Czy nowa ustawa osłabi nasilający się proceder odbierania dzieci polskim matkom na obczyźnie?

Grażyna Ostropolska
Archiwum
Jugendamt zabrał pani Izabelli, Polce zamieszkałej w Niemczech, dwoje dzieci. Matka od dwóch lat walczy o ich odzyskanie. Czy uchwalona 10 stycznia przez Sejm ustawa o ochronie polskich dzieci zwiększy szanse kobiety na zwycięstwo?

Zmieniamy dotychczasową politykę, która przez lata nie stała na straży polskich dzieci. Nowe rozwiązania (…) mają sprawić, że żadne polskie dziecko za granicą nie zostanie oddane w niewłaściwe ręce” - taką deklarację polskiego rządu zamieszczono na internetowych stronach Ministerstwa Sprawiedliwości. Michał Wójcik, wiceminister tego resortu, od kilku miesięcy „bada teren”. Spotyka się na obczyźnie z Polakami, którym odebrano dzieci. Był już w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Norwegii, gdzie takich problemów jest najwięcej. Pretekstem do wizyty w Berlinie był apel pani Ewy, Polki, której Jugendamt odebrał troje dzieci, o pomoc w ich odzyskaniu. Powodem zabrania dzieci była awantura, którą wywołał ich ojciec, obywatel Czarnogóry, podczas odwiedzin, bo od dawna nie mieszkał z rodziną. Pani Ewa przez 9 miesięcy walczyła o odzyskanie dzieci. Nigdy wcześniej się nie zdarzyło, by polski

minister osobiście

interweniował w takiej sprawie - zauważa Marcin Gall, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech z siedzibą w Berlinie. - My zapewniliśmy pani Ewie pomoc prawną, minister Wójcik spotkał się w tej sprawie ze swoim niemieckim odpowiednikiem, polski konsul monitorował sądowy proces i... odnieśliśmy sukces. Dzieci wróciły do matki - dodaje Gall.

Uchwalona 10 bm. ustawa daje polskim władzom instrumenty prawne, niezbędne do reagowania na każdy przypadek odebrania za granicą dziecka polskiemu obywatelowi lub zagrożenia dobra osoby nieletniej. W takich sprawach działania będą wspólnie podejmować: minister sprawiedliwości, minister spraw zagranicznych oraz właściwy konsul RP - deklaruje rząd.

Na to, że pomoc polskiego państwa nie skończy się na deklaracjach, bardzo liczy pani Izabella, mieszkanka naszego regionu, żyjąca w Niemczech, której Jugendamt odebrał dwóch synków: Marka i Tomaszka. O jej tragicznej sytuacji pisaliśmy dwa lata temu. Kobieta wyjechała do Niemiec w 2004 r. i tam wyszła za mąż, ale związek nie przetrwał, bo, jak mówi, parę rozdzieliły różnice kulturowe i odmienne charaktery. Została sama z dwuletnim dzieckiem. Jako fizjoterapeutka dawała sobie w Niemczech radę, ale... - Nadal marzyłam o założeniu rodziny i o tym, by mój synek miał w domu

męski wzorzec

- tak tłumaczyła fakt poszukiwania męża w biurze matrymonialnym. Złożyła ofertę w działającej także na terenie Niemiec bydgoskiej placówce, swatającej samotnych. Po dwóch latach zgłosiła się do niej pracownica tego biura z ofertą Niemca. Kandydat na męża ujął ją troską o jej syna. Zwierzyła się mu, że martwią ją częste zapalenia krtani u Marka, a on jej na to, że czyste wiejskie powietrze na farmie z pewnością mu pomoże.

- Przenosząc się do niego, nie wiedziałam, że to furiat, który będzie mnie traktował jak niewolnicę - tłumaczy nam pani Izabella. Miała dbać o dom i pomagać przy dojeniu oraz karmieniu 300 krów. - I nie było zmiłuj się. „Mieszkasz u mnie, żywię cię, więc musisz pracować, a jak nie, to wynocha!”, mówił, gdy się buntowałam - wspomina kobieta. Zaczęły się konflikty, potem awantury. - Niemiec na mnie wrzeszczał, pluł i zabierał się do bicia, a moje dziecko chowało się po kątach i zatykało sobie rączkami uszy - relacjonuje kobieta. To jej wersja, bo w dokumentach, które Jugendamt dostarczył do sądu, można przeczytać, że to ona była złą, niestabilną uczuciowo matką, która zagraża dziecku.

Oby nowe prawo nie stało się pretekstem do rodzicielskich uprowadzeń dzieci z innych krajów do Polski, bo przecież one kochają i mamę, i tatę.
Marcin Gall

- O mojej niestabilności miało świadczyć to, że uciekałam od Niemca, a potem do niego wracałam, oraz policyjne interwencje, kończące domowe awantury - tłumaczy pani Izabella. Twierdzi, że policję wzywała mieszkająca obok nich matka pana Daniela. - Buntowała go, bo nie chciała, by żenił się z Polką - przekonuje. Zdecydowała się ostatecznie zerwać z panem Danielem, gdy ten uderzył Marka, bo dziecko nie chciało jeść.

- Rzuciłam się w jego obronie, a Niemiec, nim wezwał policję, podrapał się i rozerwał sobie ubranie, żeby zrzucić winę na mnie - twierdzi pani Izabella. Najpierw trafiła na trzy miesiące do domu samotnej matki. Była wtedy w 6 miesiącu ciąży, z czego pan Daniel, ojciec dziecka, nie był zadowolony. - Ma troje dzieci z poprzedniego, nieformalnego związku i nie chciał płacić alimentów na kolejne, więc postanowił zrobić wszystko, żeby Jugendamt odebrał mi prawa rodzicielskie i oddał niemowlę rodzinie zastępczej - sugeruje Izabella. Twierdzi, że gdy ona szukała mieszkania oraz pracy, Niemiec wyrabiał jej złą opinię w Jugendamcie. Mówił, że jest agresywna i dziecko nie będzie przy niej bezpieczne. - Byłam jeszcze w ciąży, gdy przysyłał mi SMS-y, pisząc, że nie nadaję się na matkę, że

zabierze mi maleństwo,

bo tak ma z Jugendamtem ustalone - twierdzi pani Izabella. Wynajęła mieszkanie, sprowadziła swoją matkę do pomocy przy dzieciach. Tuż po porodzie Niemiec napisał SMS, że nie przyjedzie po nią do szpitala, ale potem zmienił zdanie.

- Przyjechał, ale w drodze do domu wyrzucił mnie i dziecko z auta. - Sięgnęłam do siatki ze słodyczami, a Daniel wpadł w furię. Wysiadłam z samochodu, by złapać oddech, a on wystawił na mróz koszyk z Tomaszkiem - twierdzi pani Izabella. Była w szoku, gdy trzy tygodnie później niemiecki urząd ds. ochrony dzieci i młodzieży zabrał jej niemowlę, a niespełna 4 miesiące później podobny los spotkał 8-letniego Marka.

Pewnego dnia, po wizycie u dentysty, pani Izabella zasłabła. - Pomyślałam, że spowodował to zastrzyk znieczulający i tak to tłumaczyłam lekarzowi, ale ten zasugerował, że jestem chora na umyśle - opowiada kobieta. Twierdzi, że właśnie wtedy dostała z Jugendamtu propozycję nie do odrzucenia. - Usłyszałam, że albo zgodzę się na obserwację w klinice psychiatrycznej, albo wystąpią o odebranie mi praw rodzicielskich - wspomina . Podpisała zgodę, ale gdy wyszła z kliniki, sąd na wniosek Jugendamtu postanowił odebrać jej dzieci. - Nie potrafiłam obalić kłamstw, opartych na donosach ojca Tomaszka - twierdzi kobieta. Od dwóch lat walczy o odzyskanie dzieci. Wspomagają ją zamieszkali w Polsce rodzice. Niedawno w jednej z ogólnopolskich gazet ukazał się ich apel o pomoc: „Mamy środki i przygotowany domek, gdzie moglibyśmy się wnukami opiekować. Tomaszek wkrótce nie będzie wiedział, skąd się wziął i do kogo należy. Jest

pod opieką pań w związku partnerskim.

Ma tam zostać do szóstego roku życia. Marek został przeniesiony do ośrodka dla upośledzonych. Jest zestresowany i spanikowany. Chcemy, żeby obaj dorastali w kochającej rodzinie”, piszą dziadkowie. W niemieckim sądzie pomaga im znany adwokat Stefan Hambura. On też liczy na wsparcie polityków.

- Cieszy nas nowa ustawa, ale mam też obawy, którymi podzieliłem się z ministrem Woźniakiem. Oby nowe prawo nie stało się pretekstem do rodzicielskich uprowadzeń dzieci z innych krajów do Polski, bo przecież one kochają i mamę, i tatę i nie zawsze to polski obywatel ma rację - zauważa Marcin Gall. Ma też wątpliwości, czy zapis zmierzający do tego, by polskie dzieci, zabrane przez niemiecki Jugendamt, trafiały do polskojęzycznych i wyznających tę samą wiarę rodzin zastępczych, jest realny. - To będzie możliwe w dużych miastach, jak Berlin czy Hanower, zaś w małych miejscowościach będzie nierealne - uważa.

W rękach Jugendamtu jest kilka tysięcy polskich dzieci. Za jedno, wychowywane w rodzinie zastępczej, Jugendamt płaci 1000 euro, a za niepełnosprawne nawet... 25 tys. euro. Dzieci te mają ograniczony kontakt z polskimi rodzicami, a czasem zabrania się im nawet mówić po polsku. Niedawno „Der Spiegel” ujawnił, że w latach 90. część dzieci, odebranych rodzicom przez Jugendamt, trafiło do pedofilów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy nowa ustawa osłabi nasilający się proceder odbierania dzieci polskim matkom na obczyźnie? - Plus Express Bydgoski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl