18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Chris Kyle położył trupem 255. wrogów. To najgroźniejszy snajper w historii armii USA

Redakcja
Fot. Materiały Prasowe
Chris Kyle, komandos SEAL, jako snajper w Iraku położył trupem 255 wrogów. Potrafił nawet zabić terrorystę z odległości 1800 metrów, ale rzucił armię, by ratować małżeństwo - pisze Kazimierz Sikorski.

Wielu jego kolegów ma mu do tej pory za złe, że z takimi detalami opowiada o swoich snajperskich przygodach. Chris na to, że jemu wcale nie chodziło o sławę, tylko o pokazanie, że dzięki swojej pracy uratował życie wielu kolegom, wielu niestety nie zdołał już uratować przed nieprzyjacielskim ogniem. Doskonale pamięta, kiedy w Iraku składał się do pierwszego strzału jako snajper. To była jakaś kobieta, która szła w kierunku posterunku jego kolegów. Zastanawiał się, dowódca ponaglał go tylko, by w końcu oddał strzał. I Chris precyzyjnie strzelił, kobieta padła martwa. Potem okazało się, że miała przy sobie wiązkę granatów. Tym strzałem uratował życie wielu swoim kolegom. Taki właśnie jest Chris Kyle, najskuteczniejszy amerykański snajper. Jak sam wyznaje, ma w sumie na rozkładzie 255 wrogów.

Czytaj także: Team Six z Navy Seals. Oto tajemnice komanda, które zabiło bin Ladena

Uzbierało się tego tak dużo, bo służył w sumie w czterech turach w Iraku. To tam dostał przydomek Diabeł z Ramadi. Tak go bowiem nazywali iraccy terroryści i powstańcy. Wiedzieli o nim bardzo dużo, na przykład to że miał na swoim koncie celny strzał oddany z odległości 1800 m. A od precyzji tego strzału zależało bardzo wiele. Napastnik iracki składał się właśnie do strzału z granatnika. Gdyby go oddał, kilku, może kilkunastu amerykańskich żołnierzy wróciłoby z misji w trumnach.

Jak każdy rasowy snajper, tak i Kyle miał swój ulubiony karabin. Jego maskotką był karabin snajperski 300 Winchester Magnum. Po dziesięciu latach tej arcytrudnej misji odszedł jednak z elitarnego komanda SEAL, by - jak - wspomina - ratować swoje rozpadające się już małżeństwo.
Mówi, że do końca życia będzie pamiętał ten pierwszy strzał, kiedy do amerykańskiego posterunku w Iraku zbliżała się jakaś niepozorna kobieta. - Zastrzel ją - warknął do Kyle'a jego dowódca. Kyle po chwili mu jednak odpowiedział: - Ale przecież... Nie dokończył, bo po chwili znów padło z ust dowódcy: - Strzelaj do cholery.

Czytaj także: Tajemnicze zabójstwo Czeczenów w Stambule. Kreml zorganizował specjalne szwadrony śmierci?

Kyle złożył się do strzału, po chwili strzelił, a kobieta bez czucia osunęła się na ziemię. Chwilę potem wybuchł granat, jaki kobieta miała w ręku. Potem już nie było takich momentów zastanowienia, Kyle wiedział doskonale, że jeśli odda strzał, to musi on być stuprocentowo celny. Z 255 ofiar jego snajperskich strzałów Pentagon potwierdził mu oficjalnie 160 zabitych, ale fakt pozostaje faktem, Kyle to najskuteczniejszy i najbardziej morderczy snajper amerykański.

Przed oczyma stają mu do tej pory wojenne sceny z Iraku, kiedy to podczas jednej z bitew w mieście Faludża, gdy amerykańscy marines byli ostrzeliwani dosłownie ze wszystkich stron, Kyle dwoił się i troił, co chwila składał się do strzału i eliminował kolejnych wrogów. Jak potem się doliczył, zabił w tamtym starciu 40 ludzi.

Czytaj także: Kulisy śmierci Osamy bin Ladena. "Cała operacja trwała 38 minut..."

To prawdopodobnie w czasie tej potyczki okazało się, że pobił poprzedni amerykański rekord snajpera, który wynosił 109 zabitych. A należał on przez tak wiele lat do sierżanta Adelberta F. Waldrona, który był wyjątkowo celny i skuteczny podczas wojny w Wietnamie. Pozostawił też Kyle daleko w tyle innego słynnego amerykańskiego snajpera Carlosa Hathcocka, który też był w Wietnamie , a któremu zaliczono eliminację 93 Wietnamczyków. O swojej snajperskiej robocie napisał on potem książkę pod wielce wymownym tytułem "Jeden strzał, jeden trup".

Ale gdyby tylko o same rekordy chodziło, to żaden ze wspomnianych amerykańskich snajperów, włączając w to również Kyle'a, nie mógłby się równać z Simo Häyhä. Ten Fin uważany jest do tej pory za najbardziej sprawnego snajpera, który podczas II wojny światowej zabił aż 642 radzieckich żołnierzy.
Kyle mówi o sobie, że jest kowbojem z teksańskiego miasta Odessa. Przed zaciągnięciem się do armii występował z powodzeniem na rodeo, potem ciągnęło go jednak do wojska, po przejściu morderczych testów znalazł się w elitarnym zespole SEAL. Kiedy zbiera mu się na żarty, mówi, że celność oka wyrobił sobie, kiedy polował na jelenie i bażanty w okolicznych lasach. Przyznaje otwarcie, iż nie sądził, że kiedyś celne oko przyda się w jego robocie jako snajpera.

O snajperskich wyczynach Kyle'a krążyły wśród irackich wrogów legendy. Zyskał nie tylko wspomniany przydomek Diabeł z Ramadi, ale nawet była nagroda 20 tys. dol. za jego głowę, jaką wyznaczyli tamtejsi powstańcy.

Czytaj także: Team Six z Navy Seals. Oto tajemnice komanda, które zabiło bin Ladena

- Wiedziałem o tym, ale nie przejmowałem się tym specjalnie, cholera z nimi, przecież i tak mnie nie dopadną - wspominał Kyle dziennikarzom magazynu "Texas Monthly", kiedy przełożeni powiedzieli mu, że jest uznawany przez irackich rebeliantów za prawdziwą gwiazdę, którą oni chcieliby za wszelką cenę zgasić.

Kyle był bardzo lubiany w swoim oddziale, był szanowany, a jego celne oko budziło do tego stopnia respekt, że koledzy z SEAL dali mu całkiem inny przydomek niż iraccy powstańcy, ochrzcili go po prostu: Legenda. Plotka głosi, że stało się to po tym, jak Kyle w roku 2008 w irackim mieście buntowników Sadr City trafił z odległości 1800 m strzelca składającego się akurat do oddania strzału z granatnika.

Czytaj także: Tajemnicze zabójstwo Czeczenów w Stambule. Kreml zorganizował specjalne szwadrony śmierci?

- To Bóg poniósł moje kule, dlatego został trafiony - komentował skromnie swój niesamowity strzał Kyle, a opowieści o tym wyczynie ciągnęły się w amerykańskich oddziałach jeszcze miesiącami.
Kyle mógł spokojnie służyć w oddziałach specjalnych, nie miał wśród snajperów swojego godnego następcy. A jednak w pewnej chwili postanowił: dość, wycofuję się z armii. I zmusiło go do tego bynajmniej nie sumienie po zabiciu tylu ludzi, tylko - jak sam kiedyś przyznał - chęć ratowania swojej rodziny. Dodawał, że po dziesięciu latach była już najwyższa pora rozstać się z wojskiem, mówił, że wystarczy mu orderów, ogromnej sławy, chciał już po tych wszystkich upiornych przygodach odpocząć.

Kiedy padają pytania o jego przydział do SEAL, zasłania się tajemnicą, choć nieoficjalnie mówi się, iż przez jakiś czas był członkiem kompanii Charlie, ta z kolei stanowiła część osławionego Team Three, który podobnie jak Team Six, który dokonał brawurowej akcji w Afganistanie, zabijając samego Osamę bin Ladena, oficjalnie nigdy nie... istniał.

Czytaj także: Kulisy śmierci Osamy bin Ladena. "Cała operacja trwała 38 minut..."

Kiedy znajomi pytają go, czy miał kiedykolwiek wyrzuty z powodu, że tyle osób padło z jego ręki, Kyle odpowiada od razu, że strzelał przecież tylko do wrogów, że w ten sposób ratował swoich kolegów, a poza tym to przecież była służba.

- Jak dobrze pamiętam, najgorsze były chwile, kiedy przystępowałem do komanda SEAL, potem jednak człowiek powoli przywykł do tej roboty - tłumaczy Kyle.

Dzięki rozstaniu się z armią Kyle w końcu uratował swoje małżeństwo, ma dwójkę wspaniałych dzieci i mieszka w Dallas. Od czasu, gdy odszedł z wojska, prowadzi swoją własną firmę, która zajmuje się świadczeniem usług, między innymi prawnych, dla wojska. Jak przyznaje, Craft International to jego duma. Swoje snajperskie wyczyny opisuje w książce, która na pewno stanie się bestsellerem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl