Dobry kwartał dla koncernów paliwowych. Jakie będą wyniki z Polski? Ekspert wyjaśnia

dr Artur Bartoszewicz, Szkoła Głowna Handlowa w Warszawie
Od lat europejski sektor petrochemiczny był niedoinwestowany. Kolejne wyzwania stawiane przez politykę klimatyczną UE, silna konkurencja ze strony koncernów nieeuropejskich, zmowy handlowe, wojny gospodarcze przede wszystkich ze strony Rosji i dyktat krajów OPEC, odbiły się na rentowności branży i sile prowadzenia działań inwestycyjnych.
Od lat europejski sektor petrochemiczny był niedoinwestowany. Kolejne wyzwania stawiane przez politykę klimatyczną UE, silna konkurencja ze strony koncernów nieeuropejskich, zmowy handlowe, wojny gospodarcze przede wszystkich ze strony Rosji i dyktat krajów OPEC, odbiły się na rentowności branży i sile prowadzenia działań inwestycyjnych. Fot. Adam Jankowski
Ogłaszane od końca lipca wyniki koncernów paliwowych za drugi kwartał br. są znacznie lepsze niż w poprzednim kwartale oraz rok wcześniej. Wyjaśnienie jest stosunkowo proste. Sektor kumuluje zasoby w okresie zaburzenia rynkowego wynikającego z działań wojennych na Ukrainie (choć ta wojna nie jest jedyną przyczyną zmian, które obserwujemy). Po wtóre, przygotowuje się do inwestycji w reakcji na globalny niedobór mocy petrochemii.

Bardzo dynamiczny, nawet kilkunastokrotny wzrost marży rafineryjnej oddaje zmiany na rynku, związane m.in. ze wzrostem cen ropy, zwiększenia kosztów transportu oraz produkcji paliwa, a także wzrostu popytu na paliwa (przede wszystkim na olej napędowy) w Europie.

Marża rafineryjna to nie marża detaliczna

Spójrzmy zatem na wyniki wybranych koncernów. EBITDA wzrosła – w porównaniu z drugim kwartałem roku poprzedniego – od 70 proc. (Shell) do niemal trzykrotności (Neste). Zysk netto to wzrosty od półtora (Neste) do ponad pięciu razy (Shell).

Jeszcze większe wzrosty odnotowano w zakresie marży rafineryjnej. To nie marża detaliczna, czyli czysty zysk koncernu, a zespół wskaźników pokazujących „nożyce” między kosztem surowca (ropy) a kosztem wytworzonego paliwa. Tu ważne są m.in. koszty transportu, produkcji, popyt na rynku. A wszystkie te elementy znacznie poszły w górę. Tu najskromniej (siedmiokrotny wzrost) wypada Shell, a rekordzista, czyli Repsol, odnotował około szesnastokrotny wzrost (z 1,5 USD do 23,3 USD na baryłce).

Warto o tym pamiętać, kiedy w najbliższy piątek poznamy wyniki Orlenu, zapewne również wpisujące się w ten trend. Bowiem tendencja rynkowa jest wszędzie taka sama.

od 16 lat

Europa jest uzależniona od importu z Rosji, Bliskiego wschodu i USA

Czy zatem sektor przeżywa okres wyjątkowej prosperity? Marże, szczególne europejskich rafinerii, szybują. W przypadku benzyny o ok. 400 proc., zaś w zakresie oleju napędowego nawet ok. 600 proc. Czy krajowa produkcja może zignorować ten trend? Nie, bowiem warunki makroekonomiczne w Europie i na świecie wymuszają podejmowanie decyzji, które wpływają na istotną poprawę efektywności działania branży.

Hasło o łupieniu konsumentów przez globalne koncerny stało się modne wśród populistów. Wojna na Ukrainie, a przede wszystkim skala manipulacji i restrykcji rynkowych po stronie Rosji istotnie wpłynęła na nowe warunki w sektorze, skutkując rosnącymi marżami firm petrochemicznych. Raport wydawany przez Fuels Europe za 2021, zrzeszenie największych firm paliwowych np. BP, Eni, Equinor, Nestle, Shell, Repsol, Orlen, wskazuje, że po dekadzie stosunkowo niskich cen, ropa zaczęła drożeć, prowadząc po prostu do szczytów sprzed kryzysu finansowego w 2008 r., a Europa jest skrajnie uzależniona od importu z takich kierunków, jak Rosja, Bliski Wschód i Stany Zjednoczone.

To są obecnie główne źródła zaspokajania zapotrzebowania na paliwa i olej napędowy. I co nie zaskakuje, to Rosja, która od 2019 r. odpowiadała według Fuels Europe za zaspokojenie 80 proc. importu oleju napędowego do Unii Europejskiej, kształtuje de facto warunki na tym rynku. Na około 35,7 proc. unijnych potrzeb szacuje się łączny wkład ze strony petrochemii rosyjskiej, co potwierdzają dane Eurostatu i Banku Światowego.

Europejski sektor petrochemiczny wymaga inwestycji

Od lat europejski sektor petrochemiczny był niedoinwestowany. Kolejne wyzwania stawiane przez politykę klimatyczną UE, silna konkurencja ze strony koncernów nieeuropejskich, zmowy handlowe, wojny gospodarcze przede wszystkich ze strony Rosji i dyktat krajów OPEC, odbiły się na rentowności branży i sile prowadzenia działań inwestycyjnych.

Dziś potrzeby finansowe są ogromne. Konieczność uniezależniania się od ryzyka zrywania łańcuchów dostaw i manipulacji rynkowej ze strony Rosji wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych. Wojna na Ukrainie jedynie uwidoczniła problem. Zrywanie łańcuchów dostaw, ingerencje Chin doprowadzające do ograniczania eksportu paliw i produkcji rafinerii wykazały, jak istotnie uzależnieni jesteśmy w Europie od kaprysów globalnych graczy. Europa na własną prośbę uzależniła swoją gospodarkę od czynników zewnętrznych.

Reakcja branży jest absolutnie zgodna z logiką wolnego rynku. Należy generować zyski i kumulować zasoby niezbędne do podjęcia wyzwania. Inaczej europejska branża petrochemiczna ulegnie konkurencji a rynek europejski popadnie w realne kłopoty. Dziś większe koszty dla konsumentów paliw mają się przełożyć na długookresowe ich bezpieczeństwo. Jest to czas magazynowania ropy naftowej, kumulacji potencjału i przygotowania się na kolejne zaskakujące rynek europejski sytuacje. Także na konieczność przestawienia się na zielone tory.

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl