Druga rocznica katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Co się zmieniło? [REPORTAŻ + ZDJĘCIA]

Patryk Drabek
Do katastrofy kolejowej w Chałupkach doszło 3 marca 2012 r.
Do katastrofy kolejowej w Chałupkach doszło 3 marca 2012 r. Arkadiusz Gola
Przy tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy kolejowej w niewielkich Chałupkach pod Szczekocinami przez cały rok płoną znicze, a co miesiąc wymieniane są kwiaty. W drugą rocznicę tych tragicznych wydarzeń z 3 marca 2012 roku pamięć o 16 osobach, które zginęły w zmiażdżonych lokomotywach i wagonach, powraca jednak ze zdwojoną siłą. O katastrofie pod Szczekocinami trudno zapomnieć szczególnie kolejarzom. Czy pasażerowie mogą dziś czuć się bezpieczniej? Nasz reporter sprawdził: wiele się zmieniło

Strażakom i mieszkańcom Chałupek przypominają się traumatyczne przeżycia oraz widok poszkodowanych, którzy nie tyle prosili, co wręcz błagali o pomoc. Tego dnia, oprócz uczczenia pamięci maszynistów i pasażerów, warto jednak także zastanowić się, czy w ciągu dwóch lat zrobiono wszystko, by do tak wielkiej tragedii nie doszło po raz kolejny.

- Nie można tego obiecać, ale myślę, że każdy z nas będzie robił, by więcej do takiej katastrofy już nie doszło. Czy tak jednak rzeczywiście będzie? Tego nie wie nikt - zaznacza Zbigniew Kwiatkowski, maszynista instruktor w sekcji eksploatacji pojazdów trakcyjnych w zakładzie południowym PKP Intercity w Katowicach.

Z danych PKP PLK wynika, że ubiegły rok był najbezpieczniejszy w historii polskich kolei. W porównaniu z 2012 rokiem liczba niebezpiecznych zdarzeń spadła o niemal 8 proc., a jeśli chodzi o liczbę osób poszkodowanych w takich zdarzeniach, to ta zmniejszyła się natomiast o 29 proc. Opinie w sprawie poprawy bezpieczeństwa związanego z podróżami pociągami są jednak podzielone.

- Co zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch lat od tragedii w Chałupkach pod Szczeko-cinami? Moim zdaniem niewiele - podkreśla Ryszard Węcławik, dyrektor Działu Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego w Zespole Doradców Gospodarczych TOR, a Mirosław Siemieniec z PKP PLK ripostuje: - Nieprawda, zmieniło się bardzo dużo.

Jak sprawdzić, co zmieniło się w ciągu dwóch lat od katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, o której mówili ludzie na całym świecie? Najlepiej wsiąść do pociągu i udać się w podróż razem z osobami, które regularnie przemierzają setki kilometrów po polskich torach. Wsiadając do lokomotywy, w oczy rzuca się wywieszona kartka z 10 punktami. Wygląda jak dekalog maszynisty i kolejarze rzeczywiście nazywają je dziesięcioma przykazaniami. Po pierwsze, maszynista powinien zgłaszać się do pracy wypoczęty, we właściwym stanie psychofizycznym.

Po drugie, ma dbać o własny wygląd i stanowisko pracy, a po trzecie musi sprawdzić stan techniczny obsługiwanego taboru w czasie przyjęcia. Banał? To jeszcze nie wszystko. Czwarte przykazanie brzmi: Wykonuj czynności obsługowe zgodnie z obowiązującymi instrukcjami, a piąte: Aktywnie uczestnicz w szkoleniach i pouczeniach okresowych. Po szóste: Wykorzystuj konsultacje do wyjaśniania wątpliwości związanych z prowadzeniem pociągów i pracy manewrowej. Po siódme: Dyżurny ruchu jest twoim partnerem w czasie realizacji procesu przewozowego. Nie unikaj rozmów, pytań, wyjaśnień. Wykorzystuj środki łączności radiowej.
Po ósme: W przypadku wątpliwych sygnałów skontaktuj się z właściwym dyżurnym ruchu w celu ich wyjaśnienia. Dziewiąte przykazanie brzmi natomiast: Przy braku kontaktu radiowego ogranicz prędkość pociągu do zatrzymania włącznie. Rozpocznij kontynuowanie jazdy po rozmowie wyjaśniającej z dyżurnym ruchu. Po dziesiąte: Każda jazda na sygnał "Sz" (sygnał zastępczy - dop. red.) upoważnia do rozmowy z dyżurnym ruchu o przyczynach wyświetlania tego sygnału. Stosuj zawsze tę zasadę. Na samym dole pogrubioną, uderzającą w oczy czcionką, napisano też, że maszynista nie może mieć wątpliwości co do wyświetlanych sygnałów, a jeśli je ma, to musi zatrzymać pociąg i to wyjaśnić. "Bezpieczeństwo Twoje i pasażerów jest wartością nadrzędną".

Nie przeszkadzać maszyniście

Jest wtorek, 25 lutego. TLK 54200 "Pogoria" należący do PKP Intercity z Gdyni do Bielska-Białej w Katowicach melduje się punktualnie. Wsiadam do lokomotywy w Katowicach. Maszynista Fryderyk Kątny wita mnie w swoim królestwie. Razem z nim jest maszynista instruktor Zbigniew Kwiatkowski.

- Karta Bezpiecznych Praktyk Maszynisty, która tu u nas wisi, powstała po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami - wskazuje na zawieszoną kartkę Kwiatkowski. W zawodzie pracuje od 38 lat i podkreśla, że bycie maszynistą to bardzo wymagający zawód.

- Kierowca auta, kiedy poczuje się zmęczony, może zjechać na parking. Maszynista nie może nawet pomarzyć o takim komforcie - mówi.

Rozmowy trzeba jednak odłożyć na później, ponieważ pasażerowie czekają, a zegar wskazuje już godzinę odjazdu. 7.45. Fryderyk Kątny zwalnia hamulce, włącza elektryczne silniki. Ruszamy.

Fryderyk Kątny z kolejnictwem także związany jest od 38 lat, ale teraz o tym nie pogadamy. Powód? W czasie jazdy maszyniście przeszkadzać nie wolno. Szczególnie po szczekocińskiej katastrofie wszyscy wyczuleni są na przestrzeganie procedur.

- One się teoretycznie nie zmieniły, ale wprowadzono dodatkowe szkolenia i pouczenia, które uczulają maszynistów na bezpieczeństwo ruchu - tłumaczy Zbigniew Kwiatkowski. - Maksymalna koncentracja podczas jazdy to norma, bowiem w każdej chwili na torach może pojawić się samochód, zwierzę lub człowiek - dodaje.

3 marca 2012 roku na torach pojawiły się dwa pociągi pędzące na siebie z prędkością niemal 100 kilometrów na godzinę. O godz. 20.57 na 21,3 kilometrze linii kolejowej nr 64 Koniecpol - Kozłów doszło do jednej z największych katastrof kolejowych w historii.
Podczas zderzenia TLK 31100 "Brzechwa" spółki PKP Intercity relacji Przemyśl Główny - Warszawa Wschodnia z interREGIO 13126 "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny spółki Przewozy Regionalne zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.

Według raportu opracowanego przez Państwową Komisję Badania Wypadków Kolejowych, przyczyną czołowego zderzenia pociągów pod Szczekocinami były błędy i zaniedbania po stronie pracowników PKP Polskich Linii Kolejowych, w tym nieznajomość działania urządzeń obsługiwanych przez dyżurnych ruchu posterunków odgałęźnych Sprowa i Starzyny. W raporcie zwrócono też uwagę na niedostateczną czujność maszynistów obydwu pociągów, którzy kontynuowali jazdę, pomimo otrzymania sygnałów zastępczych. Jednym słowem, zawiedli ludzie. Ale śledztwo nadal trwa.

Spodziewaj się niespodziewanego

Maszyniści pamiętają o tragedii w Chałupkach i szczególnie w marcu ta katastrofa ma przypominać wszystkim o przestrzeganiu zasad i procedur. Czy jest bezpieczniej?

Tuż po tym, co wydarzyło się w gminie Szczekociny, maszyniści z całego kraju wzięli udział w specjalnych szkoleniach z psychologami. W tym roku takie spotkania również są przewidziane, ponieważ maszynista musi sobie radzić w warunkach stresowych.

Na symulatorze w Warszawie osoby, które prowadzą pociągi, ćwiczą różne sytuacje, które nie powinny się nigdy zdarzyć, a jednak teoretycznie może do nich dojść. W myśl zasady "spodziewaj się niespodziewanego". Dwa pociągi na jednym torze?

Do takiej sytuacji nie dochodzi nawet podczas ćwiczeń na symulatorze. - Czołowego zderzenia nie robimy, ponieważ człowiek może różnie zareagować i kto by za to odpowiadał, gdyby dostał zawału? - pyta Zbigniew Kwiatkowski. To niejedyne zmiany. Mają być także montowane kamery, które będą rejestrowały drogę przed pociągiem. Takie rozwiązanie zastosowano już na jednej z lokomotyw PKP Intercity.

- Co zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch lat od tragedii pod Szczekocinami? Moim zdaniem niewiele - podkreśla jednak Ryszard Węcławik, dyrektor Działu Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
- Było dużo krzyku, a mało konkretów. Moim zdaniem najważniejsze powinny być urządzenia, które mogłyby zabezpieczyć nie tyle przed głupotą, a po prostu ludzkim brakiem umiejętności. Dla przykładu, gdy chcemy coś teraz usunąć z komputera, to kilka razy jesteśmy pytani o to, czy na pewno chcemy to zrobić. Tymczasem w przypadku katastrofy urządzenia zadały jedno pytanie, a na dodatek obsługujące je osoby nie do końca rozumiały jego treść. Jeżeli chodzi natomiast o infrastrukturę, to kolej przestaje być atrakcyjna. Na razie mamy spokój, ale taka katastrofa może powtórzyć się w każdej chwili - uważa Ryszard Węcławik.

Trzy grzechy związane z infrastrukturą? Kolejarze wskazują przede wszystkim na zły stan podtorza, tzw. wychlapy (występuje tam małe zapadanie się toru, przez co nie można rozwijać większych prędkości - dop. red.) oraz awarie semaforów.

A jednak bezpieczniej

Rzecznik spółki PKP PLK Mirosław Siemieniec nie zgadza się z zarzutami, że na kolei nie poprawiło się bezpieczeństwo i odpowiada statystykami. - Ubiegły rok był najbezpieczniejszy w historii polskich kolei. W porównaniu z 2012 rokiem liczba niebezpiecznych zdarzeń spadła o niemal 8 proc., a jeśli chodzi o liczbę osób poszkodowanych w takich zdarzeniach, to ta zmniejszyła się o 29 proc. - wyjaśnia. Jego zdaniem w ubiegłym roku wszystkie ofiary śmiertelne zginęły, gdy niezgodnie z przepisami wjechały na przejazdy kolejowe lub przechodziły przez tory w niedozwolonych miejscach. - Od 2012 roku na polskiej kolei zmieniło się bardzo dużo - przekonuje Mirosław Siemieniec.

Dwa lata temu wystartował kompleksowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego, który obejmuje modernizację infrastruktury, doskonalenie zawodowe pracowników, ulepszanie procedur związanych z prowadzeniem ruchu pociągów oraz monitorowanie stanu bezpieczeństwa. - Realizowane są również dwa projekty dotyczące poprawy bezpieczeństwa kolejowego, w tym modernizacja 1000 przejazdów kolejowo-drogowych oraz wymiana ponad 3000 rozjazdów kolejowych - zaznacza Mirosław Siemieniec. - PLK podwoiła godziny szkoleń dyżurnych ruchu, a w tym zwiększono częstotliwość tych szkoleń. Prawie 10 tys. pracowników PLK odpowiedzialnych za prowadzenie ruchu pociągów przeszło szkolenia m.in. z zachowania w sytuacjach stresowych. PLK ograniczyła liczbę posterunków z sygnałem zastępczym o połowę, ze 157 do 75, co oznacza, że sygnał zastępczy stosowany jest na mniej niż 2,5 proc. wszystkich posterunków - wskazuje Mirosław Siemieniec.

Śledztwo nadal trwa

Kolejarze podkreślają, że o tragedii pod Szczekocinami zadecydował ludzki błąd, ale czy odpowiedzialne za to osoby poniosą konsekwencje? Na razie Prokuratura Okręgowa w Częstochowie ponownie wystąpiła do Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach o przedłużenie postępowania. Śledztwo nie mogło się zakończyć ze względu na stan zdrowia dyżurnego ruchu ze Starzyn, Andrzeja N. Dyżurna ruchu ze Sprowy, Jolanta S. przyszła na przesłuchanie i nie przyznała się do winy. Śledczy mają już jednak ostateczną kompleksową opinię specjalistów z zakresu kolejnictwa. Biorąc pod uwagę dokument liczący w sumie 267 stron, winę za katastrofę kolejową pod Szczekocinami ponoszą nie tylko dyżurni ruchu, ale też maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w Chałupkach.
- W najbliższą niedzielę pojadę tam ze względu na pamięć o dwóch kolegach z Warszawy, których znałem osobiście. Razem pracowaliśmy i jadę po to, by uczcić ich pamięć. Po tej katastrofie kładzie się jeszcze większy nacisk na bezpieczeństwo - podkreśla Fryderyk Kątny. - Czy prowadząc pociąg, myślę o tej katastrofie? Wszyscy mamy świadomość, że każdy z nas mógł znaleźć się w tym samym miejscu i w tym czasie, w którym dwa lata temu zginęli nasi koledzy. Być może po prostu mamy więcej szczęścia - mówi Fryderyk Kątny.

Zbliża się godz. 8.45. Dojeżdżamy do Bielska-Białej. To koniec naszej podróży. Pasażerowie usłyszą za moment, że dojechali właśnie do stacji docelowej i proszeni są o zabranie bagażu.

Osoby, które jechały pociągami TLK "Brzechwa" i interREGIO "Jan Matejko" w feralny wieczór 3 marca 2012 roku, takiego komunikatu nigdy nie usłysza-ły…

Kalendarium

3 marca 2012 roku zderzyły się dwa pociągi pospieszne TLK 31100 "Brzechwa" spółki PKP Intercity relacji Przemyśl Główny - Warszawa Wschodnia oraz interREGIO 13126 "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny spółki Przewozy Regionalne. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych potwierdziło, że w wypadku zginęło 16 osób (w tym jedna obywatelka USA i jedna obywatelka Rosji), a kolejnych 57 zostało rannych (w tym ośmiu obcokrajowców, m.in. z Ukrainy, Mołdawii i Czech). W katastrofie zginęli maszynista, kierownik składu i konduktor pociągu interREGIO 13126 oraz maszynista i pomocnik maszynisty pociągu TLK 31100. Dwaj członkowie załogi TLK 31100 przeżyli katastrofę.

4 marca 2012 roku rozpoczęło się prokuratorskie śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy kolejowej w Szczekocinach. Częstochowska prokuratura prowadzi postępowanie karne w sprawie katastrofy, niezależnie od działań podjętych przez Państwową Komisję Badania Wypadków Kolejowych. Śledztwo było już kilka razy prze-dłużane.

30 października 2012 roku w Chałupkach w gminie Szczekociny, gdzie w marcu doszło do katastrofy kolejowej, odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary tych tragicznych wydarzeń. Przy okazji odsłonięcia pomnika, oficjalnie otwarto też wyremontowaną drogę w Chałupkach. Po katastrofie kolejowej, w ramach podziękowania za bohaterską postawę mieszkańców, gmina otrzymała na tę inwestycję pomoc finansową z budżetu województwa śląskiego w wysokości 500 tysięcy złotych.
1 marca 2013 roku Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych podała do publicznej wiadomości raport w sprawie katastrofy kolejowej, do której doszło pod Szczekocinami. Ustalenia wskazują przede wszystkim na błędy dyżurnych ruchu z posterunków Starzyny i Sprowa. W raporcie zwrócono też uwagę na niedostateczną czujność maszynistów obydwu pociągów, którzy kontynuowali jazdę, pomimo otrzymania sygnałów zastępczych bez i ze wskaźnikiem W24, podczas gdy rozjazdy kierowały na tor niezgodnie z podawanymi sygnałami.

Komunikacja

Sygnał Sz (sygnał zastępczy) to kolejowy sygnał wzrokowy stosowany do wydania zezwolenia na jazdę w szczególnych sytuacjach, gdy np. sygnał podany na semaforze jest wątpliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Druga rocznica katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Co się zmieniło? [REPORTAŻ + ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
maszynista
Dobrze że ten Pan nie jest już moim instruktorem a dzięki własnej dyscyplinie zawodowej dojechałem do upragnionej emerytury
z
zgrzyt
Tylko, że naprawiacze kolei, uznali potem, zemaszynista, to taki operator przy pulpicie sterowniczym, a elektronika czuwa nad wszystkim
t
tyg
bzdury- w pierwszym przypadku błędy dyżurnych i maszynistów, w drugim maszynistów
a
ab17pl
Niestety raport o przyczynach katastrofy po Szczekocinami nie uwzględnia tego że zainstalowane urządzenia na posterunku Sprowa nie były (i nie są) blokadą liniową, nie spełniają podstawowych wymagań technicznych zabezpieczenia ruchu, gdyby to były blokada to nie doszło by do tej katastrofy.
Podobny przypadek mieliśmy miesiąc temu na trasie Warszawa Mińsk tam rzekomo znajduje się SBL (samoczynna blokada liniowa) nowy produkt który dopuścił do najechania na siebie pociągów, blokada SBL z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nie dopuściła by do tego.
Przyczyną wszystkich katastrof z ostatnich 20 lat poczynając od najechania na tył składu pod Ursusem jest ograniczenie funkcjonalności urządzeń sterowania ruchem, zbyt daleko idące uproszczenia obniżają koszty instalacji ale sprowadzają systemy srk (sterowania ruchem kolejowym) do czegoś co przypomina sterownik sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu ulic. To jest niestety oszustwo na najwyższym szczeblu - zamawiający, projektant, wykonawca. Dyżurni ruchu ze Starzyn i Sprowy nie mieli szans sprawnie kierować ruchem w dłuższym terminie, katastrofa była nieuchronna czy to był 3 marca czy byłby 30 nie ma już znaczenia.
Wróć na i.pl Portal i.pl