Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz naraził Krynicę Morską na milionowe straty?

Anna Werońska, Łukasz Kłos
Adam Ostrowski  jest zaskoczony zarzutami kierowanymi pod jego adresem
Adam Ostrowski jest zaskoczony zarzutami kierowanymi pod jego adresem Anna Arent-Mendyk
Adam Ostrowski, burmistrz Krynicy Morskiej, poprzez swoje decyzje doprowadził do wyrządzenia szkody w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych - tak twierdzi grupa mieszkańców (głównie przedsiębiorców oraz radnych miejskich minionej kadencji) w piśmie skierowanym do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Ich wątpliwości wzbudził też fakt, że Ostrowski od 2006 do 2010 r. pełnił funkcję burmistrza i równocześnie był formalnie zatrudniony w Urzędzie Morskim w Gdyni. W tym czasie miał podejmować decyzje podatkowe.

Szkopuł w tym, że działał w imieniu miasta, ale - zdaniem mieszkańców - na jego niekorzyść. Wydawał bowiem decyzje dotyczące swojego "drugiego" pracodawcy. - To, że Adam Ostrowski nie wyłączył się z prowadzonych postępowań miało wpływ na rozstrzygnięcia postępowań podatkowych wobec Urzędu Morskiego - piszą w zawiadomieniu mieszkańcy.

Czytaj też: Krynica Morska, Sztutowo: Podatek od najbogatszych gmin chcą zapłacić w ratach

Chodzi o ponad 70 mln zł, jakie Krynica Morska miała otrzymać z Urzędu Morskiego z tytułu zaległego podatku od nieruchomości. Ostrowski zgodził się na rozłożenie zobowiązania na kilkuletnie raty. - Zgodnie z przepisami, dotyczącymi samorządu terytorialnego, oznaczało to podwójne opodatkowanie dochodów gminy, która do Skarbu Państwa musiała odprowadzić dodatkowych 15 mln zł, co stanowi ogromną kwotę w budżecie miasta - tłumaczy Monika Czajkowska, była radna Krynicy.

Ponadto autorzy zawiadomienia twierdzą, iż burmistrz przez opieszałość dopuścił do umorzenia należnego podatku od Urzędu Morskiego za 2004 r. W tym przypadku samorząd miał stracić kolejnych kilkanaście milionów złotych.

Czytaj też: Gdańsk: Akcja społeczna "STOP janosikowe"

Pismo kryniczan wpłynęło już do gdańskiej Prokuratury Okręgowej.
- Natychmiast przekazaliśmy je według właściwości do Prokuratury Rejonowej w Malborku - informuje prok. Grażyna Wawryniuk.
To miał być sukces Krynicy Morskiej. Przed dwoma laty samorząd wywalczył w sądzie zwrot zaległego podatku od nieruchomości za podwodne grunty na terenie Zalewu Wiślanego, zajmowane przez Urząd Morski w Gdyni. Do zagospodarowania odzyskanych ponad 70 mln zł powołano trzy zespoły projektowe. W mieście miała powstać promenada wiodąca nad morze, bulwar, park, a wszystkie drogi miały być zmodernizowane.

Grupę radnych oraz lokalnych przedsiębiorców zaniepokoił jednak fakt, że burmistrz Adam Ostrowski podjął starania o rozłożenie zobowiązania na kilkuletnie raty.

- Wszędzie było głośno o tym, że burmistrz jedzie w tej sprawie do Warszawy. Takie informacje były podawane nawet na stronie miasta - tłumaczy Monika Czajkowska, była radna Krynicy Morskiej. - Właściciel jednego z hoteli zaniepokoił się, że zgodnie z przepisami może to doprowadzić do naliczenia podwójnego podatku.

Chodzi o tzw. janosikowe, czyli pieniądze, jakie bogate gminy muszą wpłacać do budżetu centralnego. Te środki dzielone są następnie między uboższe samorządy. Mieszkańcy stoją na stanowisku, że gdyby podatek został wpłacony jednorazowo, to nie trzeba by płacić janosikowego w kolejnych latach.

- Zdziwiła nas determinacja pana burmistrza. W pewnym momencie skojarzyliśmy, że pan Ostrowski jako bosman portu w Krynicy Morskiej musiał być zatrudniony w Urzędzie Morskim - mówi Wojciech Wojciechowski, właściciel hotelu w Krynicy Morskiej. - I, rzeczywiście, ustaliliśmy, że przebywał na urlopie bezpłatnym. Nie zmienia to jednak faktu, że będąc burmistrzem decyduje o tym, w jaki sposób Urząd Morski spłaci zobowiązanie, a jednocześnie formalnie był jego pracownikiem.

Czytaj też: Powiat gdański: Ludzie się nie meldują, gminy płacą janosikowe

Grupa mieszkańców swoimi wątpliwościami postanowiła najpierw podzielić się z prawnikiem. Ten miał potwierdzić słuszność ich wniosków. W efekcie powstało oficjalne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niegospodarności przez Adama Ostrowskiego.

Dokument trafił do Prokuratury Rejonowej w Malborku.
- Na tym etapie postępowania nie przesądzamy, czy rzeczywiście doszło do przestępstwa. Na razie jest to postępowanie sprawdzające - informuje prokurator rejonowy Lech Tymiński. - Jednocześnie poleciliśmy policji przesłuchać zawiadamiających.
Decyzja o wszczęciu śledztwa powinna zapaść najpóźniej do połowy czerwca br.
Tymczasem Adam Ostrowski jest zaskoczony zarzutami kierowanymi pod jego adresem.
- O żadnym zawiadomieniu nie wiem - podkreśla na wstępie rozmowy.

Na pytanie, dlaczego zgodził się na rozłożenie podatku na raty, a tym samym obciążenie budżetu dodatkowymi 14 mln zł, odpowiada, że gdyby postąpił inaczej, to pieniędzy do dziś by nie było.

- Gdybyśmy nie rozłożyli płatności na raty, to sprawa zostałaby odroczona do 2014 r. Natomiast w kluczowym dla sprawy 2010 r., gdy Polskę dotknęła powódź, w ogóle nie było mowy, by nam przyznać całą kwotę - twierdzi samorządowiec. - Ponadto uczestniczyliśmy wówczas w realizacji unijnych programów. Potrzebowaliśmy więc pieniędzy na pokrycie udziału własnego w rozpoczętych inwestycjach.

Czytaj też: Sopot: Przedstawiciele władz Związku Miast Polskich rozmawiali o zmianach w tzw. janosikowym

Adam Ostrowski twierdzi, że ta kwestia była już sprawdzana przez Regionalną Izbę Obrachunkową, ale ta miała nie doszukać się nieprawidłowości.

Zaznacza też, że nie widzi konfliktu interesu w pełnieniu funkcji burmistrza, będąc formalnie pracownikiem Urzędu Morskiego. - Uważam, że zadziałałem w interesie gminy i bez znaczenia jest to, czy byłem pracownikiem Urzędu Morskiego, czy też nie - podkreśla Ostrowski. - Ci, co piszą takie zawiadomienia, to działają na szkodę naszej społeczności.

Tej opinii nie podzielają eksperci z Fundacji im. Stefana Batorego, monitorującej działania publicznych instytucji.
- Niezależnie od rozstrzygnięcia lepiej by było, gdyby burmistrz nie łączył swojej funkcji z zatrudnieniem w instytucji, wobec której podejmuje decyzje. Nawet jeśli to zatrudnienie miało wyłącznie charakter formalny i nie miało wpływu na podejmowane przez samorządowca decyzje - podkreśla Adam Sawicki, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego. - Mieszkańcy mogą bowiem odnieść wrażenie, że ich reprezentant stoi po dwóch stronach barykady. Dla przejrzystości życia publicznego ważne jest, by unikać zarówno rzeczywistego konfliktu interesów, jak i sytuacji, które mogą być tak postrzegane przez postronnych obserwatorów, np. mieszkańców miasta.

Anna Werońska
tel. 58 30 03 367
[email protected]

Łukasz Kłos
tel. 58 30 03 334
[email protected]
Łukasz Kłos na Facebooku

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki