Cała prawda o generale Petelickim - część trzecia. Twardziel z sercem na dłoni

Dorota Kowalska, Anita Czupryn
Generał Sławomir Petelicki nie był łatwym człowiekiem, ale przyjaciele zawsze mogli na niego liczyć
Generał Sławomir Petelicki nie był łatwym człowiekiem, ale przyjaciele zawsze mogli na niego liczyć Maciej Jeziorek/Polskapresse
O kulisach powstawania książki "Ostatni samuraj. Rozmowy o gen. Sławomirze Petelickim", która właśnie wchodzi na rynek, piszą jej autorki, dziennikarki "Polski The Times" - Dorota Kowalska i Anita Czupryn.

***
Jest to ostatni z cyklu artykułów "Cała prawda o generale Petelickim". Wcześniej w serwisie PolskaTimes.pl opublikowaliśmy dwa wywiady: z żoną gen. Petelickiego oraz z jego bratem. Więcej będzie można znaleźć w książce "Ostatni samuraj. Rozmowy o gen. Sławomirze Petelickim", która będzie miała swoją premierę 22 maja 2013 r.
***

Generał Sławomir Petelicki był trudnym przyjacielem i niełatwym znajomym. Moje kontakty z generałem miały tyle burzliwy, co nieoczekiwany przebieg. Znaliśmy się od lat, ale pisząc o służbach specjalnych, wojsku, trudno takiego kontaktu nie mieć. Rozmawialiśmy godzinami, o GROM-ie, zadaniach naszych żołnierzy, ale i o tym, co w życiu liczy się najbardziej. Myślę nawet, że generał trochę mnie polubił. Do czasu. To był okres jego konfliktu z gen. Polko, wzajemnych oskarżeń, zawirowań w GROM-ie. Napisałam tekst, po których odebrałam nieprzyjemny telefon. Generał kipiał ze złości. - No, tego to się po pani nie spodziewałem! - huknął do słuchawki. Chodziło o to, że dałam szansę wypowiedzi również gen. Polko, a po co, skoro i tak on ma rację! Nie pomogły tłumaczenia, że dziennikarska przyzwoitość nakazuje pokazanie w materiale racji obu stron. Cóż za bzdury! Przecież wszyscy wiedzą, że on chce dla GROM-u najlepiej, on mówi prawdę, on by w tym materiale wystarczył. Na ostrych słowach, tak z mojej, jak z generała strony, się nie skończyło. Generał zadzwonił jeszcze do redaktora naczelnego i też się poskarżył, bo myślał, że "ta Kowalska to jest profesjonalna dziennikarka, a wyszło takie dno!". Było mi przykro, ale cóż, tak w tej robocie bywa.

Generał nieoczekiwanie zadzwonił do mnie kilka dni po katastrofie smoleńskiej. To był dziwny telefon. Stwierdził, że bardzo katastrofę przeżył, że nie warto się bezsensownie kłócić i obrażać, że przeprasza i chciałby wiedzieć, czy przeprosiny przyjmę. Pewnie, że przyjęłam. Tyle tylko, że teraz częściej rozmawialiśmy o 10 kwietnia 2010 r., o katastrofie, jej przyczynach, o tym, jak bardzo zawiodło państwo. Generał był wzburzony, zły, z czasem coraz bardziej sfrustrowany. Kilka tygodni przed śmiercią jakby się wycofał. Był jakiś wyciszony, nie zawsze oddzwaniał na moje telefony, a jeśli już, to mówił, że jest za granicą albo że odpoczywa. 16 czerwca był dla mnie takim samym szokiem jak dla pewnie większości Polaków. Dręczyło mnie pytanie, czy to możliwe, że taki twardziel targnął się na swoje życie, a jeśli tak, to co musiało się stać, co wydarzyć w jego życiu. Anita znała gen. Petelickiego równie dobrze jak ja, przeprowadziła z nim sporo rozmów, dlatego zagadnęłam gdzieś we wrześniu: "Anita, a może przynajmniej spróbujemy na te pytania odpowiedzieć?".

Od dzieciństwa marzył o tym, żeby zostać komandosem. Jego idolem był James Bond. Swoim życiem udowodnił, że warto marzyć

Dorota zwerbalizowała to, co siedziało we mnie od 16 czerwca 2012 roku. Ze Sławomirem Petelickim poznaliśmy się przy okazji wywiadu, jaki z nim przeprowadzałam. Był grudzień. "Zapraszam panią na wigilię GROM-u - powiedział, dodając: "Pozna pani ludzi honoru". Zjawiłam się tam, wymieniliśmy silny uścisk dłoni. Generał: serdeczny, rozluźniony, przedstawił mnie wielu swoim znajomym. To od tamtego spotkania nasza znajomość weszła w inną fazę: znalazłam się na liście tych dziennikarzy, których generał za pomocą SMS-ów na bieżąco informował zarówno o tym, w jakim programie telewizji czy radia można go zobaczyć, usłyszeć, w jakim magazynie udzielił wywiadu, jak i o tym, a może przede wszystkim o tym, co sądzi na temat rządzących. Bywało, że wysyłał je nawet o 2 w nocy, dając wyraz swoim najróżniejszym, ale zawsze silnym emocjom. I każdy kończył zwrotem: "Siła i honor!". Dopiero po jego śmierci uświadomiłam sobie, że od pewnego czasu SMS-y od generała przestały przychodzić. Wyciszył się, odizolował. Jego śmierć bardzo mną wstrząsnęła. Moje przekonanie, że twórcy GROM-u należy się szczególne upamiętnienie, spotkało się z dziennikarską dociekliwością Doroty i jej chęcią, aby spróbować odpowiedzieć na pytania, które zadawali i wciąż zadają sobie zwłaszcza ci, którzy go znali.
I tak to życie generała wyznaczyło naszych rozmówców. Janusz Petelicki nigdy wcześniej nie rozmawiał z dziennikarzami, ale dla nas zrobił wyjątek i opowiedział o bracie, choć nie ukrywał, że bardzo się różnili. - Mieliśmy inne zainteresowania. Tak się nawet niedawno nad tym zastanawiałem i pomyślałem sobie, że wzięliśmy zupełnie różne rzeczy z naszego taty. Bo nasz tato bardzo kochał przyrodę, las, zwierzęta, wszystko, co jest związane z naturą. A jednocześnie był wojownikiem. To myślistwo i ten las, wszystko to, co jest związane z przyrodą, odziedziczyłem ja. Natomiast tę wojaczkę, wojowniczość i wszystko inne, co się z tym wiąże, wziął Sławek. No, tak śmiesznie się złożyło - opowiadał nam w swoim dworku na Mazowszu. Z tych opowieści wyłania się obraz wysportowanego, wrażliwego, rzutkiego nastolatka, który ponad wszystko kochał rywalizację i zarządzanie wszystkimi kumplami na podwórku. Tak też widzą młodego Petelickiego jego szkolni koledzy: Gabriel Wróblewski i Michał Komar. - (...) Naprawdę był bardzo wrażliwym człowiekiem. Miał bardzo delikatną skórę. W związku z tym, to moja opinia, każde spojrzenie, które odczytywał jako niechętne lub wrogie, budziło w nim agresję. Efekt był taki, że wdawał się w bójki, niekiedy bardzo groźne. A ponieważ był chłopcem rosłym, intensywnie ćwiczył, więc w pewnym momencie te bójki zaczęły mu sprawiać przyjemność, bo wygrywał. Co wcale nie eliminowało tej wrażliwości; był bardzo czuły na zaczepkę - wspominał Michał Komar. I zwracał uwagę na młodzieńczą fascynację kolegi służbami specjalnymi, wszystkim, co wojskowe, tajne, bo idolem młodego Petelickiego był niezniszczalny James Bond i jego legenda. Dla żadnego z nich, chłopaków z Czerniakowa, dalsze zawodowe wybory Petelickiego nie były zaskoczeniem. Praca w wywiedzie, tajne operacje - to był jego świat, ten, który sobie wymarzył. Nie interesowała go polityka, był oficerem z krwi i kości, patriotą, ważne dla niego były praca i kolejne wyzwania. Ale gdzieś tam, z tyłu głowy, było marzenie noszone w sobie od czasów szkolnych. Kiedy przyszedł z nim do gen. Gromosława Czempińskiego, ten pomyślał, że "Sławek chce zrobić coś, o czym marzył od zawsze. A marzył, by zostać komandosem".

- Sławek powiedział: "Gromek, po tym, co zrobiłeś, nie wyobrażam sobie, żeby Amerykanie nie spełnili każdego twego życzenia. Nie pomógłbyś mi? Pojechalibyśmy do nich, porozmawiali o tym, żeby stworzyć u nas jednostkę na wzór Delta Force". Powiedziałem: "OK, Sławku, spróbujemy"; bardzo mi się ten jego pomysł podobał - przyznał gen. Czempiński. Ale opowiadał nam też o trudnej przyjaźni z Petelickim, o tym, jak bardzo był zaborczy, jak łatwo wchodził w spory, zwłaszcza po tym, kiedy odsunięto go od pracy w GROM--ie. Bo GROM to było największe jego działo i największa miłość. Charyzmatyczny, profesjonalny, uwielbiany przez swoich żołnierzy, jak mówi Monika Kupczyk, asystentka gen. Sławomira Petelickiego - jednostka nigdy potem nie miała takiego dowódcy. Jeśli ktoś mówił GROM, mówił Petelicki. - Charyzmę miał z pewnością. Szacunek też. Autorytet także. Posiadał wszystkie te trzy elementy. Ale znaliśmy też jego słabości, niedoskonałości, bo to nie był idealny facet. To był normalny człowiek, jak każdy, który ma swoje plusy i minusy - wyliczał Gil 86, jeden z pierwszych żołnierzy przyjętych do GROM-u. - Było coś, co mi się w nim naprawdę nie podobało, i raz czy dwa powiedziałem, że tak nie można. Jednostka miała wielu przyjaciół. Ludzi, którzy nie przeszkadzali, ale pomagali w organizacji. Na przykład trzeba było wykopać studnię. Ktoś przychodził, pomagał, nawet na piękne oczy, a potem Stary… no, gubił z nim kontakt. Mówiłem: "Szefie, nie można w ten sposób palić mostów. Nigdy nie wiemy, kiedy ten człowiek może się nam przydać" (…) - tłumaczył. I wskazywał, że "czasami Stary za bardzo zawierzał ludziom, a byli to ludzie, którzy mu źle doradzali".

Ale praca w GROM-ie to był najwspanialszy okres w jego życiu: błyszczał także w mediach. Polityczne gierki sprawiły, że znalazł się poza GROM-em i to był największy cios, którego skutki odczuwał chyba do końca.
Czarę goryczy przelała katastrofa smoleńska, która pokazała tak słabość naszego państwa, jak nieudolność polskich służb. Generał Petelicki nie potrafił sobie tego wytłumaczyć.

- Sławek był typem państwowca. Nie chciał się wdawać w partyjniactwo, najważniejsze było dla niego pytanie o państwo. I w tym momencie okazało się, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo osób na najwyższych stanowiskach nie są w stanie tego bezpieczeństwa zagwarantować. Dla niego to było nieprawdopodobne. Podstawowa kwestia: na czym polega odpowiedzialność urzędników państwowych, którzy nie dopełnili pewnych obowiązków? Na tym, że ustala się winnych zaistnienia niebezpiecznej sytuacji oraz usuwa się przyczyny, aby już nigdy to się nie powtórzyło. Po Smoleńsku takiej gwarancji ciągle nie mamy. Ludzie, którzy zawiedli, nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Mało tego, nawet ich awansowano. Dla Petelickiego to było niezrozumiale (…) - tłumaczył nam Romuald Szeremietiew. Walka gen. Petelickiego o lepsze państwo obróciła się w gruncie rzeczy przeciwko niemu.

Wspominał nam o tym Paweł Kukiz, bo tę walkę przez wiele miesięcy prowadzili razem.

Ale nasza opowieść o generale to także opowieść o ojcu i mężu. Dominika Bandurska, córka gen. Petelickiego, wspomina wypady nad jezioro pod Sztokholmem i wspólne łowienie ryb, spacery, rozmowy. Zawsze miała w ojcu oparcie, nawet jako dorosła osoba. Agnieszka Petelicka, żona generała, nigdy nie zapomni niespodzianek, które jej robił, szalonych początków GROM-u i ostatnich tygodni, dziwnych jakichś, nieokreślonych. - Muszę tu wrócić do sytuacji sprzed kilku dni. Byłam już w sypialni, czytałam książkę. Mąż wszedł i zakomunikował: "Odejdę w sposób honorowy". Były to dla mnie słowa tak absurdalne, że nawet nie chciałam rozwijać tego tematu. Powiedziałam tylko: "Co ty opowiadasz? Jaki honorowy? Przecież mamy dzieci. Wymyśl sobie dodatkowe zajęcia i pójdź z nimi do muzeum". I faktycznie zadzwonił, by umówić się na niedzielę do Muzeum Wojska Polskiego. A odszedł w sobotę. Czuł, że musi być aktywny, zajmować się dziećmi, ale widać już tego nie potrafił. Nie potrafił wykrzesać z siebie potrzebnej energii. Życie domowe nie było dla niego wystarczającym wyzwaniem. To był ideowiec - opowiada w jedynym wywiadzie, jakiego udzieliła po śmierci męża.

Nasi rozmówcy pokazali nam generała jako człowieka silnego, twardego, wrażliwego, pełnego zalet, ale też wad. Człowieka, któremu na sercu leżało dobro państwa. Patrioty.

Czy tą opowieścią odpowiadamy na wszystkie pytania? Na pewno się do tych odpowiedzi przybliżamy. Prokuratorskie śledztwo mające wyjaśnić wszystkie okoliczności śmierci gen. Petelickiego wciąż trwa, chociaż na razie wszystko wskazuje na to, że generał popełnił samobójstwo. Ale chyba najważniejsze jest to, co po generale zostało w ludziach, którymi się otaczał. - To facet, który pokazał, że można żyć i pracować, będąc człowiekiem. Chociaż nie był ideałem - podsumowuje Gil 86. Monika Kupczyk mówi tak: "Nauczył mnie, że nie wolno rezygnować z marzeń. W polskiej rzeczywistości końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku jego pomysł stworzenia jednostki antyterrorystycznej musiał się wydawać szalony i niemożliwy do zrealizowania. A jednak się udało! Jak widać, trzeba próbować spełniać marzenia, choćby wydawały się karkołomne!".

Dorota Kowalska, Anita Czupryn

"Ostatni samuraj. Rozmowy o gen. Sławomirze Petelickim", wyd. Czarna Owca. Premiera 22 maja 2013 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 7

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

C
Czytelnik
1/ - ....Jestem inwalidą II grupy, ale gdybym miał żyć z pisania i sytuacji, które z niego wynikają, utrzymałbym czteroosobową rodzinę - przyznaje Vincent Severski. -.....Co do wojskowych, byłych funkcjonariuszy WSI, cóż, mówi tylko: "To były jeszcze większe niedorajdy niż my".
Vincent Severski - Włodzimierz Sokołowski - "polski pisarz, były oficer wywiadu. Tworzy pod pseudonimem, prawdziwe imię i nazwisko ze względu na byłą pracę ukrywa" - tak brzmi pierwsze zdanie o Severskim w Wikipedii. To żartobliwa konwencja, bo jeśli komuś naprawdę na tym zależy, z łatwością odnajdzie w internecie jego prawdziwe nazwisko Włodzimierz Sokołowski .
2/ śledztwo w sprawie nielegalnego handlu bronią w latach 90. przez osoby związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Podejrzanymi są dwaj byli szefowie WSI - gen. Konstanty Malejczyk i kontradmirał Kazimierz Głowacki.
Podejrzanych wraz z Malejczykiem o korupcyjne przekroczenie obowiązków (za co grozi od roku do 10 lat więzienia).Gdy afera została w 1996 r. ujawniona, WSI wprowadziły w błąd premiera Włodzimierza Cimoszewicza, iż nie mają informacji o handlu bronią.
3/ Przez sześć godzin zeznawał w czwartek w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach gen. Gromosław Czempiński.Szef Urzędu Ochrony Państwa jest jedną z sześciu osób podejrzanych o korupcję i pranie brudnych pieniędzy w śledztwie dotyczącym prywatyzacji m.in. przedsiębiorstwa energetycznego STOEN i PLL LOT.
4/ Zarzuty dla gen. Dukaczewskiego. Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski ma zarzuty zablokowania w 2004 r. generalskiego awansu wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Mieczysława Tarnowskiego. Doniesienie na Dukaczewskiego złożyła w minionej kadencji Sejmu
31 węzłowy Burke
ale przynajmniej 2000. Pozdro zacny człowieku.
p
polo
Dzisiaj ta książka byłaby na indeksie cenzury.
Samo słowo "holokaust" pojawiło się w przestrzeni publiczne dopiero w latach
sześćdziesiątych i w trakcie "ewolucji" nabierało rożnych znaczeń, aż do holokaust jako
zagłada wyłącznie żydów.
Tak czy inaczej, ostatnie ok. 100 lat historii żydów to pasmo kłamstw, manipulacji i przemilczeń.
Pozdrawiam
31 węzłowy Burke
Tak jakoś jest że zawsze zaprzeczenia są prawdziwe. 31
31 węzłowy Burke
Druhu zacny ! Nie mogę znaleźć tej książki którą Tobie obiecałem. Nie odnalazłem też " Eichmanna w Jerozolimie" i kupiłem sobie nowe wydanie z roku ZNAK 2010. Przeczytałem ponownie i znalazłem takie ,m.in smaczki , str. 251: " ...Węgry były jedynym państwem Osi , jakie wysłało wojska żydowskie -liczące 130 tysięcy żołnierzy formacji pomocniczych , ale w mundurach węgierskich - na front wschodni". I dalej na str. 41 że Eichmann był Żydem, Heydrich też, Milch też, Hans Frank też . Szczególnie wstrząsający jest rozdział VII wraz ze fragmentem : " Dla Żydów rola jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu , stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii". A przecież autorka Hannach Arendt to Żydówka obserwująca proces Eichmanna w Jerozolimie . Ta książka jest porażająca i powinien ją przeczytać każdy Polak i Żyd też. Przejrzałem ponownie B.R. Gigg " Żydowscy żołnierze Hitlera" i tam podano że tych żołnierzy było ok. 150.000 a nie 500.000 jak poprzednio napisałem. Za pomyłkę przepraszam. Pozdrawiam. 31
p
polo
Tym bardziej, gdy piszą to dyżurne funkcjonariuszki Dorota Kowalska i Anita Czupryn.
P
POparzony
To kto do cholery zastrzelił generała? Badania wykazały, że nie był pod wpływem alkoholu.
Ale to znaczy, że był PO sPOżyciu. Nikt nie uwierzy w 6win. To nie liga generała.
Wróć na i.pl Portal i.pl