Czarna śmierć, doktorzy zarazy, pogrzeby za życia i katastrofa demograficzna, czyli świat przed szczepieniami

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Epidemia? Były gorsze. Wirusy i bakterie szalały po Europie do tego stopnia, że pojawiało się realne zagrożenie, że wymrze całe pokolenie Europejczyków. Świat przed szczepieniami i antybiotykami na pewno nie był bezpiecznym miejscem...

Choroby zakaźne nękają ludzkość od zawsze. Na mumii jednego z egipskich faraonów, który panował 12 stuleci przed Chrystusem, naukowcy znaleźli zmiany łudząco przypominające te ospowe. Dwa wieki przed naszą erą tajemnicza choroba zakaźna - uczeni spierają się, czy była to ospa, tyfus, a może wąglik - zabiła co czwartego mieszkańca Aten. W XIV wieku „Czarna Śmierć” (prawdopodobnie dżuma) wpędziła zaś do masowo wykopywanych grobów 1/3 Europejczyków...

Ale nie trzeba wcale sięgać do kart odległej historii, by uzmysłowić sobie, jak podstępnym i trudnym przeciwnikiem są bakterie i wirusy. Ci z Czytelników, którzy chodzą po świecie na tyle długo, by pamiętać powykrzywiane od choroby Heinego-Medina (wywoływanej przez wirus polio) ciała i obrazy „żelaznych płuc” - metalowych, przerażających tub, w których umieszczało się chorych - mogą po prostu wrócić do wspomnień.

Doktorzy zarazy

Długi płaszcz, kapelusz, buty z koziej skóry i upiorna, zakrywająca całą twarz maska z ptasim dziobem, wypełniona wonnymi ziołami (bo „złe” - jak wówczas wierzono - ucieka przed silnymi aromatami).

Tak ubrany był „doktor zarazy”, jak nazywano przedstawicieli profesji, która pojawiła się w XV-wiecznej Europie. W zasadzie, gdyby się przyjrzeć, strój wcale nie odbiegał aż tak bardzo od tego, w którym dzisiejsi medycy zajmują się pacjentami z COVID-em. Już w średniowieczu - na długo przed tym, jak zrozumieliśmy, czym są i w jaki sposób roznoszą się drobnoustroje - dżumowi lekarze podejrzewali, że w „morowym powietrzu” czai się zaraza.

Doktorzy zarazy - często wcale nie lekarze, tylko łakomi na pieniądze straceńcy - zajmowali się przede wszystkim (ale nie tylko) chorymi na dżumę. Yersinia pestis - bo tak nazywa się bakteria wywołująca tę chorobę - bezlitośnie atakowała mieszkańców Europy jeszcze kilka razy po „Czarnej Śmierci”.

Europejczycy przez stulecia chorowali również na ospę. W XVIII wieku sytuacja stawała się coraz bardziej zatrważająca - być może na skutek przeobrażeń wirusa, a może przez zmianę stylu życia i rozwój miast. Ospa szalała, zbierając śmiertelne żniwo wśród dzieci. Umierało 80 procent zakażonych. To groziło katastrofą demograficzną: istniało zagrożenie, że wymrze całe pokolenie Europejczyków.

Już pod koniec XVIII wieku - kiedy nie istniała jeszcze przecież wirusologia, nawet podwaliny pod nią - w Europie zaczęto walczyć z ospą za pomocą czegoś, co możemy uznać za prymitywną szczepionkę. Brytyjski lekarz, Edward Jenner, zauważył, że dojarki, które zaraziły się krowią ospą, nie chorują później na ospę prawdziwą. Po krowiance zostawały za to szpecące krosty, które Jenner zaczął pobierać i wstrzykiwać innym pacjentom.

Okazało się, że jego metoda chroni przed zakażeniem śmiertelną chorobą. Na nowoczesną szczepionkę przeciw ospie ludzkość musiała jeszcze wprawdzie poczekać, ale Jennera z całą pewnością można uznać za ojca wakcynologii (bo tak nazywa się nauka zajmująca się szczepieniami).

Aqua mortis

Dziś z kiłą, zwaną też syfilis, dość nieźle radzimy sobie za pomocą antybiotyków, ale przed wynalezieniem penicyliny - a na wielkie odkrycie Fleminga musieliśmy czekać przecież do 1928 roku - syfilis zabijał Europejczyków w okrutny, wręcz odczłowieczający, sposób.

Choroba zaczyna się od niegroźnych zmian skórnych, które z czasem stają się coraz bardziej szpecące. Potem dochodzi do porażenia układu nerwowego. Twarz chorego się wykrzywia, ciało deformuje, nie ma się kontroli nad własną fizjologią, pojawiają się dziwne zachowania. Syfilis atakuje ciało i umysł. Odbiera godność i kontrolę.

Uważa się, że kiła przypłynęła do Europy wraz z żeglarzami Krzysztofa Kolumba, choć niektórzy dopatrują się jej wizerunku na ołtarzu Wita Stwosza, który powstał przecież wcześniej. Tak czy inaczej: swoje okrucieństwo pokazała dopiero na przełomie XVi XVI wieku.

Początkowo wierzono, że kiła roznosi się... przez mycie, dlatego apelowano o unikanie łaźni, wówczas bardzo popularnych. W samym Krakowie - przecież zamkniętym wtedy w obrębie Plant - takich łaźni (koedukacyjnych, bardzo wesołych) było kilka. Kościół grzmiał, ale ludzie chętnie do nich chodzili, przechodząc przez Rynek przepasani samymi ręcznikami - nie tylko po to, żeby się wymyć, ale również skorzystać z innych cielesnych uciech, łącznie z tymi najbardziej bezwstydnymi.

Lekarze, zamiast powiązać rozprzestrzenianie się syfilis (dziś wiemy, że przenoszone drogą płciową) z aktami nierządu, powiązali je z zabiegami higienicznymi. Mówiło się o „aqua mortis”, czyli wodzie śmierci. Dwory w całej Europie zrezygnowały z mycia - temu zawdzięczamy zresztą perfumy (woda różana przestała wystarczać, by zabić odór niemytych ciał).

Pogrzeb za życia

Chorobą nie tak okrutną - za to okrutnie stygmatyzowaną - był trąd. W każdym szanującym się mieście stało izolatorium dla trędowatych - w Krakowie u zbiegu Kopernika i Westerplatte. Gdy ktoś miał jakiekolwiek większe zmiany skórne, zbierała się komisja (w składzie był nie tylko lekarz, ale też ksiądz i przedstawiciel miasta) i orzekała: trędowaty czy nie.

Jeśli orzekła, że trędowaty, odprawiano uroczyste nabożeństwo pożegnalne (jak pogrzeb, tylko za życia) i zamykano, na resztę dni, w izolatorium. Chory (lub rzekomo chory) miał też drugie wyjście: odziać się w jaskrawe ubrania (żeby być z daleka widocznym), wziąć ze sobą kołatkę lub dzwonek (żeby dawać znać, że nadchodzi) i wędrować gdzieś z dala od ludzi, kościołów, studni. Z dala od życia. Niektórzy, z litości, zostawiali takim trędowatym wędrowcom resztki jedzenia.

Za ukrywanie choroby groziła kara śmierci. Natychmiastowej.

Wielcy ludzie, wielkie odkrycia

Dwóm XIX-wiecznych, nienawidzącym się naukowcom - Francuzowi Ludwikowi Pasteurowi i Niemcowi Robertowi Kochowi (który pracował jako lekarz w Wolsztynie, niedaleko Poznania) - zawdzięczamy odkrycie świata mikrobów, odpowiedzialnych za choroby zakaźne.

Szkot Aleksander Fleming odkrył zaś penicylinę. Wojna ludzkości ze śmiercionośnymi bakteriami wciąż trwa (i pewnie trwać będzie zawsze), ale to odkrycie - i idące za nim wprowadzenie antybiotyków do leczenia - dało nam przewagę.

Jeśli zaś chodzi o wirusy, przewagę przyniosły szczepionki. Twórcą pierwszej nowoczesnej szczepionki dla ludzi - przeciw wściekliźnie - był również Pasteur. Ale i polscy uczeni mają wielkie zasługi dla wakcynologii. Odo Bujwid - krakowianin, budowniczy tutejszych wodociągów, uczeń Pasteura i Kocha - z powodzeniem zajmował się ulepszaniem szczepionek.

Rudolf Weigl - lwowski uczony o skomplikowanym rodowodzie (urodził się w niemieckiej rodzinie, ale ojczym, z którym bardzo się kochali, był Polakiem) - stworzył zaś szczepionkę na tyfus. W 1939 roku Niemcy zaproponowali mu podpisanie listy narodowościowej w zamian za pomoc w otrzymaniu Nobla. Odpowiedział, że jest Polakiem. Weigla chcieli „podkupić” też Rosjanie. I tym razem bezskutecznie.

Hilary Koprowski - polski żyd, który po wojnie pracował w Ameryce - stworzył zaś pierwszą na świecie szczepionkę przeciw polio. To w dużej mierze jemu zawdzięczamy zahamowanie epidemii Heinego-Medina Co więcej, Koprowski przez żelazną kurtynę dostarczył do Polski kilka milionów dawek tej szczepionki. Nigdy nie zdradził, jak mu się to udało.

Na polską szczepionkę przeciw COVID jeszcze poczekamy. To że na rynku jest już kilka innych szczepionek przeciw koronawirusowi (nawet, jeśli zdecydowanie za mało) - i tak jest wielkim triumfem nauki.

Nawet koronasceptycy i antyszczpionkowcy nie chcieliby chyba wrócić do świata przed szczepieniami i antybiotykami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czarna śmierć, doktorzy zarazy, pogrzeby za życia i katastrofa demograficzna, czyli świat przed szczepieniami - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl