Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud narodzin przyszedł za wcześnie, ale szczęście jest tak samo wielkie... [REPORTAŻ]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Rodzice wcześniaków odwiedzają swoje dzieci codziennie. Chcą spędzać z maluchami jak najwięcej czasu
Rodzice wcześniaków odwiedzają swoje dzieci codziennie. Chcą spędzać z maluchami jak najwięcej czasu Krzysztof Szymczak
Jeszcze dwadzieścia lat temu wiele z nich nie miało żadnych szans. Dziś to, że przyszły na świat za wcześnie, nie jest wyrokiem. W Łodzi ratuje się dzieci, które po urodzeniu ważyły 400 gramów. Rozwijają się dobrze, nie różnią się od innych dzieci

Anna trzyma na rękach Jasia. Delikatnie przytula go do piersi. Na twarzy kobiety pojawia się uśmiech. Będą to dla niej i jej rodziny szczęśliwe święta Bożego Narodzenia. Janek po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu jedzie do domu. Pierwszy raz w swoim życiu.

- Najważniejsze, by był zdrowy - mówi jego mama.

Janek urodził się jako wcześniak. Ważył niecałe 1.000 gramów... Dziś jest wielkim chłopakiem. Gdy go ostatnio ważono, waga wskazała 2.200 gramów...

Jan jest pacjentem kliniki neonatologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Jednej z najlepszych nie tylko w Polsce. Tu do zdrowia dochodzą noworodki z całego kraju, które kilka, a nawet kilkanaście tygodni wcześniej niż powinny przychodzą na świat.

Na jednej z sal stoi kilka nowoczesnych inkubatorów. Przykryte są kocykami. W środku widać maleńkie dzieci. Ich stopy i rączki są może wielkości złotówki, a ich małe ciałka podłączone są do aparatury, która pozwala im przeżyć i się rozwijać.

- Chcemy zapewnić im jak najlepsze warunki rozwoju, tak by nie odczuwały dyskomfortu, by miały warunki zbliżone do tych, jakie miały w brzuchu mamy - mówi jedna z pielęgniarek, opiekująca się wcześniakami.

Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu dla wielu dzieci urodzonych za wcześnie, których masa ciała nie przekracza 1.000 gramów, nie byłoby żadnych szans. Potem dla tych wcześniaków pojawiała się nadzieja. Jednak te, których masa ciała wynosiła 650 - 700 gramów, nie miały w zasadzie żadnej nadziei. Teraz nie tylko jest dla nich szansa, ale wiele z nich pokonuje początkowe trudności i normalnie się rozwija. Po latach nie różnią się od rówieśników, które urodziły się w terminie... Choć na wszystko potrzeba czasu. Urodzone przedwcześnie dzieci mozolnie odrabiają rozwojowe zaległości.

- To trudna praca, która daje wiele satys-fakcji - przyznaje profesor Ewa Gulczyńska, kierownik kliniki neonatologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. - Jest wdzięczna, gdy jesteśmy w stanie uratować dziecko.

Na szczęście tych uratowanych dzieci jest wiele. Dziś szanse na przeżycie mają wcześniaki, które urodziły się, ważąc 650, 550, a nawet 400 gramów...

- Ale tu nie chodzi o bicie rekordów - uważa profesor Gulczyńska. - Chodzi o uratowanie tych dzieci, by potem normalnie się rozwijały. Na szczęście nasze możliwości są coraz większe.

Wiele z tych dzieci rodzi się w 25. czy 26. tygodniu ciąży. Na świat powinny przyjść po 38 - 40 tygodniach. Rodzą się więc kilkanaście tygodni wcześniej niż powinny. A każdy tydzień spędzony w łonie matki ma niebagatelne znaczenie.

Mała masa ciała jest tylko jednym z problemów tych dzieci. Często nie mają jeszcze odpowiednio wykształconych narządów wewnętrznych, dotyczy to na przykład płuc. Dlatego trzeba je podłączać do respiratora, który będzie oddychał za nie. Nieodpowiednio wykształcona jest też jeszcze skóra.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Skóra wcześniaka jest galaretowata, dopiero z czasem wykształca się warstwa rogowa - dodaje profesor Gulczyńska. - A skóra odgrywa bardzo ważną rolę, chroni przed zakażeniami.

Wcześniakiem trzeba się odpowiednio zaopiekować. Umieścić w inkubatorze, podłączyć do respiratora, monitora. Muszą być odpowiednio odżywiane. Często wiele tygodni przebywają na oddziale intensywnej terapii. - Na to, że dziś można ratować dzieci z tak małą wagą, składa się wiele czynników - twierdzi profesor Ewa Gulczyńska. - To na pewno sprzęt, nowoczesne inkubatory, ale też aparaty do wspomagania oddychania, które co roku są modyfikowane. Od ponad 20 lat stosujemy preparaty leku do płuc.

To preparat, którego brakuje w płucach wcześniaków, bo nie zdążyły go jeszcze wyprodukować. Nazywa się surfaktant.

Pierwsze tygodnie swego życia wcześniaki spędzają w specjalnie skonstruowanych inkubatorach dla dzieci o bardzo małej masie urodzeniowej. Koszt takiego samego inkubatora, nawet bez dodatkowego oprzyrządowania, a więc między innymi respiratora, monitora to cena bardzo dobrego samochodu. Kosztują 140 - 150 tys. zł.

Nowoczesny sprzęt jest bardzo ważny, ale to nie wszystko. - Mamy też świetnie wykształconych lekarzy, pielęgniarki - mówi profesor Gulczyńska. - Kształcą się w ośrodkach neonatologicznych w Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji.

Pięć lat temu całą Polskę obiegła wiadomość, że w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi uratowano dziewczynkę, która po urodzeniu ważyła 400 gramów. Lenka przyszła na świat piętnaście tygodni przed terminem.

- To cud narodzenia! - brzmiały tytuły gazet. Dziewczynka ważyła 400 gramów i mierzyła 27 centymetrów. Po blisko stu dniach jej waga przekroczyła 1.300 gramów. Lekarze z Łodzi przypominali też historię Handzi ze Śląska, która również ważyła po urodzeniu niewiele ponad 400 gramów i też udało się ją uratować.

Profesor Ewa Gulczyńska pamięta też chłopca, który urodził się jako 400-gramowy wcześniak. On, tak jak wiele za wcześnie urodzonych dzieci, przebywa jeszcze kilka lat pod opieką przyszpitalnej poradni.

- Chłopiec rozwija się bardzo dobrze, nosi tylko okularki - mówi profesor Gulczyńska. - Gdy przyjechał kiedyś z rodzicami na kontrolę, to skakał po szpitalnym korytarzu jak mały zajączek...

Pani profesor dostaje wiele listów z podziękowaniami. Czasem pacjenci przyjeżdżają sami dziękować. Kiedyś odebrała telefon. Zadzwonił jakiś mężczyzna. Podał nazwisko. Pani profesor wydawało się znajome.

- Miałam kiedyś taką pacjentkę - powiedziała.

- A ja jestem jej ojcem - odpowiedział głos po drugiej stronie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Dziewczynka po urodzeniu ważyła 700 gramów. Udało się ją uratować, dobrze się rozwijała. I nadszedł dzień jej osiemnastych urodzin. Rodzice chcieli córce zrobić urodzinową niespodziankę. - Chcielibyśmy, aby życzenia złożyły jej osoby, które były i są ważne w jej życiu - powiedział ojciec dawnej pacjentki. - A pani profesor jest taką osobą...

Kiedyś do profesor Gulczyńskiej przyszedł list. W środku było zdjęcie. Przedstawiało przystojnego chłopaka w stroju bramkarskim. Okazało się, że to też jeden z byłych pacjentów. Kończył akurat 18 lat. Profesor Gulczyńska dobrze go zapamiętała. Gdy się urodził, ważył 800 czy 900 gramów. Był pierwszym pacjentem, któremu podano surfaktant.- Wiele godzin przy nim spędziłam - wspomina pani profesor. - Ale było warto!

W klinice neonatologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki rodzice nie są gośćmi, przychodzą do swych dzieci, kiedy chcą. Jeśli tylko jest taka możliwość, to biorą je na ręce, karmią.

Anna w szpitalu była codziennie od 9 października. Wtedy urodził się jej syn Jan. Ciąża rozwijała się prawidłowo. Wszyscy czekali na narodzenie dziecka. Cieszyli się, że będzie to chłopiec. Aż tu nagle nastąpiły niespodziewane komplikacje. Jaś urodził się w dwudziestym szóstym tygodniu ciąży. Ważył niecałe 1.000 gramów, mierzył 39 centymetrów.

- Byłam przerażona, nie potrafiłam się cieszyć z jego narodzin - mówi Anna. Wiele godzin przepłakała. Ale lekarze zaczęli dawać nadzieję. Codziennie była u syna w szpitalu.

- Był silny, walczył! - mówi ze wzruszeniem jego mama. Nie zapomni chwili, gdy mogła go wziąć na ręce.

- To było niesamowite uczucie, mogłam objąć go jedną ręką - wspomina tę chwilę. Każdy dzień przynosił poprawę. Jaś przybierał na wadze, czuł się coraz lepiej. Aż nagle przyszła infekcja. - I znów się wszystko posypało - przypomina sobie te trudne dni jego mama. Na szczęście chłopiec wyszedł z tej infekcji. Dziś mały Janek Boże Narodzenie spędzi w domu, z rodziną.

- Dla mnie Jasiu trzy razy miał swoje narodziny - twierdzi mama chłopca. - Pierwszy raz, gdy się urodził, 9 października. Potem gdy opuścił intensywną terapię. Kolejne będzie miał 11 stycznia, a więc w dniu, kiedy miał przyjść na świat...

Żaneta i Adam czuwają przy łóżeczku swojego synka Szymona Piotra. Cieszą się, że nie musi być już w inkubatorze. Ale złapał jakąś infekcję i Boże Narodzenie spędzi w szpitalu. - Liczymy, że do domu trafi w styczniu, a więc wtedy, gdy miał się zgodnie z wyznaczonym terminem urodzić - mówi dumny tata chłopca.

To pierwsze dziecko Żanety i Adama, bardzo wyczekiwane. Początkowo nic nie wskazywało, że Szymek urodzi się za wcześnie. Ale życie lubi robić niespodzianki. Nie zawsze miłe. - Miałam to szczęście, że jeszcze w ciąży trafiłam do „Matki Polki” - opowiada Żaneta. - Wiedzieliśmy już wtedy, że syn będzie wcześniakiem. Przez dwa tygodnie udało się jeszcze podtrzymać ciążę. Szymek przyszedł na świat w 32. tygodniu. Ważył 1.550 gramów.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Żaneta rodziła naturalnie. Poród nastąpił tak szybko, że tata chłopca, który był wtedy w pracy, nie zdążył odciąć pępowiny.

Pierwsze dni życia Szymek spędził w inkubatorze, miał podłączony tlen. Ale szybko dochodzi do siebie, co najważniejsze przybiera na wadzę.- Nie karmię go piersią, bo nie ma jeszcze dobrze wykształconego odruchu ssania, karmię go butelką, ale własnym pokarmem - mówi Żaneta. - Jestem u niego dwa razy dziennie.

Rodzice Szymka mają nadzieję, że już niedługo synek przyjedzie do domu. Czeka tam na niego pokoik, łóżeczka i cała rodzina. A podczas Wigilii wszyscy będą sobie życzyć zdrowia i tego, by Szymek wyrósł na zdrowego, silnego chłopca.

Wcześniaki

Wcześniaki Wcześniakami są dzieci urodzone przed 37. tygodniem ciąży. W Polsce rocznie rodzi się około 314.000 dzieci, z czego 6,7 procent przedwcześnie.

Najmniejsze uratowane w Polsce noworodki ważyły po urodzeniu około 400 gramów.

Najmniejszy na świecie wcześniak urodził się w Getyndze, w 2009 roku. Ważył 275 gramów...

W Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi co roku na świat przychodzi ponad pięć tysięcy dzieci. Około sześć procent z nich to wcześniaki.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
14-20 grudnia 2015 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki