Buzek, jakiego jeszcze nie znacie

Jadwiga Jenczelewska
W latach 80. razem z żoną Ludgardą walczyli o życie Agaty, która zachorowała na białaczkę
W latach 80. razem z żoną Ludgardą walczyli o życie Agaty, która zachorowała na białaczkę Archiwum prywatne
Co lubi jeść, czym jest dla niego rodzina i skąd wziął się w polityce. I co w jego domu robił portret Marcina Lutra. Sylwetkę Jerzego Buzka, człowieka, który wkrótce może objąć fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i najpopularniejszego polityka w Polsce, na podstawie opowieści rodziny sporządziła Jadwiga Jenczelewska

Różeczki to ciasteczka w kształcie rogalików z płatków owsianych. Przysmak kuchni cieszyńskiej. Jurek je wprost uwielbia - mówi Helena Macha, siostra Jerzego Buzka. Gdy brat przyjeżdża do ich katowickiego domu, różeczki muszą być! Także zupa. Może być pomidorowa, choć lepiej rosół z lanym ciastem.

- Wpada tu, gdy jest przejazdem na Śląsku. Czasem tylko nocuje. Późno przychodzi, wcześnie wychodzi, szybko znika i ciągle gdzieś gna. Jest jak wiatr - mówi pani Helena. Dla profesora nauk technicznych, byłego polskiego premiera i powtórnie posła do Parlamentu Europejskiego: siostra Niusia.

Kim jest ten szpakowaty, dystyngowany pan, który kilka dni temu zgarnął największą liczbę głosów polskich wyborców?

Kiedy w 1997 r. Marian Krzaklewski, ówczesny przewodniczący NSZZ "Solidarność", wymyślił Jerzego Buzka na urząd premiera, wszyscy pytali: "Co to za Buzek". - A przecież mój syn nie wziął się znikąd - powtarzała Bronisława, matka Jerzego. Zmarła w 2003 r. Pochowano ją obok męża, Pawła Buzka, na cmentarzu ewangelickim w Chorzowie. Paweł Buzek zmarł bardzo wcześnie: w 1953 r. Zostawił żonę z dwójką dzieci - Jurek miał 13 lat, Niusia - 16.

Tym, co ukształtowało charakter i osobowość Jerzego Buzka, są: pochodzenie ewangelickie i przedwczesna śmierć ojca. A także działalność opozycyjna i organizowanie solidarnościowych struktur na Śląsku i w Zagłębiu, choroba córki i... objęcie urzędu premiera RP.

Buzkowie to stara ewangelicka rodzina ze Śląska Cieszyńskiego. Wywodzą się z miejscowości Końska koło Trzyńca na Zaolziu. Mają udokumentowane pochodzenie aż do XVII w. Tej wierze są wierni do dziś, choć w rodzinie przybywa katolików. - Rozjechaliśmy się po świecie i coraz trudniej o ewangelickiego partnera. Żona brata, Ludgarda, jest katoliczką, córka Agata - po mamie - także.

Wiara dla Buzków jest bardzo ważna - tłumaczy Helena Macha. W ich zaolziańskim domu zawsze był portret Marcina Lutra. Na honorowym miejscu stała postylla - zbiór kazań. Jeden z przodków, Andrzej Buzek, był ewangelickim pastorem. Wszyscy Buzkowie otrzymywali staranne wykształcenie, choć w większości zajmowali się rolnictwem.

Niewprawny biograf łatwo może się pogubić między Jerzymi, Józefami, Andrzejami i Pawłami Buzkami, bo te imiona nadawano chłopcom z familii nader często. Widać to wyraźnie na starannie wyrysowanym drzewie genealogicznym rodziny. Poza rolnikami mnóstwo tu lekarzy, inżynierów, prawników.

Jerzy cztery pokolenia wstecz był co prawda rolnikiem, ale znał cztery języki obce i skończył szkołę rolniczą. Został przypisany do ziemi, bo ktoś musiał objąć ojcowiznę, więc przerwał nauki. Senator Józef Buzek był synem rolnika Jerzego Buzka, czyli pradziadka dzisiejszego eurodeputowanego. Był profesorem, żył w latach 1873-1936. Wymyślił i stworzył w naszym kraju Główny Urząd Statystyczny, a także został jego pierwszym prezesem.

Za Józefa Buzka odbył się w Polsce pierwszy Narodowy Spis Powszechny. GUS to jedyny polski urząd, który ma nazwę, zakres działania i statut niezmieniony do dziś. Ten sam Buzek był pierwszym przedstawicielem Polski w Międzynarodowej Organizacji Statystycznej.

Paweł Buzek, ojciec byłego premiera, był inżynierem elektrykiem zatrudnionym w chorzowskiej elektrowni. Ponieważ rodzinne strony znalazły się po wojnie za Zaolziu, Buzkowie z Chorzowa nie mogli odwiedzać swoich najbliższych. - Nie wolno nam było jechać do dziadków - mówi pani Helena. - Ojciec chorował krótko, a gdy zmarł w 1953 r., zostaliśmy półsierotami w nieznanym nam mieście - dodaje. To były trudne czasy. Ale jakoś dawali radę. Matka pracowała, dzieci się uczyły. - Byliśmy sami z mamą. Staliśmy się dla siebie całym światem - dodaje pani Helena. W rodzinnym albumie jest z tego czasu wiele fotografii. Jurek i Niusia na wiklinowej kanapie, na huśtawce, wózeczku. Jurek z otwartą buzią, a siostra karmi go łyżeczką. - I tak zostało do dziś - śmieje się Helena Macha.

W 1963 r. Jerzy Buzek skończył Wydział Mechaniczno-Energetyczny Politechniki Śląskiej i otrzymał dyplom magistra inżyniera mechanika-energetyka. Rozpoczął pracę w Instytucie Inżynierii Chemicznej Polskiej Akademii Nauk w Gliwicach. Właśnie wtedy poznał Ludgardę Czaplę. Pobrali się w 1974 r. Po dwóch latach urodziła się Agata. Rodzice pracowali naukowo, ale wrześniu 1980 r. ich życie zdominowała rodząca się Solidarność.

- Mąż założył związek w Instytucie Inżynierii Chemicznej Polskiej Akademii Nauk w Gliwicach. W tamtych czasach wszyscy do niego należeliśmy, od profesorów po sprzątaczki. Mąż był wzywany na policję, na przesłuchania. Potem była działalność podziemna - mówi Ludgrada Buzek.
Wspomina, że gdy zaczynał się weekend, Jerzy wyjeżdżał do Gdańska. Wracał wieczorem w niedzielę.

- Czekaliśmy na niego z niepokojem. Nigdy nie mieliśmy pewności, co się stanie. A przecież wtedy nawet nie mieliśmy w domu telefonu. Nie można było zadzwonić i zapytać, co się dzieje - wspomina Ludgarda Buzek.

13 grudnia 1981 r. uniknął internowania, bo uciekł milicji. Potem się ukrywał. Razem z kolegami wydawali powielaczowy biuletyn "S". Wspólnie odtwarzali struktury związku: w Gliwicach, Dąbrowie Górniczej, Bytomiu, Jastrzębiu-Zdroju i okolicach. Buzek używał wtedy konspiracyjnego pseudonimu: Karol, czyli drugiego imienia. - To był trudny czas, ale byliśmy szczęśliwi. Mąż okazał się wielkim przyjacielem Rafała, mojego syna z pierwszego małżeństwa - dodaje pani Ludgarda.
I wtedy rodzinę dotknął cios. Na Wielkanoc 1985 r., gdy Agata miała wkrótce przystąpić do I Komunii Świętej, lekarze zdiagnozowali u niej nowotwór - ziarnicę złośliwą. Rozpoczęła się walka o życie dziecka.

- Przez cztery lata żyliśmy na skraju wytrzymałości psychicznej - mówi pani Ludgarda.
To była choroba węzłów chłonnych. Agata często się przeziębiała, była bardzo blada, anemiczna. Prześwietlenie wykazało zmiany w płucach. Na plecach, w rejonie łopatki, widać było powiększone węzły chłonne. To była dosłownie walka na śmierć i życie. Profesor Franz Berthold z kliniki w Kilonii, który leczył Agatę, powiedział, że w jego praktyce medycznej był to pierwszy taki przypadek, bo nigdy nie miał u siebie dziecka z nawrotem tej choroby.

Ostatni zabieg i chemioterapia zakończyły się wiosną 1989 r. Agata wyzdrowiała, a wkrótce, 4 czerwca, odbyły się pierwsze prawie wolne wybory i agonia komunizmu. - To był nasz najszczęśliwszy rok - mówi Ludgarda Buzek.

Gdy trzy lata temu, we wrześniu 2006 r. Agata wychodziła za mąż, profesor Berthold przyjechał na jej ślub. - Zachowywał się jak drugi ojciec. To on uratował jej życie - dodaje matka.

Do bliskich przyjaciół Jerzego Buzka należy prof. Leon Troniewski związany z Politechniką Opolską. Ich przyjaźń przetrwała prawie 50 lat, od studiów. Profesor pytany o przyjaciela mówi:
- Trudno mi go ocenić jako polityka. Ale znam go jako człowieka i wiem, że ma wyjątkową zdolność zjednywania sobie ludzi. Gdy cokolwiek się działo, gdy trzeba było decydować, natychmiast przejmował inicjatywę. To urodzony negocjator. Potrafi rządzić ludźmi w ten sposób, że oni o tym nie wiedzą. To typ nie tyle przywódcy, co przewodnika. Opanowany, dynamiczny i pełen niespożytej energii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl