotowych odpowiedzi, raczej zasiewamy ziarna wątpliwości. Chcemy, aby czytelnik miał prawdziwy ogląd sytuacji i sam mógł wyciągnąć wnioski.
KB: Nowe tematy to częściowo dokumenty Służby Bezpieczeństwa. Wcześniejsze ustalenia dra Grzegorza Majchrzaka zaprezentowały wszystkie zachowane raporty ze spotkań z KO (kontaktem operacyjnym) krypt. Delegat/Libella oraz powiązały je (za pomocą innych dokumentów) z ks. Jankowskim. My pokazujemy dodatkowo dokumenty z bazy SB ESEZO, pokazujące księdza w sierpniu 1980 r. w szerszym kontekście między strajkującymi, władzą a kurią.

Które zeznania, fakty zebrane podczas pisania książki najbardziej Was poruszyły i zapadły w pamięć?
MG: Mnie osobiście najbardziej bolą dwie rzeczy. Pierwsza to zbyt łatwe wysuwanie oskarżeń przez przedstawicieli mediów bez dokładnego sprawdzenia ich prawdziwości. Dziennikarz powinien uprawdopodobnić relację swojego bohatera, zanim ją opublikuje, w szczególności gdy zawiera tak poważne oskarżenia wobec znanej osoby. Siła oskarżenia medialnego jest czasem nawet większa od oskarżenia prokuratorskiego i trzeba o tym pamiętać.
Drugą rzeczą, która mnie bardzo poruszyła, były bulwersujące zachowania księdza Jankowskiego wobec młodych chłopców opisane w dokumentach śledztwa prokuratorskiego. Ksiądz stworzył na plebani kościoła św. Brygidy własne ranczo, swój mały Neverland, w którym w karygodny sposób wykorzystywał ministrantów, i nikt nie był w stanie mu w tym przeszkodzić. Oburzający jest też fakt, że mimo wielu relacji potwierdzających oskarżenia wysuwane wobec księdza, postępowanie prokuratorskie zostało umorzone.
KB: Mnie osobiście poruszyło to, że ksiądz Jankowski właściwie nikogo nie pozostawiał obojętnym, wywołując przy tym skrajne emocje. Od uwielbienia (mimo przywar) po odrazę, choć nawet jego przeciwnicy nie odmawiali mu zasług. Na pewno mocnym przeżyciem była rozmowa z adwokatem z Sopotu, który nieoczekiwanie powiedział o księdzu: „Pedofil!”. Ten człowiek jak mało kto zna wagę słowa, a podczas autoryzacji napisał tylko: „Tak powiedziałem, potwierdzam.”

Książkę pisaliście, bazując na zeznaniach ludzi, którzy znali Jankowskiego: jego znajomych z podwórka, wiernych z parafii św. Brygidy, itp. Ale rozmowy to nie wszystko. Do jakich dokumentów i zeznań udało Wam się dotrzeć?
MG: Przeczytaliśmy dokumenty z akt sprawy prokuratorskiej opublikowane w książce przyjaciela księdza, Petera Rainy, dokumenty dostępne w IPN i archiwach Stasi.
KB: Dokumenty, nie tylko te użyte wprost, ale budujące naszą ogólną wiedzę, szczególnie te zdekompletowane, nie są i nigdy nie będą prostym źródłem, które wystarczy zacytować, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Prawie wszystkie teczki dotyczące księży zostały zniszczone (lub raczej wyniesione i schowane), tak w przypadku osób inwigilowanych, jak i współpracujących. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bezradni. Specyfika pracy operacyjnej, analitycznej czy archiwalnej służb polegała między innymi na tym, że ta czy inna obserwacja, donos czy analiza były umieszczane w całości lub wycinku w różnych miejscach. Fakt ten stwarza pewne trudności w kwerendzie, ale w jeszcze większym stopniu – szansę. Wdrażane przez Służbę Bezpieczeństwa nowoczesne formy zapisu jak ESEZO (standardowe formularze streszczające wiedzę o wydarzeniach i osobach przechowywanych poza teczką) czy później ZISKO (zapisy cyfrowe) oznaczają, że to, czego nie ma w teczce, jest w innej części archiwów IPN. A w przypadku księdza Jankowskiego właśnie baza ESEZO była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Zawierała opis zabiegów wokół jego mszy 17 sierpnia 1980 roku w Stoczni z wielu punktów widzenia naraz: strajkujących, pierwszego sekretarza PZPR T. Fiszbacha, kurii biskupiej, wojewody oraz służb. Sam Jankowski w tych zabiegach jawi się jako najmniej aktywny, biernie czekający na rozwój wypadków, które przecież wyniosły go na szczyt. Może czasem po prostu tak jest, że spośród wielu walczących stron wygrywa osoba najbardziej bierna, będąca kompromisem dla wszystkich stron.
Co do wywiadów z rozmówcami, staraliśmy się, żeby były to nie tyle wywiady, co rozmowy. Rozmowy, podczas których nasi rozmówcy poznawali naszą wiedzę i zaangażowanie w temat, a my otrzymywaliśmy nie tylko odpowiedzi na pytania, ale także kontekst niegdysiejszych zachowań, sytuacji, wyborów. Wtedy łatwiej zrozumieć rozmówcę i jego intencje, a wypowiadane sądy są bardziej dla nas zrozumiałe, wiarygodne. Dzięki temu mogliśmy łatwiej zbudować sobie obraz księdza, a pewne wersje uznać za bardziej, natomiast inne – mniej wiarygodne.

Wielokrotnie przywołujecie w książce osoby, które po usłyszeniu nazwiska prałata Jankowskiego zrywały kontakt, zamykały Wam drzwi przed nosem. Jak często zdarzało się, że nie chciano z Wami rozmawiać? Czy udało Wam się jednak przekonać do zeznań kogoś, kto na początku oponował?
MG: Na rozmowę nie zgodziły się przede wszystkim rodziny byłych ministrantów księdza, których dotyczyła sprawa o molestowanie oraz sami byli ministranci. Dzisiaj są już dorosłymi mężczyznami, mają poukładane życie i ze zrozumiałych względów nie chcą wracać do przeszłości. Z pewnością nie są to łatwe wspomnienia. Nie chciała z nami rozmawiać też kobieta, która jako jedyna twierdziła, że słyszała o samobójstwie nastolatki na ulicy Łąkowej. Nie zgodziła się z nami spotkać i porozmawiać również pani Barbara Borowiecka, która oskarżyła publicznie księdza o najcięższe zbrodnie.
KB: Większość naszych rozmówców nie tyle odmawiała, co długo się wahała. Były osoby, co do których do końca nie mieliśmy pewności, czy do rozmowy dojdzie, nawet w przypadku, kiedy się już z nami umówiły. Jeden z wywiadów, akurat w tym przypadku przeprowadzony w Warszawie, do ostatniej chwili wisiał na włosku. Po umówieniu się na rozmowę i naszym przyjeździe do Warszawy, rozmówca przez wiele godzin zastanawiał się, czy się spotkać, czy jednak odwołać spotkanie. Paradoksalnie, kiedy pod koniec dnia zgodził się z nami porozmawiać, rozmowa ta okazała się długa, szczegółowa i bardzo otwarta. Zrezygnował nawet z innych swoich obowiązków, aby móc ją dokończyć.
Myślę, że największą trudność sprawiało nam to, że każdy potencjalny rozmówca próbował najpierw ustalić, czy zamierzamy księdza pokazać w negatywnym świetle czy może mamy zamiar go bronić. Najtrudniej chyba było im zrozumieć, że nie mamy tezy a priori, że chcemy dogłębnie porozmawiać bez względu na stosunek naszego rozmówcy do księdza. Ciekawe, że niektórzy dziwili się też, że po kilku miesiącach pracy nad tekstem odezwaliśmy się z prośbą o autoryzację. Niektórzy przyznali szczerze, że byli pewni, że nie zrobimy tego i że są pozytywnie zaskoczeni.

Jak to możliwe, że przy tak licznych oskarżeniach między innymi o pedofilię, nadal były i są osoby broniące księdza i utrzymujące, że o żadnej pedofilii nie słyszały?
MG: Z oskarżeniami o pedofilię księdza Jankowskiego doradzamy ostrożność. W aktach śledztwa prokuratorskiego znajdują się relacje świadków, w tym samych ministrantów, opisujących tzw. efebofilne zachowania księdza, takie jak przytulanie, głaskanie, całowanie, spanie w jednym łóżku; te zachowania nie zostały jednak przez prokuraturę zaklasyfikowane jako obcowanie płciowe lub czynność seksualna wobec osoby małoletniej. Czy słusznie? Moim zdaniem nie, ale obecnie stan prawny jest taki, że śledztwo zostało umorzone, a wina nie została księdzu udowodniona przed sądem.
Natomiast na oskarżenia pani Barbary Borowieckiej molestowania seksualnego małych dzieci, dokonywania na nich gwałtów, doprowadzenia do ciąży jednej nastoletniej dziewczyny, a innej do samobójstwa nie znaleźliśmy żadnych dowodów. Poza relacją samej pani Borowieckiej. Ani jednego dowodu.

Rodzina Jankowskiego walczy o dobre imię zmarłego i wytoczyła proces autorom niektórych reportaży o prałacie. Nie boicie się, że Was może spotkać coś podobnego?
MG: Uważamy, że dochowaliśmy szczególnej rzetelności w opisywaniu faktów z życia księdza. Przeprowadziliśmy własne śledztwo, które wykazało wiele przekłamań, jakie pojawiły się w prasie na jego temat. Rozmawialiśmy z przyjaciółmi księdza, którzy opowiadali również o tym, co zrobił dobrego i szlachetnego. Wszystko to opisujemy w książce. Bardzo staraliśmy się zachować obiektywizm.
Natomiast dowody w postaci zeznań licznych świadków znajdujące się w aktach sprawy prokuratorskiej nie zostały uznane przez prokuraturę za niewiarygodne, w związku z tym uznaliśmy, że możemy je przytoczyć. Tym bardziej, że zostały już wcześniej opublikowane przez przyjaciela księdza Petera Rainę w formie książkowej.
Rodzinę księdza Jankowskiego wielokrotnie próbowaliśmy namówić do rozmowy, do własnej opowieści o księdzu, ale zgodził się porozmawiać z nami tylko pan Andrzej Sagan, mąż jednej z sióstr prałata. Jego wypowiedzi cytujemy w książce.
KB: Wspominałem już, że część rozmówców była zaskoczona, że wróciliśmy do nich w celu autoryzacji wypowiedzi. Może dzięki temu łatwiej pozostawili swe wypowiedzi bez większych zmian, nawet te, które uważali za ostre. I właśnie autoryzacja jest dla nas ważna. Dzięki niej cytowane dosłownie wypowiedzi zyskują na wiarygodności, a i zmniejszają niebezpieczeństwo, że ktoś się wycofa lub zaskarży. Czas autoryzacji i związane z nim kolejne, czasem długie i trudne rozmowy, pozwolił też wypracować tekst wspólnie z osobami, które miały wątpliwości, czy nie powiedziały za dużo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl