Dominika Słowik: Dalej możemy działać tylko jako wspólnota

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
Dominika Słowik
Dominika Słowik Radosław Kaźmierczak
Po głośnych powieściach „Atlas: Doppelganger” - za którą autorka otrzymała nominację do Nagrody Literackiej Gdynia - oraz nagrodzonej Paszportem Polityki „Zimowli” krakowska pisarka Dominika Słowik powróciła z kolejną książką. „Samosiejki” to zbiór opowiadań, których motywem przewodnim jest natura. - To książka, która wypływa z mojego myślenia o katastrofie klimatycznej – mówi nam autorka.

Kilka miesięcy temu twoja powieść „Zimowla” trafiła na deski Teatru im. Słowackiego. To dosyć obszerna, jeśli chodzi o objętość i wątki, książka, jej przełożenie na język teatru chyba nie było łatwym zadaniem.

Na szczęście adaptację robił reżyser Kuba Roszkowski, który specjalizuje się w przenoszeniu takich grubych książek na deski teatru, zrobił to już, m.in. z „Potopem”, ale, przyznaję, że trochę nie dowierzałam, że to możliwe. Kuba świetnie sobie poradził.

Jak odnajdujesz „Zimowlę” na scenie?

Kiedy moja książka jest już napisana i pójdzie w świat, to cieszę się, że żyje, że ludzie coś sobie z niej biorą, dopowiadają – to jest ciekawe doświadczenie, patrzeć jak ona żyje. Nie czuję się strażniczką tego, co napisałam i dopóki ktoś nie wkłada mi w usta opinii, które nie są moje, to wszystko jest w porządku. W przypadku teatru dochodzi jeszcze energia zespołu, która po lockdownie i wielu miesiącach samotnego pisania była bardzo dobrym zdarzeniem.

Izolujesz się pisząc, czy to efekt pandemii?

Nie można wieść samotnego życia będąc pisarką, bo przecież trzeba znać świat i ludzi, ale kiedy już zaczyna się sam proces pisania, to jest bardzo samotne zajęcie. W moim przypadku to głównie samotne siedzenie za biurkiem.

Twoje dwie pierwsze książki – „Atlas: Doppelganger” i „Zimowla” były świetnie przyjęte, krytycy się zachwycali, za „Zimowlę” dostałaś Paszport Polityki. Pisząc „Samosiejki” towarzyszyła ci jeszcze presja, że musisz coś udowodnić?

Przy drugiej książce rzeczywiście często padało pytanie o to, czy mit drugiej książki jest prawdziwy: że trzeba udowodnić, że umie się napisać więcej. Tym razem książka powstawała w takim czasie, gdy, mam wrażenie, że to, co się dzieje w kraju i na świecie tak zawładnęło rzeczywistością, że jakoś w tym rozmyły mi się wszelkie stresy wydawnicze. Ta książka jest dla mnie bardzo ważna z perspektywy tematu, który poruszam, nie patrzę na nią w kategoriach ekspresji indywidualizmu pisarskiego, bardziej chciałabym rozmawiać o problemach, które porusza, żeby ważniejsze było rozmawianie o temacie, którego dotyczy, niż o samej książce.

A zatem, mówmy o „Samosiejkach”. Trzynaście opowiadań połączonych w spójną całość tematem: relacja człowiek-natura i wybrzmiewająca katastrofa klimatu. Twoje poprzednie książki były w jakiś sposób osadzone w przeszłości, „Samosiejki” są zwrócone ku przyszłości.

Tak, to najbardziej współczesna książka jaką napisałam, dwie poprzednie były osadzone w niedalekiej, ale jednak przeszłości, były o pamięci, historii, „Samosiejki” to książka o współczesności. Nawet te teksty, które wybiegają w przyszłość są trochę taką figurą retoryczną, żeby mówić o tym, co dzieje się teraz.

Czyli o katastrofie klimatycznej.

„Samosiejki” są nie tylko o katastrofie klimatycznej - ale stanowi ona tło całego mojego myślenia o tej książce, była głównym wątkiem moich lektur, podczas pisania czytałam bardzo dużo i prozy i literatury popularno-naukowej. To opowieść o tym, czego doświadczamy w związku ze zmianami klimatycznymi. I te zmiany mają wpływ nie tylko na pogodę - to tylko objaw. Mają też wpływ na geopolitykę, ekonomię, gospodarkę, kryzys migracyjny itd.… Jest książką o współczesności, nawet jeśli są w niej wątki wybiegające w przyszłość czy science-fiction.

Punktem wspólnym, oprócz natury, są anomalie. W każdym z opowiadań dzieje się coś, co odbiega od normy, nie zgadza się. Te anomalie wytrącają z zastanego porządku, nawet jeśli był daleki od komfortu.

Tak, we wszystkich opowiadaniach coś się nie zgadza. Myślę o tych anomaliach jako o przekraczaniu granic, gdzie zacierają się zastane, wyznaczone porządki. Przekraczamy granice cywilizacja – natura, człowiek – przyroda, czy też przekraczamy jakieś normy, które sytuują nas w świecie antropocentryzmu. Anomalia zmusza do redefinicji tego zastanego porządku. Często stawianego nagle w krzywym zwierciadle, pokazuje jego mechanizmy, wady. Anomalia w tych opowiadaniach była dla mnie przede wszystkim wytrąceniem z istniejącego status quo.

Często, mówiąc o zmianach klimatycznych, przywołuje się metaforę gotowania żaby. Jeśli włoży się ja do gorącej wody – wyskoczy, jeśli stopniowo będzie się podgrzewało wodę, żaba się ugotuje, przyzwyczajając się do coraz cieplejszej wody. Te anomalie, w wielu twoich opowiadaniach też sygnalizują problem, ale nie zmianę, a jedynie kolejne dostosowanie: matka nie może zasnąć z braku śniegu więc córka niesie ją w góry, gdzie jest śnieg; gdy miasto paraliżuje śnieżyca, bohaterowie kupują cieplejsze ubrania, sanki znikają ze sklepów. Przyzwyczajamy się, wszystko się jakoś ułoży – jak zawsze.

Nie, myślę jednak, że większość opowiadań ma otwarte zakończenia, a ich bohaterowie są aktywni. Bardzo chciałam uniknąć apatii czy eskapizmu. Bohaterowie starają się ułożyć sobie świat na nowo wokół tego co nie pasuje, co się zmienia. Starają się zrozumieć – wydaje mi się, że to najważniejsze – ale nie wracają do tego porządku, z którego wyszli. Natomiast w większości tych tekstów odpowiedź na pytanie: czy wszystko się jakoś ułoży to jest rodzaj ślepej wiary, mit. Kiedy mówimy o tym, jak ludzie sobie radzą z takim tematem jak katastrofa klimatyczna, to jednym z typów zachowań jest postawa: jakoś to będzie, zawsze jakoś to było. Ale to jest myślenie zachęcające do pasywności i na dłuższą metą nie jest żadną odpowiedzią.

Wszyscy musimy podjąć jakieś próby dostosowania się, zmiany, ale wiadomo też, że pojedyncze działania nic nie zmienią.

Koncepcja indywidualnego sposobu rozwiązania tego problemu jakim jest katastrofa klimatyczna, jest sposobem myślenia narzuconym nam przez te wszystkie narracje wielkich korporacji i sił, które chciałyby zrzucić z siebie odpowiedzialność, ale tak naprawdę nikt samodzielnie nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, co z tym zrobić, dalej możemy działać tylko jako wspólnota. W tej książce przepracowuję coś, co wydaje mi się być najdotkliwsze i najbardziej paraliżujące, czyli różne aspekty lęku.

Lęk to chyba rzeczywiście główne odczucie w tym kontekście.

Bardzo długo myślałam nad tym, jak pisać o tym, żeby nie straszyć, ale też nie pisać naiwnie o sprawach, być może zbyt skomplikowanych, żebyśmy byli w stanie je samodzielnie dogłębnie pojąć - swoistego systemu naczyń połączonych: tego jak funkcjonuje planeta, a w niej systemy ekonomiczne i polityczne. Ale też wydaje mi się, że rozmowa o tym, z czym się musimy zmierzyć w ciągu najbliższych lat przechodzi z negacjonizmu w apatię - dość zresztą naturalny przy takim natłoku informacji i ekstremalnych wizji, które opisują kryzys widniejący na horyzoncie. To naturalne, ani my sami, ani system polityczny, ani systemy ekonomiczne nie są przystosowane do myślenia w dłuższym horyzoncie czasowym, a to o czym mówimy, to sprawa, która wymaga planowania dłuższego niż kilka lat. Lęk z tym związany jest naturalny. Jednocześnie miałam poczucie, że to najważniejszy problem, z jakim będziemy się mierzyć w XXI wieku, bo to w nim mieszczą się wszystkie inne sprawy, które się dzieją, kryzys humanitarny, kryzysy polityczne… To książka, która wypływa z mojego myślenia o katastrofie klimatycznej.

Rośliny – bo to ona są w „Samosiejkach” synonimem natury – przejmują kontrolę, człowiek zawsze ustępuje. Tak to widzisz, musimy ustąpić naturze? To zmierzch antropocenu?

Myślę, że ten konflikt zasadza się w innym miejscu. Człowiek nie istnieje oddzielnie od natury, jesteśmy jej częścią. Antropocentryzm to system myślenia, który sytuuje człowieka w centrum wszystkiego, to wywodzące się z Biblii myślenie o człowieku jako tym, który panuje nad wszystkimi innymi istnieniami. Ale to także nauka opisująca świat niemal wyłącznie z ludzkiej perspektywy. Natura była w tym myśleniu często przeciwstawiana cywilizacji, która jest „właściwością” człowieka. W wielu narracjach natura pozbawiona zostaje podmiotowości, jest tylko tłem. Moim zamysłem było nie dystopijne wskazywanie, że jedynym rozwiązaniem jest wyeliminowanie człowieka (bo nie jest), co raczej przekroczenie tej granicy, którą sami postawiliśmy. To kolejna zmiana w społecznej świadomości, która czeka nas w XXI wieku, wyjście poza tę antropocentryczną wizję. Myślę, że bardzo jest nam potrzebna taka holistyczna wizja świata.

Rośliny, choć to część naszego świata, są trochę jak obcy. Zupełnie różne od człowieka. O tym też piszesz.

Dużo czytałam o roślinach pisząc książkę. Fascynujące jest, jak z perspektywy roślin można przedstawić aspekty języka, pamięci, społeczności, że są to elementy, które w opinii wielu naukowców istnieją w życiu roślin. Jednym z toposów kultury jest wyobrażanie sobie, jak wyglądałaby obca cywilizacja - mam wrażenie, czytając o funkcjonowaniu roślin, że gdyby Lem dziś pisał swoje książki SF, to pisałby o roślinach, bo one są doskonałym studium bytu całkowicie pozaludzkiego, który ma zupełnie inne kategorie zmysłowe. Wydaje mi się, że uświadomienie sobie, że nie tylko my jesteśmy skomplikowanym bytem bardzo by nam pomogło w rozmowie o tym, jak poradzić sobie z katastrofą klimatyczną. Dyskurs o emancypacji świata natury, nadanie mu faktycznej podmiotowości – to są rozmowy, które się toczą, póki co w czysto teoretycznym świecie – a ten etap jest istotny, żeby mogły nastąpić jakieś faktyczne zmiany.

Mówisz o najistotniejszych kwestiach w kontekście literatury. Czy myślisz, że ona ma jeszcze taką siłę i moc, żeby coś zmienić? Z jednej strony – mało co czytamy, z drugiej czy siła tego, co czytamy przekłada się na realne działanie?

Ja w ogóle nie myślę o literaturze tylko w kategorii książkowej, bo mam wrażenie, że literaturę powinniśmy dziś postrzegać jako opowieść, która nie jest przekazywana tylko w książkach, ale też w grze komputerowej, w serialu, w opowieści graficznej. Dziś to wyjście literatury poza fizyczną książkę jest już chyba faktem i, być może, pewne rzeczy się wyczerpują jeśli chodzi o „klasyczną” literaturę, ale to nie znaczy, że wyczerpuje się potrzeba opowieści i uczestniczenia w niej. To jest bardzo pierwotna potrzeba, w opowieściach odnajdujemy próbę zrozumienia rzeczywistości, dzięki nim lepiej radzimy sobie z wyzwaniami, które stawia przed nami rzeczywistość. Oczywiście, ciężko się cieszyć z niskich statystyk czytelnictwa, ale to nie jest tak, że ludzie przestali się interesować opowieściami i fikcją, po prostu ona się rozchodzi na wiele różnych dziedzin i np. w mojej opinii współczesne seriale mają więcej wspólnego z literaturą niż z filmem. Wierzę, że sztuka pomaga przejść przez różnego rodzaju kryzysy, mam nadzieję, że ta książka będzie właśnie przyczynkiem do rozmowy o tym, jak przejść przez strach, który pewnie większość z nas, myśląc o katastrofie klimatycznej, czuje. Jak dojść do wspólnego działania i co by to miało być.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dominika Słowik: Dalej możemy działać tylko jako wspólnota - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl