Dlaczego ludzie kochają i łączą się w pary? Oto odpowiedź na to pytanie

Anita Czupryn
Może natura „wiedziała co robi”, odbierając nam rozum w miłości, bo inaczej wiele związków by nie powstało...
Może natura „wiedziała co robi”, odbierając nam rozum w miłości, bo inaczej wiele związków by nie powstało... istock
Nie mamy wpływu na to, kiedy i w kim się zakochujemy. To się po prostu dzieje. Miłość jest w dużej mierze zagadką – o tym, co się dzieje w naszym mózgu, kiedy kochamy, mówi doktor Wojciech Glac, neurobiolog

Dlaczego ludzie kochają i łączą się w pary?
Jeśli popatrzymy na to z ewolucyjnego punktu widzenia, to ludzka miłość nie jest niczym nadzwyczajnym w świecie zwierząt. Wiele zwierząt przynajmniej na jakiś czas tworzy pary, a to, co je łączy, co nazywamy godami, tak naprawdę jest tym samym, co my nazywamy miłością romantyczną. W mózgach zwierząt w czasie zalotów dzieje się to samo, co dzieje się w mózgu człowieka, który jest zakochany. A zatem, z ewolucyjnego punktu widzenia, miłość jest potrzebna po to, by stworzyć więź z partnerem.

A więź – po co jest?
Idąc tym biologicznym tropem, podobnie jak u zwierząt – dzięki więzi ludzie mogą dokonać aktu prokreacji, a potem wychować razem potomstwo. U zwierząt opieka nad potomstwem, a więc i więź między partnerami, trwa tak długo, jak długo młode potrzebują opieki ze strony obojga rodziców…

Ale w przypadku ludzi nie tylko biologia ma znaczenie, prawda?
Oczywiście. Wszystkie badania ludzi żyjących w związkach pokazują, że długofalowo mają one dobroczynny wpływ na nasze zdrowie. U obojga partnerów obserwuje się niższy poziom stresu w porównaniu z osobami, które wiodą samotny tryb życia. Można zmierzyć to poziomem kortyzolu – hormonu stresu. To przekłada się na lepszą odporność, a więc lepsze zdrowie. Można powiedzieć ogólnie, nie wnikając w podłoże neurohormonalne, że osoby tworzące więź są szczęśliwsze. Oczywiście zakładając, że związek, który tworzą, jest udany.

Co nas – ludzi – przyciąga do siebie?
U zarania dziejów tym, co pociągało kobiety w mężczyznach, była tężyzna fizyczna, która oznaczała umiejętność radzenia sobie w trudnym środowisku. Chodziło o umiejętność zdobycia pokarmu, schronienia, o ochronę jej i ich dzieci przed niebezpieczeństwami ówczesnego świata. Słowem: w mężczyznach kobiety ceniły życiową zaradność. Mężczyźni również patrzyli na fizyczną stronę kobiet, oceniając, czy urodzi zdrowe i silne dzieci, czy będzie w stanie dać im dobrą opiekę. Nasza fizyczność odzwierciedlała jakość naszych genów. Wyborem naszych przodków kierowały oczywiście nie tylko cechy fizyczne, ale również – ogólnie ujmując – postawa. To, jak się zachowujemy, jacy jesteśmy – pracowici czy leniwi, egocentryczni czy empatyczni itd. Rozwój naszej świadomości sprawił, że chcemy myśleć o sobie jako o jednostkach, które dokonują racjonalnego wyboru, ale akurat w przypadku miłości stoimy na straconej pozycji. O naszych wyborach decydują mechanizmy nieuświadomione. Nasz wpływ na to, kto stanie się obiektem naszych uczuć, jest, delikatnie mówiąc, ograniczony. Nasza wolna wola nie ma wiele do powiedzenia. Nie mamy wpływu na to, kiedy i w kim się zakochujemy. To się po prostu dzieje.

Można więc powiedzieć, że miłość jest tajemnicą, bo wciąż nie wiemy, dlaczego ktoś nam się podoba, dlaczego nas do niego ciągnie, a ktoś inny nas odpycha?
To rzeczywiście jest w dużej mierze zagadka. Jeśli nauka nadal będzie się rozwijała tak, jak się rozwija, to teoretycznie będziemy w stanie to przewidzieć, jaka osoba, o jakich cechach będzie w stanie rozbudzić w nas nasz układ emocjonalny do takiego poziomu, w którym zacznie kiełkować w nas miłość. To byłby jednak koniec romantyzmu i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Ale chyba to, jak rodzi się miłość, już wiemy?
Sądzi się, że pewien zestaw bodźców, czyli odbieranych zmysłami cech danej osoby, powoduje pobudzenie w naszym mózgu układu zwanego układem nagrody. Kiedy jesteśmy w czyimś towarzystwie, zaktywowany układ nagrody powoduje, że czujemy się dobrze, bezpiecznie, jesteśmy zadowoleni. To układ nagrody wraz z innymi strukturami układu emocjonalnego sprawiają, że odbieramy czyjeś towarzystwo jako miłe lub postrzegamy czyjeś cechy jako atrakcyjne. Pobudzenie układu nagrody sprawia, że nasz mózg koduje sobie, że warto bywać w tym towarzystwie, bo jest to korzystne dla nas. I dziać się to może zupełnie nieświadomie, ponieważ układ nagrody może działać niezależnie od naszej woli. Jeżeli nagroda jest umiarkowana, traktujemy tę osobę jako wartą spotykania z nią – lubimy ją. Jeżeli aktywacja układu nagrody jest szczególnie duża, nasz mózg postrzega tę osobę jako wyjątkowo atrakcyjną, a nasz stosunek do niej jest czymś więcej niż lubieniem. Nasz mózg uruchamia procesy, które sprawiają, że będziemy dążyć, nawet instynktownie, do częstszych kontaktów z tą osobą. Nasz mózg niejako chce podtrzymać tę relację, która daje mu poczucie komfortu, przyjemności, bezpieczeństwa i innych pozytywnych wrażeń.

Przecież mózg to tylko narzędzie, które nam służy. Czy my sami możemy zdecydować, że właśnie w tej albo innej osobie chcemy się zakochać?
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że świadoma część naszego mózgu jest w tej kwestii ewidentnie pod wpływem części nieświadomej. Czyli część świadoma dostaje sygnał: „Jesteś zakochany/zakochana i ciesz się tym szczęściem”. To jest coś, co nas dotyka niezależnie od naszej woli. Gdyby było inaczej, to każdy z nas miałby ten czas, aby na kartce rozpisać wszystkie za i przeciw byciu z daną osobą. Jednak zazwyczaj robimy to dopiero wtedy, kiedy mamy już za sobą etap zakochania, kiedy zaczynamy sobie świadomie zdawać sprawę z tego, że jesteśmy zakochani, albo, mówiąc ogólnie, że jest coś na rzeczy. Ale już nie mamy wpływu na to, czy się zakochamy. To już się stało. Miłość rodzi się w nieuświadomionej części mózgu i zanim zdamy sobie sprawę z tego, że jesteśmy zakochani, to zdążyły już powstać mechanizmy, które sprawiają, że będziemy odczuwać silną więź emocjonalną z tą osobą. Nasz mózg będzie kierował naszą uwagę i zachowanie w taką stronę, by być przy tej osobie jak najczęściej i jak najwięcej. Ten stan zakochania w pewnym sensie zmniejsza wręcz naszą zdolność do racjonalnej analizy sytuacji.

Stąd mówi się, że miłość jest ślepa.
Właśnie. I to rzeczywiście ma swoje konkretne podłoże neuronalne.

Dlaczego mózg w chwili zakochania wyłącza racjonalne myślenie? Bo gdybyśmy zawsze potrafili racjonalnie myśleć, to nigdy byśmy się nie zakochali?
Być może tak właśnie by było. Gdybyśmy znów chcieli na to spojrzeć z punktu widzenia ewolucji, doboru naturalnego, to natura zadbała o to, by zwierzęta i ludzie przy
tworzeniu więzi, budowaniu związków, byli trochę ogłupieni. Nie możemy być zbyt racjonalni, bo to mogłoby spowodować, że nie doszłoby do aktu prokreacji, a co za tym idzie, przetrwania naszych genów. To, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, jest wynikiem tego, że nasi przodkowie, którzy dokonywali swoich wyborów, kierowali się emocjami, a nie rozsądkiem. Kierowali się nieuświadomionymi procesami, a my, jako ich potomkowie również dokonujemy tego nieracjonalnego wyboru przy tworzeniu więzi.

Człowiek zakochany, jeśli nie jest w pobliżu obiektu swojego zakochania, tęskni. Co w tym czasie dzieje się z jego mózgiem?
Można to porównać z tym, co dzieje się z osobą uzależnioną. Kiedy osoba uzależniona jest pod wpływem substancji psycho-
aktywnej, w jej mózgu pełną parą pracuje układ nagrody, dając ogromną przyjemność. Lecz kiedy substancja znika, układ nagrody ulega zahamowaniu. Osoba jest przygnębiona, dręczą ją negatywne emocje. Upraszczając, dochodzi do powstania zespołu od-stawiennego, który sprawia, że myśli takiej osoby są nastawione wyłącznie na to, by zdobyć kolejną porcję substancji. W przypadku miłości, osoba którą kochamy – jak narkotyk – powoduje aktywację układu nagrody, przez co czujemy się wspaniale. Mózg przyzwyczaja się do tej przyjemności, więc kiedy znika – ukochanej osoby nie ma w pobliżu – mózg cierpi z powodu jej braku. Wytwarza negatywne emocje, które świadomie opisujemy jako tęsknotę. Miłość i więź związana jest też z innym neurotransmiterem – oksytocyną...

Zwaną hormonem miłości.
Tak. Można powiedzieć, że odpowiada ona za neurochemiczne podłoże więzi, jakie tworzymy – z partnerem życiowym, ale także między rodzicami a dziećmi, dziećmi a rodzicami, oraz więzi społecznej, którą tworzymy w szerszym ujęciu.

Dlaczego więc miłość się kończy?
Jeżeli mielibyśmy definiować zakochanie tylko tym, co dzieje się w mózgu, to ten stan przemija. Miłość romantyczna z charakterystycznym wzorcem aktywności mózgu trwa od kilku tygodni, kilku miesięcy, do kilku lat. Nie trwa tak długo, jakbyśmy chcieli. Natomiast w wielu przypadkach ta miłość romantyczna przeradza się w inny rodzaj miłości. Taki, w której nie ma już tych gorących emocji, namiętności, ale jest przywiązanie, opieka, chęć dzielenia z ukochaną osobą dobrych i złych chwil, jest potrzeba przejścia razem przez życie, wychowania dzieci itd. Gdybyśmy chcieli podejść mechanicznie do miłości dojrzałej, to powiedzielibyśmy, że im dłużej z kimś dzielimy życie, tym trudniej wyobrazić nam sobie, że to życie moglibyśmy wieść z kimś innym lub sami. Można więc powiedzieć, że w naszym mózgu wytworzony zostaje pewien wzorzec, nawyk trwania w więzi z partnerem.

Czy możliwa jest miłość do grobowej deski?
Oczywiście. Jeżeli pary dają sobie wzajemnie szczęście, wtedy miłość romantyczna może trwać do końca życia. Każdy z nas albo zna, albo słyszał bądź czytał o takich parach, które mimo późnego wieku, wciąż patrzą na siebie tak, że nie nikt nie ma wątpliwości, że są w sobie zakochane. Aby to osiągnąć, trzeba tej miłości pomóc. Dawać szczęście partnerowi, by samemu je otrzymywać, dawać czułość, poczucie bezpieczeństwa i nie zapominać o zaskoczeniu. Nic tak nie pobudza naszego układu nagrody, jak niespodziewane przyjemności...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego ludzie kochają i łączą się w pary? Oto odpowiedź na to pytanie - Plus Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na i.pl Portal i.pl