Czy PiS ma dobre wyjście ze sprawy Mariana Banasia?

Agaton Koziński
Agaton Koziński
Marian Banaś
Marian Banaś fot. adam jankowski / polska press
Zamieszanie wokół prezesa NIK stało się konfliktem politycznym - ale też coraz bardziej sporem personalnym i ambicjonalnym.

Sytuację wokół prezesa NIK można już zacząć opisywać językiem eposów rycerskich. Jak choćby cytatami z „Pieśni o Rolandzie”, słynnej chanson de geste z XI wieku. Na przykład tak: „Potem, odsłoniwszy ciało, walą się po pancerzach; z ich jasnych hełmów sypią się iskry. Nie skończy się ta walka, aż jeden z nich uzna swój błąd”.

Ten cytat pasuje na wielu poziomach. Choćby na najbardziej metaforycznym. Przecież na prezesa NIK od dawna mówi się „pancerny Marian”, z kolei do stojącego naprzeciw niego Jarosława Kaczyńskiego jeszcze w czasach pierwszych rządów PiS przykleiło się określenie „żelazny kanclerz”. Po 2015 r. zamiast przymiotnika „żelazny” częściej powtarzano „teflonowy”, ale sens pozostawał właściwie ten sam. Już więc na poziomie dziennikarskich określeń widać, że mamy starcie epickie.

I wszystko wskazuje na to, że również wynik tej potyczki będzie równie epicki. Bo obie strony twardo stanęły na swoich pozycjach i żadna z nich nie zamierza ustąpić choćby na dwa palce. „Nie skończy się ta walka, aż jeden z nich uzna swój błąd” - jak pisał anonimowy autor „Pieśni o Rolandzie”.

Tylko kto popełnił błąd? Banaś twierdzi, że wszystkie stawiane mu zarzuty to „kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa”. Mimo to Kaczyński tydzień temu poprosił go o dymisję w czasie spotkania z nim. Chwilę po nim Mateusz Morawiecki ogłosił, że szef NIK poda się do dymisji, a „jeśli tego nie zrobi, mamy plan B”. Także bez efektu.

Reakcją na mniej i bardziej formalnie sformułowane oczekiwania dymisji Banaś odpowiedział oświadczeniem. „Byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK” - ogłosił w nim. „Z przykrością stwierdziłem jednak, że moja osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej. Jako prezes Izby, nie mogę pozwolić, by stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów” - dodał. I zapowiedział, że ze stanowiska nie ustąpi. Co najwyżej zrzeknie się przysługującego mu immunitetu, „jeśli zajdzie taka potrzeba”.

Co ciekawe, Banaś rzeczywiście napisał pismo z dymisją, zaadresowane na nazwisko marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Tyle że w tym piśmie nie wpisał, kto byłby jego następcą w sytuacji, gdy on NIK-iem przestałby kierować. Według krążących w mediach informacji, Witek zasugerowała Bana-siowi, żeby swój wniosek uzupełnił, a jako swego następcę wskazał niedawno wybranego wiceprezesa Izby Tadeusza Dziubę. Tego Banaś już nie zrobił. Wniosku o dymisję ostatecznie nikt nie zobaczył, a kilka dni później szef NIK złożył oświadczenie, że ustępować nie zamierza.

Dlaczego kwestia wskazania następcy była taka ważna? Bo w sytuacji, gdy prezes w chwili dymisji tego nie robi, pełni on dalej obowiązki szefa Izby - do czasu wyboru następcy. Jako że tego wyboru dokonują wspólnie Sejm i Senat, to łatwo się domyślić, że obie izby parlamentu nawzajem się sparaliżują (w obu są różne większości). W konsekwencji Banaś jako p.o. mógłby kierować NIK-iem nawet i do końca obecnej kadencji parlamentu. Gdyby natomiast wyznaczył osobę, która by miała przejąć jego funkcję, to wtedy ona - jako p.o. - wypełniałaby dalej zadania szefa, pewnie nawet do 2023 r.

Zamieszanie wokół prezesa NIK-u jest przede wszystkim proceduralne (czy można go usunąć ze stanowiska i w jakim trybie), ale sprawa ma głębokie tło polityczne.

Na pewno kontrowersje wokół Banasia związane z posiadaną przez niego kamienicą w Krakowie, w której wynajmowano pokoje na godziny, to woda na młyn opozycji. PiS wyraźnie wygrał wybory parlamentarne, premier wygłosił exposé, w którym przedstawił nową doktrynę normalności, oraz położył na stole kilka nowych rozwiązań - ale sposób, w jaki wcielane są w życie, nikogo nie interesuje. Przykład? Choćby z tego tygodnia. Najpierw Morawiecki przedstawił pełnomocnika rządu do spraw polityki demograficznej Barbarę Sochę. Chwilę później powołał Radę Rodziny. Rozwiązania te to reakcja na kryzys demograficzny, próba znalezienia rozwiązań, które pozwolą zaradzić jednemu z największych problemów, jakie ma Polska w drugiej dekadzie XXI wieku. Ale nominacje premiera nie wywołały żadnego echa, przeszły właściwie niezauważone, nikt nawet nie spróbował pociągnąć tematu, zastanowić się, co należy robić, aby temu kryzysowi zaradzić. Z jednego powodu - cała agenda w życiu publicznym jest zapełniona jednym tematem.

To, że opozycja ten temat cały czas podnosi, nie dziwi, zaskoczeniem byłaby sytuacja, w której politycy nie próbują wykorzystać ewidentnej wpadki przeciwników politycznych. W tym przypadku błąd PiS-u, który doprowadził do wyboru na prezesa NIK-u człowieka niedostatecznie skutecznie sprawdzonego przez służby, jest wodą na ich młyn.

Ale na to jeszcze nakłada się coraz wyraźniejszy konflikt wewnątrz (szeroko rozumianego) obozu władzy. Oświadczenie Banasia, polityka związanego z obozem prawicy od wczesnych lat 90., odebrano jednoznacznie jako akt wypowiedzenia wojny większości rządzącej. Tym bardziej że doszło do tego krótko po tym, jak liderzy obozu władzy jasno i precyzyjnie określili swój stosunek do faktu piastowania przez niego stanowiska w NIK-u.

I teraz mamy następującą sytuację: im bardziej Nowogrodzka wzywa Banasia do dymisji, tym bardziej on twierdzi, że nie zamierza się ruszać ze stanowiska - i że jako szef NIK-u chce nawiązać do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego, który tę funkcję pełnił w latach 1992-1995.

Zwłaszcza ta ostatnia uwaga musiała zwrócić uwagę Jarosława Kaczyńskiego. Banaś, wygłaszając ją, niejako rzucił mu wyzwanie. Jakby chciał w ten sposób powiedzieć: nic mi nie możesz zrobić, mój pancerz jest twardszy, a twój teflon już się ściera.

Czy Banaś dobrze ocenił swoje szanse, czy jednak przecenił swoje możliwości? Kaczyński po 2015 r. dokonał kilku spektakularnych ruchów kadrowych. Choćby wymianę premiera. Za Beatą Szydło stał cały PiS, nikt nie chciał, żeby zastąpił ją Mateusz Morawiecki - a jednak prezes postawił na swoim. Tak samo było w przypadku Antoniego Macierewicza. Były szef MON wydawał się nietykalny, sam zresztą tak się czuł broniąc do końca Bartłomieja Misiewicza. Ostatecznie skończyło się tym, że dziś jest po prostu posłem. Jeszcze sprawniej poszło z odwołaniem Marka Chrzanowskiego. Gdy pojawiły się taśmy z nim związane, stracił stanowisko szefa KNF niemal natychmiast.

Ale gdy wybuchł skandal z pensjami pracowników NBP, prezes banku centralnego Adam Glapiński pod presją się nie ugiął - ani ze stanowiska nie ustąpił, ani nikogo nie zwolnił. Okazało się, że zabezpieczenia konstytucyjnego, którymi obwarowana jest funkcja szefa NBP, są wystarczająco silne, aby wytrzymać presję polityczną ze strony rządzących.

Banaś też jest silnie umocowany konstytucyjnie - choć nie tak bardzo jak prezes banku centralnego. Z drugiej strony jego sprawa stała się rozgrywką kluczową politycznie, ale chyba także ambicjonalną i personalną. Cały czas „z ich jasnych hełmów sypią się iskry”. Adam Bielan w czwartek w Radiu Zet jasno powiedział, że prezes NIK będzie znajdował się pod bardzo silną presją medialną - i ona się utrzyma do czasu, aż ustąpi.

Takie starcia zwykle kończą się tym, że słabsza kość pęka. Póki co, Banaś pokazuje, że naprawdę potrafi być pancerny, nawet w najtrudniejszych momentach. Ale Kaczyński wie, że takie sytuacje nadwątlają jego pozycję jako lidera obozu władzy. Ma też świadomość, że ta sprawa będzie mocno ciążyć w wyborach prezydenckich. Dlatego trudno zakładać, że po prostu się pogodzi z tym, że Banaś ignoruje sugestie płynące z obozu PiS. Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce będziemy świadkami kolejnego zwrotu akcji w tej sprawie. I wtedy dopiero przekonamy się, jakiej tak naprawdę grubości jest pancerz Mariana Banasia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy PiS ma dobre wyjście ze sprawy Mariana Banasia? - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl