Część tych detali to rękodzieło, inne pochodzą z manufaktur i „zakładów technicznych”. Są dziełami sztuki rzemieślniczej, bez których przestrzeń traci smak i wdzięk, a wybebeszone kamienice i „zrewitalizowane” budynki publiczne wyglądają jak podróbki dawnej architektury. Żadna to nowość, skoro już Stanisław Wyspiański ubolewał nad losem drewnianych kościółków: „Tak szybko nikną z naszego pejzażu, gdyż tak płoną i płoną rok w rok”.
Dziś detali zostało już niewiele, ale coś zostało. A rzeź trwa. W budynkach nieobjętych ochroną konserwatorską rządzi „wolnoć Tomku w swoim domku”, a inwestorzy całą tę architektoniczną galanterię traktują jako kłopot i balast. Stąd pomysł lamusów, czy REstartów, czyli miejsc, które powinny powstać już dawno temu. Chodzi o pomieszczenie z dogodnym dojazdem i możliwością rozładunku, gdzie można byłoby oddać usunięte elementy. Za darmo; w zamian za potwierdzenie odbioru oraz certyfikat dobrych praktyk. Przekazywane przedmioty byłyby inwentaryzowane i składowane w perspektywie nadania im drugiego życia. Dla scenografów, architektów i ludzi wrażliwych na urodę starego rzemiosła byłaby to gratka, a sprzedaż refundowałaby koszt prowadzenia REstartów.
W świecie idealnym detale powinny pozostać w miejscu ich przeznaczenia. Ale nie żyjemy w świecie idealnym i wobec skali zniszczeń REstart jest rozwiązaniem najlepszym.
Jak do tego doprowadzić? Nie znam projektu opracowanego przez małopolską konserwator zabytków prof. Monikę Bogdanowską. Wiem jednak, że konserwator nie może pełnić w nim roli wiodącej. Słabo sobie wyobrażam oddanie REstartów w zarząd Ministerstwa Kultury: to za daleka, zbyt biurokratyczna droga.
Żeby choć w kilku miastach Lamusy stały się faktem, trzeba współpracy samorządów, ministerstwa oraz stowarzyszeń, czy po prostu pasjonatów, którzy wzięliby na swe barki ciężar prowadzenia magazynów, napraw, a może i szkoleń. Takich ludzi wcale nie jest trudno znaleźć. Gdyby miasta postawiły na profesjonalną promocję i informację, gdyby przez pewien czas - powiedzmy przez 3 lata - dofinansować 1 do 2 etatów, można oczekiwać sukcesu.
Wyobrażam sobie, że przedstawiciel konserwatora zabytków mógłby co czas jakiś czas dokonywać przeglądu zgromadzonych rzeczy, opiniować sposób prowadzenia Lamusa i notował najcenniejsze trofea. To wszystko wcale nie jest nadmiernie trudne. Trzeba tylko woli współpracy paru instytucji i naprawdę niewielkich pieniędzy.
Czas nagli, bo za chwilę już „nie będzie niczego” . Przypomina mi to Kochanowskiego: „Cieszy mię ten rym: »Polak mądry po szkodzie« /Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,/ Nową przypowieść Polak sobie kupi / Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”
- Ohydztwa, które kazali nam jeść w dzieciństwie. Pamiętacie?
- Trwa budowa prywatnego akademika, zajrzeliśmy do środka
- Szkieletor zmieni się nie do poznania [ZDJĘCIA]
- Imponująca budowa zakopianki, wkrótce nią pojedziemy!
- W te miejsca polecisz z Krakowa za mniej niż 100 zł
- Kolejki do lekarzy. Tyle poczekasz na wizytę, badanie i operacje w Małopolsce
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?