18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budka Suflera schodzi ze sceny: Żeby wszystkim tak w życiu wyszło jak im

PAF
29 sierpnia 2009 roku. Nałęczów. 35. urodziny Budki Suflera. Od lewej: Romuald Lipko, Krzysztof Cugowski i Tomasz Zeliszewski.
29 sierpnia 2009 roku. Nałęczów. 35. urodziny Budki Suflera. Od lewej: Romuald Lipko, Krzysztof Cugowski i Tomasz Zeliszewski. Jacek Babicz
Budka Suflera kończy karierę. "Działalność zespołu to huśtawka" - mówił nam Krzysztof Cugowski . W ich przypadku huśtawka oznaczała najwyższe szczyty i najgłębsze doliny. Wcale nie ze snu.

W kilku blokach na osiedlu LSM, znajdują się tak zwane plastykówki. To rodzaj dobudówki do budynku, która znajduje się nad ostatnim piętrem. Teoretycznie są zaplanowane pod atelier, w praktyce bywało jednak różnie. Właścicielem jednej z takich plastykówek, przy ul. Balladyny był lubelski licealista. Kupił mu ją ojciec, będący kontrolerem w spółdzielni.

Do liczącego raptem 26 metrów kwadratowych mieszkania licealista zapraszał swoich kolegów. Początkowo tylko po to, by posłuchać muzyki. Był rok 1969, w świecie muzyki działy się wielkie rzeczy. Led Zeppelin wydali swój debiut, Cream pożegnali się "Goodbye", John Mayall wydał koncertówkę "The Turning Point". Wszystkich tych wykonawców słuchano w klitce na LSM, a z czasem padł pomysł, by może zagrać coś samemu.

"Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt!"

Perkusista grał na rodzimej produkcji sprzęcie marki Ton, gitarzysta sam zrobił kolumnę, która dysponowała głośnikami o imponującej mocy ośmiu watów, a z braku jakiegokolwiek efektu gitarowego, do przesterowania dźwięku używał wpiętego w układ magnetofonu szpulowego "Tonette". Produkcji polskiej, oczywiście.

Basista poszedł w jego ślady i zamiast najnowszych zdobyczy techniki używał do wzmacniania radia. Wokalista będący gospodarzem domu śpiewał do mikrofonu, który wisiał na żyrandolu, co prowokowało kolegów do żartów, że "ryczy do sufitu". Chłopcy śpiewali i grali tak pięknie, że sąsiedzi, nie będąc w stanie znieść już tej estetycznej rozkoszy, kazali im się wynosić w diabły. W ten sposób perkusista Jacek Grun, gitarzysta Krzysztof Brozi, basista Janusz Pędzisz i wokalista Krzysztof Cugowski znaleźli się na lodzie.

Nie wszystko jednak było stracone. Formacja miała ciąg na bramkę i, co najważniejsze, atrakcyjną nazwę. Wybrano ją przypadkowo, otwierając słownik angielsko-polski na losowo wybranej stronie. Padło na hasło "prompter's box", które przetłumaczono na "budka suflera" ("To jakiś lokalny zespolik o śmiesznej nazwie", powie Józef Skrzek z SBB po wspólnym koncercie w "Chatce Żaka").

Budka Suflera przeniosła się do klubu osiedlowego "Azory", w Robotniczej Dzielnicy Mieszkaniowej przy Alejach Racławickich. Najwidoczniej jednak i tam mieszkańcy nie wytrzymywali wzruszeń towarzyszących słuchaniu prób i nakazali klubowi eksmisję zespołu.

W końcu grupa nie wytrzymuje kolejnych trudności i się rozpada. Cugowski zostaje sam.

Kiedy więc 45 lat później Cugowski powie: "Ludzkie życie i działalność zespołu to huśtawka - od rzeczy fantastycznych po dołki", to tamten czas był zdecydowanie dołkiem.

"Muzyka to najlepszy lek/Ona jest jak w długiej trasie piąty bieg"

Wyżyny przyszły znacznie później, kiedy Cugowski połączył swoje siły ze szkolnym kolegą Romualdem Lipką i Tomaszem Zeliszewskim.

"Przychodzi chytrze/Bez ostrzeżeń i gróźb/Krzyczy pękniętą liną/Kamieniem zerwanym spod stóp". Tekst "Cienia wielkiej góry", poświęcony pamięci dwóch lubelskich himalaistów: Zbigniewa Stepka i Andrzeja Grzązki, którzy zmarli podczas ekspedycji w Himalaje, sam był artystycznym Mount Everestem Budki. Znalazł się na albumie o tej samej nazwie, który do dziś uznawany jest przez fanów za największe osiągnięcie Suflerów i za jedną z najważniejszych płyt w historii polskiego rocka progresywnego.

Mount Everest komercyjny to rok 1997. Żeby jednak dostrzec go w pełni należało pójść w tamtym czasie na jakikolwiek bazar w kraju, a najlepiej - na Stadion Tysiąclecia. Tam, na skleconych z byle czego stoiskach leżały pokotem płyty kompaktowe o podejrzanie niskiej cenie, wątpliwej jakości nagrań i karygodnie oszpeconych okładkach. Mimo to schodziły jak woda. Najlepiej sprzedawała się ta z wątpliwej urody okładką, przedstawiającą karykatury członków zespołu i mało optymistyczną nazwą: "Nic nie boli tak, jak życie". Pierwszym na liście utworem było "Takie tango" - piosenka, którą można było usłyszeć w każdym miejscu w kraju: od salonów fryzjerskich po domy weselne. Oficjalnie "Nic nie boli…" rozeszło się w liczbie miliona egzemplarzy. Ile sprzedano pirackich kopii? Nikt nie jest w stanie policzyć.

"Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak/Czemu zgasło też nie wie nikt"

Wydaje się jednak, że szczytem, który zawsze zdobyć chcieli sami muzycy, był koncert w nowojorskiej Carnegie Hall lub album "Jest" z 2004 roku, gdzie zaspokoili swe ambicje grając z Markusem Millerem czy Stevem Lukatherem. Ale charakterystyczne dla Budki zawsze było to, że chwile najgorsze przychodziły zaraz po tych najlepszych.

Pierwszym takim momentem był rok 1977. Budka wydała właśnie udany "Przechodniem byłem między wami". Może nawet zbyt udany, bo do głosu dochodzić zaczęło rozdęte ego muzyków. Krzysztof Cugowski zażądał bowiem, by od tej pory nazwa kapeli brzmiała "Krzysztof Cugowski i Budka Suflera". Efekt: Romuald Lipko wyrzucił go z zespołu. Zastępuje go Romuald Czystaw. Tyle, że kiedy pojawia się słynny album "Za ostatni grosz", zespół dziękuje mu za współpracę (jako powód podano kłopoty głosowe).

Ta personalna karuzela trwa dalej. I o ile współpraca z Urszulą, Izabelą Trojanowską czy Anną Jantar nigdy nie była traktowana jako główny tor działalności grupy, to w przypadku Felicjana Andrzejczaka, następcy Czystawa, widać jak na dłoni, że członkiem Budki się nie było. Nim się bywało. Mimo że to Andrzejczak zachrypniętym głosem śpiewał o legendarnej Jolce, jego wersję utworu odrzucono. Na płytę "Czas czekania, czas olśnienia" trafia wersja z wracającym do składu Cugowskim.

"Świat wiruje zjada ogon swój/Tylko czas do przodu gna"

Najwięcej o konfliktach w grupie wiedzą basista Mietek "Mechanik" Jurecki i Marek Raduli.

W 2003 Budka jest już niemal instytucją. Mimo to najnowsze albumy nie sprzedają się tak dobrze jak niegdyś. Trudno powiedzieć, czy właśnie to było przyczyną wyrzucenia Jureckiego i Marka Raduli w 2003. Ten pierwszy grał z Suflerami od 1981 roku. Gitarę M. Raduli słychać było na nagraniach Suflerów od 1993 roku.

"Jeśli Budka Suflera zdecydowała się stawić czoła czwartej dekadzie, to jesteśmy za starzy na to, żeby sądzić, że utrzymamy się na rynku tylko dzięki zabiegom marketingowym. Zdajemy sobie sprawę, że musimy zaproponować coś nowego swoim słuchaczom. Każdy muzyk ma prawo do robienia tego, co sprawia mu satysfakcję. Obaj panowie doszli do wniosku, że będzie ona większa, gdy zajmą się swoimi własnymi projektami", tłumaczył wtedy Kurierowi Lubelskiemu Tomasz Zeliszewski. Sami zainteresowani widzieli to inaczej.

- To nieprawda, że decyzja należała do mnie i do Marka - mówi nam dziś Jurecki. - Potem przez długi czas czułem się z tym wszystkim niezbyt komfortowo, ale czas leczy rany.

Ostatnia część zdania musi być prawdą, bo to właśnie Jurecki komentuje ogłoszone w tym tygodniu rozstanie Budki w najbardziej zdystansowany i rozsądny sposób.

- Okres twórczy kończy się u każdego artysty, ale życie nie musi się skończyć w tamtym momencie - twierdzi basista. - Nie podejrzewam Budki, by nagrała dziś coś powalającego, wyjątkowo świeżego. Rozstają się, a mogliby przecież ciągnąć to do końca życia, grać dla coraz mniejszej publiki, za mniejsze pieniądze. A oni odchodzą honorowo, z tarczą.

Korzystałem z publikowanej w Kurierze serii artykułów "Budka Suflera Story" Jerzego Janiszewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski