Dricus Du Plessis: Wygram z Mańkowskim i rzucę wyzwanie Chalidowowi. Chcę być najlepszy w historii

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Dricus Du Plessis (z lewej) i Borys Mańkowski
Dricus Du Plessis (z lewej) i Borys Mańkowski Szymon Starnawski /Polska Press
23-letni Dricus Du Plessis (11-1) to jeden z najlepszych zawodników MMA w Afryce, mistrz tamtejszej organizacji EFC w dwóch kategoriach, półśredniej i średniej. 23 grudnia na KSW 41 w Katowicach powalczy z Borysem Mańkowskim (19-6-1) o jego tytuł w dywizji do 77 kg. Opowiada nam o nadchodzącej walce, mieszanych sztukach walki w Afryce, zbijaniu wagi na lotnisku i ambitnych planach na przyszłość.

Tomasz Dębek: Był Pan zaskoczony, kiedy KSW zaproponowało Panu kontrakt i walkę o pas z Borysem Mańkowskim?
Dricus Du Plessis: Tak, nie spodziewałem się kontaktu akurat z Polski. Po zwycięstwie z Yannickiem Bahatim, który był wówczas mistrzem brytyjskiej organizacji BAMMA, zostałem pierwszym w historii czempionem afrykańskiej EFC [Extreme Fighting Championsip - td] w dwóch kategoriach wagowych. Zakładałem, że zwrócę na siebie uwagę czołowych federacji. Ale spodziewałem się raczej kontaktu z BAMMA i propozycji rewanżu z Yannickiem o jego pas. Kiedy odezwało się KSW, byłem zaskoczony, ale też bardzo szczęśliwy. Słyszałem wcześniej o tej organizacji, to europejska czołówka. Możliwość występu w niej, na dodatek od razu w walce wieczoru o pas, jest dla mnie czymś niesamowitym.

Ile wiedział Pan o KSW, zanim podpisał kontrakt?
Oglądałem kilka walk. Trenowałem z Jamesem McSweeneyem, który bił się W Polsce. Spotkałem też kilku chłopaków z KSW w Tajlandii. Często odwiedzam klub Tiger Muay Thai, właśnie tam ich poznałem. Niedawno walczyłem z Rafałem Haratykiem, przy tej okazji znów usłyszałem o polskiej organizacji. Poza tym często oglądam w internecie kompilacje najlepszych akcji, nokautów czy poddań tygodnia, tam też pojawiają się fragmenty ich gal. Większy research zrobiłem jednak dopiero po tym, jak KSW się ze mną skontaktowało. Przekonałem się, że to wielka firma, znana na całym świecie. W Afryce nie jest może bardzo rozpoznawalna, ale teraz to się zmieni. W RPA jako mistrz EFC w dwóch kategoriach wagowych jestem bardzo popularny, kibice z pozostałych krajów kontynentu też mnie znają. Wielu z nich będzie oglądało galę 23 grudnia i moje kolejne walki w Polsce.

Jak popularne jest MMA w RPA i całej Afryce?
To nadal młody sport, ludzie zaczęli go u nas uprawiać siedem, osiem lat temu. Szybko zyskał jednak ogromną popularność. Transmisje z gal na żywo ogląda dwa, trzy miliony widzów. Każdego miesiąca około 11 milionów. Na gale EFC przychodzi w średnio pięć tysięcy kibiców. Może to niezbyt wiele, lecz w Afryce, podobnie jak na świecie, MMA jest najszybciej rozwijającym się sportem. Z roku na rok fanów jest coraz więcej.

Co z poziomem afrykańskich zawodników? Ostatnio bił się Pan tylko z zagranicznymi przeciwnikami.
Na początku kariery walczyłem głównie z zawodnikami z RPA. Później faktycznie moimi rywalami byli Polak, Brazylijczyk i Anglik. Ale nie znaczy to, że w Afryce są słabi zawodnicy. Mamy wielu utalentowanych fighterów. Kluby się rozwijają, coraz więcej osób przechodzi na zawodowstwo. Ja również uprawiam MMA na pełen etat. Jesteśmy gotowi na rywalizację z resztą świata. Mam szansę, by to udowodnić. Polacy mają duże tradycje w tym sporcie. Wielu zawodników walczy już od długiego czasu. To świetna arena na to, bym pokazał, że wcale nie musimy być gorsi.

Długo trenował Pan K-1, a wcześniej judo. Rekord z ośmioma poddaniami i tylko trzema nokautami jest jednak trochę mylący.
To prawda. Zacząłem od judo, kiedy miałem pięć lat. Trenowałem tę dyscyplinę przez kolejnych siedem. Później przeniosłem się do K-1, zostałem mistrzem świata WAKO. [World Association of Kickboxing Organizations - td] W wieku 19 lat trafiłem do MMA. Przez mój rekord faktycznie wiele osób myśli, że jestem parterowcem. Wchodząc do MMA miałem opinię stójkowicza, więc każdy chciał mnie przewracać. Ale pracowałem nad brazylijskim jiu-jitsu równie mocno co nad uderzeniami. Wielu rywali musiało dziwić się, kiedy ich poddawałem. (śmiech) Uważam się za bardzo wszechstronnego zawodnika. Codziennie ćwiczę każdy aspekt walki, nie zaniedbuję niczego. Dlatego trudno się na mnie przygotować. Rywal nigdy nie wie, czego się spodziewać. Nie planuję niczego przed walką, w klatce robię to, co jest w danej sytuacji najbardziej korzystne.

Wspomniał Pan już o walce z Haratykiem. Jak zapamiętał Pan ten pojedynek?
Rafał to znakomity zawodnik i bardzo fajny facet. Zwłaszcza w pierwszej rundzie dał dobrą walkę. Walczyliśmy w kategorii średniej, do 84 kilogramów. Spodziewałem się, że wykorzysta swoją siłę i ruszy na mnie ostro od pierwszych sekund. Tak też się stało. Ale zawsze robię co muszę, by wygrać. Nie dałem się zdominować, a w drugiej rundzie wygrałem przed duszenie. Walka z Borysem powinna mieć podobny przebieg. To dobre, wyrównane zestawienie. Ale na koniec dnia ze zwycięstwa będę cieszył się ja.

Jak wygląda Pana kontrakt z KSW? Może Pan bronić swoich pasów w EFC?
Na razie uzgodniliśmy, że mogę bronić tytułów EFC w marcu. Plan jest taki, żebym był już wtedy posiadaczem trzech pasów. Później uzgodnimy, czy będę walczył dla KSW na wyłączność, czy występował w obu organizacjach.

Mańkowski będzie dla Pana najtrudniejszym przeciwnikiem w karierze?
Walczyłem już z bardzo wymagającymi rywalami. Nie wydaje mi się, żeby Borys był od nich lepszy. Za to ja będę najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim on kiedykolwiek się mierzył. Zdaję sobie sprawę z tego, że walczył i wygrywał z wieloma dobrymi zawodnikami. Właśnie dlatego ten pojedynek tak wiele dla mnie znaczy. Będę mógł pokazać wszystkim, jak dobry jestem. Borys to świetny zawodnik. Ta walka wydobędzie ze mnie wszystko, co najlepsze. Mam nadzieję, że w jego przypadku będzie tak samo.

Polak wygrał choćby z Jessiem Taylorem, który niedawno został zwycięzcą 25. sezonu programu „The Ultimate Fighter”, w maju walczył też z Mamedem Chalidowem, legendą polskiego MMA. Trudno nie szanować jego sportowego CV.
Oczywiście. Z Mamedem dał dobrą walkę. To była wojna przez trzy rundy. Kilka lat temu, jeszcze w wadze lekkiej, mierzył się z Mairbekiem Taisumowem, którego dobrze znam ze wspólnych treningów w Tajlandii. Rywale Borysa to czołówka. Cieszę się, że wygrywał z takimi fighterami jak Taylor. Tym lepiej będzie smakowało moje zwycięstwo w Katowicach.

At the @ksw_mma HQ in Warsaw Poland, they're just introducing the new champion to the rest of the company. #Stillknocks #KSW #EFC #2xC #3xC #p4pking #travling #livingthedream #titleseverywhere #SAvsTheworld #proud 👊🏼🇿🇦 @efcworldwide

Post udostępniony przez Dricus du Plessis (@dricusduplessis) 14 Lis, 2017 o 10:40 PST

Jaka będzie Pana największa przewaga nad Mańkowskim?
Myślę, że siła. Jestem bardzo mocny fizycznie. Poza tym mam nad nim sporą przewagę zasięgu. Wszystkie walki z tak wysokimi przeciwnikami, które widziałem, Borys przegrał. Moją przewagą będzie też wszechstronność. Doskonale czuję się w każdej płaszczyźnie walki. Mańkowski ma dobre zapasy, ale nie wie jeszcze, jak silny w tym aspekcie jestem ja. Uważam, że zapasy mam tak samo dobre jak stójkę i parter. Zobaczymy, jak będzie chciał sobie z tym poradzić. Odpowiada mi walka w półdystansie i klinczu. Ale największą przewagę mam trzymając go na dystans. Będę mógł zadawać mocne ciosy i kopnięcia, a on nie będzie w stanie się do mnie zbliżyć.

To będzie Pana pierwsza walka poza RPA. Ma Pan jakieś obawy, np. dotyczące ścinania wagi czy aklimatyzacji w Polsce w środku zimy?
Problemem mogłoby być robienie wagi w nowym otoczeniu. Ten proces zawsze był dla mnie największym problemem. Na szczęście byłem już w podobnej sytuacji. W styczniu zeszłego roku miałem walczyć na gali Legend MMA w Australii. Dzień przed walką byłem już w samolocie, ale w Singapurze okazało się, że jest jakiś problem z moją wizą. Wagę zrobiłem... na lotnisku. To było najgorsze zbijanie kilogramów w moim życiu. Walkę w końcu odwołano, bo nie zdążyliśmy dolecieć do Australii na czas. Wiem jednak, że skoro dałem radę zrobić wagę na lotnisku, poradzę sobie z tym w każdych warunkach. O postawę w klatce, gdziekolwiek by nie była, się nie martwię. Jestem pewien, że wszystko potoczy się po mojej myśli. W Polsce będę czuł się jak w domu. Kibice będą po stronie Borysa, ale podczas pojedynku człowiek się tym nie przejmuje. Kiedy zaczynałem w MMA, przez kilka pierwszych walk nikt na mnie nie stawiał. Zapracowałem sobie na szacunek i sympatię kibiców. Chcę to powtórzyć w KSW. Polscy fani pokochają mój styl. Wierzę, że po zdobyciu pasa uznają mnie za swojego mistrza, choć jestem z RPA.

Tak ambitny zawodnik myśli już pewnie o występach dla UFC?
Mój cel to mistrzostwo UFC, a później zostanie najlepszym zawodnikiem w historii. Na najbliższy rok moim domem będzie jednak na pewno KSW. Chcę zdobyć pas po dobrej walce. Może obronić go raz, a później rzucić wyzwanie Mamedowi Chalidowowi i powalczyć o drugi pas KSW, w kategorii średniej.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dricus Du Plessis: Chcę wygrać z Borysem i rzucić wyzwanie Mamedowi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl