Bytów. Kobieta w ciąży niemal straciła życie bo... zagubił się klucz do sali operacyjnej. "Jak ten szpital jeszcze funkcjonuje?"

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Szpital w Bytowie ma od niedawna złą sławę m.in. ze względu na zlikwidowanie oddziału położniczo-ginekologicznego. Jak mówią lekarze ginekolodzy, pracujący do końca czerwca w placówce, działania zarządu szpitala i jednego z doktorów doprowadzą za chwilę do likwidacji także oddziału ginekologicznego. W ostatnich miesiącach w placówce miało dochodzić do kuriozalnych sytuacji, w których poważnie zagrożone mogło być zdrowie pacjentek. Szpital odniósł się do zarzutów.

Odział położniczo-ginekologiczny w Szpitalu Powiatu Bytowskiego nie funkcjonuje od 1 sierpnia 2022 r. Powodem tego miał być brak lekarza neonatologa lub pediatry, bez którego położnictwo nie może działać.

W bytowskim szpitalu nie rodzą się już dzieci. Są odsyłane do placówek w Kościerzynie, Słupsku lub Chojnicach. Po pomoc w kobiecych dolegliwościach można się nadal zgłaszać do poradni „K” oraz oddziału ginekologicznego. To nadal funkcjonuje przy szpitalu w Bytowie. Tyle tylko, że – jak mówią lekarze pracujący do niedawna na tym właśnie oddziale – dalekie jest od ideału. Ponoć zarząd szpitala bardzo szybko zaczął „pozbywać się” wyposażenia, jak m.in. inkubatory, przekazując je do innych szpitali. Pielęgniarki i położne pracują także w innych placówkach, a pięć na innych stanowiskach w bytowskiej lecznicy.

Szpital w Bytowie. Ordynator miał powiedzieć, że pośpi za pieniądze

Wraz z likwidacją oddziału położniczo-ginekologicznego, zarząd szpitala rozwiązał umowy o pracę z lekarzami Zbigniewem Śmiejkowskim i Dymitrem Żukowskim. Pierwszy jest specjalistą I-go stopnia w zakresie ginekologii i położnictwa, a drugi specjalistą II-go stopnia w zakresie ginekologii i położnictwa. Ci lekarze, jak się dowiedzieliśmy od personelu bytowskiego szpitala, walczyli o utrzymanie położnictwa i mieli pomysły na poprawienie budżetu bytowskiej placówki. Obaj pracują w klinice położnictwa w Gdańsku. Dyżurują także w szpitalach w Wejherowie, Grudziądzu i Słupsku. W Bytowie już nie.

- Trzeba zaznaczyć na wstępie, że nie chodzi nam o zemstę czy o pieniądze. Pracy mamy dosyć. Zresztą w Bytowie stawka godzinowa jest śmiesznie niska, bo wynosi 90 zł, a średnia krajowa to 170 zł. Nam z kolegą naprawdę na sercu leży dobro pacjentek w Bytowie – zaznacza Zbigniew Śmiejkowski i wyjaśnia dlaczego nie pełni już dyżurów w bytowskim szpitalu.

- Przez kilka ostatnich miesięcy stopniowo malała liczba dyżurów, na które mogliśmy się wpisać. W lipcu, który miał być ostatnim miesiącem funkcjonowania Oddziału Położniczo-Ginekologicznego koordynator zostawił dla nas tylko po dwa dyżury. Zapytał, kiedy wpiszemy się na te dyżury. W odpowiedzi powiedziałem, że taka liczba dyżurów nie wystarczy nam nawet na paliwo, więc dziękujemy. Dowiedzieliśmy się od osób postronnych, że koordynator wystosował pismo do zarządu szpitala, że odmawiamy dyżurowania w lipcu, co mija się z prawdą. Gdybyśmy otrzymali tyle dyżurów ile w poprzednich miesiącach utrzymalibyśmy w lipcu taką samą ilość godzin pracy, jak w poprzednich miesiącach

– wspomina Śmiejkowski i zaznacza, że ordynator do zarządu szpitala wystosował pismo, że… lekarze odmówili dyżurowania w lipcu. - W związku z bardzo małą liczbą pacjentek i niewielką liczbą zabiegów na oddziale przy perspektywie spędzania wolnego czasu na spacerach, basenie i załatwianiu prywatnych spraw nie dziwię się, że koordynator z kolegą wzięli 90 proc. dyżurów – dodaje Dymitr Żukowski.

Wcześniej pisaliśmy też: Kobieta w ciąży z Bytowa krążyła od szpitala do szpitala. "Urodziłam, ale jakim kosztem? Jakim stresem?"

Bytów. Lekarz na ginekologii nie mógł ratować życia

Na potwierdzenie swoich słów o panującej na oddziale dezorganizacji, doktor Śmiejkowski wspomina zdarzenie z wiosny tego roku. O mały włos, a kobieta w ciąży mogłaby stracić życie…

- Na mój dyżur trafiła pacjentka z krwotokiem w 20-którymś tygodniu ciąży. Musiałem ją przyjąć, żeby ratować matkę i dziecko. Chciałem się zabezpieczyć w razie pogorszenia stanu, więc rozpocząłem przygotowania do cięcia cesarskiego. Instrumentariuszki były w gotowości. Proszę sobie wyobrazić, że najpierw nikt nie wiedział gdzie jest klucz do sali operacyjnej, a potem okazało się, że jest brudna. Mało tego. Żeby ratować po cięciu dziecko, musiałem przygotować inkubator z oddziału noworodkowego. I tu kolejna niespodzianka. Zaginął klucz do oddziału noworodkowego. Wytransferowałem więc pacjentkę do szpitala im. Kopernika w Toruniu. Dzięki temu przeżyła – wspomina Śmiejkowski i łapie się za głowę. - Jak ten szpital w w Bytowie w ogóle jeszcze funkcjonuje? Lekarz nie ma dostępu do sali operacyjnej i inkubatora? - dodaje.

Był sposób na zarobienie pieniędzy dla szpitala

Włos na głowie się jeży, kiedy Śmiejkowski i Żukowski wspominają pacjentkę, która przez 31 godzin czekała na zabieg i leżała głodna, bo… nie było anestezjologa.

- Proszę mi wierzyć, że ten szpital, przynajmniej oddziały ginekologiczny i położniczy, mogłyby funkcjonować normalnie i być rentowne. Są pewne procedury, jak badania prenatalne, które nie są limitowane i dobrze płatne. Zaproponowałem, że mogę to robić. Usłyszałem tylko od koordynatora: Ale po co? - mówi Dymitr Żukowski.

- Na zabiegi ginekologiczne w Trójmieście pacjentki czekają po 1,5 roku. W Bytowie były trzy miesiące. Były, bo ordynator wykonuje teraz zabiegi i operacje ginekologiczne tylko w poniedziałki, czwartki i piątki. Wygląda na to, że celowo zlikwidowano kolejkę operacyjną w Bytowie, bo oddział położniczo-ginekologiczny był już w trakcie likwidacji - martwi się o pacjentki doktor Śmiejkowski.

Z informacji od pracowników szpitala wynika, że lista pacjentek zakwalifikowanych do zabiegów operacyjnych została zmodyfikowana i prawie zlikwidowana jeszcze przed likwidacją porodówki. Jak mówi nasz informator, koordynator oddziału położniczo-ginekologicznego samodzielnie podjął decyzję o odwołaniu planowych procedur w związku z likwidacją oddziału.

Zarząd szpitala w Bytowie: Nie było skarg pacjentek

Tymczasem zarząd Szpitala Powiatu Bytowskiego w Bytowie odpiera zarzuty o celowym działaniu, by doprowadzić do likwidacji lub ograniczenia funkcjonowania także oddziału ginekologicznego.

- Szpital w Bytowie nie posiada informacji jakoby odwoływane były zabiegi z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Podstawą ewentualnego odwołania zabiegu nigdy nie była indywidualna decyzja lekarza a wielu innych czynników m.in.: brak dostępności sali operacyjnej ale także anestezjologa czy też aktualna sytuacja epidemiologiczna

– mówi rzecznik prasowa szpitala w Bytowie Ewa Czechowska i dodaje: - Odnosząc się do zarzutu nieprzyjmowania pacjentek, informujemy że w bytowskim szpitalu przyjmowane są wszystkie pacjentki niezależnie od podmiotu, które je kieruje na dalsze badania lub zabiegi. Nie wpłynęła również żadna skarga pacjentek do zarządu szpitala dotycząca nieprzyjmowania pacjentek do oddziału ginekologii – dodaje Czechowska.

Niestety, pomimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować z ordynatorem oddziału ginekologicznego.

ZOBACZ TEŻ: Bytów: Co robi lekarz szpitala w godzinach pracy? Np. jeździ do... mechanika. Zdjęcia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bytów. Kobieta w ciąży niemal straciła życie bo... zagubił się klucz do sali operacyjnej. "Jak ten szpital jeszcze funkcjonuje?" - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl