Bukowina. Góralka przepisała majątek wnukowi, a potem zginęła z jego ręki

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Zofia K., góralka z Bukowiny Tatrzańskiej, zmarła tragicznie, bo wnuczek Robert K. (zdjęcie z prawej) dwa razy użył w stosunku do niej przemocy fizycznej
Zofia K., góralka z Bukowiny Tatrzańskiej, zmarła tragicznie, bo wnuczek Robert K. (zdjęcie z prawej) dwa razy użył w stosunku do niej przemocy fizycznej Artur Drożdżak (2)
Mam czyste sumienie, jestem niewinny, nie zabiłem swojej babci w Bukowinie Tatrzańskiej - tak Robert K. powtarza od lat. Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że kłamie i właśnie utrzymał w mocy wyrok 6 lat więzienia dla 39-latka za doprowadzenie do śmierci bliskiej mu góralki.

Ten wyrok jest już prawomocny, ale nim zapadł, toczyły się trzy procesy w sprawie. Zajmował się nią nawet Sąd Najwyższy i uchylił jedno z prawomocnych już orzeczeń skazujących Roberta K. oraz nakazał bardziej wnikliwe przeanalizowanie akt.

Przedwojenny rocznik 1932

Zofia K. to był dobry, przedwojenny rocznik, 1932. Przeżyła niemiecką okupację, prze-trwała komunę, urodziła czterech synów. Mieszkała w Bukowinie Tatrzańskiej.

Pod koniec życia mocno chorowała i co pewien czas trafiała do zakopiańskiego szpitala. Lekarze alarmowali wtedy policję, że kobieta została pobita, że ma obrażenia brzucha, krwiaki, złamany obojczyk, wybity bark.

Śledczy sprawdzali niepokojące sygnały, ale kobieta studziła ich zapał mówiąc: „Nikt się nade mną nie znęca. Pośliznęłam się na śliskiej podłodze. Mam kłopot z nadciśnieniem i od czasu do czasu tracę przytomność, upadam”.

Jakoś nie dawano jej wiary.

Policjanci mieli na oku jej wnuczka Roberta. Znali go od dawna i podejrzewali, że to on znęca się nad babcią, bije ją, powoduje obrażenia.

Ona szczupła, niewysoka, on wielki chłop, 190 cm wzrostu, 110 kg wagi.

Z rodzicami spędził kilkanaście lat w USA, ale po tragicznej śmierci ojca wrócił do Polski, do Bukowiny. Tu jego wychowaniem zajęła się babcia Zofia. Mieszkał u niej od 2009 roku.

Zdobył zawód piekarza, dorabiał też przy pobliskim wyciągu narciarskim.

Święty nie był. Miał na koncie kilka wyroków, głównie za włamania, za kratkami spędził pięć lat.

Babcia broni wnuczka

Jednak babcia nie dała o nim powiedzieć złego słowa. Kategorycznie zaprzeczała, by wnuk ją bił. Nikt w Bukowinie nigdy nie widział, by Robert K. robił krzywdę swojej babce.

Odmiennie zeznawał jedynie jej syn Andrzej, który z nią mieszkał po wyjściu z zakładu karnego i twierdził, że wnuk Robert stosuje jednak przemoc wobec babci. Tego nie udało się potwierdzić, a Andrzej K. zmarł w 2010 roku.

Anna T., pracownica socjalna z opieki społecznej, Robertowi K. wystawiała jak najlepsze świadectwo: co więcej - dowodziła, że w odróżnieniu od syna Andrzeja wnuk Zofii K. troskliwie się nią zajmował.

- Miała lekarstwa, Robert dbał o jej zdrowie, higienę, zmieniał pampersy, mył, opiekował się nią - mówiła.

W jej opinii nie znęcał się nad kobietą. Zadbał też o dom, ocieplił go, wykonał ogrzewanie i łazienkę.

Zgon naturalny, a może nie...

24 marca 2011 r. Robert o śmierci babci powiadomił służby medyczne. Lekarka przyjechała na miejsce, stwierdziła zgon naturalny i odjechała.

Jednak dalsza rodzina kobiety była przekonana, że góralka nie zeszła z tego świata, ot tak, zwyczajnie. Prokurator po takich sugestiach zarządził wykonanie badania zwłok.

Wyniki sekcji stały się podstawą do zatrzymania, a potem aresztowania wnuka kobiety.

Na 8 miesięcy zamknęły się za nim bramy aresztu. Nie przyznał się do znęcania się nad babką i spowodowania uszkodzeń jej ciała, które skutkowały jej zgonem.

Taki zarzut postawiła mu prokuratura w Zakopanem. Oparła się na opinii biegłego z krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej, który napisał, że kobieta w dniu śmierci, 6-8 godzin przed zgonem, doznała urazu w postaci złamania 5 żeber z lewej strony klatki piersiowej. Miała też stłuczoną wargę oraz rany grzbietu dłoni.

Po prawomocnym wyroku dalsza rodzina Zofii K. może się starać o uznanie Roberta K. za niegodnego dziedziczenia majątku

Ponadto kilka tygodni wcześniej ktoś złamał jej 7 żeber po stronie prawej.

Te wszystkie urazy skutkowały niewydolnością oddechową, zapaleniem płuc i śmiercią góralki. Musiała odczuwać ból, świadkowie widzieli, że z trudem oddychała.

Majątek dla wnuka

W tle oskarżeń o spowodowanie śmierci kobiety pojawiły się duże pieniądze. Dom, hektarowa działka z wyciągiem w centrum Bukowiny Tatrzańskiej, mogą być warte nawet z milion złotych.

Zofia K. cały majątek jeszcze w 2007 r. przepisała na Roberta, jednocześnie wydziedziczyła pozostałych wnuków.

- Jaki więc miałbym motyw, by pozbawiać ją życia. Przecież i tak wszystko miałem zapisane - pytał 39-letni Robert K. Prokurator pytał wprost: To kto złamał jej 12 żeber?

- U kobiety stwierdziłem mnogie urazy czynne zadane nieustalonym narzędziem i to, że była co najmniej dwa razy pobita - napisał biegły. Jego zdaniem, obrażenia na grzbietach rąk miały charakter obronny. W opinii uzupełniającej już nie wspomniał o nieustalonym narzędziu, którego mógł użyć sprawca pobicia. Jeszcze raz poproszony o bardziej szczegółowe wywody na temat obrażeń Zofii K., nie wykluczał, że niektóre mogły powstać na skutek upadku z wysokości lub, że coś ciężkiego mogło spaść na kobietę i stąd złamane żebra. Robert K. raz rzucił, że może lodówka przygniotła babkę, gdy straciła równowagę i próbowała się oprzeć o ciężki sprzęt.

- Ona ciągle się wywracała i stąd te wszystkie obrażenia - podtrzymywał. Widział obrażenia, mówił, ale babcia nie chciała, by ją zawoził do lekarza.

- Bo miała świadomość, że nie będą wierzyć, że nic złego jej nie zrobiłem - potwierdzał. O tym, jak była schorowana, świadczy 12 kart informacyjnych chorób, na które cierpiała: od miażdżycy, przez nadciśnienie, zwyrodnienie stawów, migotanie przedsionków, po cukrzycę. Góralka nie miała ochoty rozmawiać z policją, co wiązało się z przeszłością Zofii K.

- W dawnych czasach sprzedawała alkohol i milicja ją za to ścigała. Od tamtej pory nie szanowała stróżów prawa, nie miała o nich dobrego zdania - opowiadał wnuk kobiety.

Wyrok skazujący

Proces Roberta K. przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu toczył się trzy razy. Nie przyznawał się do winy, kwestionował ustalenia biegłych, którym zarzucał dopasowywanie opinii do nowych faktów. Ostatecznie sąd przyjął, że oskarżony nie znęcał się nad babką, ale dwukrotnie połamał jej żebra. Raz faktycznie Zofia K. spadła ze schodów i złamała trzy żebra, ale odkryte podczas sekcji zwłok urazy nie były czynne, czyli zadane cudzą ręką. Sąd przyjął, że dokonał tego Robert K.

Jaki miał motyw? Według ustaleń wiązał się z uciążliwą opieką nad babką.

- Nikt mi w tym nie pomagał, wszyscy mnie zostawili z problemem - nie krył przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie. Inna wnuczka góralki zeznała, że Robert narzekał na nieprzespane noce, przebieranie pieluch, kłopoty z godzeniem pracy zawodowej z opieką nad babką.

Motyw: trudna opieka

Wnuk nie miał lekko, bo musiał przebierać Zofię K., mył ją, podawał lekarstwa i karmił. Znalazł się w sytuacji, gdy w sposób gwałtowny dał upust emocjom i sfrustrowany podjął decyzję o zadaniu babce dolegliwości fizycznej. Docisnął ją do twardego podłoża, choć miał świadomość, że doprowadzi to do urazu żeber. Jego działanie było nagłe i nieprzemyślane. Okolicznością obciążającą jest to, że agresję skierował przeciwko osobie chorej.

Przełamał jej opór, o czym świadczą obrażenia obronne.

Zdaniem sądu oskarżony opiekował się Zofią K., ale to nie wyklucza spowodowania jej obrażeń pod wpływem emocji. Impulsywny charakter Roberta K. nie był tajemnicą.

- Żaden dowód osobowy nie wskazuje wprost na winę oskarżonego, ale w tej sprawie jest zamknięty łańcuch poszlak - nie kryła sędzia Beata Barylak-Pietrzkowska. Powiedziała, że jest możliwa tylko jedna wersja zdarzeń. Wynika z niej, że to oskarżony złamał jej najpierw 7, a tuż przed zgonem 5 żeber.

- To wynika z nieodpartej logiki faktów - stwierdziła sędzia. Przytoczyła też słowa, jakie Robert K. wypowiedział w obecności świadka: „opiekowałem się starą babą i zrujnowałem sobie życie”.

Teraz po prawomocnym wyroku rodzina Zofii K. pewnie będzie dążyć do uznania Roberta K. za niegodnego dziedziczenia jej majątku, ale to już inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bukowina. Góralka przepisała majątek wnukowi, a potem zginęła z jego ręki - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl