Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Janusz Sibora: Korwin-Mikkemu raczej nie chodziło o honor [ROZMOWA]

Janusz Sibora
archiwum prywatne
Z dr. Januszem Siborą, historykiem, badaczem dziejów dyplomacji oraz protokołu dyplomatycznego, rozmawia Jarosław Zalesiński

Czy przenoszenie zasad dawnych kodeksów honorowych na dzisiejsze czasy nie prowadzi do karykatury tamtych zasad?
A czy samo pojęcie honoru zaginęło w dzisiejszych czasach, czy nie? Wydaje mi się, że każdy z nas respektuje jakoś to pojęcie we własnym postępowaniu.

Ale w inny sposób go broni.
W przeszłości broniono go w pojedynkach, to wiemy. W XVI i XVII wieku we Francji co dekadę ginęło w nich kilka tysięcy osób. Jeszcze w wieku XIX wypadało się pojedynkować w obronie honoru, istniał taki nacisk środowiskowy, ograniczony do szlachty, wojska i studentów. W Niemczech pojedynkował się co czwarty szlachcic chociaż raz w swoim życiu. Co szósty pojedynek kończył się zranieniem, co czternasty śmiercią. Znam te sytuacje z moich własnych opowiadań rodzinnych: kiedy pytałem, dlaczego wujek ma taki dziwny ślad na twarzy, mówiono mi, że to "Schmiss", blizna po pojedynku, symbol honoru.

Ale dzisiaj kodeks karny wyparł wszystkie kodeksy honorowe.

Formy prawne nie rozwiązują całego mnóstwa konfliktów, które dzielą ludzi. Bardzo łatwo nam mówić, że nieładnie zachował się Janusz Korwin-Mikke, bo spoliczkował polityka. Ale spróbujmy, mimo wszystko, przyjrzeć się jego rozumowaniu. Twierdzi on, że stosuje zasady honorowe, dlatego czekał na zadośćuczynienie, na słowo przepraszam, za słowa, które niegdyś wypowiedział o nim Michał Boni. Ponieważ tego słowa przepraszam nie usłyszał...

Michał Boni ogólnie przeprosił za swoją winę współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
To nie to samo, bo Korwin-Mikke został obrażony osobiście. Kodeks Boziewicza mówi też o brazie zbiorowej - wówczas środowisko wybiera osobę, z którą należy się pojedynkować. Jeśli obraziło się zbiorowo, przeprasza się zbiorowość, ale jeśli obraziło się indywidualnie, to i indywidualnie się przeprasza.

Sugeruje Pan, że Janusz Korwin- Mikke miał jakiś tytuł do spoliczkowania Michała Boniego?
Czy Janusz Korwin-Mikke został osobiście obrażony, czy nie?

Według mnie został obrażony.
Moim zdaniem również. I czekał na zwykłe słowo przeprosin oraz jakieś zadośćuczynienie szkody. Bo pamiętajmy, że na to, co nazywamy przeprosinami, składa się kilka elementów, nie wystarczy powiedzieć "sorry". Ani przeprosin, ani zadośćuczynienia nie doczekał się.

Więc go Pan nie potępia?
Nie mówiłbym o tym w tych kategoriach. Postawiłbym pytanie inaczej: czy jako jednostka mamy prawo do bronienia swojego dobrego imienia? Tu leży problem.

Według mnie leży gdzie indziej: czy każda forma bronienia dobrego imienia jest do zaakceptowania?
Do formy dopiero teraz dochodzimy. Jestem przeciwnikiem tej formy, którą wybrał Korwin-Mikke. We współczesnych demokracjach mamy przykłady, w jaki sposób mądrze radzić sobie wtedy, kiedy orzeczenia sądów nas nie zadowalają. Od zawsze podziwiam współczesną kulturę polityczną Niemców. Kiedy urzędujący prezydent Christian Wulff został oskarżony o korupcję, w jaki sposób zaprotestowali czterej byli żyjący prezydenci niemieccy? Niezależnie od tego, że formalnie się on w sądzie wybronił? Przy pierwszej okazji odmówili ustawienia się z nim do wspólnego zdjęcia. W ten sposób moralnie zaprotestowali. I to była dobra forma protestu.

Mógł i Korwin-Mikke na znak protestu odmówić udziału w uroczystości w pałacyku MSZ.
Czyli dyskutujemy w tej chwili już o tym, czy osobę, którą uznajemy za niegodną, można jakoś towarzysko napiętnować. Kiedyś było tak, że gdy do salonu wchodziła osoba objęta towarzyską infamią, wszyscy wychodzili. Człowiekowi, który skłamał na temat swojego wykształcenia albo tytułu, nie podawano ręki. A jak oceniano dzisiaj postępowanie Aleksandra Kwaśniewskiego, który napisał nieprawdę na temat swojego wyższego wykształcenia?

Byłoby dobrze, gdyby opinia publiczna skuteczniej, niż się to dzisiaj dzieje, egzekwowała honorowe zachowania osób publicznych?
To byłoby chyba uczciwe. Choć oczywiście pojawiłby się problem, kto miałby o tym orzekać, skoro nie ma dzisiaj sądów honorowych. Ale osoby, które zachowały się niegodnie, czy kłamcy, nie powinni być zapraszani do mediów. A takie osoby funkcjonują w obiegu medialnym. Jesteśmy zbyt pobłażliwi, standardy są u nas zbyt nisko ustawione. Co okazało się przy okazji afery taśmowej.

Chce Pan Janusza Korwin-Mikkego mianować człowiekiem, którzy przywraca standardy w życiu publicznym?
Tego absolutnie nie mówię. Ale należałoby w życiu publicznym, dla jego uzdrowienia, znaleźć jakieś formy obywatelskiego protestu w stosunku do osób, które nie spełniają standardów kultury politycznej i zasad życia społecznego. Zaś co do Korwin-Mikkego: uważam, że świadomie wybrał formę, która przysporzy mu popularności. Bo o to tutaj chodziło tak naprawdę, a nie o Boziewicza.

Marek Migalski zapowiedział: przekonacie się, że spoliczkowanie Michała Boniego przysporzy Korwin-Mikkemu zwolenników.
Mogę sądzić, że ten postępek przysporzy Korwin-Mikkemu zwolenników. Można tak przypuszczać, choćby śledząc wypowiedzi internautów.

Ale pojawiają się też aprobatywne wypowiedzi polityków.
Elity polityczne powinny kształtować wzorce. Ale ja boję się używać określenia elity polityczne, po tym co się w Polsce ostatnio stało. Określenie elita powinno zostać ograniczone do części mediów, części środowisk akademickich, środowisk kultury i intelektualistów, z wykluczeniem urzędników i polityków. Poza nimi szukałbym środowisk, które muszą postawić tamę barbarzyństwu, jakiego jesteśmy świadkami.

Rozmawiał Jarosław Zalesiński

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki