Długie łodzie Piastów. Piastowicze walczą o koronę

Paweł Stachnik
Być może Piastowie wywodzili się ze Skandynawii, a do Polski przypłynęli na swoich charakterystycznych łodziach
Być może Piastowie wywodzili się ze Skandynawii, a do Polski przypłynęli na swoich charakterystycznych łodziach archiwum
Dynastie. Historycy wciąż dyskutują nad pochodzeniem Piastów. Niektórzy badacze uważają, że ród ten przybył na ziemie polskie z Wielkich Moraw lub Skandynawii. Być może Mieszko nosił pierwotnie normańskie imię. W kilku momentach dzieje dynastii mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Czy z korzyścią dla Polski?

Wydawać by się mogło, że o Piastach wiemy już wszystko. Przez kilka wieków dziesiątki historyków zdążyło przeanalizować i opisać każdy aspekt piastowskiej historii. Wszystkie źródła zostały wszechstronnie zbadane i zinterpretowane, a wszystkie hipotezy zweryfikowane. Wcale częste są głosy, że nic nowego nie da się wymyślić i skazani jesteśmy na to, co dotąd udało się ustalić.

Tymczasem badacze nie rezygnują z poszukiwania nowych rozwiązań, wysuwania nowych pomysłów, koncepcji i interpretacji. Przykładem mogą być coraz to nowe hipotezy na temat pochodzenia Piastów. Przyjęte powszechnie założenie, że byli jednym ze słowiańskich rodów, który przez lata budował swoją pozycję, a wreszcie przejął władzę nad pozostałymi wspólnotami i stworzył państwo, poddawane jest w wątpliwość.

Mieszko był wikingiem?

Niedawno prof. Przemysław Urbańczyk wysunął śmiałą hipotezę, że Piastowie byli potomkami arystokracji wielkomorawskiej. Od dawna natomiast funkcjonuje teoria o normańskim pochodzeniu Piastów. Skłania się ku niej Sławomir Leśniewski, autor książki „Drapieżny ród Piastów”.

Jego zdaniem normańskie pochodzenie pierwszych władców Polski jest jak najbardziej uzasadnione. Skoro długie łodzie wikingów dopływały w górę Wisły aż w okolice Krakowa, a szlak wodny Odry i Nysy Łużyckiej pozwalał im penetrować rejony Europy Środkowej, to cóż stało na przeszkodzie, aby któryś z ich wodzów zainteresował się urodzajnymi ziemiami Polan? Były one nieporównanie atrakcyjniejsze niż zimne, nieprzyjazne ludziom pustkowia, gdzie od pokoleń przychodzili na świat - zastanawia się autor.

Wikingowie najeżdżali rozmaite części Europy, a od pewnego momentu osiedlali się w nich i przejmowali władzę. Tak było na sąsiedniej Rusi, gdzie Ruryk zapoczątkował dynastię rządzącą przez 600 lat. Tak było w Anglii, Irlandii, Islandii, Francji i w basenie Morza Śródziemnego.

Polscy historycy od lat rozpatrywali hipotezę, że państwo polskie powstało przy udziale Normanów. Spekulowano, że ziemie polańskie mogły zostać najechane przez wikingów, a ich wódz zapoczątkował dynastę.

Karol Szajnocha wymieniając miejsca normańskich podbojów pisał: „W takim paśmie ziem niepokojonych skandynawskim orężem miałżeby tylko jeden kraj, mianowicie słowiańskie Pomorze między Odrą a Wisłą, tuż pod bokiem Skandynawii leżące, ujść napadów normandzkich?”.

Jako argument potwierdzający teorię normańskiego pochodzenia Piastów służy początek znanego dokumentu „Dagome iudex”, w którym Mieszko I oddał państwo pod opiekę papieża. Imię „Dagome” (lub Dago, Dagon) interpretowano jako skandynawskie. Mieszko, który jak wiemy od Galla Anonima, przed chrztem nosił inne imię, miałby więc być Normanem z pochodzenia.

Wprawdzie archeolodzy nie natrafili na zbyt wiele znalezisk, które potwierdzałyby obecność na ziemiach polskich wikingów w znaczącej liczbie, niemniej teoria normańska ciągle ma u nas swoich zwolenników.

Bolesław Zapomniany

Inna tajemnica rodu Piastów to postać króla Bolesława Zapomnianego. Miał on być synem Mieszka II i starszym bratem Kazimierza Odnowiciela. Urodził się w 1014 lub 1015 r. i był przeznaczony do objęcia tronu po ojcu. Może o tym świadczyć fakt, że jego młodszy brat Kazimierz został oddany do klasztoru.

Wzmiankę o Bolesławie znajdujemy w XIII-w. „Kronice wielkopolskiej”. Czytamy tam, że po śmierci Mieszka II władzę objął jego syn Bolesław, który wyrządzał wiele zniewag swojej matce Rychezie. Ta zabrała więc młodszego syna Kazimierza i uciekła do rodzinnej Saksonii.

„Bolesław zaś z powodu srogości i potworności występków, zbrodni okrutnych i nieludzkich, których się dopuszczał, źle skończył swe życie i, choć odznaczony został koroną królewską, nie policzony został nawet w liczbie królów i książąt polskich dla wielkiej nieprawości swojej. Po śmierci jego wielkie zaburzenia i wojny domowe wszczęły się w królestwie” - czytamy w „Kronice”.

Ten zapis w pewnym stopniu tłumaczy nie do końca dla historyków jasny okres zamętu, jaki nastał w Polsce po śmierci Mieszka II. Jednak wzmianka XIII-wiecznej kroniki wzbudziła też wątpliwości, tym bardziej, że o królu Bolesławie nie wspominał ani słowem bliższy tym wydarzeniom Gall Anonim.

Badacze podzielili się więc na zwolenników i przeciwników istnienia Bolesława. Jedni i drudzy analizując zapis „Kroniki”, a także wzmianki o nim w innych źródłach, przez lata starali się udowodnić swoje racje.

Kara po śmierci

Zdecydowanym zwolennikiem istnienia Bolesława jest Sławomir Leśniewski. Autor podkreśla, że w XIX w. obecność tego władcy nie budziła wątpliwości historyków. Pisali o nim Karol Szajnocha, Stanisław Smolka, a także Oswald Balzer i Tadeusz Wojciechowski.

Przypomina też, że w „Roczniku kapituły krakowskiej” pod rokiem 1038 znajduje się informacja o zgonie „króla Bolesława”. W nieistniejącym już Kodeksie tynieckim Bolesław Śmiały figurował z numerem III, a zatem pomiędzy nim a Chrobrym musiał być jeszcze jakiś drugi Bolesław.

Leśniewski wysuwa bardzo ciekawą teorię tłumaczącą, dlaczego Bolesław został zapomniany. Otóż jego zdaniem prawdziwą przyczyną nie było okrucieństwo króla (inni Piastowie dopuszczali się czynów równie okrutnych i haniebnych), lecz jego odejście od chrześcijaństwa.

- Bolesław II Zapomniany wydał wojnę nowej religii, a gdy ją przegrał, zapłacił wysoką cenę za swoją zbrodnię. Odebrano mu i życie, i należne miejsce w historii - twierdzi Leśniewski.

Nowa religia powoli zapuszczała korzenie wśród poddanych Piastów. Przywiązanie do dawnych wierzeń było bardzo silne, a niechęć do nowych porządków powszechna. Gdy dołączyły do tego obciążenia materialne na rzecz Kościoła doszło do buntu.

Po śmierci Mieszka II wybuchło w Polsce powstanie pogańskie i miało charakter nieomal powszechny. - Walczący o władzę Bolesław stanął przed alternatywą: przeciwstawić się buntowi albo mu przewodzić. Wybrał to drugie, wypowiadając śmiertelną wojnę Kościołowi. Wolał być królem pogan, niż utracić władzę i być może życie w walce z nimi - twierdzi autor.

Kościół sięgnął po wypróbowany sposób: obłożył króla klątwą. Władca najprawdopodobniej został zamordowany wiosną 1038 r., a na Polskę spadł niszczący najazd księcia czeskiego Brzetysława. Bolesław został też skazany na zapomnienie i przestał się pojawiać w większości kronik i roczników - pisanych wszak przez duchownych.

Zatrzymać rozbicie

Opisując dzieje Piastów autor zastanawia się też nad możliwością alternatywnego przebiegu niektórych wydarzeń. Co by było, gdyby w Polsce udało się w miarę wcześnie przezwyciężyć rozbicie dzielnicowe? Książę senior, Władysław nazwany późnej Wygnańcem, parę lat po śmieci Bolesława Krzywoustego podjął próbę opanowania całości kraju. Wywołało to sprzeciw młodszych braci, którzy uciekli się do zbrojnego oporu. Doszło do wojny, w której senior został pokonany i musiał uciekać z kraju do Niemiec.

U kolejnych cesarzy szukał pomocy, lecz ci bardziej dbali o swoje interesy w Polsce, niż o przywrócenie go na tron. Razem z Konradem III Władysław wyruszył na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej, szukał też wsparcia u papieża. Zmarł na obczyźnie w 1159 r. w wieku 57 lat jako polityczny bankrut.

Co by jednak było, gdyby udało mu się spacyfikować braci i scalić kraj? Wszak w pewnym momencie był bliski tego celu. Szedł drogą często stosowaną przez jego poprzedników. Braci - konkurentów do władzy - skutecznie usunęli Chrobry, Mieszko II i Bolesław Krzywousty.

- Osiągnięcie celu być może uchroniłoby Polskę przed toczącą się z coraz większym pędem machiną rozdrobnienia dzielnicowego. Istniała pewna szansa - gdyby tylko Władysław wystarczająco trwale zdominował młodszych braci - aby mapa jednolitego do niedawna państwa nie zaczęła przypominać wielobarwnej szachownicy, pstrokatej mozaiki księstw, równie szybko zmieniających władców, co granice - podkreśla Sławomir Leśniewski.

I choć zaznacza, że najprawdopodobniej rozdrobnienia dzielnicowego nie udałoby się uniknąć zupełnie, to uważa rozbicie za okres bardzo niekorzystny dla Polski. Kraj potężny i liczący się w tej części Europy, spadł do kategorii obszaru podzielonego na skłócone ze sobą księstewka, których władcy (nota bene spokrewnieni) prowadzili ze sobą nieustanne wojny, próbując wyszarpać jeden drugiemu kawałek terytorium.

Przedłużyć dynastię

Inny moment, w którym historia Piastów mogła potoczyć się inaczej to czas schyłku rządów Kazimierza Wielkiego. Jak wiadomo władca ten nie doczekał się legalnego męskiego potomka, choć ze związku pozamałżeńskiego miał trzech synów. Gdyby udało mu się spłodzić syna z którąś z oficjalnych małżonek dynastia przetrwałaby.

Nawet jednak po bezpotomnej śmierci Kazimierza była szansa, aby na tronie zasiedli Piastowicze. Kazimierz usynowił bowiem wnuka Kaźka IV słupskiego i wyraźnie szykował go na swojego następcę. W testamencie zapisał mu szereg ziem ciągnących się od południa na północ kraju i tworzących niejako oś królestwa.

Jak pisze Sławomir Leśniewski, Kaźko okazał się jednak chybionym wyborem. Jeszcze za życia Kazimierza opowiedział się po stronie jego przeciwnika - cesarza Karola IV. Być może także dlatego panowie małopolscy po śmierci Kazimierza Wielkiego unieważnili jego testament w części dotyczącej zapisów na rzecz Kaźka.

Stał za tym także inny piastowski książę - Władysław Opolczyk. Ta barwna postać zasługuje na osobną opowieść i brak tu miejsca na opisywanie wszystkich jego dokonań. Dość powiedzieć, że Władysław pilnował w Polsce interesów Andegawenów i doprowadził do objęcia tronu przez Ludwika Węgierskiego.

Był palatynem na Węgrzech, a potem namiestnikiem na Rusi Halickiej. Zgromadził wielkie dobra, a po śmierci Ludwika Węgierskiego wysunął swoją kandydaturę do polskiego tronu. Nie był jednak popularny, bo zawsze bardziej dbał o interes swój i swojego aktualnego protektora, niż o interes Polski, więc z kandydowania nic nie wyszło.

Zakonnik królem?

Większe szanse na koronę miał chyba inny książę - Władysław Biały. Jego życiorys jest równie barwny jak biografie dwóch innych Władysławów - Wygnańca i Opolczyka. Był krewnym Kazimierza Wielkiego i podobno usłyszał kiedyś od niego obietnicę objęcia tronu.

Rządził w księstwie inowrocławskim, lecz w pewnym momencie spadł na niego szereg nieszczęść: zmarła mu żona, popadł w spór z sędzią kujawskim, który przegrał, a wreszcie Kazimierz Wielki spadkobiercą uczynił nie jego, lecz wspomnianego Kaźka słupskiego.

Wtedy Władysław za niewielkie pieniądze zastawił swoje księstwo i odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Po powrocie wziął udział w jednej z krzyżackich wypraw na Litwę. Potem wyjechał na zachód i wstąpił do klasztoru cystersów w Citeaux. Nie spodobało mu się tam jednak, więc przeniósł się do benedyktynów w Dijon.

Tam dotarła do niego delegacja z Wielkopolski, która przekonała go do powrotu do kraju i podjęcia walki o tron. Władysław dwukrotnie próbował zbrojnie opanować Wielkopolskę i Kujawy, za każdym razem bezskutecznie. Został oblężony w Złotorii przez zwolenników Ludwika Węgierskiego. Podczas oblężenia ranny kamieniem w głowę został… Kaźko słupski, który później zmarł od tej rany. Tak to splotły się losy dwóch piastowskich pretendentów do polskiego tronu.

Pokonany Władysław zrzekł się roszczeń do tronu za 10 tys. florenów wypłaconych przez Ludwika. By mieć konkurenta pod kontrolą Andegawen mianował go opatem klasztoru na Węgrzech. Książę wytrwał tam tylko dwa lata i potajemnie opuścił opactwo.
Wrócił do klasztoru w Dijon, ale gdy zmarł Ludwik Węgierski natychmiast wystąpił do papieża o zgodę na odejście ze stanu duchownego. Z jakichś jednak powodów nie włączył się po raz kolejny do walki o koronę. Zmarł we Francji w 1388 r.

Być może byłby dobrym królem Polski. Leśniewski pisze, że książę miał dużo energii, rozumu, odwagi, wytrwałości i szczęścia. Nie mówiąc już o fantazji. Być może więc okazałby się godnym następcą Chrobrego, Śmiałego i Wielkiego. I przedłużyłby - choć na jakiś czas - dynastię Piastów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Długie łodzie Piastów. Piastowicze walczą o koronę - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl