"Chcę udowodnić, że osoby LGBT to nie potwory"

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Alicja Sienkiewicz prezeska Stowarzyszenia Marsz Równości w Lublinie, działającego na rzecz prawnej równości ludzi, niezależnie od ich orientacji seksualnej. Angażuje się również w inne działania na rzecz rozwoju demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Pracuje też w Galerii Labirynt, gdzie tworzy program młodzieżowy, zakładający wsparcie dla grup najbardziej narażonych na dyskryminację.
Alicja Sienkiewicz prezeska Stowarzyszenia Marsz Równości w Lublinie, działającego na rzecz prawnej równości ludzi, niezależnie od ich orientacji seksualnej. Angażuje się również w inne działania na rzecz rozwoju demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Pracuje też w Galerii Labirynt, gdzie tworzy program młodzieżowy, zakładający wsparcie dla grup najbardziej narażonych na dyskryminację. Małgorzata Genca
– Homofobia to efekt życia w „bańce informacyjnej” i obracania się w hermetycznym środowisku osób, które powielają ciągle takie same zasłyszane gdzieś opinie. Cel swojego aktywizmu widzę właśnie w zmianie takich postaw – jedna po drugiej – mówi Alicja Sienkiewicz, prezeska Stowarzyszenia Marsz Równości w Lublinie.

Minęły dwa lata, od kiedy w Świdniku przyjęto pierwszą w Polsce uchwałę uderzającą w społeczność LGBT. Kilka tygodni później podobne stanowisko przegłosowali radni sejmiku województwa lubelskiego. Przed głosowaniem apelowałaś do radnych o refleksję i namysł, mówiąc: „Nie ma czegoś takiego jak ideologia LGBT. To ludzie, którzy tu żyją, tu się uczą, tu pracują”.

Pamiętam dobrze tamtą sesję i moje wystąpienie. Było to dla mnie duże przeżycie. Pierwszy raz spotkałam się wtedy oko w oko z radnymi, którzy chcieli przyjąć takie stanowisko (inicjatorami byli radni PiS - red.). Zadziwił mnie ich brak kultury; to, w jaki sposób mówili o nas i do nas. Do osób, które były gośćmi sesji. Jeden z polityków mówił na przykład: „Ja się dziwię, że państwo się afiszujecie ze swoją seksualnością, to jest brak kultury osobistej. Nikogo nie interesuje z kim śpicie, kiedy śpicie i w jaki sposób”. Wyniosłam stamtąd także ciekawą obserwację – jeden z polityków wyśmiewał mnie z mównicy, podważał moją kulturę osobistą. Kiedy spotkaliśmy się przy innej okazji, w windzie, okazało się, że to całkiem mądry człowiek, ucięliśmy sobie kurtuazyjną pogawędkę. Rozumiem więc, że wtedy, podczas sesji, prezentował retorykę wykreowaną na potrzeby politycznego wizerunku.

W jakim celu?

To gra polityków prawicy obliczona na zdobywanie poparcia budowanego na strachu i nienawiści. A do tego potrzeba wroga, często wymyślonego, takiego jak osoby nieheteronormatywne, przedstawiane przez nich jako najgorsze zło i zaraza.

To przypadek, że te uchwały zaczęły się w województwie lubelskim?

Niestety nie. Wydawałoby się, że Lublin, miasto studenckie, z doświadczeniem wielokulturowości, jest otwarty i tolerancyjny. Nic bardziej mylnego. Pod względem pojmowania praw człowieka, praw osób LGBT, jest - mówię to z przykrością - zaściankiem. Kiedy wychodzę z moją dziewczyną z mieszkania w centrum Lublina, nie trzymamy się za ręce. Ze strachu. Oczywiście nie ukrywam się ze swoją orientacją, bo przecież mówię o niej otwarcie, na przykład w mediach. Jednak jeśli ciągle żyjesz z poczuciem braku akceptacji ze strony ludzi na ulicy, z lękiem, to w końcu dochodzisz do wniosku, że może lepiej nie manifestować prawdziwej siebie, tak na wszelki wypadek, żeby nic złego się nie wydarzyło.

Lublin jest pod tym względem bardziej niebezpieczny niż np. Warszawa?

Znacznie bardziej. W Warszawie ludzie są bardziej przyzwyczajeni do tego, że widzą dwie kobiety lub dwóch mężczyzn trzymających się za ręce. Poza tym tam większe tempo życia sprawia, że na pewne rzeczy wiele osób nie zwraca w ogóle uwagi.
To, co obserwujemy w Lublinie, jest też charakterystyczne dla całego regionu. Homofobiczne uchwały przyjmowano głównie w południowo-wschodniej Polsce. W okolicach Szczecina czy Poznania nie spotykamy się z tym. Co więcej – przegłosowywane są tam nawet stanowiska opowiadające się za wolnością osób nieheteronormatywnych. Parlamentarzyści z Zielonej Góry przygotowali „Deklarację solidarności z osobami LGBT” i apelują do samorządów o jej przyjęcie. W Poznaniu powstanie mieszkanie interwencyjne dla osób LGBT, które po ujawnieniu swojej orientacji nierzadko doświadczają przemocy i borykają się z bezdomnością. W Krakowie już działa taki hostel. Jestem przekonana, że Lublin też do tego dojdzie, tylko potrzebuje więcej czasu, bo startujemy z innego poziomu. Musimy najpierw poradzić sobie ze stanem świadomości, który stworzyli politycy prawej strony sceny politycznej, zburzyć ten mur nietolerancji.

No właśnie, to problem kreowany przez samych polityków, czy może oni odpowiadają tylko na oczekiwania ludzi, którzy tu żyją? W końcu to my wybieramy samorządowców, parlamentarzystów.

To działa dwutorowo. Dlatego, aby zmieniać rzeczywistość w tym zakresie, potrzeba i nacisku na polityków, i działań oddolnych, wpływania na świadomość mieszkańców, którzy później może nie zagłosują już na kandydatów budujących kariery na sianiu nienawiści.
Wielu ludzi, zwłaszcza w małych miejscowościach, deklaruje homofobiczne poglądy tylko dlatego, że nasiąkli propagandą szerzoną przez prawicowych polityków, telewizję publiczną czy część Kościoła.
Ze Stowarzyszeniem Marsz Równości jeździliśmy latem ubiegłego roku po niewielkich miejscowościach w województwie lubelskim. Rozmawialiśmy z mieszkańcami na ulicach, tłumaczyliśmy, że chcemy po prostu normalnie żyć, mieć prawa takie, jak inni. Wiele osób widząc nas – uśmiechniętych, rozdających pączki, realne osoby, a nie wyimaginowaną „ideologię” - przyznawało, że nie mieli o pewnych sprawach pojęcia i że tak naprawdę nie mają nic przeciwko nam. Na stacji benzynowej doszło do zabawnej sytuacji. Podszedł do mnie młody mężczyzna zapytał, po co to robimy, że sami sobie szkodzimy takimi działaniami. Rozmawialiśmy kilka minut, powiedziałam mu szczerze, co czuję, jak wygląda moje życie, jak wszechobecna homofobiczna kampania odbija się na psychice osób LGBT. Podałam statystyki dotyczące samobójstw wśród młodych osób LGBT. Wytłumaczyłam, o jakich zmianach w Polsce marzę. Chłopak był zszokowany. Powiedział, że nigdy nie rozpatrywał problemu w takich kategoriach. Przyznał, że kiedy słyszy LGBT , to ma przed oczami obrazki z parady fetyszystów w Niemczech, jakimi widzów karmi TVP. Taki właśnie jest efekt życia w pewnej „bańce informacyjnej” i obracania się w hermetycznym środowisku osób, które powielają ciągle takie same zasłyszane gdzieś opinie. Cel swojego aktywizmu widzę właśnie w zmianie takich postaw – jedna po drugiej.

Bartosz „Bart” Staszewski, działacz społeczny i reżyser, którego amerykański magazyn „Time” umieścił na liście 100 wschodzących liderów z całego świata, nazywa Cię aktywistyczną nadzieją Lublina.

Jeszcze kilka lat temu nie czułam zapału do działań społecznych, a już na pewno obcy był mi lokalny patriotyzm. Wszystko zaczęło się zmieniać w 2016 roku, w czasie Czarnych Protestów. Nie byłam jeszcze aktywistką, ale uczestniczyłam w marszach przekonując się, że tego rodzaju społeczny sprzeciw ma sens. Potem były działania związane z organizacją pierwszego Marszu Równości w Lublinie w 2018 roku, powołanie Stowarzyszenia, w którego władzach teraz jestem. Mój aktywizm bardzo rozwinął się właśnie dzięki Bartkowi i teraz, kiedy on działa już głównie w Warszawie, ja zostałam tutaj, czując dużą odpowiedzialność za Lublin. Decyzję o tym, że nie wyjeżdżam, podjęłam zupełnie świadomie. Odkąd zrozumiałam, że mogę mieć realny wpływ na to, jak zmienia się to miasto i jego mieszkańcy, na to, co się tutaj dzieje, postanowiłam, że chcę żyć i działać właśnie tutaj. Że mam na to siły. Bo trzeba powiedzieć, że to jest praca na cały „etat”, pochłaniająca wiele czasu. Poza tym to bardzo wyczerpujące psychicznie zajęcie, musisz być przygotowana na hejt, groźby.

Dlaczego mimo to zdecydowałaś się na to narażać?

Żeby usłyszeć „dzięki” od chociażby jednego człowieka, którego przekonam, że osoby LGBT to nie potwory. Żeby choć jedną osobę uchronić przed dyskryminacją. Żeby zmieniać sposób postrzegania ludzi nieheteronormatywnych. Powodów jest wiele. Bardzo zależy mi także na rozwijaniu aktywizmu w Lublinie. Moim celem jest doprowadzenie do momentu, w którym powstanie tu silna i liczna grupa osób, takich jak ja, taka sztafeta, która będzie mogła działać nieprzerwanie i stabilnie. Mnie w ten świat wprowadził Bartek, teraz na moich barkach leży odpowiedzialność, żeby było nas więcej.

Jakiego rodzaju groźby dostajesz?

Odkąd zaczęłam się pojawiać w mediach - groźby śmierci. Przy okazji jednego z Marszów Równości ktoś dokładnie opisał mi w wiadomości, kiedy i w jaki sposób zamierza mnie zabić. Kolejna osoba namawiała do pobicia mnie i spalenia mojego rodzinnego domu pod Lublinem, w którym jeszcze wówczas mieszkałam.

Politycy prawicy lubią powoływać się w na raport OBWE, z którego wynika, że w 2019 roku w Polsce było mniej homofobicznych przestępstw z nienawiści niż np. w Holandii.

Statystyki są zakłamane, a prawo jest dziurawe. Po pierwsze, w polskim kodeksie karnym katalog przestępstw z nienawiści nie obejmuje przesłanek takich jak orientacja seksualna i tożsamość płciowa. Po drugie, większość osób boi się lub nie chce zgłaszać takich przypadków. Powodem jest między innymi sposób, w jaki policja pracuje z ofiarami; jak podważa, czasami podprogowo, to, co mówią. Dodatkowo większość spraw jest umarzanych. Sama się z tym zetknęłam. Zgłaszałam prostą sprawę wspomnianych gróźb, gdzie wykrycie adresu IP osoby, która do mnie pisała, nie wydawało się bardzo skomplikowane. Mimo to policja nie zrobiła praktycznie nic w tym kierunku. I sprawę umorzyła.

Bartosz Staszewski powiedział, że dziś w Polsce już „samo bycie osobą LGBT jest aktem odwagi”, a co dopiero walka o prawa takich osób. Trudno jest znaleźć ludzi, którzy zaangażują się w taką działalność?

Bardzo. Kiedy ruszaliśmy z akcją wieszania żółtych tabliczek „Strefa wolna od LGBT” tam, gdzie samorządy przyjęły uchwały uderzające w osoby LGBT, nie było łatwo zachęcić osoby, by sfotografowały się przy tych znakach. Ale problem pojawia się już na innym poziomie działalności. Szukam teraz osób LGBT do onlajnowych grup wsparcia i trudno mi kogoś „zwerbować”, mimo że te osoby nie muszą się ujawniać publicznie, mają kontakt tylko z nami i z terapeutką. Ale, na przykład, okazuje się, że mieszkają z rodzicami i boją się, że ci usłyszą, o czym rozmawiają przez komunikator. Czyli najprawdopodobniej bliscy nie wiedzą o ich orientacji.

Jak było u Ciebie? Jak zareagowała rodzina?

Organizowałam pierwszy Marsz Równości w Lublinie wmawiając mamie, że robię to, bo walczę o prawa kobiet. Wcześniej wymyślałam niestworzone historie, chcąc jechać na spotkanie z moją pierwszą miłością z drugiego końca Polski. Dopiero później, obserwując innych aktywistów stwierdziłam, że działając społecznie muszę się w końcu wyautować. Bardzo się tego obawiałam. Pochodzę z konserwatywnej rodziny, ze wsi, gdzie nieszczególnie dobrze mówiło się o osobach homoseksualnych. Kiedy powiedziałam mamie, okazało się, że domyślała się od dłuższego czasu. Potem jeszcze przez jakiś okres nad tym pracowałyśmy. Chodziło o to, że mama nie do końca rozumiała, dlaczego chcę się z tym afiszować. Mówiła: „akceptuję cię, ale nie pokazuj się tak, masz młodszego brata, jego koledzy będą się śmiali”. Tłumaczyłam, że to nie ja mam się ukrywać przed hejtem, ale inni muszą zrozumieć, że nie można hejtować bez powodu.
Dziś już wszystko się ułożyło, ostatnio byłyśmy z moją dziewczyną na urodzinach u taty. Mam szczęście mieć wyrozumiałych rodziców, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w tak dobrej sytuacji. Dlatego bardzo mi zależy, by pomagać tym, którzy znaleźli się w gorszym położeniu.

Znana aktywistka Margot stawia na radykalne działania. W jednym z wywiadów tłumaczyła, że grzecznie i dyplomatycznie było już za długo, teraz środowisko LGBT musi ostrzej upomnieć się o swoje prawa. Ty najwyraźniej proponujesz jednak ewolucję, nie rewolucję.

Kompletnie nie widzę swojego miejsca w tego rodzaju akcjach, jakie organizuje Margot. Ale uważam, że dla każdego rodzaju aktywizmu jest miejsce i każdy jest potrzebny. W Lublinie wcześniej skupialiśmy się głównie na inicjatywach dających rozgłos, żeby ludzie wiedzieli o nas, naszych postulatach. Tak było np. z żółtymi tabliczkami w gminach z uchwałami anty-LGBT. Osiągnięty został konkretny efekt, społeczność międzynarodowa zainteresowała się sytuacją osób LGBT w Polsce.
Jednak dostrzegam też potrzebę pracy u postaw. Zauważyłam, jak ogromny jest problem z pomocą psychologiczną, której brakuje, ale też ludzie boją się po nią sięgnąć. Jeśli będziemy w stanie poprawić choć kilku, czy kilkunastu osobom LGBT ich sposób myślenia o nich samych, to już bardzo dużo. Chodzi o to, żeby dać ludziom poczuć, że mają wsparcie, a otaczający ich hejt jest nieuprawniony i niesprawiedliwy, że nie są gorsi, że mają takie samo prawo być szczęśliwymi, jak wszyscy inni.
Kiedy pozwoli na to sytuacja epidemiologiczna zamierzamy też kontynuować naszą akcję „oswajania” mieszkańców regionu z osobami LGBT, którą zaczęliśmy latem. Zmiana kodeksu karnego czy wprowadzenie równości małżeńskiej są oczywiście bardzo ważne. Ale teraz koncentruję się na metodzie małych kroków.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Chcę udowodnić, że osoby LGBT to nie potwory" - Plus Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl