Czechy: Największe demonstracje od czasu upadku komunizmu [ZDJĘCIA] 250 tys. protestujących na ulicach Pragi

Organizatorem protestów jest stowarzyszenie „Milion chwil dla demokracji”. Czesi domagają się dymisji premiera Andreja Babisza. Szef czeskiego rządu jest oskarżany o wyłudzanie unijnych dotacji i wykorzystywanie władzy do pomnażania własnego majątku.

Niedzielna manifestacja była kulminacją serii antyrządowych demonstracji, które trwają w Czechach od kwietnia. Ostatnia fala protestów wywołana została przez ujawnioną na początku czerwca wstępna wersja audytu Komisji Europejskiej, która dowodzi, że Babisz ma konflikt interesów - jest premierem i jednocześnie może wpływać na funkcjonowanie swoich firm, które wraz z objęciem urzędu przekazał w zarządzanie funduszom powierniczym. Jeśli zarzuty Komisji potwierdzą się, Czechy będą musiały zwrócić do unijnej kasy prawie 18 milionów euro.

Czesi kwestionują również niezależność czeskiego wymiaru sprawiedliwości. Protestujący żądają dymisji minister sprawiedliwości Marie Beneszovej, która została mianowana przez Babisza i postrzegana jest jako człowiek Babisza chroniący jego interesy.
Protest rozpoczął się od przypomnienia słów pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomasza Masaryka, który mówił, że nie można rozróżniać między moralnością małą i dużą, a człowiek, który kłamie i oszukuje w życiu publicznym, postępuje tak samo w życiu prywatnym.

Protest był tak liczny, że zamknięto okoliczne stacje metra. Na demonstracje przyjechali rolnicy oraz mieszkańcy Czech z wielu miast kraju.

Źródło STORYFUL/x-news

Babisz oskarżany jest że nadal zarządza koncernem Agrofert, który założył, a w roku 2017 przekazał funduszowi powierniczego. Jednak w funduszu powierniczym zasiada żona Babisza. Agrofert jest największym podmiotem gospodarczym w czeskim sektorze rolnym i przemyśle spożywczym oraz drugim, co do wielkości w czeskim przemyśle chemicznym. Agrofert jest również mocno zaangażowany kapitałowo w media i w gospodarkę leśną. W roku 2017 zatrudniał łącznie około 33 tys. ludzi, z tego 22 tys. w Czechach.

Premier Babisz odrzuca zarzuty dotyczące wpływania na niezależność wymiaru sprawiedliwości przez niego lub jego rząd. W przesłanym do czeskiej agencji CTK oświadczeniu ocenił, że 30 lat po rewolucyjnych zmianach z 1989 r. Czesi mogą swobodnie protestować i wyrażać poglądy. "Korowód ludzi mówił o niezależności wymiaru sprawiedliwości, mnie wysyłali do kryminału, a naszego prezydenta do grobu, wzywali do nacjonalizacji prywatnych spółek. To nieprawdopodobne. Takie poglądy mogą w demokracji pobrzmiewać, ale normalny człowiek ma prawo myśleć, co chce" – napisał premier.

W ocenie agencji CTK niedzielna demonstracja antyrządowa zgromadziła najwięcej ludzi od upadku komunizmu w 1989 r. Wówczas demonstrowało nawet 800 tys. osób. Za największą demonstrację w późniejszych latach uchodził dotąd protest związków zawodowych z kwietnia 2012 r., w którym zdaniem organizatorów uczestniczyło 150 tys. Organizacja „Milion chwil dla demokracji” zaprzeczają, jakoby mieli stać się partią polityczną, nazywając się inicjatywą obywatelską. Jednak nie wykluczają kolejnych protestów po wakacjach. W przemówieniach podczas demonstracji namawiali Czechów do tego, aby patrzyli politykom na ręce i pozostali aktywni w życiu politycznym i obywatelskim kraju.