Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Wiesław Baryła: Nie bójmy się społeczeństwa złożonego z jedynaków [ROZMOWA]

rozm. Dorota Abramowicz
Dr Wiesław Baryła
Dr Wiesław Baryła
- Niewiele jest tak silnych i zarazem uniwersalnych stereotypów, jak te, które dotyczą jedynaków - mówi dr Wiesław Baryła, adiunkt w Katedrze Psychologii Społecznej w Szkole Wyższej Nauk Społecznych w Sopocie.

Słowa "brat", "siostra" mogą zacząć powoli znikać z naszego języka. Jak wynika z ostatniej Diagnozy Społecznej pod redakcją prof. Janusza Czapińskiego, jedynacy wychowują się już w 40 proc. polskich rodzin. Demografowie przestrzegają, że jest to narastający trend. Czy staniemy się narodem egoistów?
Dlaczego pani tak uważa? Twierdzenie, że jedynak to egocentryk, osoba rozpieszczana od dziecka przez rodziców, samolubna nie jest prawdziwe. To stereotyp, występujący praktycznie na całym świecie - od Chin, przez Stany Zjednoczone po Europę z Polską włącznie. Nawiasem mówiąc, niewiele jest tak silnych, jak ten, stereotypów, w których nie ma ani ziarna prawdy.

Skąd wziął się stereotyp egoistycznego jedynaka?
Trudno powiedzieć. Mamy do czynienia ze złożonym mechanizmem, którego działanie częściowo może wyjaśniać teoria akcentuacji. Wobec braku pełnej wiedzy o świecie i ludziach wyróżniamy w nich jakąś właściwość, wyolbrzymiając ją. W przypadku jedynaków pojawia się np. określenie - rozpieszczony bachor, w którego inwestują rodzice. Niełatwo jest jednak zrozumieć, dlaczego określenia tego używają równocześnie Rosjanie, Chińczycy czy Niemcy.

Jacy wobec tego są jedynacy?

Zadaje pani kłopotliwe pytanie, bo nie ma zbyt wielu rzetelnych badań na ten temat. Jedynak jedynakowi nierówny, są też różne przyczyny, dla których w rodzinie nie ma więcej dzieci.

Co mówią te rzetelne badania?
Pokazują, że jedynak pod względem funkcjonowania w społeczeństwie nie różni się od osób pochodzących z rodzin wielodzietnych. Jedyna wyraźna różnica pojawia się, gdy przedmiotem analizy jest ambicja i inteligencja.

Są bystrzejsi?
Inteligencja to tylko instrument, które może być użyty do różnych celów. Jedynacy mają lepsze wyniki w szkole.

A umiejętność kontaktu z ludźmi?
Wspólnotowość to drugi czynnik, analizowany w badaniach. Wynika z nich, że z zasady jedynacy równie dobrze radzą sobie w kontaktach międzyludzkich, jak ich rówieśnicy, którzy mają rodzeństwo.

I gdzie się tego uczą? Bawiąc z rodzicami lub dziadkami lub siedząc samotnie przed komputerem lub telewizorem?
Nieprawdą jest, jakoby jedynacy nie mieli kontaktu z rówieśnikami. Większość rodziców dba, by ich dziecko od najmłodszych lat bawiło się z innymi dziećmi. Jeśli nawet nie posyłają jedynaka do przedszkola, to przecież spotykają się ze znajomymi, którzy mają dziecko w podobnym wieku. Liczba kontaktów nie przekłada się w sposób prosty na posiadanie jednego brata lub siostry. Inaczej jest oczywiście w rodzinach wielodzietnych, w których rok po roku na świecie pojawia się kolejny potomek.

Tam intensywność kontaktów wzrasta.
Lepsze wyniki jedynaków w szkole mogą być skutkiem rodzicielskiej ambicji. Mając jedno dziecko, traktują je jako życiową inwestycję, wysyłają potomka na dziesiątki dodatkowych zajęć i zabierają mu radość dzieciństwa. To także stereotyp?
Większość rodziców nie hoduje ideału. Oczywiście są osoby, które przesadnie inwestują w dziecko, podporządkowując mu całe swoje życie. Jeśli jednak ktoś ma wolę, czas i pieniądze, to równie dobrze może zainwestować w kształcenie dwójki lub trójki dzieci. Różnica - czy dodatkowo kształcimy potomstwo, czy nie - jest wynikiem indywidualnych wyborów rodziców.

W rodzinach wielodzietnych zostaje, w naturalny sposób, wymuszona nauka samodzielności. Począwszy od wiązania sznurowadeł, zapinania guzików, przez przygotowywanie posiłków, aż po poważniejsze zadania. Zamiast samochodem z mamusią, młody człowiek jedzie na lekcje tramwajem. Jedynacy nie są mniej samodzielni?
Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych i w Chinach na dużych grupach osób nie potwierdzają tej tezy. Obserwuje się podobne scedowanie obowiązków zarówno na jedynaków, jak i na dzieci z większych rodzin. Nierzadko rodzice są przymuszeni, by polegać na samodzielności dziecka. Zwłaszcza wtedy, gdy sami pracują na dwa lub dwa i pół etatu.

Jakimi pracownikami są jedynacy?
Nie różnią się od innych.

Mówił Pan, że są bardziej ambitni. Nie widać tego w firmach?
Niekoniecznie przekłada się to na ich życie zawodowe. Niewiele osób pracuje w miejscach, gdzie ambicja ma jakieś znaczenie. Okazuje się, że jedynacy nie są ani lepszymi, ani gorszymi pracownikami.

A małżonkami?
Podejrzewam, że gdyby przeprowadzono dokładną analizę, okazałoby się, że nic nie różni jedynaka od męża lub żony pochodzącej z wielodzietnej rodziny. To, czy związek jest udany, zależy tak naprawdę od dwóch konkretnych osób i wielu różnych czynników.

Czy to prawda, że rzadziej zdradzają współmałżonków?
Nie wiem, na ile wiarygodne jest pojedyncze badanie, na podstawie którego powstała taka opinia. Może jedynacy rzadziej deklarują, że zdradzają? Gdyby przebadano pod tym względem miliardy Chińczyków - jedynaków, miliony Amerykanów i tysiące Polaków, pewnie okazałoby się, że wpływ braku rodzeństwa na wierność lub niewierność jest znikomy. Małżeństwo to dwoje ludzi. Istotne jest, jak wyglądało ich dzieciństwo, jak w najmłodszych latach tworzyło się zaufanie, przywiązanie do drugiego człowieka, jakie były kontakty z rodzicami.

I tak wracamy do rodziców. Tym razem starszych, zależnych od jednego dziecka. W Chinach ostatnio odgórnie nakazano, by wobec coraz częstszych przypadków samobójstw osamotnionych staruszków, ich jedyne dzieci musiały co najmniej raz w roku odwiedzać matkę i ojca. Czy to czarna perspektywa dla Polski?
Wobec jedynaka, który jako dziecko mógł liczyć na inwestycje rodzicielskie, pojawiają się w późniejszym okresie życia oczekiwania na odwdzięczenie się. Jednak w Chinach nie funkcjonuje system emerytalny i tam pomoc ze strony dorosłego dziecka jest niezbędna. My mamy emerytury.

Emerytura to nie wszystko, czasem potrzebna jest opieka w chorobie, niedołężności. W rodzinach wielodzietnych rozłożona na siostry i braci, tu spoczywająca tylko na barkach jedynaka.
Nie ma reguły. Znam wielodzietną rodzinę, w której ciężar opieki nad ciężko chorą matką, przy obojętności braci i sióstr, musiał przejąć najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Nikt inny nie miał na to czasu. Wydaje się, że dziś Polska coraz bardziej zbliża się do modelu zachodniego, gdzie relacje rodzinne stają się coraz luźniejsze. W związku ze starzeniem się społeczeństwa musimy zapomnieć o wdzięczności dzieci. Będziemy za to potrzebować coraz liczniejszych placówek, gdzie trafią osoby starsze, wymagające pielęgnacji.

Brzmi to bardzo smutno...
Zastanawiałem się, czy gdybym zapadł na chorobę Alzheimera, chciałbym obciążać moje dziecko obowiązkiem opieki nad tracącym pamięć, coraz bardziej niedołężnym ojcem. Przewidując takie kłopoty, warto zainwestować pieniądze, by zaoszczędzić je na opiekę na stare lata.

Ponoć odchowanie jednego dziecka do 18 roku życia, to inwestycja o wartości niezłej klasy samochodu. Namawia Pan, by zamiast rodzenia dzieci, robić oszczędności na starość?
To są bardzo trudne kwestie. Na pewno im mniej dzieci w domu, tym lepsza jakość życia rodziców. Ostatecznie może pojawić się teoria, że lepiej inwestować we własną starość, niż w potomstwo. Stąd pewnie rosnąca popularność modelu rodziny 2 plus 1. Są też inne powody. Holendrzy przeprowadzili badania, z których wynika, że najszczęśliwsze są matki, które mają jedno dziecko. Badaniami objęto bliźniaczki, wśród których kobiety bezdzietne, jak i te z liczniejszym potomstwem deklarowały znacznie niższy poziom zadowolenia z życia od matek jedynaków.

Jako szczęśliwej matce trójki wspaniałych dzieci, trudno mi to zrozumieć...
Pewnie już wychodzących z domu? Poziom zadowolenia z licznego potomstwa rośnie, gdy zaczyna się ono usamodzielniać.
Maluje Pan obraz świata zadowolonych rodziców zdolnych jedynaków. Dla demografów wzywających, by Polacy rodzili więcej dzieci, może to być dramatyczna wiadomość.

Demografowie, całkiem słusznie, zwracają uwagę na coraz bardziej widoczne kłopoty z systemem emerytalnym. Stworzony w XIX wieku system zakładał, że nasze emerytury będą płacić następne pokolenia. Małżeństwa z czworgiem, siedmiorgiem, a nawet jedenaściorgiem dzieci zapewniały taką możliwość. Trwało to do lat 80. XX wieku, teraz mamy tendencję odwrotną.
Rodzi się coraz mniej dzieci, których praca może nie zapewnić emerytur dłużej żyjącym rodzicom i dziadkom. Zmniejsza się konsumpcja, pustoszeją szkoły, niepotrzebni stają się pedagodzy.

Nie jest więc tak różowo?
Z drugiej jednak strony rośnie wydajność, koszty życia maleją. Świat się zmienia.

Czy jest Pan jedynakiem?
Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Ale moje dziecko jest już jedynakiem.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki