Czym tak naprawdę zajmuje się patomorfolog? Fragment książki „Ciało nie kłamie” Judy Melinek i Thomasa J. Mitchella

Judy Melinek, Thomas J. Mitchell „Ciało nie kłamie”, tłumaczenie: Agnieszka Kalus, wyd. Filia, Poznań 2019
Patolog sądowy jest specjalistą w tej dziedzinie medycyny, która bada przyczyny nagłej, niespodziewanej lub gwałtownej śmierci - wyjaśnia dr Judy Melinek, patomorfolog.

Brak aktu urodzenia to nie problem. Wystarczą inne formy identyfikacji, żeby dostać pracę, otworzyć konto w banku, a nawet uzyskać ubezpieczenie społeczne. Jednakże jeśli twoi bliscy nie mogą przedstawić aktu zgonu po twojej śmierci, czeka ich przejście przez czyściec biurokracji. Nie mogą cię pochować, przetransportować ze stanu do stanu, zamknąć twoich inwestycji ani odziedziczyć tego, co im przepisałeś.

Akt zgonu wystawia patolog sądowy. Patolodzy badają przyczyny i skutki chorób i urazów: wszelkiego rodzaju chorób, wszelkich urazów w każdej części ludzkiego ciała. Jako lekarka rezydentka na oddziale patologii w UCLA spędziłam cztery lata, ucząc się, jak wygląda każda komórka, tkanka i struktura w ludzkim ciele. Ponadto nauczyłam się, jak wyglądają wszelkie anomalie i jak je odróżniać.

Patolog sądowy jest specjalistą w tej dziedzinie medycyny, która bada przyczyny nagłej, niespodziewanej lub gwałtownej śmierci poprzez oględziny miejsca zdarzenia, analizę danych medycznych oraz przeprowadzenie sekcji zwłok - wszelkie zgromadzone dowody mogą zostać użyte w sądzie. Podobnie jak patolog kliniczny, musi wiedzieć, jak wygląda człowiek od środka, a także dodatkowo musi rozumieć, jak to wszystko działa. Musi wiedzieć, jak mogą cię zabić źle działające narządy i jak może cię zabić próba ich naprawienia. Patolog sądowy jest z defi nicji świadkiem śmierci - odpowiada na wszystkie pytania, przygotowuje argumentację, odkrywa wszelkie tajemnice ukryte w ludzkim ciele. „O jeden dzień za późno”, żartują moi przyjaciele lekarze.

Akt zgonu wystawia patolog sądowy. Ich zadaniem jest zbadanie przyczyn i skutków wszelkich chorób i urazów

Patolog sądowy pracuje w biurze lekarza medycyny sądowej lub u koronera. Ten drugi ma funkcję administracyjną lub jest funkcjonariuszem organu ochrony porządku publicznego (często pełni funkcję szeryfa), który bada przedwczesne przypadki śmierci pod swoją jurysdykcją. Koroner wynajmuje lekarzy do przeprowadzenia sekcji zwłok, ale ci lekarze poza swoją pracą w kostnicy zwykle nie pełnią aktywnej roli w śledztwie. Lekarz medycyny sądowej jest specjalistą w dziedzinie badania przyczyn śmierci oraz autopsji, który wykonuje zarówno sekcję (w języku łacińskim sectio oznacza rozcięcie), jak i przeprowadza inne czynności w dochodzeniu. Lekarz medycyny sądowej jest zawsze doktorem i często szkoli innych doktorów podczas jednorocznego programu stypendialnego, który następuje po czterech latach rezydencji na oddziale patologii szpitalnej.

Zakończyłam szkolenie w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku, ponieważ chciałam uniknąć obowiązkowego miesięcznego stażu w biurze koronera hrabstwa Los Angeles, które było miejscem niezwykle ponurym.

- Dają tam tylko rozkładające się ciała i ofiary wypadków samochodowych - słyszałam od znajomych rezydentów.

- A czego się spodziewasz? Tylko to mają - zauważył szef programu rezydentury w UCLA. Zawsze lubiłam zatrzymać się przy jego biurku, ponieważ jego pasją była medycyna sądowa i zbierał akademickie periodyki, w których publikowano artykuły o tytułach: „Śmierć na skutek wstrzyknięcia heroiny w penisa” i „Nagła śmierć po wypiciu zimnego drinka”. W porównaniu takie tytuły, jak: „Apoptoza w nowotworowych i nienowotworowych komórkach przysadki mózgowej: działanie protein z rodziny Bcl-2”, nie miały szans na zdobycie mojej uwagi. Czyż nie przeczytalibyście chętniej o „Samobójstwie przy użyciu bomby rurowej: opis przypadku”? Ja tak, no więc czytałam.

- Jeśli naprawdę chcesz nauczyć się pracy patologa sądowego, jedź na staż do nowojorskiego Biura Naczelnego Lekarza Sądowego - doradził mi szef. - Będziesz tam miała wszelkie rodzaje śmierci, a i nauczyciele są świetni. Ja sam odbyłem tam staż i byłem zachwycony.

- Mam się wyprowadzić na miesiąc do Nowego Jorku?

- A czemu nie?

Ku mojemu zaskoczeniu T.J. zareagował tak samo, gdy mu o tym powiedziałam. Byłam w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, a on podjął decyzję, że zarówno z powodów finansowych, jak i rodzinnych zostanie tatą na pełen etat. Dzięki temu mogliśmy przeprowadzić się, gdzie chcieliśmy lub gdzie musieliśmy, bez konieczności ustalania priorytetów zawodowych.

- Dzieci są przenośne - zauważył.

Zatem we wrześniu 1999 roku, sześć miesięcy przed urodzeniem Danny’ego, polecieliśmy do Nowego Jorku, gdzie objęłam stanowisko stypendysty w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego. Pod koniec miesięcznego stażu uznałam, że odpowiada mi zawód patologa sądowego i że nowojorski oddział jest miejscem, w którym chciałabym go wykonywać.

Spodobała mi się dyscyplina pracy oraz wyzwania intelektualne przy badaniu przyczyn śmierci. Wszyscy, od nowych studentów po najstarszych lekarzy, wydawali się zadowoleni, chętni do nauki i zmotywowani. Żaden z lekarzy sądowych nie miał składanego łóżka w gabinecie.

- Nie ma pośpiechu w przeprowadzaniu autopsji - uświadomił mi jeden z rezydentów. - Twoi pacjenci nigdy się nie skarżą. Nie wysyłają ci wiadomości na pager podczas obiadu. Jutro też będą martwi.

Gdy tylko wróciliśmy do L.A., wypełniłam wniosek o całoroczne stypendium podyplomowe w nowojorskim biurze. Cztery miesiące później, będąc już na urlopie macierzyńskim, odebrałam telefon od doktora Charlesa Hirscha, głównego lekarza sądowego Nowego Jorku, który zaoferował mi stanowisko asystentki lekarza sądowego od lipca 2001 roku.

Pierwszego dnia pracy obudziłam się przed świtem w naszym mieszkaniu na Bronxie. Z jednej strony słyszałam ciche pochrapywanie T.J.’a, z drugiej Danny’ego, który śpiąc w łóżeczku, naśladował swojego ojca. Przysłuchiwałam się odgłosom aut zmierzających w stronę Manhattanu pod naszym oknem i powróciłam do dręczących mnie myśli.

Obgryzając paznokcie, zastanawiałam się, czy przypadkiem ponownie nie wybrałam złej drogi zawodowej, tym razem ciągnąc za sobą męża i syna. Wyszłam wcześnie, miałam dużo czasu na dojazd. Moje nowe miejsce pracy było brudnym od sadzy niebieskim klockiem, wykończonym zszarzałym aluminium i ukoronowanym nagim bojlerem, otulające go włókno szklane powiewało na wietrze. Frontowe drzwi ukryte były w cieniu za siecią chybotliwych rusztowań, przez duże szpary w nierównych deskach widać było częściowo pomalowane, zardzewiałe wsporniki. Ten szkaradny budynek był nowojorskim Biurem Naczelnego Lekarza Sądowego.

Gdy weszłam do środka, pracownica ochrony podniosła głowę. Nad jej głową rozciągał się napis ułożony z liter ze stali nierdzewnej: TACEANT COLLOQUIA. EFFUGIAT RISUS. HIC LOCUS EST UBI MORS GAUDET SUCCURRERE VITAE. Zapatrzyłam się w te słowa.

- Czy mogę pani w czymś pomóc? - spytała, a kiedy podałam jej swoje nazwisko, uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Nowa pani patolog? Witamy, pani doktor!

Coś we mnie drgnęło. Dwa tygodnie temu prowadziłam wygodne życie w Los Angeles. Ukończyłam studia medyczne i byłam wykwalifi kowanym lekarzem. Mogłam podjąć przyjemną pracę w jakimś laboratorium w dowolnym miejscu w kraju i przez cały dzień siedzieć nad mikroskopem, oglądać wycinki i stawiać diagnozy na papierze. Zamiast tego z całą rodziną przeniosłam się do bezlitosnego miasta, w którym dorastałam, miejsca, które budziło we mnie złe wspomnienia. Po co właściwie? Pani z ochrony spojrzała łagodniej; było jasne, że witała już wielu oszołomionych ludzi wchodzących do tego budynku.

Zerknęła na błyszczące, srebrne motto.

- Przerwijmy rozmowy. Uciszmy śmiech. W tym miejscu śmierć cieszy się, że pomaga żywym - powiedziała. Stałyśmy obie w chłodnym, cichym lobby.

- Och - wydukałam w końcu.

- Witamy w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego,

doktor Melinek. - Po czym podała mi naklejkę z napisem „gość”.

Doktor Mark Flomenbaum był zastępcą dyrektora, prawą ręką dr. Charlesa Hirscha oraz moim bezpośrednim przełożonym, więc byłam zaskoczona, że uściskał mnie na powitanie. Flome miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, pociągłą, miłą twarz, okulary w okrągłych oprawkach i wielkie dłonie; w biurze słynął z tego, że był mistrzem karate i dla zabawy rozbijał deski. Przedstawił mnie śledczym i personelowi z działu identyfikacji na parterze, a potem zaprowadził na górę, pokazał mi biuro naprzeciw swojego, które przez rok miałam dzielić z dwoma innymi patologami sądowymi.

Nikt nie wiedział, kto nazwał salę autopsji Norą. Nie jest norą. Tak naprawdę jest niezwykle schludnym i czystym miejscem. Wzdłuż jednej ze ścian podłużnej sali stoi osiem stołów do przeprowadzania autopsji - duże, wypolerowane, błyszczące blaty z podniesionymi krawędziami przypominającymi nadburcia na statku. Za każdym ze stołów znajduje się kran, metalowe kliny podtrzymują ciało, dzięki czemu krew i inne płyny spływają do płytkiej miski zamontowanej poniżej niego. Cała zawartość miski odprowadzana jest do specjalnego zlewu na odpady niebezpieczne - jeśli sprawa dotyczy morderstwa, jego odpływ jest zamknięty, dopóki nie zostaną odnalezione wszystkie kule, czubki noża i inne obce przedmioty. Zostałam poinformowana, że nieszczęśni młodsi lekarze sądowi muszą rozkręcać przewody kanalizacyjne, jeśli przez nieuwagę spłuczą jakiś dowód rzeczowy.

W nogach stołu sekcyjnego znajduje się waga do ważenia organów. W kącie stoi duża beczka formaliny, dziesięcioprocentowego roztworu formaldehydu, który jest uniwersalnym konserwantem tkanek ludzkich. Przy drugiej ścianie znajdują się szklane gabloty, z których dochodzi ciche brzęczenie. W środku na wieszakach wiszą zakrwawione elementy garderoby - dowody w sprawach o morderstwo, które suszą się przed testami laboratoryjnymi lub czekają na proces.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl