Cybulski miał dwie twarze. Znaliśmy tylko tę aktorską. Drugiej - nie

Dorota Karaś - autorka książki „Cybulski. Podwójne salto”
Zbigniew Cybulski przyjaźnił się z Bogumiłem Kobielą. Przez sześć lat razem wynajmowali mieszkanie w Sopocie
Zbigniew Cybulski przyjaźnił się z Bogumiłem Kobielą. Przez sześć lat razem wynajmowali mieszkanie w Sopocie materiały prasowe wydawnictwo „znak”
Zbigniew Cybulski był bardzo mało znany. Niewiele osób miało świadomość, jak wygląda prawdziwe życie aktora, który był największą gwiazdą swojej epoki. Fragment książki „Cybulski. Podwójne salto”

Elżbieta Chwalibóg-Cybulska przeprasza, ale nie przypomni sobie, kiedy odbyły się zaręczyny. Mógł to być rok 1958, kiedy wreszcie wyprowadzili się z Sopotu do wspólnego mieszkania w Gdańsku. W kolejnym roku Zbyszka „ciągle gdzieś gnało, więc chyba nie. A może było to w 1960 roku, przed samym ślubem?

Rozmawiamy w Warszawie, w mieszkaniu przy ulicy Czerniakowskiej. Za szybą regału zdjęcia Cybulskiego, w kuchni stół, przy którym Elżbieta i Zbyszek jadali posiłki. Na siedzących w tym miejscu patrzy z góry maska Bogumiła Kobieli (prezent ślubny od jednego z kolegów).

Elżbieta Chwalibóg-Cybulska: Oświadczyny polegały na tym, że Zbyszek pojechał raz ze mną do moich rodziców do Giżycka, potem ja z nim wybrałam się do Katowic i na tym koniec. Bał się mojego ojca strasznie. Przyjechał taki sztywny, jakby kij połknął, przerażony. Tłumaczyłam mu, że jak dla mnie w ogóle nie musi się oświadczać, ale jemu ktoś powiedział, że tak trzeba. Zdobył się więc na odwagę. Rozmawiał z moim ojcem i rozmawiał, aż w pewnym momencie zaczął czegoś w portfelu szukać i wysypało mu się pełno zdjęć gołych panienek. Ojciec mało ze śmiechu nie padł, był przecież normalnym człowiekiem, a Zbyszek w ogóle nie wiedział, co się dzieje.

Próbuję ustalić, od kiedy byli parą.

Kolejne przeprosiny: Naprawdę nie wiem. Tak jakoś wyszło. Uwielbiałam Bobka, był szalenie wesoły i bezpośredni, z każdym potrafił nawiązać znajomość. Zbyszek był raczej nieśmiały i trzymał się z boku. Chodził w płaszczu bez guzików i grubym swetrze. Z Bobkiem byli nierozłączni. Trzymaliśmy się wszyscy w jednej paczce.

Elżbieta oprócz występów w Bim-Bomie i Teatrzyku Rąk Co To zajmuje się też szyciem spódnic. Służą nie tylko podczas przedstawień, chodzi się w nich na co dzień. Dziewczyny ze szkoły plastycznej wyglądają na szarej ulicy jak barwne ptaki. Szyć uczy się z konieczności, bo brakuje pieniędzy na wszystko. Buty robi sobie sama ze sznurka. Koledzy ze szkoły plastycznej chodzą do portu rozładowywać statki, pieniądze idą na zabawę albo kilka metrów kretonu lub bawełnianej surówki.

Zbyszkowi uszyje spodnie z materiału podobnego do dżinsu. (Twierdził, że to jedyne ubranie, w którym jego nogi wyglądają na dłuższe niż w rzeczywistości). Gdzieś w drugiej połowie lat pięćdziesiątych Elżbieta wyprowadza się od ciotki i babci (mają mieszkanie w Sopocie przy ulicy Dzierżyńskiego) i przenosi do pokoju kołchozu przy Świerczewskiego. Zajmują go razem ze Zbyszkiem i Bobkiem. Tłumaczy: Nie, nie byliśmy jeszcze parą, tylko przyjaciółmi. Panią to dziwi? Wtedy inaczej się żyło, nikt na takie rzeczy nie zwracał uwagi. Moja rodzina była tolerancyjna, ale ze Zbyszka rodzicami nie poszło tak łatwo. W kołchozie mieszkało nam się bardzo dobrze, choć nie mieliśmy w ogóle czasu na takie rzeczy, żeby bywać w domu. Była uczelnia, próby, w SPATiF-ie przesiadywaliśmy całymi dniami. Mieszkania to były sypialnie. Żyliśmy tak razem rok, może półtora.

Może przypomni sobie pierwszą randkę? Elżbieta Chwalibóg-Cybulska bezradnie rozkłada ręce. Ale pamięta taką historię.

Wracają razem z balu studenckiego. Zbyszek odprowadza ją do domu, bo tej nocy miała wyjątkowo wrócić do ciotki. Błądzą w sopockich lasach, robi się coraz później. - Chodziliśmy tak długo, aż w końcu zostaliśmy parą - mówi Elżbieta Chwalibóg-Cybulska. - A ponieważ mieszkaliśmy już razem, to jakoś tak zostało.

Z kołchozu wyprowadzają się najprawdopodobniej w drugiej połowie 1958 roku (w październiku premierę ma film Popiół i diament).

Cybulski mieszkał z Elżbietą Chwalibóg bez ślubu. Zdecydowali się go wziąć dopiero, gdy okazało się, że Elżbieta jest w ciąży. Rodzice aktora ślubu cywilnego nie zaakceptowali. Potrzebny był drugi

Wydział kultury gdańskiego magistratu przyznaje Zbigniewowi Cybulskiemu, jako zasłużonemu działaczowi młodzieżowemu i obiecującemu aktorowi, własne lokum: dwudziestodwumetrową kawalerkę w Gdańsku w odrestaurowanej Bramie Straganiarskiej. Dziwne miejsce do zamieszkania - ceglana budowla z dwiema solidnymi wieżami po bokach i okienkami, które przypominają otwory strzelnicze.

Elżbieta Chwalibóg-Cybulska: Dom stał nad samą rzeką. Poza bramą i halą targową nie było w tym miejscu nic, same ruiny domów i kościołów. Nawet latarnie nie świeciły. Kiedy wracałam wieczorem do domu sama, z Sopotu czy z próby Bim-Bomu, od dworca brałam taksówkę, bo bałam się chodzić przez te wszystkie ciemne ulice. Całe mieszkanie to był jeden malutki pokoik z taką szufladą do spania. Wchodziło się do niej po trzech schodkach, można tam było usiąść albo się położyć. Nas całe dnie i tak nie było w domu, więc nie robiło nam to różnicy. Okno wychodziło na rzekę, a w środku zwykle było bardzo duszno.

„Uchwycić Cybulskiego w domu, w nowym mieszkaniu, które niedawno otrzymał, jest zupełną niemożliwością - narzeka warszawska dziennikarka, która przyjechała do Gdańska porozmawiać z aktorem i reżyserem. - Poradzono mi, żebym wieczorem poszła do kawiarni klubu studenckiego Żak”.

Każda uczennica w Gdańsku wie, gdzie mieszka aktor Zbigniew Cybulski. Krętymi schodami wchodzi się na pierwsze piętro, naciska dzwonek pod szóstką i ucieka. Na wycieraczce można zostawić bukiecik stokrotek albo kartkę z sercem przebitym strzałą.

Kiedy do Gdańska przyjeżdżają rodzice Zbyszka, Elżbieta przenosi się do ciotki do Sopotu. Państwo Cybulscy nie mogą się dowiedzieć, że ich dorosły syn mieszka bez ślubu z kobietą. Ktoś i tak donosi o tym matce. Jest niezadowolona. Przyszłą synową traktuje oficjalnie. - Pojechałam kiedyś ze Zbyszkiem do Katowic do rodziców, jeszcze zanim byliśmy małżeństwem - wspomina Elżbieta. - Pani Cybulska przemeblowała całe mieszkanie, żebym broń Boże nie spała w jednym pokoju ze Zbyszkiem lub Antkiem. To był jakiś obłęd, po wojnie ludzie mieszkali w takim tłoku, że nikt na takie rzeczy nie zwracał uwagi. Mówiło się: posuń się, i kładło się spać. Ale w ich domu takie rzeczy były nie do pomyślenia. Ojciec był bardziej tolerancyjny, ale to matki wszyscy się słuchali.

Profesorem Elżbiety na studiach jest malarz Juliusz Studnicki. Organizuje plenery dla studentów w kaszubskiej wsi Chmielno. Urządza „marsze na Chmielno” - przebrani artyści kroczą drogą nad jeziorem i między gospodarstwami, budząc zdumienie Kaszubów. Na jego obrazach często pojawia się niewielki ryneczek i wieża kościoła w Chmielnie. Profesor chodzi też na przedstawienia Bim-Bomu. Czasami bierze udział w próbach Teatrzyku Rąk Co To, który założyli jego studenci. Gdy dowiaduje się o ślubie Eli Chwalibóg ze Zbyszkiem Cybulskim, decyduje: wesele musi się odbyć w Chmielnie.

Elżbieta Chwalibóg-Cybulska: Obrączki wykuł nam znajomy metaloplastyk Staś Skóra. Takie zwyczajne proste kółeczka z datą 30 sierpnia 1960 roku. Ten ślub był planowany wcześniej kilka razy i stale odkładany. Broniłam się przed tym, nie zależało mi tak bardzo. Kiedy byłam już w ciąży z Maćkiem, nie mogliśmy dłużej czekać. Ze względu na rodziców Zbyszka oczywiście.

Panna młoda ma dwadzieścia sześć lat, jasne pantofelki w szpic, sukienkę bombkę za kolano i kok, z którego wysuwają się ciemne kosmyki. Pan młody, lat trzydzieści trzy, nosi garnitur z wąskimi spodniami i przyciemniane okulary. Na twarzy szeroki uśmiech. Ten sam, który zdobi fotosy filmowe rozwieszone w dziewczęcych pokoikach w całej Polsce.

Ślub, który odbywa się w Urzędzie Stanu Cywilnego w Sopocie, jest towarzyskim wydarzeniem sezonu. Obrączki ze srebra zakładają artysta plastyk Elżbieta Chwalibóg i najpopularniejszy polski aktor Zbigniew Cybulski. Stylowym ubiorem pary młodej zachwyca się „Przekrój”.

- Sukienkę uszyłam sobie sama, z surówki - opowiada Elżbieta Chwalibóg-Cybulska. - Buty miałam ruskie, czółenka, które przywiozłam z festiwalu w Moskwie. Wcześniej nigdy w nich nie chodziłam, bo nie miałam okazji, więc na ślub były jak znalazł. Zbyszek miał jakiś garnitur na reprezentacyjne okazje, więc jemu nie musiałam szyć. Na nowy nie miał pieniędzy.

Letnie upały już minęły. We wtorek rano niebo nad Trójmiastem i Kaszubami jest zachmurzone. Momentami siąpi lekki deszcz, temperatura około dwudziestu stopni. W sali Urzędu Stanu Cywilnego w Sopocie czekają aktorzy, rzeźbiarze, malarze, muzycy, architekci. Młoda para się spóźnia.

A., córka znanego reżysera, poznała Cybulskiego w Sopocie kilka dni wcześniej. - Dzień przed ślubem zabrał mnie na wycieczkę motorem - opowiada. - Zatrzymaliśmy się w jakiejś knajpce po drodze. To wtedy dostałam od niego „Małego Księcia”. Absolutnie mnie nie podrywał. Nagle zaryczały motory, przyjechali Zbyszka koledzy. „Co ty tu robisz, przecież masz kawalerskie”. Zabrali go do Grand Hotelu, pili chyba do rana. Był nieźle zaprawiony, ledwo zdążył na uroczystość do urzędu.

Aktor Ryszard Ronczewski twierdzi, że brał ślub tego samego dnia, co Zbigniew i Elżbieta. - Goście byli wspólni, świadkowie też - mówi. - Ślub cywilny był mniej oficjalny, to było bardziej wydarzenie towarzyskie

Elżbieta Chwalibóg-Cybulska niczego takiego sobie nie przypomina. Pamięta, że Ronczewski był na weselu. Wręczył im żywą świnię. Świadkiem jest malarz Konstanty Gorbatowski. Drugiego nazwiska nikt nie zapamiętał. Goście ledwo mieszczą się w sali urzędu. Pod budynkiem czeka wynajęty autobus San, który ma zawieźć gości do Chmielna na Kaszubach (ponad czterdzieści kilometrów od Sopotu). Cybulski nie wsiada do autobusu ze wszystkimi. Dociera do Chmielna na motorze. Wesele zaplanowano dla około trzydziestu osób. Pociągiem i furmankami (autobus nie dojeżdża do samej wsi) na miejsce dociera ponad stu gości.

Państwo Cybulscy na ślub cywilny się nie wybierają. Do Chmielna jedzie z młodymi Tadeusz Chwalibóg, ojciec Elżbiety.

Państwo młodzi wracają z Chmielna do Sopotu jeszcze tej samej nocy. Elżbieta autobusem, który czeka, by rozwieźć weselników. Zbigniew motorem, choć z głowy mu dymi. Większość gości zostaje. Będą się bawić jeszcze przez dwa dni.

-  Zrobił się taki nieskończony czas - wspomina Zofia Czerwińska. - Ludzie się do siebie zbliżali i oddalali. Ktoś się z kimś ostro pokłócił, ktoś z kimś zaczął całować, ktoś zniknął, potem wrócił. Przynajmniej dwie pary się rozeszły, ze cztery zadzierzgnęły. Euforia, tańce, śpiewy przeplatały się z ciszą i zastojem. Ktoś donosił jedzenie, ludzie spali na trawie pod gołym niebem, malarze szkicowali. Feta trwała trzy dni. Po latach obejrzałam film Altmana „Dzień weselny”. Właśnie taka atmosfera panowała w Chmielnie.

We wrześniowym „Przekroju” w rubryce Poczta od Afanasjewa ukazuje się relacja z wesela: „Panna młoda ubrana była w ciemny garnitur, czarne lakierki, okulary i czarny krawat. Pan młody miał włosy zaplecione w warkocz, długie rzęsy, białą suknię z trenem i szliczne, naprawdę szliczne kwiaty. Tren niósł dyrektor miejscowego teatru w stroju małej dziewczynki. Po ślubie przełknęli gratulacje, wsiedli na jednego szofera przebranego za taksówkę i odjechali na ucztę do Chmielna, gdzie Necel garnki lepi.

Na ślub kościelny (odbywa się 10 września 1960 roku w Sopocie) przyjeżdżają z Katowic Ewa i Aleksander Cybulscy. W uroczystości bierze udział tylko rodzina Zbigniewa i Elżbiety. - Ten ślub był osiągnięciem mojej mamy - twierdzi Katarzyna Suchodolska-Smoczyńska, kuzynka Cybulskiego. - Kiedy dowiedziała się, że Ela spodziewa się dziecka, powiedziała: „Zbyszku, musisz się żenić”. Mama była wychowana w klasztorze, pewne rzeczy były dla niej oczywiste. Poszła do księdza, umówiła Zbyszka do spowiedzi. Czekała na niego pod kościołem, chyba żeby mu odwagi dodać. Przyjechał oczywiście spóźniony.

Anna Suchodolska, ciotka Zbyszka, wspominała: „Czekam, czekam, a mojego Zbyszka nie ma. W pewnym momencie słyszę straszny hałas. Przez otwarte drzwi kościoła zobaczyłam, jak podjechał na motorze. Po chwili wszedł do środka z potworną ilością rzeczy w rękach: kurtką, torbą, Bóg wie czym jeszcze. Dobrze, że motorem tam nie wjechał!” Elżbieta Chwalibóg-Cybulska: Musieliśmy chodzić na nauki do księdza, Zbyszek był tym przerażony. Ksiądz zobaczył dwoje idiotów i potraktował nas ulgowo. Dał nam papierek, bo to było najważniejsze.

Po mszy młodzi i rodzice idą na obiad do ciotki Anny Suchodolskiej. W czasie uroczystości w kościele nikt nie robi zdjęć. Zaraz po ślubie Zbigniew Cybulski wylatuje do Irlandii. Ministerstwo Kultury deleguje go na festiwal w Cork (w programie „Popiół i diament”, „Pociąg” i „Eroica”).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl