Były nauczyciel z podstawówki usłyszał zarzuty posiadania dziecięcej pornografii. Dyrektorka szkoły: to celowe działanie, aby go zniszczyć

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Zarzut posiadania na dysku dziecięcej pornografii usłyszał nauczyciel ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Sokółce. Mężczyzna nie pracuje już w szkole. W sierpniu dyrektorka rozwiązała z nim umowę. Mimo to, wierzy w jego niewinność, bo zdjęcia z uroczystości szkolnych, które miałyby być dowodem w sprawie, w jej ocenie, nie mają absolutnie nic wspólnego z pornografią.

Cały czas liczyłam na to, że sprawa się wyjaśni. Bo w mojej ocenie postępowanie prokuratora jest nieadekwatne do przedstawionych materiałów. Jako dyrektor byłam przesłuchiwana przez policję. I w tych materiałach, które zostały mi przedstawione, nie było w mojej ocenie żadnych zdjęć pornograficznych - mówi Maria Andrzejewska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Sokółce.

Śledztwo w sprawie jej byłego już pracownika prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sokółce. Chodzi o nauczyciela informatyki, który w sierpniu usłyszał zarzut posiadania pornografii dziecięcej. Podejrzany nauczyciel nie pracuje już w szkole, bo w świetle ustaleń śledczych, dyrektorka rozwiązała z nim umowę o pracę.

- Jednemu z nauczycieli sokólskich szkół prokurator przedstawił zarzut posiadania treści pornograficznych z udziałem małoletnich na dysku komputerowym. Wobec tej osoby zostały zastosowane środki zapobiegawcze: dozór policji, poręczenie majątkowe oraz zakaz - zawieszenie wykonywania zawodu nauczyciela. Wiemy, że ta osoba nie pracuje już w szkole - mówi Artur Kuberski, szef sokólskiej prokuratury.

Jak udało nam się ustalić, śledczy wzięli pod lupę zdjęcia z wydarzeń szkolnych. Podejrzany nauczyciel robił bowiem zdjęcia z takich uroczystości i potem wrzucał je na dysk Google. Trafiały tam też zdjęcia wykonane przez innych nauczycieli, a także uczniów. Zrzucane były wszystkie fotografie, jak leci. Nikt nie usuwał tych nieudanych, czy mówiąc kolokwialnie, nieładnych.

- Dziś wiem, że nauczyciel zrzucając te zdjęcia popełnił błąd polegający na tym, że nie przeglądał i nie usuwał na bieżąco tych zdjęć, które nie nadawały się do publikacji - przyznaje dyrektorka.

A jak w ogóle prokuratura trafiła na ślad nauczyciela? Artur Kuberski nie chciał nam tego zdradzić zasłaniając się dobrem śledztwa. Zdradził jedynie, że to skomplikowane. Nam udało się jednak dowiedzieć.

Podejrzany nauczyciel jakiś czas temu miał sprzedać swój telefon. Z tego, co wiemy, osoba, która była kolejnym posiadaczem tego telefonu została aresztowana. Aparat był jednak wciąż podpięty do dysku Google nauczyciela. Początkowo, nauczyciel miał być tylko świadkiem w sprawie. Dopiero w sierpniu zmienił się jego status. I ze świadka został podejrzanym.

Nauczyciel miał wykonywać uczniom zdjęcia bez zgody rodziców i prawnych opiekunów. Dyrektorka przedstawiła jednak śledczym stosowne dokumenty potwierdzające, że takie zgody i wszystkie procedury związane z ochroną wizerunku dzieci w szkole, są przestrzegane i zachowane. Musiała też przypisać konkretne zdjęcia z terminami do konkretnych wydarzeń. W zdecydowanej większości były to wydarzenia szkolne. Co do paru zdjęć z datami dotyczących wakacji, dyrektorka zaznaczyła, że mogą to być prywatne zdjęcia nauczyciela.

- Rozumiem, że sprawa jest bardzo delikatna, ale w tej sprawie żadne z dzieci nie zostało pokrzywdzone. Żaden wizerunek dziecka nie został wykorzystany w niewłaściwy sposób - zapewnia Maria Andrzejewska.

I dodaje: - Próbowaliśmy dociec czy w świetle prawa jest definicja pornografii. Okazuje się, że nie ma. To wszystko zależy od decyzji prokuratura. W normalnym rozumieniu pornografia to nagie zdjęcia w charakterystycznych pozach. Tam absolutnie czegoś takiego nie ma.

Podejrzany nauczyciel to młody człowiek. W szkole pracował dopiero od kilku lat. Najpierw na umowach na zastępstwo, później na etacie. Dyrektorka nie ma wątpliwości, że jego życie już zostało złamane. Bo, choć nie został skazany, to zarzut tak ciężkiego kalibru, jak posiadanie dziecięcej pornografii, będzie już z nim na zawsze.

- Został zniszczony wizerunek nauczyciela, cały jego dorobek zawodowy, w który mocno inwestował. Zdobywał kwalifikacje do wykonywania zawodu, sprawdzał się jako nauczyciel, był zaangażowany w dodatkowe prace związane chociażby z opieką nad sprzętem. Nie wiem, komu zależało na zniszczeniu tego nauczyciela. W mojej ocenie to jest celowe, sterowane działanie zmierzające do tego, żeby zniszczyć człowieka. A przy okazji mój autorytet jako dyrektora szkoły. Ja tak to odbieram. Jednak mimo całej trudnej sytuacji, wierzę w zwycięstwo sprawiedliwości - podkreśla Maria Andrzejewska.

Adam Kowalczuk, zastępca burmistrz Sokółki, odpowiadający za edukację, nie chce komentować sprawy. W jego opinii, sprawa jest na tyle delikatna, że trzeba czekać na rozstrzygnięcie sądu.

- Może się okazać, że tak naprawdę tam nic nie ma, a są to jedynie rozbuchane wyobrażenia kogoś, kto to widzi i ocenia. Może się okazać, że krzywdzimy człowieka. Chociaż nie wiem, czy tak jest. Na tym etapie nie chcę ani go bronić, ani oskarżać - kwituje zastępca burmistrza.

Z informacji prokuratora wynika, że akt oskarżenia przeciwko byłemu nauczycielowi może być skierowany do sądu już za kilka tygodni.

Zarzut, który mu postawiono dotyczy artykułu 202 paragraf 4a Kodeksu karnego. Według niego ten, "Kto przechowuje, posiada lub uzyskuje dostęp do treści pornograficznych z udziałem małoletniego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl