Dlaczego lubimy rośliny? Zieleń upiększa, uspokaja, wycisza

Redakcja
„Projekt Rośliny” Ola Sieńko, Weronika MuszkietaWyd. BuchmannWarszawa 2018
„Projekt Rośliny” Ola Sieńko, Weronika MuszkietaWyd. BuchmannWarszawa 2018 MP
Rośliny to żywe stworzenia, które mogą być naszymi przyjaciółmi prawie na miarę domowych zwierzaków, a oprócz tego upiększają wnętrze i uspokajają skołatane nerwy. O tym, że nie ma nic takiego jak ręka do kwiatów, przekonują Ola Sieńko i Weronika Muszkieta, autorki „Projektu Rośliny”.

Obecnie panuje olbrzymia moda na naturę, na rośliny. Powstaje coraz więcej „naturalnych” książek, a Instagram aż pęka w szwach od zdjęć domowych dżungli. Z czego to właściwie wynika?
Przez ostatnie lata był boom na minimalizm, sterylne i proste wnętrza. W modzie była perfekcja: wszystko, co ułożone, białe, czyste. Zaatakowała na też nas sztuczność, plastik, masowość, produkty z Chin na ogromną skalę. Ludzie się tym zachłysnęli, ale nagle się okazało, że brakuje im jakiejś nuty organiczności, natury. Stwierdzili, że tęsknią za czymś prawdziwym i żywym. Nastał więc powrót do natury, naturalnych składników i tego, co ekologiczne. Czyli do tego, co jest w nas pierwotne, bo jednak przez wieki byliśmy z naturą blisko i jeszcze niedawno uprawialiśmy sobie w ogródkach pomidorki [śmiech].

Co według Was jest takiego w roślinach, że otoczenie z nimi jest przyjemniejsze?
Przede wszystkim wygląd. Kwestia wizualna jest bardzo ważna, a roślin jest mnóstwo, do tego mają przeróżne kształty, formy, kolory. Podobnie jest z kwiatami - barw kwiatostanu jest naprawdę dużo. To cieszy oko. Ale oprócz tego patrzenie na zieleń uspokaja, bo kolor zielony ma właściwości uspokajające i kojące. Łapiemy wtedy dystans, możemy zanurzyć się we własnych myślach, odpoczywamy. To ucieczka od tego pędu dookoła, dzikiego biegu. Mamy ten kawałek swojej zieleni w domu i dzięki temu czujemy się tam, jak u siebie. To nasze miejsce, nasza oaza spokoju, w której się relaksujemy, do której wracamy po ciężkim dniu. Rośliny wyciszają. Czytałyśmy kiedyś o takim fajnym badaniu, w którym podzielono szpital na dwie części. W jednej z nich chorzy mieli widok przez okna na zieleń, a w drugiej na budynki. I okazało się, że ta pierwsza grupa trochę szybciej wracała do zdrowia niż ta druga. Już to pokazuje, że rośliny koją i uspokajają, przyspieszają nasz powrót do zdrowia, kiedy jesteśmy w złej kondycji.

Jak to się w ogóle stało, że zajęłyście się roślinami? To była nagła miłość czy chciałyście to robić od zawsze?
To była nagła miłość. Mamy zresztą taką teorię, że to było w nas od zawsze, ale uaktywniło się w momencie, w którym w naszym życiu zbiegło się dużo wydarzeń. Wszystko zaczęło się w ogrodzie botanicznym, o czym piszemy we wstępie do książki „Projekt rośliny”. Miałyśmy wtedy sporo zawirowań: ja [Ola] byłam wtedy przed wyborem studiów, Wera była po zawirowaniu miłosnym i to wszystko przelałyśmy na rośliny. Potem stwierdziłyśmy, że chcemy się tą naszą miłością do roślin podzielić, chcemy pokazać ludziom, że one żyją, że roślinami można się opiekować. To z jednej strony nic nowego, bo każdy ma rośliny, ale warto się temu dokładniej przyjrzeć, spojrzeć na to z drugiej strony. Zajęłyśmy się tym i to było dla nas bardzo naturalne. Nie myślałyśmy o roślinach jako o pracy czy biznesie, w ogóle tego nie traktowałyśmy w aspekcie biznesowym. To była nasza pasja, niektórzy wyszywają, a my chciałyśmy dzielić się roślinami. Ale okazało się, że jest duże zainteresowanie i pomyślałyśmy, że może warto zająć się tym na poważnie. Rzuciłyśmy nasze prace i tak powstał nasz projekt.

A potem przyszedł czas na własny sklep?
Tak. Najpierw był concept store, bo nie miałyśmy jeszcze tyle środków, żeby od razu móc założyć sklep. Zajęłyśmy się tematem z naszymi przyjaciółmi i dzieliliśmy wspólnie jedną przestrzeń, miałyśmy już rośliny na sprzedaż. Ale to był bardziej taki pop-up store. Czyli ten sklep niby był, ale nie tak tradycyjnie pod szyldem „Rośliny”. Ale już w zeszłym roku na początku grudnia udało nam się otworzyć swoje własne miejsce. Teraz głównie zajmujemy się aranżacjami zieleni, jeździmy do klientów, oglądamy ich przestrzenie, doradzamy gatunki, tworzymy instalacje roślinne. Zajęłyśmy się więc tematem roślin dość kompleksowo. Nie sprzedajemy tylko pojedynczych roślinek, jak to było na początku, ale teraz działamy, można tak powiedzieć, na dużą skalę. Chcemy dalej się rozwijać, poszerzać tę naszą „zajawkę” na zieleń, pokazywać, że zielenią można się otaczać. Uczymy jak dobierać prawidłowe gatunki, bo cały czas kładziemy nacisk na edukację. Chcemy pokazywać ludziom, że, owszem, roślinę każdy może mieć, ale wart dowiedzieć się czegoś o niej, zanim się ją kupi i przyniesie do domu. Jeśli chcemy ją trzymać w naszym mieszkaniu, zapewnijmy jej odpowiednie warunki. To więc taki mocny akcent edukacyjny z naszej strony.

Kim jest właściwie taki Wasz typowy klient? Kto zgłasza się do Was najczęściej z prośbą o taka zieloną aranżację?
W sklepie takim klientem jest millenials. 90 procent osób to właśnie takie młode osoby, które dowiedziały się o nas z mediów społecznościowych, bo to jednak nasz główny kanał komunikacyjny. Tam mamy naszą platformę do wymiany zdań i poglądów czy udzielania porad naszym klientom. Ale nie lubimy tego słowa „klient”, bo nie traktujemy tej osoby typowo jako klienta, ale bardziej jako kogoś, kto chce się czegoś dowiedzieć i pójść z nowym, zielonym osobnikiem do domu.

To może lepiej uczeń?
Tak, dokładnie! [śmiech] Natomiast jeśli chodzi o aranżacje, to tutaj już rozmawiamy z firmami i korporacjami albo osobami, które dysponują ogromną przestrzenią domową i mogą sobie pozwolić finansowo na taką usługę. Bo to już jest jednak usługa: przyjeżdżamy do takiej osoby, oglądamy miejsce, robimy projekt i po jego zaakceptowaniu przystępujemy do realizacji. To już więc takie działania na trochę większą skalę. Ale taka typowa, pojedyncza osoba, która przychodzi do naszego sklepu, mieści się w przedziale wiekowym 20-35 lat. Teraz dzięki temu, że książką dotarłyśmy do większej ilości ludzi, ta skala się trochę poszerza i można zauważyć osoby starsze.

Całe rodziny też Was odwiedzają?
Tak, szczególnie w soboty przyjeżdżają do nas całe rodziny. Dziecko może wybrać sobie jakąś małą roślinkę, a mama przyjeżdża z reguły po coś większego. Wspólnie wybierają rośliny i wracają do domu. Trzeba przyznać, że tych rodzin z dziećmi jest naprawdę dużo.

Często w ogóle się słyszy, że trzeba mieć „rękę do roślin”, żeby zajmować się roślinami? Waszym zdaniem ta ręka jest czy jej nie ma?
Właśnie naszym zdaniem nie. Od początku naszego działania obalamy ten mit, bo przecież obydwie musiałyśmy się wszystkiego nauczyć od podstaw. Nie było tak, że każda z nas miała na starcie nie wiadomo jaką wiedzę. Trochę mamy taką teorię, że ten mit ręki do roślin w zasadzie jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wychodząc z domu, w którym było dużo roślin, dzieciaki już mniej więcej wiedzą jak się nimi zająć. To są te osoby, które mają tę „rękę”. Ale kiedy tych roślin w domu nie było, to potem, już na swoim, tych podstawowych zasad pielęgnacji roślin praktycznie się nie zna. Wtedy tej „ręki” nie ma. Ale my chcemy ten mit obalać i regularnie powtarzamy, że wystarczy systematyczność i podstawowe informacje na temat rośliny, którą przynosimy do domu. Wtedy wszystko jest na swoim miejscu. Jeśli dobrze ustawimy roślinę, na odpowiednim stanowisku i odpowiedniej wysokości, zapewniamy jej dobrą ilość wody i troszczymy się o nią, sprawdzamy czy nie ma za sucho czy za mokro, to nic więcej tak naprawdę nie trzeba. Wiadomo, że są gatunki, które z naszym mieszkaniem się nie polubią, co z reguły wynika z naświetlenia, ilości światła w mieszkaniu. Ale w 85 procentach przypadków wystarczy systematyczność i zaangażowanie.

Jakie gatunki są najpopularniejsze w Waszym sklepie? Tropikalne?
Generalnie to wszystkie rośliny, które sprzedajemy, są tropikalne. Monstery, draceny, figowce - one wszystkie rosną w warunkach naturalnych w bardzo wysokich temperaturach i wilgotnym klimacie. Są wyjątki, ale ogólnie wszystkie je można określić jako tropikalne, bo nie spotkamy ich przecież u nas na dworze. A popularna jest szczególnie monstera dziurawa, maranta, kalatea, trzykrotka, fatsja, kluzja, strelicja królewska, która rośnie normalnie w portugalskich ogrodach, a u nas pięknie zdobi mieszkanie czy biuro. I przede wszystkim palmy. Dają najwięcej zieleni do domu i są efektowne na dłużej. Oczywiście także kaktusy.

W takim razie jakie rośliny poleciłybyście komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z zielenią?
Na pewno monsterę. Zawsze polecamy ją wszystkim na początek. Przede wszystkim jest bardzo ładna, każdy ją zna, jest popularna. Ale jest też bardzo łatwa w pielęgnacji: można ją trochę przesuszyć i nic się nie stanie, bardzo szybko rośnie. Do tego dzięki temu, że ma bardzo duże liście, uzyskamy w mieszkaniu natychmiastowy efekt zazielenienia. Dobre na start są także wszystkiego rodzaju filodendrony, bo to są rośliny bardzo łatwe w uprawie, które poradzą sobie i w większym słońcu, i w cieniu, i w rozproszonym świetle. Także one są bardzo przyjemne w opiece dla każdego, niezależnie od warunków. To jeśli chodzi o rośliny liściaste. Ale jeśli ktoś lubi małe, słodkie i dziwne roślinki, to zawsze polecamy sukulenty albo kaktusy, czyli rośliny, które podlewamy raz na trzy tygodnie i którym musimy zapewnić tylko jasne stanowisko, żeby im się dobrze żyło. Do tego mają piękne barwy i ciekawe kształty, są świetne na prezent i bardzo ładnie wyglądają na parapetach, bo potrzebują dużo słońca, więc idealnie się przy oknie komponują. Można tworzyć z nich kompozycje, a można kupować sukulenty pojedynczo, pomysłów jest od groma. Teraz też pojawiła się taka moda, że na weselach w ramach małego upominku dla gości, daje się rośliny. Miałyśmy kilka takich aranżacji roślinnych i każdy gość dostawał małego sukulenta z wbitą winietką. Co jest bardzo fajnym pomysłem, bo zamiast cukierków albo mydełka dostajemy coś, co żyje i co będzie nam w domu przypominało o tym weselu i o tej nieustającej miłości, mówiąc poetycko.

Czyli utrzymujecie, że roślina, tak jak zwierzę, potrzebuje naszej opieki i może być przyjacielem człowieka?
Tak, z rośliną możemy zawiązać taką mikro relację. Jeśli nie mamy czasu, żeby mieć psa, z którym trzeba często wychodzić, czy kota, którym też zająć się trzeba, to ta roślina może być takim najniższym w randze zwierzakiem domowym. Możemy obserwować, jak wzrasta, cieszyć się, kiedy wybija nowy liść. Rośliny są w ogóle świetne na prezenty. My dajemy je zawsze, co wynika też z tego, że mamy ich dużo [śmiech]. Potem spotykamy się z tą osobą, której podarowałyśmy roślinę i nawiązujemy pogawędkę: pytamy jak się ona miewa, czy rośnie, czy dobrze się trzyma. Naprawdę to się sprawdza i zacieśnia relacje międzyludzkie.

Coraz popularniejsze jest też nadawanie roślinom imion.
Tak, ludzie rzeczywiście nazywają swoje rośliny. My tego nie robimy. Po pierwsze mamy tych roślin za dużo, a po drugie no może już przesady z tym nazywaniem [śmiech]. Zostawmy imiona dla dzieci i zwierząt. Ale to pokazuje przywiązanie do rośliny.

Nawiązując do dzieci i zwierząt. Jakich roślin trzeba unikać, kiedy mieszkają one w domu? I jak je zabezpieczać?
W naszej książce wymieniłyśmy kilka gatunków, które rzeczywiście są niebezpieczne. To np. difenbachia, anturium, aloes, begonia, cykas, dracena. Tych roślin trujących jest sporo. Są one niebezpiecznie szczególnie dla kotów. Psy nie gryzą roślin aż tak bardzo, nie połykają liści, może tyko trochę je poszarpią. Natomiast koty lubią podgryzać i jeśli natrafią na trującą roślinę i zjedzą jej sporo, to może im się coś przydarzyć, na przykład problemy żołądkowe, biegunka, podrażnienie pyszczka. To nie jest tak, że jak kot zje tylko troszeczkę, to coś mu się stanie. Ale miałyśmy taką sytuację, że przyszła do nas para i powiedziała, że straciła kota, bo zjadł całą roślinę, objadł się nią. A w takiej ilości to jest już naprawdę bardzo niebezpieczne. Dlatego jeśli mamy malutkie dzieci i koty, to warto sprawdzić czy interesują się roślinami. Jeśli tak, to najlepiej roślinę postawić wysoko na regale lub podwiesić pod sufitem. Albo po prostu podarować komuś, kto dzieci ani zwierząt nie ma.

Załóżmy, że ktoś chce mieć takie piękne, rozłożyste rośliny, jak blogerki na Instagramie. Jakich rad byście jej czy jemu udzieliły? Oprócz wody i światła jest jeszcze coś potrzebne?
Przede wszystkim odrobina uwagi na samym początku, kiedy przynosimy roślinę do naszego mieszkania czy firmy. Każdy gatunek będzie bowiem w każdej przestrzeni czuł się inaczej. W jednym mieszkaniu mamy cieki i woda bardzo szybko paruje z ziemi, trzeba tę roślinę podlewać wtedy częściej. W drugim mieszkaniu z kolei jest większe zacienienie i ta ziemia jest nieustannie wilgotna, także podlewamy ją rzadziej. Podstawowa rada to więc przyglądanie się i obserwacja, jak ta roślina sobie radzi w naszym mieszkaniu. To co u kogoś rośnie w ten sposób, niekoniecznie będzie rosło tak samo u nas. Mamy różne mieszkania, przestrzenie, warunki.

A co jeśli ktoś chciałby postawić roślinę w łazience w bloku, bez okien? Utrzyma się?
Musimy przyznać, że dużo osób nas o to pyta, ponieważ w Polsce mamy warunki takie, a nie inne, więc łazienki to z reguły plomby bez okien. Ale niestety tutaj odpada cokolwiek. Każda roślina, nieważne jak bardzo wytrzymała, potrzebuje światła. Ono jest podstawą do jej rozwoju. Więc owszem możemy postawić w łazience kaktusa, którego proces umierania jest bardzo, bardzo długi - postawimy go w maju, a on umrze w styczniu. Ale to są tortury. Ewentualnie to, co możemy zrobić, to zaopatrzyć się w lampy naświetlające, które oferuje już wiele firm, żeby miał to światło potrzebne do rozwoju. I wtedy rzeczywiście jest szansa, że ten kaktus będzie się w tej łazience rozwijać. Także możemy pokusić się o to rozwiązanie, jeśli naprawdę bardzo nam zależy. Ale z reguły jeśli ktoś nas o to pyta, to my radzimy postawić ładny wazon i cięte kwiaty, ale dać sobie spokój z rośliną, bo po co ją zamęczać i stawiać ją w warunkach, w których nie jest jej dobrze. Z kolei jeśli w łazience mamy okno, to wiele gatunków sobie świetnie tam poradzi.

Kończąc, komu mogłybyście polecić książkę „Projekt rośliny”?
Książkę pisałyśmy dla wszystkich początkujących roślinomaniaków, którzy chcą zacząć swoją przygodę z zielenią, poznać podstawowe zasady pielęgnacji. Wymieniamy w niej dwadzieścia kilka gatunków, które wybrałyśmy ze względu na to, że są łatwo dostępne i same lubimy się nimi otaczać. Natomiast warto, żeby każdy, kto już od jakiegoś czasu zajmuje się roślinami i ma w domu całą zieloną kolekcję, miał w domu taki egzemplarz, aby powiększyć swoją roślinną bibliotekę. Także „Projekt rośliny” jest dla wszystkich, ale wiadomo, że merytorycznie jest raczej on napisany dla tych, którzy dopiero z przygodę z roślinami zaczynają.

Czyli macie nadzieję, że ta roślinomania będzie się w Polsce szerzyć?
Bardzo! Niesamowicie się cieszymy, że w Polsce otwiera się coraz więcej miejsc, w których można kupić tylko rośliny zielone i że obok kwiaciarni powstają właśnie takie „roślinaria”, w których wiedza o roślinach jest większa. Jeszcze parę lat temu, kiedy chciało się kupić w kwiaciarni coś zielonego w doniczce, to pani nie miała pojęcia, co to w ogóle jest. A teraz rzeczywiście możemy zauważyć ten zielony trend, nie tylko w mediach społecznościowych, na Instagramie, ale przede wszystkim w naszych domach. Ludzie się tym interesują, chcą mieć u siebie dżunglę i sprawia im radość to, że mogą się tymi roślinami zajmować.

„Projekt Rośliny” Ola Sieńko, Weronika MuszkietaWyd. BuchmannWarszawa 2018
„Projekt Rośliny”

Ola Sieńko, Weronika Muszkieta

Wyd. Buchmann

Warszawa 2018 MP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego lubimy rośliny? Zieleń upiększa, uspokaja, wycisza - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl