Niby Pan odpoczywa w sanatorium, a tu prasa pisze, że rozmowy Ruchu Palikota ze Stowarzyszeniem Ordynacka przebiegają w miłej atmosferze. To jaki to odpoczynek? Ciężka orka!
Miło, że Stowarzyszenie Ordynacka jest grupą, o którą ktoś zabiega. To dla mnie nowe zjawisko. Poza tym oczywiście są prowadzone rozmowy, tak samo z Januszem Palikotem, jak z Leszkiem Millerem, Aleksandrem Kwaśniewskim czy innymi politykami lewicy, bo Ordynacka nie dość, że wywodzi się z centrolewicy, to jeszcze w niej od kilkudziesięciu lat funkcjonuje. Stowarzyszenie tworzą osoby, które i z życiorysu, i z zainteresowań, i poglądów są z centrolewicą związane. Ale jeśli chodzi o członków Ordynackiej, każdy, kto ma ochotę być zaangażowany w politykę, może być aktywny w partii, która jest mu najbliższa. Więc mamy posłów i w Platformie Obywatelskiej, i w SLD, i w PSL, i w Ruchu Palikota.
Ludzie związani z Ordynacką z powodzeniem funkcjonują w wielu partiach. Nie podpisywaliśmy żadnych porozumień, ale wspieramy naszych członków działających w różnych strukturach. Więc - odpowiadając na pytanie - nie przewiduję podpisywania w najbliższym czasie umów z SLD, Ruchem Palikota, a jeżeli chodzi o mnie osobiście - nie będzie wielkiego transferu Włodzimierza Czarzastego z Sojuszu do Palikota, chociaż bardzo wiele uzależniam od tego, co się stanie 10 grudnia na konwencji SLD, na którą zresztą jestem delegatem z województwa mazowieckiego.
A co Pana zdaniem się na tej konwencji wydarzy?
Wiem, co się musi wydarzyć, bo jeśli się nie wydarzy, będzie problem. Dla mniej jest pięć rzeczy, które muszą zostać na tej konwencji przyjęte. Pierwsza sprawa to zakończenie wreszcie dyskusji na temat przywództwa. Sojusz cały czas zajmuje się sobą, a to szkodzi głównie jemu.
Kto powinien zostać nowym przywódcą Sojuszu?
Leszek Miller. Mówię to jasno i precyzyjnie.
Dlaczego właśnie on?
Miller doprowadził już raz SLD do 42-procentowego poparcia. Niektórzy wprawdzie wypominają mu, że potrafi również stracić, ale dzisiaj potrzebni nam są ludzie, którzy wiedzą, jak zbudować z Sojuszu większą siłę. Siłę, która powinna potem utworzyć z Ruchem Palikota i innymi strukturami centrolewicowymi silny front na scenie politycznej działający w różnych sprawach i sytuacjach.
Więc, po pierwsze, przywódca, po drugie?
Po drugie, danie pełniej władzy członkom partii. To bardzo ważna sprawa. Pani nie jest członkiem SLD, ja jestem i czuję taką potrzebę. Nie może być tak, że niemalże na modłę stalinowską władza wyższa może zanegować każdą decyzję instancji niższej. Nie może być tak, że poszczególne struktury Sojuszu nie mają wpływu na to, kto będzie kandydatem w wyborach samorządowych czy parlamentarnych. Powiat powinien odpowiadać za funkcjonowanie powiatu, województwo odpowiada, kto reprezentuje partię w województwie, rada krajowa może decydować o jedynkach, jeżeli chodzi o parlamentarne listy. Dzisiaj wszelkie instancje wyższe mieszają w tych listach, jak tylko się da, co prowadzi, rzecz jasna, do konfliktów i niesnasek. Każdy członek partii musi poczuć, że ma na coś wpływ, tylko wtedy będzie się odpowiednio angażował w życie Sojuszu i swoją pracę.
Czytaj także:
* Czarzasty: Dobrze, że jest PiS. Lepszy radykalizm w ramach prawa niż rzucanie kamieniami na ulicach
* Czarzasty: W KRRiT i TVP rządzi PO i PSL, wszędzie mają większość
* Czarzasty: Dziwisz nie jest autorytetem. Mówi jak zaściankowy proboszcz
Trzeci warunek?
Może to zabrzmi śmieszne, ale trzeba w SLD odnowić stosunki międzyludzkie. Ludzie muszą się znowu zacząć lubić.
I chodzić razem na piwo.
Oczywiście, że tak: na piwo, wino czy zwykłą kawę. Póki co widzimy w SLD coraz więcej konfliktów, coraz więcej niewiadomych. A trzeba normalności, wspólnej, lubiącej się i stojącej za sobą murem ekipy. Czwarta rzecz to kwestia związana z hasłem "Nie ma wroga na lewicy". Nie zaakceptuję SLD i swojej w nim obecności, dopóki Sojusz będzie się spierał i kłócił ze wszystkimi na lewicy. To powtarzanie błędów prawicy, gdzie generalnie wszyscy ze wszystkimi się ścigają. Próbujmy się dogadywać, tworzyć wspólne stanowiska w sprawach dla nas ważnych. To jest przyszłość lewicy: wystawienie wspólnych list do europarlamentu czy w innych wyborach, nie przepychanki. Jeżeli Ruch Palikota ma dzisiaj 10-procentowe poparcie, Sojusz 9-procentowe, to jest o co powalczyć.
Trzeba się tylko przestać wygłupiać i wziąć do roboty. No i kolejna sprawa to program na miarę kryzysu i poważnej partii. Sytuacja jaka jest, widzimy: idzie kryzys, wszyscy o tym mówią, nawet Donald Tusk. W kryzysie każdy powinien zająć się tą sferą obywatelską, na której mu najbardziej zależy. A lewicy powinno zależeć na zabezpieczeniu najbiedniejszych, przeciwdziałaniu bezrobociu, bo jego skala może w najbliższym czasie wzrosnąć, zadbaniu o miejsca pracy dla ludzi bezpośrednio po studiach - takie sprawy powinny angażować dzisiaj lewicę.
Wspólny front, współpraca na lewicy - wszystko to ładnie brzmi, tylko jak się ma do faktu, że kolejni posłowie Sojuszu zamierzają zasilić szeregi Ruchu Palikota? Dzisiaj na przykład mówi się o Jolancie Senyszyn i Grzegorzu Olejniczaku, którzy chcą mienić klubowe barwy.
"Newsweek" napisał w poniedziałek, że ja też przechodzę do Palikota. Olejniczak, z którym rozmawiałem, już to dementował, Senyszyn także zaprzecza tym rewelacjom, co więcej, zamierza startować w wyborach na szefa Sojuszu. Więc, po pierwsze, co innego widzę, co innego słyszę, po drugie, przestrzegam Janusza Palikota przed wyciąganiem ludzi z SLD, bo na takim wyciąganiu niczego rozsądnego się nie zbuduje. Owszem ono jest medialne, chwilowo fajne dla Ruchu Palikota, ale do samej formacji i do lewicy jako takiej - nie buduje zaufania.
Inna sprawa, ze SLD w ostatnim czasie do perfekcji oponowało umiejętność tracenia wartościowych ludzi. To stary problem Sojuszu, który, mam nadzieję, nowe przywództwo rozwiąże. I opanuje umiejętność rozmowy z ludźmi niepokornymi, co wcale nie znaczy - nielojalnymi. I przywołam chociażby przykład radnych warszawskich, którzy w tym tygodniu wyszli z Sojuszu, a wcześniej Arłukowicza czy Nowicką. Rzecznik parlamentarny Sojuszu powiedział: "Odchodzą tylko ci, których żeśmy wyrzucili", sporo arogancji, nie uważa pani? W Sojuszu panuje strukturalna nieumiejętność pracowania z ludźmi niezależnymi, a ich obecność w partii powinna być siłą, nie przeszkodą. Na tratwie, na której są marni żeglarze, daleko się nie dopłynie, można jedynie dryfować.
Czytaj także:
* Czarzasty: Dobrze, że jest PiS. Lepszy radykalizm w ramach prawa niż rzucanie kamieniami na ulicach
* Czarzasty: W KRRiT i TVP rządzi PO i PSL, wszędzie mają większość
* Czarzasty: Dziwisz nie jest autorytetem. Mówi jak zaściankowy proboszcz
Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Polski" lub na stronie prasa24.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?