Czwarta fala nabiera rozpędu. Coraz więcej zachorowań, coraz więcej zgonów [ANALIZA]

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Podczas pandemii warto nosić maseczki nawet na otwartej przestrzeni, zwłaszcza w miejscach zatłoczonych
Podczas pandemii warto nosić maseczki nawet na otwartej przestrzeni, zwłaszcza w miejscach zatłoczonych Lucyna Nenow / Polska Press
Zapomnieliśmy o pandemii, ale ostatnie dane dotyczące liczby zachorowań i zgonów na COVID-19 nie pozostawiają złudzeń - czwarta fala pandemii trwa, a najgorsze jeszcze przed nami. Wirus Delta, który dominuje na świecie i w Polsce, jest bardzo zaraźliwy. Tymczasem liczba zaszczepionych i tych, którzy przechorowali COVID-19, jest wciąż zbyt mała, aby mówić o odporności zbiorowej.

Sytuacja wygląda poważnie. 15 515 nowych zakażeń i 250 ofiar śmiertelnych - to dane z czwartku, 4 listopada. - Jeżeli nadal będziemy tak postępować, to na pewno w końcu doprowadzimy do pewnego zamknięcia niektórych sfer naszego życia - mówił w rozmowie z WP.pl rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Wojciech Andrusiewicz przyznał, że w skali liczb najgorsza sytuacja panuje obecnie w województwie mazowieckim. - Ale pamiętajmy, że Mazowsze to jest ponad 6 mln ludzi. Duża część z tych osób, które chorują na Mazowszu, trafia do Warszawy. Stąd to obłożenie szpitali w Warszawie jest dosyć duże i potrzeba uruchomienia kolejnych oddziałów - wyjaśnił.

Ale też w szpitalach na Mazowszu zaczyna brakować miejsc dla pacjentów z COVID-19. Najgorzej jest na północy województwa. Już w środę dyrekcja szpitala w Płocku wystąpiła do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o pilne uruchomienie szpitala tymczasowego. Na zwiększenie liczby łóżek czeka także szpital kolejowy w Pruszkowie. Tydzień temu „zapchały się” siedleckie szpitale, a liczba chorych w mieście i powiecie ciągle rośnie.

- System ochrony zdrowia już ma kłopoty. Sytuacja w wielu szpitalach jest bardzo zła. Nie ma w tej chwili skoordynowanego systemu opieki nad pacjentami z COVID. Mamy szpitale zakaźne, które przyjmują pacjentów tylko z COVID, ale jeśli ma pani pacjenta z COVID i z krwawieniem z układu pokarmowego, to on idzie już do normalnego szpitala. Dzisiaj konsultowałem pacjenta, który leży na internie w szpitalu wojewódzkim, nie w zakaźnym. Szpital zakaźny go nie weźmie, bo jeśli krwawi z jelita, to taka placówka nie ma możliwości, żeby się nim zająć. I za chwilę będziemy mieć epidemię COVID na tym właśnie oddziale interny, bo nie ma tam izolatek, nie ma oddziałów izolacyjnych. Już jest bardzo źle, zaczynamy widzieć to, co rok temu - pojawiają się pacjenci z COVID na oddziałach ogólnych. To fatalnie! - mówił nam w ostatniej rozmowie dr Paweł Grzesiowski, lekarz pediatra, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.

A szczyt czwartej fali pandemii dopiero przed nami, bo - jak przewidują eksperci - najgorzej sytuacja może wyglądać na przełomie listopada i grudnia.

Według raportu amerykańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), wariant Delta, który obecnie dominuje na świecie, jest tak zaraźliwy jak ospa wietrzna i znacznie bardziej niż typowe przeziębienie, grypa czy pierwotny szczep koronawirusa. W Stanach Zjednoczonych odpowiada za 90 proc. przypadków zachorowań na COVID-19, podobnie w Danii, Szwecji, Niemczech, Portugalii, Czechach czy Rosji, w Wielkiej Brytanii za niemal 100.

Co gorsza - wariant Delta nie wywołuje typowych objawów, może być wirusem, który imituje chorobę grypopodobną: ból gardła, ból zatok, ból uszu, potem rozwija się kaszel, duszność, a jeśli choroba idzie w złym kierunku, może powodować zapalenie płuc i uszkodzenie wielonarządowe.

Tymczasem nie ma lockdownu, dzieci normalnie chodzą do szkół, nie robimy sobie testów, więc tak naprawdę o czwartej fali pandemii nie wiemy wszystkiego.

- Mamy ogromną szarą strefę zachorowań, o której nikt nie wie. Dowiadujemy się tylko o osobach, które trafiły do szpitali. Takich osób też mamy mniej, bo wielu z nas już się zaszczepiło. A w szpitalach 95 procent chorych na COVID to osoby niezaszczepione. Obserwujemy także, niestety, dużą liczbę zgonów, nieadekwatną do tych niskich wskaźników zakażeń. Na tej tylko podstawie możemy wnioskować, ile jest zakażeń - tłumaczył dr Grzesiowski. - Jedyne, co mówi nam o czwartej fali, to ilość hospitalizacji i zgonów. Te liczby rosną mniej więcej dwa razy wolniej niż rok temu. Ta fala narasta wolniej. Tylko czy kiedy nalewa się do szklanki wodę wolniej, to ona się nie napełni? Napełni się, tylko będzie to dłużej trwać. Więc obawiam się, że za mniej więcej sześć, osiem tygodni nastąpi kulminacja czwartej fali, która wcale nie będzie trwać jeden tydzień, tylko rozciągnie się na kolejny miesiąc czy półtora miesiąca, co daje realnie koniec grudnia - dodał.

Póki co nie ma jednak mowy o zamykaniu gospodarki. Chociaż rząd wprowadza kolejne obostrzenia. W Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie Rady Ministrów modyfikujące regulacje dotyczące obowiązku zakrywania ust i nosa na uczelniach. Szykują się też zmiany w przepisach dotyczących prawa pracodawcy do informacji o szczepieniu pracowników przeciw koronawirusowi. Nowa ustawa ma pozwolić przedsiębiorcom na taką weryfikację. Minister zdrowia przekazał, że „ustawa będzie kierowana na rząd i trafi na najbliższe posiedzenie Sejmu”. Projektowana ordynacja budzi kontrowersje, ale - jak zapewniał minister Niedzielski - proponowane rozwiązania nie będą „aż tak dolegliwe”.

- Nie ma absolutnie możliwości, żeby na przykład pracownik otrzymał urlop bezpłatny ze względu na to, że jest niezaszczepiony, bo takie pierwotnie były dyskusje - powiedział Adam Niedzielski.

Był też pewien, że w parlamencie ustawa „na pewno przejdzie”, bo nowe rozwiązania nie mają nic wspólnego z ograniczaniem wolności.

- Oprócz tego, że jest w jakimś zakresie ograniczona wolność, to pamiętajmy też o zagrożeniu dla drugiej osoby (…) Wyborem jest zdrowie innych - mówił.

Już pod koniec października, w związku z rozwojem kolejnej fali zachorowań na COVID-19, przedsiębiorcy zwrócili się z apelem o przyznanie im „możliwości dostępu do informacji odnośnie statusu zaszczepienia osób przez nas zatrudnianych”.

„W naszej ocenie, aby uniknąć kolejnego - niezwykle kosztownego zamrażania całej gospodarki, niosącego za sobą liczne ekonomiczne i społeczne skutki - rząd RP powinien dać przedsiębiorcom narzędzia do walki z rozprzestrzenianiem się wirusa” - napisali w specjalnym liście.

Przedsiębiorcy tłumaczyli, że chodzi o „określoną w czasie kryzysu pandemicznego możliwość weryfikacji certyfikatów zaszczepienia pracowników”, owa weryfikacja ma im umożliwić „rozsądne długoterminowe planowanie pracy i właściwą realizację zamówień”.

„W naszym polskim interesie leży, aby strumień zamówień nadal był kierowany do naszych fabryk, które w globalnych systemach produkcji zdobyły zaufanie i są gwarantem jakości oraz terminowości” - argumentowali.

Rząd nie zdecydował się jednak na wprowadzenie obostrzeń, które obowiązują w wielu europejskich krajach. Od 1 sierpnia obowiązek posiadania certyfikatu sanitarnego potwierdzającego szczepienie bądź nabycie odporności na COVID-19 dotyczy we Francji osób wybierających się do kawiarni, restauracji, centrów handlowych, planujących jazdę pociągiem czy odwiedzanie placówek medycznych. W Irlandii puby i restauracje mogą ponownie przyjmować gości wewnątrz lokali, ale wstęp mają tylko osoby zaszczepione przeciw COVID-19 lub ozdrowieńcy, podobnie sytuacja wygląda w Grecji. Od 1 września Włochy rozszerzyły obowiązek posiadania zaświadczenia COVID-19 na podróż pociągami dużych prędkości i Intercity, samolotami, promami i autokarami międzyregionalnymi. Wszystkie te działania spowodowały wzrost liczby osób, które postanowiły się zaszczepić.

Z pandemią walczą nasi sąsiedzi, podejmując przy tym dość drastyczne kroki. Na Słowacji od poniedziałku, 8 listopada, we wszystkich powiatach graniczących z Polską maseczki będą obowiązywały zarówno na świeżym powietrzu, jak i w pomieszczeniach. Zamknięte zostaną siłownie i kluby fitness, a bary i restauracje będą mogły wydawać tylko posiłki na wynos. Łotewski rząd chce, aby większość usług i wydarzeń była dostępna jedynie po okazaniu certyfikatu covidowego. Na Litwie już od blisko dwóch tygodni certyfikaty covidowe wymagane są przez wszystkie duże centra handlowe, restauracje i kawiarnie, placówki kultury oraz organizatorów wydarzeń organizowanych w pomieszczeniach zamkniętych. W Polsce takich obostrzeń wprowadzanych centralnie nie ma, chociaż są placówki, które wymagają od swoich klientów świadectwa przyjęcia szczepienia.

Ale też już od stycznia trwa program powszechnych szczepień przeciw COVID-19. Do tej pory w pełni zaszczepionych zostało niemal 20 milionów dorosłych Polaków. Od 2 listopada ruszyła też rejestracja na przypominającą dawkę szczepionki. Mogą się na nią zapisywać osoby pełnoletnie, które są już w pełni zaszczepione od co najmniej 6 miesięcy. Dawka przypominająca będzie podawana dwoma preparatami: Comirnaty (Pfizer-BioNTech) oraz Spikevax (Moderna).

Jak mówią eksperci, problem polega na tym, że mamy zaszczepionych niecałe 85 procent 70-latków. Kiedy spojrzeć na grupy wiekowe, to najlepiej wyszczepiona jest grupa 60-latków i 70-latków, ale to i tak nie jest sto procent. Nie zdołaliśmy zatem zaszczepić ludzi powyżej pięćdziesiątego roku życia, tak jak to się stało w Portugalii, Danii czy Irlandii, a na COVID-19 umierają przede wszystkim właśnie osoby po pięćdziesiątce.

Problemem są też dzieci i młodzież. W szkołach ruszyła już akcja szczepień, które są dobrowolne. Uczniowie mogą przyjąć preparat w wybranej, specjalnie przygotowanej sali lekcyjnej, szkoły zorganizują też dla nich grupowe wyjścia do najbliższej przychodni. Ten drugi scenariusz dotyczy placówek, w których chętnych na szczepienie jest niewielu. Już we wrześniu wiadomo było, że ze szczepień w szkołach chce skorzystać w Warszawie ponad trzy tysiące ludzi, w tym ponad 70 nauczycieli.

31 października na antenie radiowej Jedynki Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, odniósł się do sytuacji epidemicznej i trybu funkcjonowania szkół w Polsce. Został też zapytany, czy nauka nie powinna przejść w tryb zdalny ze względu na czwartą falę.

- Słucham cały czas ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, którego niezwykle szanuję i cenię. Słucham głównego inspektora sanitarnego Krzysztofa Saczki, którego też bardzo szanuję i cenię. Do tej pory nie spotkałem żadnego zdania, czy też nie trafił do mnie żaden komentarz z ich strony, żeby w ogóle zastanawiać się nad tym - powiedział minister Czarnek.

W grudniu możemy się też spodziewać pierwszych szczepionek dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat. Zanim jednak Polska zdecyduje się na szczepienie dzieci przeciwko koronawirusowi, Europejska Agencja Leków (EMA) musi wydać pozytywną decyzję. EMA otrzymała wyniki badań dotyczące szczepień dzieci w wieku 5-11 lat dopiero tydzień temu, co oznacza, że jakakolwiek decyzja może zapaść po minimum miesiącu.

Tymczasem od początku pandemii koronawirusem zakażonych zostało w Polsce 3 060 613 osób, a 77 395 zmarło na COVID-19. Od początku roku mamy ponad 73 tys. nadmiarowych zgonów. W trakcie całej epidemii liczba ludności Polski zmniejszyła się o 220 tys., bo rodziło się także mało dzieci.

Minister Zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że sprawa przyczyn pojawienia się nadmiarowych zgonów zostanie przeanalizowana. Komentował sprawę na początku października, kiedy media informowały o alarmujących danych Eurostatu na temat śmiertelności w Polsce.

- Chcieliśmy (...) dokonać rozliczenia, ile tych zgonów jest bezpośrednio związanych z COVID-19, a ile pośrednio, i ile z kolei jest z COVID-19 niezwiązanych. Wyszło nam, że dwie trzecie jest bezpośrednio i pośrednio związanych z epidemią - mówił minister Niedzielski. Wyjaśniał, że umieramy częściej, bo jesteśmy schorowani i o siebie nie dbamy.

- Dlatego inny będzie skutek uderzenia pandemii w społeczeństwo zdrowsze i inny w bardziej schorowane. To nie wyjaśnia zróżnicowania w 100 procentach, ale ten element na pewno odgrywa rolę - tłumaczył Adam Niedzielski.

Według prognoz podczas IV fali może umrzeć 38-55 tys. osób, przynajmniej takie dane przedstawiają eksperci z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak długo jeszcze będziemy walczyli z COVID-19? Jak tłumaczył dr Grzesiowski, w czasie jednej fali choruje średnio około 10-15 procent społeczeństwa. Potrzeba więc siedmiu, ośmiu fal, aby COVID-19 przechorowali wszyscy. Tyle tylko, że spadała nam odporność, bo okazuje się, że ktoś, kto przechorował COVID-19 na przykład we wrześniu zeszłego roku, teraz znowu może zachorować. Więc z tych siedmiu, ośmiu fal może zrobić się dziesięć, dwanaście. Średnio w ciągu roku obserwujemy dwie fale, więc łatwo policzyć, że pandemia będzie z nami jeszcze co najmniej pięć lat, gdyby nic się nie zmieniało. Tyle tylko, że oczywiście, zmieniamy jej przebieg poprzez szczepienia. Jeśli zaszczepiliśmy 50 procent społeczeństwa, to ta zaszczepiona część społeczeństwa przez sześć miesięcy unika zakażenia, śmierci czy hospitalizacji. Zostało nam ok. 30-35 proc. społeczeństwa, które jest niezaszczepione i nie przeszło COVID-19, więc przed nami jeszcze co najmniej dwie, trzy duże fale pandemii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl