Do 133 razy sztuka. Markus Eisenbichler mistrzem świata na dużej skoczni

Dominik Owczarek
Eisenbichler w weekend zdobył dwa złote medale.
Eisenbichler w weekend zdobył dwa złote medale. Pawel Relikowski / Polska Press
Historia drogi na szczyt niemieckiego skoczka ma w sobie coś z hollywoodzkiej produkcji. W 2012 roku „Eisei” wykonał skok, który mógł oznaczać dla niego koniec kariery. Zamiast jeździć na wózku, w miniony weekend zdobył dwa medale - złoty indywidualnie oraz złoty drużynowo.

Siedem lat temu nie miał czucia w nogach i groziła mu jazda na wózku inwalidzkim - w sobotę stanął dumnie na najwyższym stopniu podium, śpiewając hymn ze łzami w oczach.

Do tej pory nie wygrał ani razu, mimo bycia w czołówce. W sobotę pokazał, że cierpliwość popłaca. - Żelazo stało się złotem - napisał Dirk Hofmeister z telewizji „Sportschau”. Cierpliwość Eisenbichlera została nagrodzona. W wieku 27 lat Niemiec wygrał po raz pierwszy w karierze. Trudno o bardziej doniosły moment na pierwsze złoto. Po 133 konkursach udało mu się zwyciężyć akurat na mistrzostwach świata.

Dobry, ale nierówny

- To był naprawdę długotrwały proces, ale udało mu się to osiągnąć -skwitował z radością trener Niemców Werner Schuster. Austriak podkreślił też, że nie zna drugiej takiej „wańki-wstańki” jak Eisenbichler. Istotnie Niemiec od dłuższego czasu znajduje się w czołówce. Nie potrafił jednak wcześniej postawić kropki nad i.

Dobre występy zaczął notować na dwa lata po koszmarnym upadku. Upatrywał w nim wyłącznie swojej winy. - Przed wypadkiem podchodziłem do skoków narciarskich nieprofesjonalnie. Nie dawałem z siebie stu procent na treningach - mówił Bawarczyk w rozmowie z „Bildem”. - Leżąc w szpitalu, miałem dużo czasu na przemyślenia. Postanowiłem, że jak wrócę do zdrowia, to dam z siebie wszystko - uzupełnił.

Stopniowo osiągał kolejne szczeble. Pod koniec stycznia 2014 roku wykorzystał przedolimpijskie przygotowania najlepszych skoczków i dwukrotnie zajął ósme miejsce w zawodach Pucharu Świata w Sapporo. Po niedługim czasie stał się pewnym punktem niemieckiej kadry.

W sezonie 2014/15 zajął piętnaste miejsce w klasyfikacji generalnej. Obecnie regularnie pojawia się w czołówce, ale mógł osiągnąć jeszcze więcej. Eisenbichler charakteryzuje się nieprzewidywalnością, na co zwracał uwagę również Werner Schuster.

Człowiek mem

Zanim Eisenbichler wzniósł ręce w geście triumfu na Bergisel, z początku roku musiał przełknąć gorycz porażki na tej samej skoczni. Na półmetku ostatniej edycji Turnieju Czterech Skoczni Niemiec był, obok Ryoyu Kobayashiego, faworytem do wygranej. W trzecim konkursie jednak „Eisei” zepsuł skok, co sprawiło, że Japończyk bezapelacyjnie zwyciężył.

W sobotę mógł wznieść ręce w geście triumfu. - Jeszcze cały drżę - mówił po zwycięstwie.

Z emocjami Eisenbichlera mógł równać się tylko wybuch radości Szwajcara Kiliana Peiera, który niespodziewanie zdobył brąz. Niemiec do tej pory znacznie wyróżniał się swoją emocjonalnością. Po oddanych skokach potrafił ukazywać ogromną złość bądź wprost euforię. Bogata mimika Niemca sprawiła, że powstało mnóstwo memów z jego udziałem. Rozbawieni internauci pisali, że szczęka Eisenbichlera potrafi rozwierać się pod kątem 180 stopni. Spontaniczność skoczka względem emocji objawiła się też podczas hymnu.

- Chce mi się krzyczeć i płakać jednocześnie. Do tej pory nie wiedziałem jak to jest być najlepszym - mówił po odebraniu złotego medalu. Po mistrzostwach świata przekonamy się, czy Eisenbichler nie powiedział ostatniego słowa w kontekście zwycięstw.

Wojciech Fortuna: Mistrzostwa świata się nie kończą. Nie skreślajmy naszych zawodników

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24