Cały ten zgiełk. Indianie i najeźdźcy, czyli krajowcy i wlazłoki

Liliana Sonik
Andrzej Banas / Polskapresse
Urzeczeni marzeniami o idylli opuszczają miasta. Kupują działki i budują domy. Miejscowi nazywają ich najeźdźcami lub wlazłokami. Uważają, że z najeźdźców nie ma żadnego pożytku. Nie angażują się w życie wsi, bo bladym świtem wyjeżdżają do pracy i wracają wieczorem - muszą zarobić na spłatę kredytu. Zabierają ze sobą dzieci, bo są przekonani, że poziom w szkole wiejskiej musi być niższy. ( W rzeczywistości często jest odwrotnie.) Rzadko płacą podatki w gminach, gdzie się osiedlili. Jedni chcą zachować miejskie przywileje, jak choćby prawo parkowania, innym nie przychodzi do głowy, że infrastruktura, z której korzystają - sieć wodociągowa, kanalizacja, drogi i ich oświetlenie - zbudowała i utrzymuje gmina. Żeby to jakoś działało potrzebne są pieniądze.

WIDEO: Krótki wywiad

W rewanżu za „najeźdźców” nazywają miejscowych „Indianami” lub „krajowcami”. Między nowymi mieszkańcami, a tymi zakorzenionym na wsi, często nie ma chemii. Nawet nie mają gdzie i kiedy się poznać. Pojawiają się też wymagania i żale. Bo kogut sąsiada pieje o świcie, bo piszczą pawie, bo poranne dzwonienie kościelnych dzwonów zrywa z łóżka, a przez ogrodzenie z wielkiej gruszy spadają klapsy na równiutki trawnik. Nie mówiąc o krowie, która robi placki na drodze, czy kombajnie, który zakorkuje drogę. Na szczęście w te sąsiedzkie spory rzadko angażowane są sądy. A takie procesy są plagą na Zachodzie. Pół świata interesowało się sprawą koguta Maurice’a z Île d’Oléron. Dorodny kogut stał się bohaterem rozmaitych telewizji, pisał o nim The Telegraph, New York Times poświęcił mu reportaż, o prasie francuskiej nie wspominając… Kogut budził sąsiadów, którzy osiedlili się w okolicy, więc wystąpili do sądu z wnioskiem o oddalenie go lub uciszenie. Właścicielka koguta ani myślała się poddać. Zorganizowała petycję wspierającą koguta Maurice’a, pod którą podpisało się 150 tysięcy Francuzów. Sąd koguta uniewinnił, a sąsiadów skazał na 1000 euro grzywny i poniesienie kosztów procesu. No bo kogut, jak to kogut, ma prawo piać żyjąc w swym naturalnym środowisku.

To jedna z wielu spraw, która skłoniła francuskich posłów do zmiany prawa. Aby zapobiec mnożeniu się podobnych procesów poszerzono prawną definicję dziedzictwa. Zapis teraz brzmi: „Wspólne dziedzictwo narodu składa się z obszarów naturalnych ziemskich i morskich włączając w to odgłosy i zapachy dla nich charakterystyczne.” Jednym słowem piejące koguty, bijące dzwony, czy zapach wyłowionych ryb, będą teraz częścią francuskiego dziedzictwa. Zmianę popiera ogromna część społeczeństwa.

Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że orędownicy nowego prawa pielęgnują zmitologizowany obraz wsi, jako miejsca tradycyjnej aktywności rolniczej. Tymczasem świat się zmienia. Rolnictwo zwykle ma charakter przemysłowy, a wieś nabiera nowych funkcji. Zachowuje oczywiście środowisko naturalne, lecz spełnia też funkcje turystyczne i rezydencyjne. Jednym słowem różne grupy żyjących na wsi ludzi muszą porozumiewać się i szukać jakiegoś modus vivendi.

Jest zresztą paradoksem, że nowi mieszkańcy, choć deklarują ekologiczne poglądy, nie przepadają za hałasem kur i kogutów u sąsiada, albo ryczącymi w pobliżu krowami. Dotyczy to nie tylko nowych mieszkańców wsi. Z nami jest podobnie. Chcemy ekologicznej metody utylizacji śmieci, lecz nie podobają nam się podwyżki opłat. Domagamy się zielonej energii, ale wściekałoby nas, gdyby ktoś zamontował panele fotowoltaiczne naprzeciw naszych okien. Cóż, jak zawsze, dostajemy coś za coś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Cały ten zgiełk. Indianie i najeźdźcy, czyli krajowcy i wlazłoki - Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl