Dermot Turing: Złamanie Enigmy było kluczem do zwycięstwa aliantów w II wojnie światowej

Agaton Koziński
Marian Rejewski
Marian Rejewski Wikipedia/Domena publiczna
- Złamanie Enigmy było wynikiem współpracy przedstawicieli trzech krajów: Polski, Wielkiej Brytanii i Francji. Bez jednego z nich mogłoby to się nie udać - mówi Dermot Turing, bratanek kryptologa Alana Turinga, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Kto tak naprawdę złamał Enigmę?
Zadał pan krótkie pytanie, ale odpowiedź jest bardzo długa.

Nigdzie się nie spieszymy.
Zacznijmy więc od miejsca, z którego pochodzę. W Wielkiej Brytanii panuje przekonanie, że wszystko, co dotyczy Enigmy i jej rozszyfrowania, związane jest z Bletchley Park.

Tak to pokazano w filmie „Gra tajemnic”, w którym główne role zagrali Benedict Cumberbatch i Keira Knightley.
Oczywiście, nie zamierzam pomniejszać osiągnięć kryptologów, którzy tam pracowali, ich wkład był ogromny. Ale prowadząc badania nad tym, co udało im się zrobić w czasie wojny, odkryłem, że nie udałoby im się tego osiągnąć, gdyby nie polscy kryptolodzy. Zgodnie z oceną osób brytyjskich specjalistów z tamtego okresu, osiągnięcia Polaków przyspieszyły program badawczy o rok.

Tylko o rok? Zdaje się, że w 1939 r. Brytyjczycy byli cały czas w lesie z programem z łamania Enigmy.
Nie tak całkiem. Ale nawet nie o chodzi o czas - raczej o to, że dzięki osiągnięciom Polaków Brytyjczycy byli w stanie łamać szyfry Enigmy w czasie bitwy o Anglię, w działaniach morskich na Morzu Śródziemnym, w pierwszej fazie bitwy o Atlantyk czy w kampanii w Afryce Północnej. Gdyby takiej możliwości nie mieli już w 1941 r., to losy wojny mogłyby się potoczyć całkowicie inaczej.

Brytyjczycy uważają, że to oni złamali Enigmę, Polacy są przekonani, że to my. Mamy konflikt? A może da się połączyć te dwie wersje?
Proszę jeszcze nie zapominać o Francuzach - bo ich wkład jest nieoceniony w całą tę historię, choć trochę innej natury niż polski czy brytyjski.

O Francuzach nie wspomina ani polska, ani brytyjska wersja zdarzeń.
Przełom, jakiego w Polsce dokonał Marian Rejewski i jego zespół matematyków, był natury czysto technicznej. Udało im się ustalić, w jaki sposób Enigma jest skonstruowana, a także zrozumieć, że niemiecka armia codziennie zmienia ustawienia maszyny szyfrującej. Później te prace kontynuowali Brytyjczycy w Bletchley Park, udoskonalając sposób dekodowania niemieckich szyfrów. Tymczasem Francuzi kryptologią nie zajmowali się prawie w ogóle. Próbowali przed wojną, ale bez żadnych efektów i zrezygnowali z prac.

To dlaczego Pan uważa ich za ojców sukcesu, właściwie tak samo ważnych, jak Brytyjczycy i Polacy?
Po pierwsze, to Francuzi byli tymi, którzy sprawili, że Polacy i Brytyjczycy ze sobą współpracowali od 1939 r. Kluczowe było w tej kwestii spotkanie kryptologów trzech państw, do którego doszło w Pyrach pod Warszawą w lipcu 1939 r. To wtedy Polacy po raz pierwszy przyznali, że rozgryźli sposób działania Enigmy.

Dlaczego nie trzymaliśmy kart przy orderach - jak to zwykle robią służby?
Bo wcześniej przez wiele lat pieczołowicie budowano kontakty z Brytyjczykami, ale też Francuzami. Bez Francuzów polskim kryptoanalitykom nie udałoby się tak szybko dokonać przełomów. Bez Francuzów brytyjski atak na Enigmę w Bletchley Park od początku skazany byłby na niepowodzenie lub też uległby znacznemu opóźnieniu.

Wkład Francuzów w zdekodowanie Enigmy jest zdecydowanie mniej znany niż wkład Polski.
Złamanie szyfru Enigmy było wynikiem współpracy przedstawicieli trzech krajów. To Francuzi wykradli niemieckie dokumenty, na których w latach 30. pracował Rejewski - bez nich nie zdołałby on zrozumieć sposobu, w jaki działa Enigma. To Francuzi włożyli najwięcej wysiłku w to, żeby pomóc polskim kryptologom dotrzeć do Francji po porażce Polski w wojnie 1939 r. - w ten sposób mogli oni dalej prowadzić swoje prace. Po wojnie część polskich kryptologów zostało zresztą we Francji i dalej pracowało dla tamtejszego wywiadu.
Czym właściwie była Enigma? I dlaczego to akurat Polakom udało się ją złamać, mimo że próbowało to zrobić wielu kryptologów z innych państw?
Mówiąc w kategoriach najszerszych - Enigma była kluczem do zwycięstwa. Jej złamanie było sposobem na wygranie wojny. Najważniejszym problemem, przed którym na początku II wojny stanął brytyjski wywiad, było dekodowanie niemieckich radiodepesz. W czasie I wojny światowej łamanie kodów dało Brytyjczykom przewagę, szczególnie w wojnie morskiej.

Nic dziwnego, że w czasie II wojny chcieli to powtórzyć.
Tyle, że były dwa problemy, które długo uniemożliwiały zrozumienie, jak działa Enigma. Pierwszy - ustalenie, w jaki sposób jest ona skonstruowana. Drugi - wyjaśnienie, w jaki sposób Niemcy ją ustawiają każdego dnia. Wiadomo, że ta maszyna składała się z trzech, połączony ze sobą wirników, które były podłączone do klawiatury.

Te wirniki regularnie zmieniały ustawienia, dlatego tak trudno było zrozumieć logikę szyfru.
Brytyjczycy długo nie mogli zrozumieć, w jaki sposób te wirniki są połączone z klawiaturą - innymi słowy, nie byli w stanie wyjaśnić, według jakich zasad ona działa, w jaki sposób przestawia litery w słowach. Bo Enigma robiła to całkowicie inaczej niż wszystkie wcześniej znane systemy kodowania.

To dlaczego Marianowi Rejewskiemu udało się zrozumieć logikę funkcjonowania tej maszyny?
Bo podszedł do sprawy od całkowicie innej strony niż Brytyjczycy. Zaczął jakby od końca. Nie próbował zrozumieć, jak jest skonstruowana maszyna, tylko analizował zaszyfrowane depesze, szukając w nich jakiegoś klucza - który następnie pomógłby mu wyjaśnić sposób działania Enigmy.

Jak znalazł ten klucz?
Zgadł. Uznał, że Niemcy są z natury metodyczni, więc pewnie połączą wirniki z klawiaturą zgodnie z alfabetem - A połączą z A, B z B, i tak dalej. Zaczął więc analizować depesze, wychodząc z takiego założenia - i jego intuicja się potwierdziła. Później wykorzystując narzędzia typowe dla analizy matematycznej zaczął dekodować całe zaszyfrowane depesze. Nie mam wątpliwości, że Rejewski znajduje się w pierwszej trójce najważniejszych kryptologów świata XX wieku.

Ale to tylko jeden z dwóch problemów, które Pan przed chwilą opisał?
Tak, trzeba było jeszcze zrozumieć logikę, zgodnie z którą każdego dnia ustawiano wirniki szyfrujące - bo liczbę możliwych kombinacji, których Niemcy mogli codziennie użyć, szacuje się na 150 bilionów. W dodatku kombinacje zmieniano codziennie. Więcej, w różnych miejscach niemieckie jednostki stosowały różne ustawienia.

Szukanie igły w stogu siana jest dużo prostsze.
Rozgryzienie tego było prawdziwym wyzwaniem po 1939 r. Polscy kryptolodzy pracowali nad tym od chwili, gdy Rejewski zrozumiał, jak skonstruowana jest Enigma. Udało im się opracować technikę ustalania ustawień maszyny szyfrującej każdego dnia.

Czyli już można było czytać zaszyfrowane depesze niemieckie.
Tyle że ich odkodowanie zajmowało mnóstwo czasu - a każdego dnia całą pracę trzeba było zaczynać od początku, od ustalenia obowiązujących tego dnia ustawień wirników. Ale w tym momencie do pracy włączyli się Brytyjczycy, którym było dużo łatwiej, gdy dowiedzieli się jak skonstruowana jest Enigma - bo ich prace w kwestii ustawień wirników było bardziej zaawansowane niż te, pozwalające zrozumieć konstrukcję niemieckiej maszyny.

Rozmawiając o Enigmie zwykle mówi się o łamaniu kodów, kwestiach czysto technicznych - tymczasem ta operacja była także zakrojoną na dużą skalę operacją szpiegowską. Który agent odegrał główną rolę przy rozwiązywaniu zagadki Enigmy?
Najważniejszą rolę w tej operacji odegrał Hans-Thilo Schmidt. On był niemieckim agentem, którego Francuzom udało się pozyskać do współpracy. To on wyciągał z sejfu swojego brata - niemieckiego generała - zaszyfrowane depesze, a następnie przekazywał je Francuzom. Ci z kolei przekazywali je Polakom i Brytyjczykom. Bez tego pewnie Rejewski nie zdołałby zrozumieć sposobu konstrukcji Enigmy. Rola Schmidta była więc kluczowa, ale nie był on jedynym agentem wywiadu, który był zaangażowany w tę sprawę.
Kto jeszcze odegrał w niej istotną rolę?
Ważną rolę odgrywał też pół-Niemiec, pół-Francuz, agent, który używał chyba 15 różnych nazwisk - ale którego najlepiej znano pod kryptonimem „Rex”. Jego życiorys robi niezwykłe wrażenie - był hazardzistą, profesjonalnym złodziejem, okradającym ludzi w kasynach, ale też fałszerzem, przemytnikiem oraz specjalistą od łamania szyfrów. Spędził sporo czasu w więzieniu, a potem zaczął współpracować z francuskim wywiadem - i w tej roli świetnie się sprawdzał. To „Rex” zwerbował Schmidta do współpracy, zauważając, że ten ma problemy finansowe oraz jest zazdrosny o sukcesy brata. Ale też Rex” na końcu zdradził Schmidta, a także polskich kryptografów. Postać dramatyczna i tragiczna w wielu wymiarach.

Z jakich źródeł Pan korzystał przy pisaniu książki?
Z tych, które są dostępne, a więc z archiwów brytyjskich, francuskich, a także niemieckich, które znajdują się w dużej części w Waszyngtonie. Polskie niestety przepadły bezpowrotnie. Co ciekawe, w waszyngtońskich archiwum znalazłem niemieckie listy osób, których Niemcy zamierzali aresztować, podejrzewając ich o to, że mogą złamać Enigmę. Okazało się, że mieli świetne rozeznanie, bowiem na tych listach stworzonych w 1943 r. znajdowali się wszyscy najważniejsi kryptolodzy polscy. Nie ukrywam, że ta lista zrobiła na mnie wrażenie.

Po zajęciu Francji w 1940 r. Niemcy dokładnie wiedzieli kogo szukać - widać wyraźnie, jak wiele szczęścia mieli Polacy, że udało im się uniknąć najgorszego.
Z kolei w berlińskim archiwum znalazłem dokładnie tłumaczenia polskich depesz.

Dlaczego akurat znalazły się one w niemieckich archiwach?
Znajdują one się w archiwum Auswärtiges Amt TICOM w Berlinie, są w dodatku po niemiecku. Dokumenty te to owoc sukcesów niemieckiego wywiadu, który przechwytywał i rozszyfrowywał polskie radiodepesze. W 1945 r. zostały zatopione w jeziorze. Wydobyte przez Brytyjczyków, trafiły na dziesięciolecia do Wielkiej Brytanii i dopiero w latach 90. powróciły do Berlina. To jedyne dokumenty, które udało mi się znaleźć, a które pozwalały ustalić, co właściwie mówili polscy kryptolodzy w czasie wojny. Innych źródeł - poza niemieckimi - nie ma.

Jest Pan bratankiem Alana Turinga, uważanego za człowieka, który ostatecznie złamał Enigmę. Dlaczego Pan się zajął tym tematem? Czy właśnie z powodu pokrewieństwa? Wychowywał się Pan w jego cieniu?
Przez całe moje dzieciństwo Alan Turing był w Wielkiej Brytanii osobą anonimową, prawie nikt o nim nie słyszał. Zaczęło być o nim głośno dopiero w latach 80., gdy ja już byłem dorosły - na pewno więc nie można powiedzieć, że wyrastałem w jego cieniu. Wręcz jestem zadowolony z tego, że nie dorastałem w jego cieniu.

Dziś jednak Alan Turing jest powszechnie znany na całym świecie.
Też nie zamierzam nikogo przekonywać, że nie ma żadnego związku osobistego z tą sprawą. Od dawna interesowałem się tym, co się działo w Bletchley Park w czasie wojny. Szybko przekonałem się, że ten temat jest słabo opisany, źródła, która istniały, były bardzo powierzchowne. Zacząłem się wgłębiać w tę sprawę. I tak to zwykle jest - gdy nie możesz znaleźć książki, którą chcesz przeczytać, to samemu ją piszesz.

Miał Pan okazję osobiście poznać Alana Turinga?
Mam już swój wiek, ale jestem jednak za młody, żeby móc poznać Alana Turinga osobiście - on zmarł kilka lat przed moimi narodzinami (Alan Turing zmarł w 1951 r., a Dermot urodził się w 1961 r. - przyp. red.). Długo też nie wiedziałem, czym on się właściwie zajmował w Bletchley Park - był zakaz przekazywania jakichkolwiek informacji na temat działalności tego ośrodka pod groźbą bardzo surowych kar. Przez ponad 30 lat nie usłyszałem na ten temat ani słowa. Nikt, kto tam pracował, nie ujawnił niczego o tym ośrodku, nawet swoim najbliższym.

Brytyjczycy stworzyli w Bletchley Park muzeum, z kolei w Poznaniu powstaje muzeum Enigmy. Czy te dwie placówki będą ze sobą współpracować?
Regularnie odwiedzam Poznań, udzieliłem nawet wywiadu, który ma być wykorzystywany w powstającym muzeum Enigmy. Zdecydowanie uważam się za przyjaciela poznańskiego muzeum - i zapewniam, że także Bletchley Park jest jej przyjacielem.
Na świecie kwestia złamania Enigmy znana jest głównie z filmu „Gra tajemnic” - w którym jednak rola Polaków została zepchnięta na daleki margines. Teraz Pan w swojej książce podkreśla znaczenie polskich kryptologów. Uda się przywrócić pamięć o ich roli w tej operacji?
Proszę pamiętać, że to tylko film. Rolą takich produkcji jest przede wszystkim dostarczać rozrywki, a nie wiernie przedstawiać fakty historyczne - ich twórcy są rozliczani z tego, ilu widzów udało im się przyciągnąć do kina, a nie z tego, czy 100 proc. wiernie odtworzyli pokazywany epizod historyczny. To nie jest dokument.

Ale sprawił, że na świecie zaczęto uważać, że złamanie Enigmy to zasługa jedynie Alana Turinga - a nie Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego, Henryka Zygalskiego i reszty polskich kryptologów.
Spójrzmy na to inaczej. Zanim powstał ten film, o sprawie Enigmy i operacji jej łamania słyszało bardzo niewiele osób. Natomiast po nim liczba osób interesujących się tematem gwałtownie wzrosła. Widać to choćby po tym, ilu ludzi zaczęło odwiedzać Bletchley Park - w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła ona ogromnie. Widać więc, że coraz więcej osób chce się dowiedzieć, jak było naprawdę z Enigmą. I to pozytywny aspekt tego filmu.

sir Dermot Turing

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl